wiem, że nie chcesz o tym mówić
i że to małe truchełko wywołało poczucie straty.
o wschodzie słońca wszystko zdawało się ładniejsze,
miękkie światło opadało na zmarznięte piórka
łaskocząc wydęty brzuch. nie wiem ile tam leżało,
wiem tylko, że dzieliło mnie kilka centymetrów od śmierci
i że było mi zimno. zimniej niż kiedy otwierałeś okna
w środku nocy, bo wydawało ci się, że nie oddycham.
oddychałam, zmarznięte piersi falowały rytmicznie,
palcami dotykałam twojego ramienia. całowałam przez sen.
trzeciej nocy skurcze żołądka nie pozwalały zasnąć,
snułam palce w plątaninie ściegów obmyślając narodowość
kolejnej śmierci. teraz już nie chcę o tym pamiętać.
zbyt długo miałam zapowietrzone serce
i telefon nastawiony na szept.
Kilka chwil wcześniej czytałem ten wiersz gdzie indziej / nie podlizuję śię/ i pomyślałem /wolno mi/ o zmianie zapisu
i że to małe truchełko wywołało poczucie straty.
o wschodzie słońca wszystko zdawało się ładniejsze,
miękkie światło na zmarzniętych piórkach
łaskoczące wzdęty brzuch. nie wiem ile tam leżało,
kilka centymetrów jak rozdział od śmierci
i było mi zimno. zimniej niż przy otwartym oknie,
w środku nocy
Dalej nie jadę - to Twój wiersz, być może czasowniki są celowe - konsekwencją stanu w myśli.
Wiersz no taki Twój inaczej. Bardziej drapieżny z wcale nie łagodzącą, niby pogodzeniową końcówką.
Czekam na twoje wiersze, w celach - powiedzmy poznawalno-badawczych.
Masz rację, że tekst jest nasycony czasownikami, ale ich brak wywołuje u mnie poczucie niedopowiedzenia. Na pewno jeszcze się nad tym zastanowię, póki tekst nie leży na papierze, może też spojrzę z większego dystansu. Abstrahując, wczoraj niemal na nowo przepisałam wiersz sprzed mniej więcej trzech lat i sama byłam zaskoczona, jak wiele mogłam zmienić.
Dziękuję za komentarz,
nie wiem czy zachęcam do dalszego poznawania i badania, ale pozdrawiam! : )
A ja mam radochę jak potrafię coś u siebie przeredagować na lepsze.
Świetne wejście w wiersz, a im dalej tym lepiej, ciekawiej. Przeniosłaś mnie
jakby w inny wymiar. Byłam Twoją peelką, utożsamiałam się z każdym jej słowem,
emocją... I tak do puenty. Ostatni dwuwers wyrwał mnie z transu. Dość brutalnie
nawet. Przemyślałabym to jeszcze. Ale to ja.
Cały tekst potrzebuje jeszcze odleżenia i przemyślenia, każda uwaga się przyda.
To jeden z tych, które po prostu trzeba było napisać.
Dzięki
Dobry wiersz i akurat liczba czasowników mi nie przeszkadza, a puenta jest swoistą terapią szokową. Natomiast tytuł mi nie leży, zbyt zamknięty.
Bardzo osobista, intymna, kobieca liryka, choć wcale nie subtelna - i to nie jest zarzut. Bo miłość to nie kwiatki i ptaszki, to także brudna proza życia. Choć ma magiczne właściwości. Pomaga przetrwać najgorsze. I wybaczać.
Bardzo dobre obrazowanie. Mocno oddziałuje na wyobraźnię.
Ode mnie 5/5.
Dziękuję Marcinie i Mirando : )
Mirando, właśnie na takiej poetyce zawsze mi zależało i taką staram się przemycać w swoich tekstach.
To prawdziwa satysfakcja, kiedy czytelnik to wychwytuje. Ukłony!
Podchodzę do tego wiersza od pewnego czasu jak pies do jeża. Nie dawał mi spokoju. Czasowniki; trochę ich jest, a dla mnie każdy czasownik to czynność, a zbyt dużo czynności na raz i robi się gęsto. Chociaż z drugiej strony tu czynności następują jedna po drugiej, chronologicznie. Ale jednak czasowniki sprawiają, że przy czytaniu próbuję niektóre pominąć. To strona techniczna. Bo wiersz jest z tych, których się nie zapomina. Taki chciałabym napisać.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz, Akte. Wiersz w istocie jeszcze do przemyślenia, odłożenia na później. Aczkolwiek myślę sobie, że niektóre zabiegi, które wychodzą w trakcie pisania, przerabiania tekstu, mają swoje znaczenie. Podkreślają, akcentują. To takie tupanie nogą, by zyskać pewność, że czytelnik odbiera wszystko tak, jak trzeba. Mogę się też mylić, czas pokaże.
Anno . Reprymenda
Nie jest źle ale trochę jak na ciebie słabizną miejscami powiało
Szczególnie ta strofa :
snułam palce w plątaninie ściegów obmyślając narodowość
kolejnej śmierci. teraz już nie chcę o tym pamiętać.
zbyt długo miałam zapowietrzone serce
jak do zapowietrzonego serca nie mam nic , bo fantastyczne , tak narodowość kolejnej śmierci mnie zwyczajnie rozśmieszyła ( a przecież nie miało być śmiesznie ?)
popracowałbym właśnie nad tym momentem , może jakoś inaczej ujął ( rozumiem co miałaś do powiedzenia ale wyszło groteskowo)
Pozdro
A co w tym zabawnego, bo chyba mi poczucie humoru ostatnio osłabło?
Nie łapię. Ale jak wspominałam wyżej, wiersz do przemyślenia. Czy przerobienia, nie wiem.