Via Appia - Forum

Pełna wersja: Trudnych powrotów przypadki.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Pierwszy raz napisałem coś w takim stylu, nie wiem co o tym myśleć, sami zobaczcie:

(Błędy w wypowiedziach Piotrka są jak najbardziej celowe.)


Późna noc. Środkiem chodnika, chwiejnym krokiem, dwa szalone indywidua, Piotrek i Michał, odbywały swoją rytualną podróż do akademika. Jeden z nich, zdecydowanie bardziej podatny na skutki działania złocistego, pieniącego się napoju bogów, zatrzymał się na chwilę przy jakimś samochodzie, zaparkowanym wzdłuż krawężnika.

– Michał, czy on jest ładniejsy od mojej zabci? – zapytał Piotrek. Jedną ręką oparł się o maskę, a drugą poprawiał swoją wymiętoloną koszulę.
– Chodź, nie marudź. Ledwo się na nogach trzymasz – odparł Michał, który zawsze był głosem rozsądku swojego współlokatora. Zapewne było to spowodowane piciem trzykrotnie mniejszej ilości piwa.
– On jest ładniejsy! – krzyknął Piotrek, po czym odszedł metr od auta, zamachnął nogą i z całej siły kopnął w zderzak.
– Pogrzało Cię całkowicie?! – Przestraszony Michał rozglądał się dookoła, czy aby nikt tego nie widział.
– Nie, ale spójrz na te wsystkie samochody… każdy taki lsniący i nowy, i w ogóle. A moja zielona zabcia? Czeba się pozbyć konkurenci – odparł Piotrek, sepleniąc i robiąc dłuższe przerwy przy trudniejszych wyrazach.
Głos Rozsądku złapał go za ramię i pociągnął ze sobą.
– Idziemy – zawyrokował.
– Michał, czy ja jestem pijany? – Zamiast odpowiedzi chłopak puścił ramię Piotrka, a ten zmylony nagłym, niespodziewanym i jakże zdradzieckim ruchem, niczym kłoda runął na chodnik.
– Wredny poj… – zaczął Piotrek, lecz nim dokończył, jego nowa perspektywa pozwoliła mu zobaczyć nowiutkie BMW, stojące zaledwie kilkanaście metrów dalej. Rozeźlony tym widokiem, ruszył niczym byk w stronę czerwonej płachty.
– Kurwa, stój! – krzyknął przerażony Michał, który dzięki swojemu sokolemu wzrokowi i temu, że w jego świecie nie było ciągłych trzęsień ziemi utrudniających orientację, dostrzegł troje postawnych panów siedzących w środku BMW. „Jak kopnie, to ja uciekam” pomyślał.
Jednak Piotrek po przetruchtaniu szaleńczej odległości dziesięciu metrów, poległ tuż przed samochodem. Winowajcą okazała się pęknięta płyta chodnikowa, której połówka wznosiła się niewinnie ku niebu. Dzięki temu Michał zyskał kilka cennych sekund. Niemal natychmiast dopadł swojego kompana, podniósł go na nogi i wykręcił mu rękę.
– Idziemy, a spróbuj się kurwa szarpać, albo coś powiedzieć, to Cię zabiję – szepnął do ucha współlokatora.
Drzwi BMW otworzyły się nagle. Przed dwójką bohaterów stanęło wcielone zło. Niemalże dwumetrowy dres z krótko przyciętymi włosami i posturą grizzly, łypał na nich nieprzyjemnie.
– Z imprezy się wraca, co? – zaczął kulturalnie rozmowę.
Michał uśmiechnął się do kolosa, zmuszając jednocześnie chwiejnego kolegę do szybszego marszu.
– Tak, studencki czwartek. Kumpel trochę przeholował i odprowadzam go do domu – odparł Michał grzecznie, zachowując wszelkie należne środki ostrożności, takie jak dyskretne spierdalanie jak najdalej od źródła potencjalnego wpierdolu.
– Znam ten ból – zaśmiał się dres i wsiadł z powrotem do auta.

