Via Appia - Forum

Pełna wersja: Równowaga [obyczajowe]
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Zegar co sekundę przypomina, że twój czas nie jest nieskończony. Momenty oświecenia, w których zdajesz sobie sprawę, że przeminiesz. Tak samo, jak ta umierająca na stoliku do kawy dracena, którą podlewasz, kiedy ci się przypomni. Cóż więc pozostaje? Sąsiedzi wydają się wiedzieć: uparcie katują twoje uszy muzyką popularną. Jakaś panienka wyje, że znowu ją zdradziłeś, ale możesz wrócić, jeśli tylko zechcesz. Kocha, nie kocha? Nie masz pojęcia. Wzdychasz i logujesz się do Sieci. Wiadomości: Irak, Afganistan, Afryka, Stany, Polska. Powódź, huragan, głód, wojna. Zabici, ranni. W następnym odcinku szok: Brooke schodzi się z Richem. Mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Wyłączasz komputer. Do kieszeni wciskasz ipoda, w uszy słuchawki. Refused. Teraz sąsiedzi to ci mogą… Szuflada, nóż, kurtka, buty, winda. Wychodzisz w deszcz, wiatr i zimno. Jest koniec maja. Takie czasy. Kaptur, kieszeń, papieros, zapalniczka. Skończył ci się tytoń. Zaciągasz się głęboko. Obok zatrzymuje się taksówka. Dwie studentki wyciągają z bagażnika zakupy. Obserwujesz to spod przymkniętych powiek. Delektujesz się dymem, zapachem deszczu i przytulnością kaptura. Dwanaście reklamówek. Szpilki. Cycki na wierzchu. Ledwo sobie z tym radzą. Jedna przytrzymuje drzwi, druga wnosi cały ten bałagan do korytarza. Całkiem niezłe te cycki. I tak połowa wyląduje w koszu. Pół na pół – równowaga musi być. Uśmiechasz się pod nosem, spluwasz na pożegnanie i ruszasz w miasto.
Zanim dochodzisz do centrum przestaje padać. Zdejmujesz kaptur. O, nawet słońce wyszło na chwilę. Przystajesz na środku chodnika i odwracasz twarz ku ciepłu. Trzeba łapać, póki jest. Ktoś wpada na ciebie. Nazywa twoją matkę kurwą, a ciebie jej synem i idzie dalej. Nie rusza cię to. I tak mu się za to dostanie, prędzej czy później. Każdego w końcu dopada sprawiedliwość.
Wierzysz głęboko i dlatego walczysz ze złem. Nie dla nagrody. Po prostu, wierzysz w dobro. Życie brutalnie skopało cię już kilka razy po ryju, ale wciąż wierzysz. Dlaczego? Nie potrafiłbyś odpowiedzieć. Mijasz: McDonald's, Starbucks, Subway. TK Maxx, Matalan, Primark. Sieci, sieci, sieci. A ludzie jak ryby, szamocą się, nie mogąc nabrać powietrza. Chyba nie umiesz inaczej i dlatego wierzysz. Zapomniałeś, jak to jest nie wierzyć. Nie szamotać się. Nie być zagubionym. Masz jasno określony cel.
Ściana, bankomat, gotówka. Nie uciekniesz przed tym. Wzdragasz się, dotyk klawiatury, którą wprowadzasz PIN jest dziwnie martwy.
Mały, prywatny sklepik, tytoń. Po drugiej stronie ulicy wznosi się bank. Nieważne, jaki – wszystko jedno. Wychodzisz. Skręcasz papierosa. Lekarz mówi, że za dużo palisz. Nie ufasz mu – sam wygląda, jakby za dużo pił. Pewnie mówi, co mu ślina na język przyniesie w wiecznym pijackim melanżu. Zamazany świat, rozmyte kontury i niewyraźny bełkot z zewnątrz. Zatracona istota rzeczy. Pustka w spojrzeniu. W domu żona, dwójka dzieci i pies. Basen, pięć sypialni. Zbyt wiele pokoi, zbyt zimno jest w tym domu. Dlatego mu nie ufasz - wydaje się zimnym, zapijaczonym skurwielem.
