19-05-2018, 22:01
Dzień dobry Janko!
Ucieszyła mnie wiadomość, że niedługo znowu będziemy mogły prowadzić rozmowy o wszystkim.
Nie zmarnowałam swojej samotności. Ciągle mam potrzebę kształtowania, ale w porównaniu z potrzebą pomagania nie wiem czy dobrze wybrałam. Czy Ty zawsze wiesz?
Ostatnio myślałam o roli twórcy. Kiedy tworzy musi myśleć o sobie, nawet nie powinien myśleć o innych. Tak na dobrą sprawę każde dzieło jest po części autoportretem. Wiersz także - co o tym sądzisz?
Pytałaś o moich podopiecznych, ale dzisiaj nie mam dobrego dnia, więc będę narzekać i powiem, że człowiek ciągle jest oszukiwany. Na dodatek używa zbyt wielkich słów.
Zaraz to wytłumaczę. Piątek był dniem warsztatowym. Przygotowałam szkicownik, farby i pędzle. Potrzebne były wiosenne motywy do okolicznościowej gazetki. W sparaliżowane palce wkładałam pędzelek i malowałam kwiaty. Udział pacjenta zerowy, wszystko działo się poza ich świadomością. Niechby i tak było, ale podpisywanie prac uważam za lekką przesadę, przecież żaden rodzic nie uwierzył. Więc po co ta mistyfikacja; dla naszego dobrego samopoczucia, dla zwyczajnej ludzkiej tęsknoty do piękna i harmonii? Czułam się zażenowana. Sama już nie wiem, może nie powinnam wszystkiego tak rozdrabniać.
Mam nadzieję, że nie zdenerwowałam Ciebie pytaniami.
Julia
Ucieszyła mnie wiadomość, że niedługo znowu będziemy mogły prowadzić rozmowy o wszystkim.
Nie zmarnowałam swojej samotności. Ciągle mam potrzebę kształtowania, ale w porównaniu z potrzebą pomagania nie wiem czy dobrze wybrałam. Czy Ty zawsze wiesz?
Ostatnio myślałam o roli twórcy. Kiedy tworzy musi myśleć o sobie, nawet nie powinien myśleć o innych. Tak na dobrą sprawę każde dzieło jest po części autoportretem. Wiersz także - co o tym sądzisz?
Pytałaś o moich podopiecznych, ale dzisiaj nie mam dobrego dnia, więc będę narzekać i powiem, że człowiek ciągle jest oszukiwany. Na dodatek używa zbyt wielkich słów.
Zaraz to wytłumaczę. Piątek był dniem warsztatowym. Przygotowałam szkicownik, farby i pędzle. Potrzebne były wiosenne motywy do okolicznościowej gazetki. W sparaliżowane palce wkładałam pędzelek i malowałam kwiaty. Udział pacjenta zerowy, wszystko działo się poza ich świadomością. Niechby i tak było, ale podpisywanie prac uważam za lekką przesadę, przecież żaden rodzic nie uwierzył. Więc po co ta mistyfikacja; dla naszego dobrego samopoczucia, dla zwyczajnej ludzkiej tęsknoty do piękna i harmonii? Czułam się zażenowana. Sama już nie wiem, może nie powinnam wszystkiego tak rozdrabniać.
Mam nadzieję, że nie zdenerwowałam Ciebie pytaniami.
Julia