Dwójka bohaterów odetchnęła z ulgą. Pierwsza z przeszkód w drodze powrotnej została pokonana. Niespełna dwieście metrów dalej, Piotrek wyswobodzony z żelaznego uścisku, bawił się w messerschmitta. Latał dookoła latarni i strzelał do Michała, którego uznał za dowódcę wrogich sił powietrznych. Szybko jednak stracił ochotę na tą zabawę, gdy coś innego przykuło jego uwagę.

– Michał.
– Czego?
– Pacz – wskazywał palcem w stronę kościoła.
– Taa kościół... i co z tego?
– Tam na wieży, to swiecące. Co to? – zapytał, po czym wszedł na ławkę, by móc bliżej przyjrzeć się dziwnemu zjawisku.
– Ikona Matki Boskiej – odpowiedział niewzruszony Michał.
– Ikonka? – Piotrek wybuchł śmiechem. – Daj mi myskę zaklikam ją. Ciekawe co uruchomie, może instalacje wniebowsięcia? – dodał, po czym usiadł na ławce, rechocząc się przy tym ciągle.
– Ciebie to już do końca pojebało, od jutra odstawiasz alkohol – odparł Michał, który przypomniał sobie, jak ktoś mu kiedyś powiedział, że wódka wyżera mózg. Teraz miał przed sobą żywy tego przykład.
– Jutro nigdy nie nadchodzi! – wykrzyknął Piotr, unosząc przy tym radośnie ręce do góry. W momencie gdy podpory zostały usunięte, bezwładne ciało przechyliło się w lewo i spadło z ławki.
– Michał – zajęczał Piotrek. – Chyba ręka mi się zaklinowała w scebelkach.
Głos Rozsądku pokręcił jedynie głową, a następnie pomógł wyswobodzić się swojemu jęczącemu towarzyszowi, który właśnie klął na wszystkich konstruktorów ławek w Polsce, jak i na ich rodziny do siódmego pokolenia wstecz.

Pokonując jedną z ostatnich prostych na trasie swojej wędrówki, Michałowi nagle przypomniało się, czemu miał pilnować, by zawsze wracali po przeciwnej stronie ulicy.
– Numer 89 – zaśmiał się szelmowsko Piotrek. – Znów się spotykamy.
Stał przed latarnią, na której namalowany był duży, biały numer 89.
– Tym razem Cię pokonam – powiedział cicho Piotr i zaczął się wdrapywać na latarnię.
– Jak spadniesz, tak jak ostatnio, to nie będę Cię ciągnął do pokoju – mruknął Michał, przeczuwając kłopoty.
To nie mogło się dobrze skończyć.

Piotrek wspiął się na zawrotną wysokość siedemdziesięciu centymetrów, skąd mógł niemalże dostrzec położone setki kilometrów stąd wierzchołki gór. Przynajmniej tak twierdził. Michał czekał grzecznie koło latarni, wychodząc z założenia „jak się zmęczy, to spadnie”. Niespełna dziesięć minut później bohaterowie dotarli do swojego pokoju w akademiku. Tam mogli odpocząć i nabrać sił przed kolejnym dniem pełnym heroicznych czynów.
dostrzegł troje postawnych panów siedzących w środku BMW - trzech Smile
Winowajcą okazała się pęknięta płyta chodnikowa- winowajczynią, jeśli już. Płyta to wszak ona
Daj mi myskę (,)zaklikam ją.

Hmm, przyznam się szczerze. Uśmiałam się zdrowo w trakcie lektury. Nie wiem, czy taki był Twój zamysł, ale jeśli tak, to opko powinno znaleźć się w satyrycznych. Rozumiem studenckie realia, ale jak na mój gust za dużo przekleństw. Zamiast uwiarygodnić, irytują. A już zwłaszcza w wypowiedzi narratora były niepotrzebne- "odparł Michał grzecznie, zachowując wszelkie należne środki ostrożności, takie jak dyskretne spierdalanie jak najdalej od źródła potencjalnego wpierdolu." Poza tym lekko i ciekawie napisane- obrazek jaki często można zobaczyć na ulicy wieczorem. A czasem nawet brak Głosu Rozsądku Smile Pozdrawiam
Ja już cię znam z innego forum Smile. Czytałam wcześniej to opowiadanie i podobało mi się Smile. Dobrze się czyta, a na twarzy pojawia się uśmiech Big Grin.