Zaciągasz się i czujesz kłucie w sercu. To ból istnienia, wmawiasz sobie. Znowu zaczyna padać. Kaptur. Opierasz się o ścianę. Przed tobą przesuwają się samochody i rzeka ludzi – to główna ulica w centrum, zawsze zatłoczona. Zastanawiasz się, jakie jest przeciwieństwo słowa “pośpiech”. Nic ci nie przychodzi do głowy. To słowo dawno już zostało zapomniane. Szybkie fury, szybkie kobiety, szybka kasa, szybka śmierć. “Spiesz się powoli” to herezja.
Kończy ci się muzyka w uszach. Na moment dociera do ciebie hałas zewnętrza, a świat staje się szary. Nie możesz tego znieść, jak zawsze chce ci się rzygać. Obraz to jedno, ale obraz plus dźwięk to już przesada. Szybko: kieszeń, ipod, Atari Teenage Riot. Oooch, cóż za ulga. Wszystko znowu nabiera kolorów. Tylko ludzie tak samo zagubieni. W kolorze i czarno-biali – ten sam smutek wypisany na twarzach. Dobrze, że mają shopping, myślisz z przekąsem. Przynajmniej przestają się zastanawiać, skąd to się bierze. Przecież jest tyle nowych gadżetów, które można po prostu mieć. Nic nie trzeba z nimi robić, wystarczy je kupić i posiadać. Posiadanie przynosi chwilowa ulgę. Ty posiadasz niezmierzone pokłady wiary. Ciągle odczuwasz ulgę. Kamień z serca. Bo inaczej to serce z kamienia. Spluwasz na ten chory świat i przechodzisz na drugą stronę ulicy, nie czekając na zielone światło ani nie zwracając uwagi na samochody. Jakiś taksówkarz z Pakistanu znowu obraża twoją matkę. Czujesz, że lekko podniosło ci się ciśnienie. Znów czujesz ból w sercu. To życie tak boli, mówisz sobie i idziesz w stronę banku.
W środku jest zimno. Zsuwasz kaptur i uśmiechasz się do kamery nad drzwiami. A niech tam, nawet machasz ręką. Stajesz w kolejce. Kiedy przechodzi obok ciebie smutna i zagubiona pracownica, łapiesz ją za włosy i przyciągasz do siebie. Kieszeń, ręka, zimna rękojeść noża. Ostrze, szyja. Ludzie odbiegają na boki, wokół ciebie robi się pusto. To oni tworzą tę pustkę, nie ty. Nie wiesz czy ktoś krzyczy, muzyka zagłusza rzeczywistość. Ciągniesz babę do okienka i warczysz. Z tyłu, na ścianie, zegar przypomina o nieuniknionym. Gotówka, torba, drugą ręką wciąż trzymasz za włosy tamtą kobietę. Chyba wyje alarm. Ciągniesz ją do wyjścia. Na odchodne klepiesz jeszcze po tyłku i puszczasz się biegiem.
Uliczka, zakręt, uliczka, mur. Podwórko, brama. Strych. Strach. Przejście, korytarz, uliczka, oddech. Siadasz w kucki przy ścianie. Do twoich nozdrzy dochodzi ciężki zapach niemytego ciała i starego moczu. Rozglądasz się. Jakiś bezdomny śpi nieopodal, zagrzebany w kartony. Obok walają się strzykawki i puste butelki. Podchodzisz i wciskasz mu pod ramię torbę. Nawet się nie budzi, przytula ją tylko do siebie, jakby to była jego pierwsza kobieta. Ciągle pada, strugi deszczu leją się z nieba i obmywają świat.
To za mało, myślisz. Za mało tej wody, za dużo brudu.
Dobro to pojęcie cholernie względne. W pobliskim sklepie kupujesz podpałkę do grilla. Wracasz w zaułek, po czym polewasz bezdomnego, siebie i pieniądze. Kieszeń, tytoń, papieros. Zapalniczka. Ogień. Ciągle pada. Ogień i woda.

