Via Appia - Forum

Pełna wersja: [18+] Tryptyk s-f o lekko humorystycznym zabarwieniu. 3 Coś
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
III

 
COŚ
 
 
    Dziwnym trafem – bo trzeba przyznać ,że Borsukowa siedząca na ławce i nerwowo przeplatająca mackami, to naprawdę dziwny traf – przechodził koło Borsukowej ,Metody. 
- O witam szanownej Pani – powiedział uprzejmie ,a pomyślał: „ Co ta szmata tu robi?”
- A nic ,nic panie genetyk. Nic ciekawego .Chociaż… – zawahała się przez chwilę – Chociaż może pan coś poradzi. Otóż ,wlazł do domu i nie chce wyjść.
Metody zdziwił się niezmiernie, aż mu czułki zwiotczały. Oto Borsukowa pierwszy raz od niepamiętnych czasów prosi go o radę. Ba, nawet pomoc.
- Co wlazło? – zapytał od niechcenia, niby przypadkiem.
- No właśnie nie wiem. Małe to to cholerstwo , żreć nie chce, piszczy i obsrywa całe mieszkanie. A ja już młoda nie jestem ,ledwo śluz mogę pościerać – rzuciła z żalem.
Potem znów zaczęła manipulować mackami w okolicy gdzie powinna się znajdować głowa.
- Cholerstwo ,powiada pani? No to zobaczmy to cos, może to być nader interesujące.- powiedział z wyraźnym zainteresowaniem genetyk, i wziąwszy Borsukową pod mackę poszli do jej mieszkania. Oczywiście poszli to mało powiedziane ,tak jakoś przesuwali się ,jakby płynęli w powietrzu.

 - Bi ,pi,pipipi,biiiiiiiiiiiiiiiiiiiii – zapiszczało to coś ,kiedy otworzyły się drzwi wejściowe i szybciutko przemieściło się pod szafę.
- Znów nasrałeś , ty coś? – zawrzeszczała Borsukowa.
- Ależ pani droga…? – zaprotestował Metody – Tak nie można. Może ono się boi?
- A co mnie to kurwa jasna obchodzi – wściekała się Borsukowa, rozchlapując przy tym po całym mieszkaniu śluz i tłukąc co popadnie swoimi mackami – Całe mieszkanie zasrane. Śmierdzi jak u Mańki w kiblu. Co to do nędzy, u mnie jakiś przytułek jest dla chuj wie czego? Nie mam ochoty ciągle sprzątać po tym cholerstwie!
Szybko złapała miotłę i dawaj nią pod szafa zamiata. A biedne coś, mało zapewne myśląc co robi, cap zębiskami wiedźmę za nożną mackę ,aż się krew polała. No to się Borsukowa teraz wściekła ,tak już na poważnie,
- Ja ci kurwa dam ty nędzny pomiocie chuj wie czego! – wrzeszczała – Ja ci nogi z dupy powyrywam! Ścierwo się przypałętało ,a teraz gryzie !
Metody stał bezradnie i przyglądał się tej scenie ze stoickim spokojem. Lepiej było się nie odzywać dopóki Borsukowa nie ochłonie. Z resztą ,nie miał nawet najmniejszej ochoty się wtrącać, ponieważ widok budził zgrozę. Małe coś z wielkimi zębiskami kłapiącymi koło macek Borsukowej i sama Borsukowa wymachująca miotłą i wszystkimi kończynopodobnymi wypustkami , przesuwająca się po całym mieszkaniu ,rozwalająca co się da ,to naprawdę zgroza, żeby nie powiedzieć śmiertelne niebezpieczeństwo.
- Dość tego!!! – krzyknął Metody , aż Borsukowej miotła z macki wypadła – Miałem chyba ci do kurwy nędzy pomóc! No nie!
- No niby tak. – odparła jeszcze nieco zdezorientowana.
Tymczasem małe coś znów uciekło pod szafę. Nie piszczało już , tylko tak jakoś dziwnie się trzęsło, że aż ściany drżały.
- Musi pani zrozumieć ,że to coś się cholernie boi – zaczął mówić Metody – Niestety nie wiem co to jest i skąd przyszło ,ale przy odrobinie cierpliwości zapewne uda się nam to złapać ,a wtedy wezmę do swojego laboratorium i przebadam.
Borsukowa spojrzała się na genetyka i ze zrozumieniem dodała:
- Tak? A jak?
- Nie rozumiem pani. – odpowiedział
- No bo jak chcesz to pan złapać?- podniesionym głosem zaczęła Borsukowa – No jak na wędkę i robaka? Czy może przez łeb siekierką i już będzie ciałko zasrańca do przebadania?
- Nie no pani to ma pomysły. Idę się przejść i przemyśleć cała sprawę. A pani niech nawet nie tyka tego coś, nawet jak znowu by chciało się … chciało by nabrudzić. – powiedział Metody i poszedł na spacer ulicami miasteczka , aby przemyśleć sprawę.
Wychodząc ,usłyszał jeszcze za sobą rumor rozwalających się mebli u Borsukowej i jej nieartykułowane wrzaski.
- Ja pierdolę - pomyślał – Co za niereformowalna baba. I poszedł myśleć.

     Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Metody ,jak zwykle posiniaczony od kamieni rzucanych przez dzieciaki, już drugą dobę krąży po ulicach i zastanawia się jak złapać coś. Przechodząc koło apteki wpadł na pomysł , że może Ania coś poradzi na ten problem, więc nie myśląc już za bardzo, wszedł i od razu spytał się Ani, która jak zwykle dzieliła swoje ciało na mniejsze kawałeczki i pakowała je w foliowe samozamykające się torebki.
- Kurwa. Anka mam problem niemiłosierny.
- Wal – odbąknęła i dalej się szatkowała jak kapusta tasakiem do mięsa.
- Widzisz ,Borsukowa ma coś..- nie dokończył bo w tym momencie do apteki wszedł Józek.
- Taa. – westchnęła Ania - Borsukowa ma zawsze coś, ale z głową chyba.
- Borsukowa i głowa ? Bardzo interesujące? – stwierdził Józek i w tym samym czasie zapłacił za połknięta właśnie część Anki.
- No ma w domu takie coś, co ja nie wiem co, to jest i to cos gryzie ,a Borsukowa przy okazji cały dom se zdemoluje – jednym tchem powiedział Metody .
- No to zastrzel – skwitował Józek
- No co ty ? Nawet nie wiem co to jest ? Tak zwyczajnie zastrzelić? – Metody poczuł się urażony ignorancją Józka.
- Nie to coś ,tylko Borsukową. - Józek uśmiechnął się i jeszcze dodał - I zwierzątko będzie miało spokój , a i my jako społeczność miejska , pozbędziemy się niechcianego chwastu .
Metody szeroko otworzył otwór gębowy ,wypuścił powietrze i powiedział stanowczo:
- I to jest jedyne rozwiązanie. Idę do domu po dubeltówkę. 
- Taa. Zastrzel i zadzwoń po adwokata od razu ,może się uda wybronić ciebie w sądzie .Będziesz miał okoliczności łagodzące. Obrona cosia przed rozwścieczoną Borsukową.- dodała Anka .

     Mańka i Mariola jak zwykle paliły papieroski na ławeczce pod domem. Jak zwykle też ,obserwowały co i jak się dzieje w mieście. No ,informacja to podstawa.
- Gdzie leziesz jełopie z tą strzelba? – Prawie równocześnie zapytały Metodego
- A do Borsukowej. Mam sprawę do załatwienia. – odpowiedział pośpiesznie.
- Mańka !! Kurwa, do domu bo mi się chce!!!- zawył z okna na Mańkę jej chłop.
-Dobra już lezę. – krzyknęła i dodała do Metodego – Zabić idziesz czy co?- i szybciutko wspięła się po ścianie do domu.
- Tez mi …- skomentowała Mariola ,wstała z ławki i skierowała się w stronę sklepu monopolowego – Idę się uchlać z tego wszystkiego. 


     Niczym James Bond, Metody wywalił drzwi od mieszkania Borsukowej i już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać ,gdy we drzwiach stanęła mała postać .Była to Edytka.
- Dzień dobry ciociu.- przywitała się grzecznie – Dzień dobry panu. Ciociu przyszłam cię odwiedzic i zapytać się o coś?
- No słucham cię Edyto – odpowiedziała Borsukowa dość miłym głosem. Widać się trochę uspokoiła.
- Chciałam się dowiedzieć, jak ci się podoba szczeniaczek ,którego ci przyniosłam przedwczoraj, bo tak sobie pomyślałam, że sama mieszkasz ,to ci się jakieś towarzystwo by przydało?
Metody ,a wraz z nim Borsukowa zmienili kolor na pomarańczowy, potem na zielony i jeszcze na śliwkowy, wciągnęli powietrze i aż siedli z wrażenia na czymś, co może przypominać tyłek. Po chwili jednak , Metody zapytał się Edytki:
- Skąd masz tego pieska? Bo to piesek prawda?
- A pałętał się sam, taki nieszczęśliwy koło pana domu więc go przygarnęłam i przyniosłam tutaj.
- O kurwa mać! – wrzasnął Metody – Rozmnożyły się ! Ja pierdolę! Trzeba lecieć do burmistrza żeby zarządził ewakuację.!!
- To co to jest ? – zapytała się Borsukowa.
- Nie wiem , ale kurewsko lubi żreć .Bez opamiętania. – odpowiedział Metody i pobiegł jak najszybciej umiał do burmistrza . Oczywiście nie omieszkał po drodze pożreć kolejnego gówniarza rzucającego w niego kamieniami.



     Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Wrzeszczące dzieciaki, mały ruch…No właśnie, jaki ruch? Jakie dzieciaki?

 
 
KONIEC
 
A.D. 1999
Ogólnie rzecz biorąc, po przeczytaniu całości, stwierdzam, że to naprawdę kawał dobrej fabuły s-f, okraszonej na bogato groteską, absurdem i czarnym humorem.

Twoim tekstom przydałaby się korekta, bo masz w "poważaniu" przecinkologię i spacjologię.
Ale za lekkie pióro i oryginalne bon-moty, jestem w stanie darować Ci to i owo Smile


Tutaj masz bliskie powtórzenie:


Cytat:już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać ,gdy we drzwiach stanęła mała postać
Dzięki czyli takie tam małe niedociagniatka Przed wydaniem trza sie za korektorem rozejrzeć Big Grin
Jaki ruch... Jakie dzieciaki Wink. Przyznam, końcówka jest zabawna. Cały tryptyk zaliczyłbym do nader udanych. Niby fantastyka, a jaka życiowa Wink

Pozdrawiam serdecznie.
Gorzki O! Dzięki . Nikt z was nie zauważył jednak ( ci co lubią fantastykę ) , że ten tryptyk nie jest zbytnio oryginalny Smile Pisałem go zauroczony pewnym cyklem science fiction i jest jakby jego pastiszem , oczywiście nie jest to plagiat , żeby nie było , ale czerpałem garściami Smile To taka zagadka dla odwiedzających Big Grin
Jakby się dobrze zastanowić... No właśnie po iluś tysiącleciach cywilizacji coś tam zawsze do czegoś jest podobne. Coś inspiruje itd. Ale moim zdaniem to nawet i dobrze. Przynajmniej mnie nie przeszkadza.