18-06-2010, 12:07
Umierała. Pojęła ten fakt z całą jasnością, gdy tylko usłyszała sygnał karetki. Co to było? Wypadek samochodowy. Całe życie modliła się, żeby odejść szybko i niespodziewanie. Bała się choroby, ciągnącej się przez wiele lat. Bała się paraliżu oraz starczego niedowładu. I oto proszę, dobry Bóg wysłuchał jej modlitw. Czuła, jak lepki strumień krwi płynie po jej policzku i zasycha na szyi.
-To koniec. – Pomyślała i skrzywiła wargi w lekkim uśmiechu. – Jakie to ironiczne. W pełni życia, w pełni sił. W drodze na kolejne egzaminy.
Kątem oka mogła dostrzec, jak wokół niej zbiera się tłum ludzi. Słyszała ich podniecone szepty. Czuła na sobie ich wzrok. Nie miało to dla niej większego znaczenia. Za życia nigdy nie przejmowała się opiniami innych ludzi, zatem dlaczego miałaby to robić, będąc krok od śmierci?
Spojrzała w niebo, myśląc, że być może czyni to po raz ostatni. Przed oczami pojawiły się krwiste plamy, więc zamknęła powieki. Westchnęła.
-Słyszy mnie pani? – Głos zabrzmiał tuż nad nią. Był wyrazisty, w przeciwieństwie do pomruków w tłumie. Miał swoją barwę, emanował pewnością siebie. – Jeśli mnie pani słyszy, proszę na mnie spojrzeć.
Spojrzała. Nie miała już sił, ale spojrzała chcąc się przekonać, kim jest ten, który dotknie ją jako ostatni. Ciemnooki brunet. Przystojny, ciemnooki brunet. Jednak miała w tym życiu odrobinę szczęścia.
-Wszystko będzie dobrze. Jedziemy do szpitala. – Więcej nie słyszała. Straciła przytomność.
Obudziła się w śnieżnobiałej sali. Przez chwilę zastanawiała się, czy jest to jej sen, niebo, a może…
-Szpital. – Ktoś najwyraźniej czytał w jej myślach. – Jesteś w szpitalu… Karolino.
Karolina. Musiała na nowo przyzwyczaić się do swojego imienia. Odwróciła głowę. Mrugnęła powiekami. Nie musiała długo się przyglądać mężczyźnie stojącemu obok. Ciemne oczy identyczne jak te,, które unosiły się nad nią, gdy leżała bezbronna na środku ulicy. Uśmiechnął się do niej.
-Jestem twoim lekarzem. – Powiedział jej to, czego już się domyślała. – Spałaś trochę czasu, ale teraz, skoro już się obudziłaś, pora wstać.
Mrugnęła jeszcze raz. Gdy otworzyła oczy wyciągnął do niej rękę.
-Jestem Jakub. – Powiedział. Odwzajemniła uścisk. Nie puścił jej dłoni, tylko ścisnął mocniej i pociągnął ku sobie. Wyszła z łóżka, a Jakub objął ją silnym ramieniem.
-Zaopiekuję się tobą – szepnął do jej ucha, a potem poprowadził do wyjścia. – Pójdziemy na krótki spacer. – Powiedział.
Przeszli przez drewniane, drzwi i znaleźli się w ogrodzie. Szpitalna koszula Karoliny zamieniła się w letnią sukienkę. Dziewczyna zdumiona obejrzała się za siebie i ujrzała mały, jednorodzinny domek. Potem zwróciła się w kierunku Jakuba, który nadal mocno ją przytulał.
-Jak długo spałam? – Zapytała patrząc mu w oczy.
-Zbyt długo. Jednak teraz nie będzie już czasu na sen. – Odpowiedział, jednocześnie wskazując jej coś. Podążyła wzrokiem za palcem Jakuba. W przeciwległej części ogrodu bawiła się czarnowłosa dziewczynka. Karolina nagle uświadomiła sobie, że jest to jej córka. Jej i Jakuba. W tym samym momencie poczuła na swoich ustach delikatny pocałunek.
Ocknęła się chwilę później. Leżała na noszach, a krew nadal spływała w dół po jej szyi.