Równowaga musi być.


Leeds, 02.06.2010
Root, czytam Twoje utwory i tak sobie myślę, czy Twoje życie jest aż takie złeSmile Nie, no, żart oczywiścieBig Grin ta miniaturka jest bardzo obrazowa. Szara rzeczywistość, brud, chaos, zło i dobro. Pływasz w tym jak delfin w oceanie. Czuję, że coś mi nie pasuje, ale nie wiem do czego się przyczepić, w sumie nic takiego nie zauważyłem. Ale może chodzi o sam przekaz, o ten bijący w oczy pesymizm? Niby na sam koniec (swoją drogą bardzo niestandardowy, za co lubię twoje pióro) równowaga jest zachowana, ale w sposób, moim zdaniem przechylający szalę w złą stronę. Więc, czy jest to równowaga? Czy obrabowanie banku i spalenie żywcem siebie i innej, niewinnej, pewnie nieświadomej, osoby zapewnia równowagę w świecie pełnym zła i nikczemności? To mnie zastanawia. Być może coś w tym jest...
Login, hasło, PIN.
Turn on/turn off.
Codzienność podporządkowana kilkunastu cyfrom i znakom. Wciągająca, patologiczna oślizgła ośmiornica. My - terminale. Nie ma równowagi.
(02-06-2010, 15:04)Metatron napisał(a): [ -> ]Root, czytam Twoje utwory i tak sobie myślę, czy Twoje życie jest aż takie złeSmile
Nie, Met. Moje życie jest dobre, nie mam co narzekać, ogólnie. Jestem szczęśliwym człowiekiem Smile Wiele osób natomiast twierdzi, ze moje teksty są mroczne i pokazują "ciemną stronę mocy". Lubię pisać o takich rzeczach, lubię zwracać uwagę ludzi na to, co ukryte pod błyszczącymi wystawami sklepów, pod siedzeniami publiczności reality shows (co za bzdurna nazwa. Show to może i tak, ale reality? Pomysłodawca tej nazwy miał tupet...) - brudny świat po drugiej stronie ekranu. Podejrzewam, ze jeśli nie wyrzuciłbym tego z siebie, to pewnego pięknego dnia świadomość tego wszystkiego przerosłaby mnie i zrobiłbym coś głupiego. Na przykład obrabował bank i dokonał samospalenia w ślepym zaułku Wink

Met napisał(a):Ale może chodzi o sam przekaz, o ten bijący w oczy pesymizm? Niby na sam koniec (swoją drogą bardzo niestandardowy, za co lubię twoje pióro) równowaga jest zachowana, ale w sposób, moim zdaniem przechylający szalę w złą stronę. Więc, czy jest to równowaga? Czy obrabowanie banku i spalenie żywcem siebie i innej, niewinnej, pewnie nieświadomej, osoby zapewnia równowagę w świecie pełnym zła i nikczemności? To mnie zastanawia. Być może coś w tym jest...

Jeśli zapytałbyś mnie, co chciałem przekazać w tym tekście, jakie jest jego przesłanie i "co autor miał na myśli" - odpowiedziałbym "nie wiem". Miniaturki tego typu pisze bardzo spontanicznie, nagle czuję potrzebę, >pstryk< - i jest. Nie są one przemyślane, nie pisze według planu, idę na żywioł. I dlatego pozostawiam je do własnej interpretacji czytelnika. Z których każda jest dobra. Bo własna.


(02-06-2010, 17:34)oxymoria napisał(a): [ -> ]Login, hasło, PIN.
Turn on/turn off.
Codzienność podporządkowana kilkunastu cyfrom i znakom. Wciągająca, patologiczna oślizgła ośmiornica. My - terminale. Nie ma równowagi.

