Roczniki po wspólnej asymptocie niektórych funkcji pewnie przewinięte.
Słońce na corocznym cyklu kwasoty lirykobrania.
W solarium poprawki ze wzdychania nowalijek do ogonka w nowiu.
Byłem poniżej paznokci pod worki ziemi kwiatowej,
do podkaszania trawy i odrostów niedosytu. A ty sezonujesz na balkoniku.
Przypiętko od zapowietrzonego czasu i nominałów pamięciowych.
Jest dobrze. Bywa, że wiosna rodzi do zapomnienia jeden żal więcej,
liści niewykształconych do prześciółki.
Nie było rzezi a my doprowadzeni do nadmiaru znieczuleń.
(19-11-2018, 12:09)Grain napisał(a): [ -> ]Roczniki po wspólnej asymptocie niektórych funkcji pewnie przewinięte.
Słońce na corocznym cyklu kwasoty lirykobrania.
W solarium poprawki ze wzdychania nowalijek do ogonka w nowiu.
Byłem poniżej paznokci pod worki ziemi kwiatowej,
do podkaszania trawy i odrostów niedosytu. A ty sezonujesz na balkoniku.
Przypiętko od zapowietrzonego czasu i nominałów pamięciowych.
Jest dobrze. Bywa, że wiosna rodzi do zapomnienia jeden żal więcej,
liści niewykształconych do prześciółki.
Nie było rzezi a my doprowadzeni do nadmiaru znieczuleń.
Ho, ho, ho. Kawał rasowej prozy poetyckiej. Ciekawie lingwistycznie, jak zawsze u Ciebie. Plastyczne metafory, cykl przyrody sprzężony z cyklem życia ludzkiego w wymiarze uniwersalnym, ale przede wszystkim - dzieje pary, która postanowiła przejść razem życie. Na dobre i złe.
W każdej frazie ukryta niespodzianka, ukryty schowek że zdjęciem, kadrem życia, intymny sekretem. To jest piękne. Pozostawiam 5/5.
Owszem jest dobrze, przynajmniej jeśli chodzi o wiersz.