zaklinowany byłem na wąskim regale od cudzej do cudzej miedzy
trudno wychodzić oczami robaczywkę w szkodzie większej niż papierówki
jeszcze przed sprawą nie do odkapslowania poza naparem z pędów malin
zasadzało się na mnie drzewo za grządką maciejki niepryskane dziewczyny
żonglowało mną ostatnie najjaśniejsze słońce aż po żółty jesienny rozmaz
rzucony w Gdańsku zestaw wkrętaków poszedł jak wata na zapas
w równy krok ulepionych przez komitet kolejkowy
pod soczewicę pili za Polskę czystą wódką
w cieniu życie się jarzy raczkuje za wnukami
ktoś poza płotem wymyśli im wolność
(07-09-2018, 10:55)Grain napisał(a): [ -> ] zaklinowany byłem na wąskim regale od cudzej do cudzej miedzy
trudno wychodzić oczami robaczywkę w szkodzie większej niż papierówki
jeszcze przed sprawą nie do odkapslowania poza naparem z pędów malin
zasadzało się na mnie drzewo za grządką maciejki niepryskane dziewczyny
żonglowało mną ostatnie najjaśniejsze słońce aż po żólty jesienny rozmaz
rzucony w Gdańsku zestaw wkrętaków poszedł jak wata na zapas
w równy krok ulepionych przez komitet kolejkowy
pod soczewicę pili za Polskę czystą wódką
w cieniu życie się jarzy raczkuje za wnukami
ktoś poza płotem wymyśli im wolność
Ciekawa wersyfikacja i świetny tytuł. Przyrodnicza metaforyka w barwach jesieni... Uwielbiam zapach maciejki o zmierzchu. Co ciekawe, najsłodziej pachnie w porze wieczornej... Rytm dnia i pór roku jako metafora życia - motyw zgrany, ale u Ciebie dzięki nowatorskim środkom zagrał czysto.
Ostatni dwuwers - rewelacja.
Najlepsze dla mnie niepryskane dziewczyny. To zliftingowana, jedna z moich pierwszych rymowanek.
Danke, nie po kumotersku.