Ale można starać się ja zachować. Jak napisała ostatnio moja znajoma: "Staram się żyć tak, żeby każdego ranka móc spokojnie patrzeć sobie w ryj". Wink
Samo przesłanie - świetne. I cudnie napisana miniaturka. Mes lubi dosadne, proste zdania Big Grin
Osobiście nie przepadam za to za motywem zabójstwa, ale to moje własne "chcenie". Zapewne taka była koncepcja.
Hm, koncepcji nie było. To opowiadanie to jeden wielki spontan. Tak "się napisało" Smile
Popieram ideologię tworzenia tego typu tekstów, mam tak samo. Co do pesymizmu, no not really - jak się wejdzie do jakiejkolwiek polskiej knajpy i usiądzie przy stoliku, obok którego siedzą co najmniej trzy osoby, i się ich posłucha, to będzie pesymizm w żywiole i z przykładami ;p Jeśli chodzi o bezdomnego... no cóż, mało jest bezdomnych z urodzenia, a ten wspomniany, jak zwykle z litości, ma wybielone. Ja się jednak pytam, na ile zasłużenie? Nie mówię, że wszyscy, ale znaczna część tej 'nacji' jest nimi z wyboru lub z porażki (która też jest cząstka jakiegoś wyboru przecież). Plus strzykawki sugerują, że i tak już ma bliżej niż dalej. Ponadto przyłączam się do idei, że bez słuchawek w uszach świat jest znacznie cięższy, metalowy, stęchły, i mało zjadliwy. Nie pamiętam już czasów, w których żyło się inaczej (w sensie z gołymi uszami) ;-) Na koniec dodam jeszcze, ze Oxymoria ma racje poniekąd - nie ma równowagi, jako ogólnie zbalansowanego systemu plus i minus, na naszej planecie. Kiedyś był, i w zakresie wszechświata nadal jest, ale akurat u nas na Blue Planet (na ile nadal blue to już tylko naukowcy wiedzą) już nie ma. Wraz z przyrostem populacji i zmniejszaniem się liczby innych gatunków, a do tego wzrostem ułomności (wszelkiej maści, ale głównie mówię tu o głupocie) mamy już tak dużą dysproporcję, że jedynie możemy mówić o Równowadze w zakresie własnym. Na ile kto jest zrównoważony, to już inna kwestia, bo na zero to raczej mało kto wychodzi, ale moim zdaniem ci, którzy potrafią w sobie utrzymać wahanie w małym stopniu, doskonale wiedzą, że dla reszty nie ma już ratunku. Może stąd u Autora wydźwięk pesymistyczny, ale ja się z nim całkowicie utożsamiam. To tak tylko moim zdaniem, jakby co.
Namaste, Tygerski
ps. główny bohater nie ogląda csi najwidoczniej, gdyby się bujał w rękawiczkach, żeby nie zostawić odcisków palców, klawiatura w ATMie nie byłaby taka 'dziwnie martwa' ;p ;p no chyba, że podgaszony deszczem nie chciał zostać pomylony z bezdomnym ;p
(12-06-2010, 09:02)Tygerski napisał(a): [ -> ]Plus strzykawki sugerują, że i tak już ma bliżej niż dalej.
Brawo! Nikt o tym wcześniej nie napisał Smile Do tego zgadzam się z całym fragmentem o braku równowagi. A wydźwięk pesymistyczny stad, ze gdybym tłumił w sobie takie rzeczy to dawno bym się rozpękł na milion kawałeczków Big Grin Co dziwniejsze, w życiu jestem bardzo pozytywnie nastawionym człowiekiem, wiecznie uśmiechnięty i radosny. Do tego nigdy się nie poddaję, w przeciwieństwie do bohatera tej miniatury. Tylko teksty pisze takie mroczne. Równowaga musi być Wink
Root, każdy Polak na wyspie, jak już zrozumie, ile problemów mniej ma, niż Ci na starym kontynencie, chodzi z uśmiechem na mordce ;p
a co do przesłania: dobrze by było, gdyby musiała, ale jak widać na każdym kroku, właśnie ona nie musi być. Ile by to zmieniło, gdyby nakazać wszystkim ludziom osiągnąć równowagę własną (a nie spieprzać życie innych swoją nieudolnoscią i rozchwianiem)
Ehhh się rozmarzyłem ;p
Namaste, Tygerski
(19-06-2010, 08:38)Tygerski napisał(a): [ -> ]Root, każdy Polak na wyspie, jak już zrozumie, ile problemów mniej ma, niż Ci na starym kontynencie, chodzi z uśmiechem na mordce ;p
Hahahaha, dobre! Pomieszkaj tu 7 lat, wtedy pogadamy na ten temat Big Grin

