była z kości rzuconych na próbę ugody z życiem
ze swojej ścieżki taśmy magetofonowej wtedy
nieprzetłumaczona nawet z paska przecinającego sylwetkę
a ja wyrzynałem się z bioder podchodząc pod stromizną słów
jak papierówka dla najlepszej z przetwórstwa porównań
teraz nasze domy łączy przełęcz dwóch ulic
zygzak zza okna wykroił przechodzącej
tylko zapach włosów pierwszy z korony ziemi
Nad każdym wersem przysiadam z podziwu. Wzrusza mnie poetyka, która z każdym czytaniem odsłania więcej i więcej, a potem myślę o sobie; czy ja też tak miałam...
Dzięki Julia.
To jeden z nielicznych tekstów, który prawie mi się podoba.
I zaklinam rzeczywistość, żeby już nie było pretekstu do zmian.
I podsunęłaś mi pomysł na neologizm przyodziw, przyodziwek i muszę to przebukować na inny tekst.
Pozdrawiam.
Skromność nie należy do standardowych cech twórców wszelakich. No ale mimo wszystko jestem zaskoczona - "To jeden z nielicznych tekstów, który prawie mi się podoba" - rzecze Grain (kokieteryjnie czy nie?)
Bardzo dobry wiersz z charakterystyczną dla Autora metaforyką.
Mój "numer dwa", zaraz po "uroczysku-spady", który jest dla mnie absolutnie NAJ.