przeciśnięte przez życie
dwa razy z bezdechu do bezdechu
jak ślepiec
nagrywa stopą spacer
pomiędzy krawędziami
zaciąga powietrze
ściera chropowatość
potem się gniecie
krwawi rzadko
dziobane do żywego
zamienia się w ziarno
ból nosi do końca
Kruchość istnienia - przekleństwo i błogosławieństwo. Bo dzięki chorobie i dolegliwościom cielesnym możemy docenić nasze istnienie, bytowanie fizyczne.
Ciała piękne, brzydkie, zniekształcone, zaburzone chorobą, sprawne i niesprawne - nasze własne. Cieszmy się, póki je mamy, nim spoczną w skrzynce albo urnie.
Bardzo dobry wiersz, skłania do refleksji.
Refleksyjny wiersz, vanitas itd. Jedyne co to może zastąpiłbym ziarninowanie jakim innym gojeniem...
Według mnie najlepszy z Twoich wierszy, które tutaj przeczytałam.
Ten wiersz się czuje - jest dobrze
Udany lifting, choć to ciebie w puencie raczej zbędne.
Wahałem sie nad tym "ciebie". Dzięki za uwagę.
Ciało po liftingu także mi się podoba. Nie zrobiłeś z niego czegoś na wzór Donatelli Versace, operacja udana.
... bo bez botoxu było