(19-06-2010, 08:38)Tygerski napisał(a): [ -> ]dobrze by było, gdyby musiała, ale jak widać na każdym kroku, właśnie ona nie musi być.
Musi musi, tylko ludzie są tego nieświadomi. Odwieczne prawo natury.
Dobre, dobre, dobre. Ale realnie dopiero od połowy. Za dużo zostało umieszczone w za szybkim tempie. Emocje, które skaczą jak promienie światła z płatka jednego kwiatu na drugi. Być może jest to rzeczywiste odbicie świata, przedstawionej sytuacji - choć uważam, że gdyby dodać nieco zdań i rozwinąć początkową scenę, całość nabrałaby znacznie lepszego wymiaru. Bardziej 'żywego'.

Mimo tego czytało się bardzo przyjemnie. Smile
Dziękuję serdecznie. Smile Wydaje mi się, ze wydłużenie tekstu sprawiłoby, ze stałby się on zbyt monotonny, jako ze musiałbym dopisać ten fragment w tym samym stylu, w jakim jest reszta, czyli krótkie, urywane zdania, dynamika. A "Równowaga" ma odpowiednia długość imho, dokładnie tak, żeby się nie zmęczyć i nie znudzić czytaniem Smile

Pozdrawiam!
-rr-

Konto usunięte

A i mnie się podobało. Strasznie.
Tylko... "Całkiem niezłe te cycki. I tak połowa wyląduje w koszu" - to mnie nieco rozśmieszyło Big Grin
A tak poza tym... Pierwszego zdziwienia doznałam w momencie, kiedy wyciągnął nóż. - Dobre.
Drugiego - na zakończeniu, które też mi się podobało.
O ile dobrze zrozumiałam [ mam dziś problemy z myśleniem ], podpalił siebie, bezdomnego i pieniądze, więc zastanawia mnie troszkę bezcelowość tego, co zrobił ;]

Pozytywnie. Popieram. Oby tak dalej ;]
(07-07-2010, 19:25)Duśka napisał(a): [ -> ]Tylko... "Całkiem niezłe te cycki. I tak połowa wyląduje w koszu" - to mnie nieco rozśmieszyło Big Grin
Ano, miało Smile Taki mały żarcik na początek - a na koniec żadnego happy endu.

(07-07-2010, 19:25)Duśka napisał(a): [ -> ]O ile dobrze zrozumiałam [ mam dziś problemy z myśleniem ], podpalił siebie, bezdomnego i pieniądze, więc zastanawia mnie troszkę bezcelowość tego, co zrobił ;]
Ano, to było bezcelowe. Ale szaleńcy tak mają. Wiem o tym z autopsji Wink
Kurde Root. Właściwie to nie za bardzo wiem co napisać. Uwielbiam tego typu tekstu, kocham filozoficzne wynurzenia, pytania, stwierdzenia, zwątpienia, by potem zrozumieć, że "zawsze mogło być gorzej". Wyszło ci świetnie, idealnie dobrałeś do tego słowa. Tak naprawdę opisałeś fragment życia każdego z nas, rozterki, rozważania nad sensem tak prowizorycznych rzeczy, nad tym co dzieje się wokół nas, a jednocześnie zrozumienie, a raczej pogodzenie się z losem. Być może źle to zinterpretowałam, ale tak pomyślałam sobie. Tekst jest idealnej długości, nie za długi nie za krótki, czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, bez zgrzytów i nieporozumień. Bardzo mi się podobało, oby tak dalej.
Stron: 1 2