24-06-2010, 06:29
Klucz nadziei
Czuję na sobie przenikły, złowrogi alektowski wzrok
I wiem ,że nawet w świetlanej katedrze nie jestem bezpieczny
Pośród krwistych diamentowych kolumn stawiam krok
Słyszę nad uchem zło, tak jakby krył się duch przedwieczny
Nader lodowaty płomień w krótkiej chwili we mnie wnika
Spostrzegłem to, że jestem jak człek niesamowicie trywialny
Zrozumiałem, że w życiu nie szuka się swego namiestnika
Lecz trzeba odnaleźć się w roli jako klucznik jakże maniakalny
Żeby móc patrzeć nie tylko przez mały pryzmat prostoty
Uświadczyć tego, że swój trud będzie jak Bóg nieustanny
Zrozumieć, że bez błędów nie ma teraz skomlącej ludzkiej istoty
Bym mógł się zmienić i nie odejść w nicość jak słowa Świętej Anny
Czuję na sobie przenikły, złowrogi alektowski wzrok
I wiem ,że nawet w świetlanej katedrze nie jestem bezpieczny
Pośród krwistych diamentowych kolumn stawiam krok
Słyszę nad uchem zło, tak jakby krył się duch przedwieczny
Nader lodowaty płomień w krótkiej chwili we mnie wnika
Spostrzegłem to, że jestem jak człek niesamowicie trywialny
Zrozumiałem, że w życiu nie szuka się swego namiestnika
Lecz trzeba odnaleźć się w roli jako klucznik jakże maniakalny
Żeby móc patrzeć nie tylko przez mały pryzmat prostoty
Uświadczyć tego, że swój trud będzie jak Bóg nieustanny
Zrozumieć, że bez błędów nie ma teraz skomlącej ludzkiej istoty
Bym mógł się zmienić i nie odejść w nicość jak słowa Świętej Anny