-Nie jest dobrze – Powiedział ktoś za jej plecami.
Wzięła głęboki oddech, wiedząc już, że będzie on ostatnim w jej życiu.
Umierając zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś będzie dane jej się obudzić.
-To koniec. – Pomyślała i skrzywiła wargi w lekkim uśmiechu. – Jakie to ironiczne. W pełni życia, w pełni sił. W drodze na kolejne egzaminy.
Kątem oka mogła dostrzec, jak wokół niej zbiera się tłum ludzi. Słyszała ich podniecone szepty. Czuła na sobie ich wzrok. Nie miało to dla niej większego znaczenia. Za życia nigdy nie przejmowała się opiniami innych ludzi, zatem dlaczego miałaby to robić, będąc krok od śmierci?
Spojrzała w niebo, myśląc, że być może czyni to po raz ostatni. Przed oczami pojawiły się krwiste plamy, więc zamknęła powieki. Westchnęła.
-Słyszy mnie pani? – Głos zabrzmiał tuż nad nią. Był wyrazisty, w przeciwieństwie do pomruków w tłumie. Miał swoją barwę, emanował pewnością siebie. – Jeśli mnie pani słyszy, proszę na mnie spojrzeć.
Spojrzała. Nie miała już sił, ale spojrzała chcąc się przekonać, kim jest ten, który dotknie ją jako ostatni. Ciemnooki brunet. Przystojny, ciemnooki brunet. Jednak miała w tym życiu odrobinę szczęścia.
-Wszystko będzie dobrze. Jedziemy do szpitala. – Więcej nie słyszała. Straciła przytomność.
Obudziła się w śnieżnobiałej sali. Przez chwilę zastanawiała się, czy jest to jej sen, niebo, a może…
-Szpital. – Ktoś najwyraźniej czytał w jej myślach. – Jesteś w szpitalu… Karolino.
Karolina. Musiała na nowo przyzwyczaić się do swojego imienia. Odwróciła głowę. Mrugnęła powiekami. Nie musiała długo się przyglądać mężczyźnie stojącemu obok. Ciemne oczy identyczne jak te,, które unosiły się nad nią, gdy leżała bezbronna na środku ulicy. Uśmiechnął się do niej.
-Jestem twoim lekarzem. – Powiedział jej to, czego już się domyślała. – Spałaś trochę czasu, ale teraz, skoro już się obudziłaś, pora wstać.
Mrugnęła jeszcze raz. Gdy otworzyła oczy wyciągnął do niej rękę.
-Jestem Jakub. – Powiedział. Odwzajemniła uścisk. Nie puścił jej dłoni, tylko ścisnął mocniej i pociągnął ku sobie. Wyszła z łóżka, a Jakub objął ją silnym ramieniem.
-Zaopiekuję się tobą – szepnął do jej ucha, a potem poprowadził do wyjścia. – Pójdziemy na krótki spacer. – Powiedział.
Przeszli przez drewniane, drzwi i znaleźli się w ogrodzie. Szpitalna koszula Karoliny zamieniła się w letnią sukienkę. Dziewczyna zdumiona obejrzała się za siebie i ujrzała mały, jednorodzinny domek. Potem zwróciła się w kierunku Jakuba, który nadal mocno ją przytulał.
-Jak długo spałam? – Zapytała patrząc mu w oczy.
-Zbyt długo. Jednak teraz nie będzie już czasu na sen. – Odpowiedział, jednocześnie wskazując jej coś. Podążyła wzrokiem za palcem Jakuba. W przeciwległej części ogrodu bawiła się czarnowłosa dziewczynka. Karolina nagle uświadomiła sobie, że jest to jej córka. Jej i Jakuba. W tym samym momencie poczuła na swoich ustach delikatny pocałunek.
Ocknęła się chwilę później. Leżała na noszach, a krew nadal spływała w dół po jej szyi.
-Nie jest dobrze – Powiedział ktoś za jej plecami.
Wzięła głęboki oddech, wiedząc już, że będzie on ostatnim w jej życiu.
Umierając zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś będzie dane jej się obudzić.