(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Pirsig napisał: "Jeżeli jedna osoba ma jakieś urojenia nazywamy to szaleństwem. Jeżeli wiele osób cierpi na to samo urojenie nazywamy to religią.”
Pomijając, że w tej zgrabnej metaforze nie ma ziarna prawdy, to pisarz-filozof nie jest dla mnie autorytetem w dziedzinie religii (rozumianej jak dziedzina naukowego zainteresowania).
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Aby coś nazwać religią musi to spełniać określone warunki. Muszą być przynajmniej dwie osoby myślące tak samo, co nie spełnia jeszcze nawet wymogów sekty, a co dopiero religii.
Nie wiem na jakich autorach się opierasz, ale wydaje mi się, że mówimy o religii w różnych kategoriach. Ja pisałem o religii jako zjawisku kulturowym i pewnym aspekcie społecznym. Stąd religia może być jednoosobowa. Ty piszesz tutaj o religii instytucjonalnej. Ale nawet na tym gruncie, każdy teoretyk religii ma swoją definicję. Jedni dzielą wyznania na religie, sekty i kulty, inni tylko na religie i sekty, prawo polskie nie zna takich pojęć, u nas jest tylko "związek wyznaniowy". Pojęcie "prywatyzacja religii" pochodzi z amerykańskich teorii religioznawczych zwanych ekonomicznymi (gdzie rynek usług religijnych rozpatruje się w kategoriach ekonomicznych - sztandarowa pozycja to "Teoria Religii" Stark, Bandbrige)
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Aby coś nazwać religią musi to spełniać określone warunki. Muszą być przynajmniej dwie osoby myślące tak samo, co nie spełnia jeszcze nawet wymogów sekty, a co dopiero religii. Niedawno (no, jakieś kilkanaście lat temu) uznano, przykładowo, takich Świadków Jehowy za religię, wcześniej byli sektą i tak byli nazywani przez religioznawców,
W nauce nie ma miejsca na taką uznaniowość. Nikt nie zatwierdza kto jest religią a kogo uznać sektą. Naukowiec może stworzyć definicje i wtedy przykłada do nich istniejące wyznania. Nie ma czegoś takiego o czym piszesz (wielu ludzi naukowo zajmujących się religią znam osobiście, nie mówiąc, że sam swego czasu się do nich zaliczałem). Nie ma tak, że zbiera się gremium religioznawców i mówią: "no, dotąd związek X uznawaliśmy za sektę, ale się rozwinął i teraz jest religią"
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]żaden wierzeniowy "freestyle" nie wchodzi w rachubę, a nieświadomość wyznawców danej religii nie usprawiedliwia ich, bo wykluczają się nieświadomie z danej społeczności religijnej nie zdając sobie z tego nawet sprawy.
Wiesz to już zalatuje postawą typu "bo prawdziwych katolików jest tylko X%". "Ty wcale nie jesteś prawosławnym bo nie wierzysz w dogmat Y"
Naprawdę chcesz mówić ludziom kim są, a kim nie na podstawie własnych kryteriów, lub kryteriów którymi powinni według ciebie się posługiwać?
To powiem Ci ciekawostkę: baptyści południowi z USA nie uznają katolików za chrześcijan, bo ci oddają część wizerunkom, ci z kolei (katolicy) nie uznają unitarian za chrześcijan bo ci nie wierzą w Trójcę, unitarianie znowu jednych i drugich uznają za pseudochrześcijan, których nauki są skażone pogaństwem. Czy jako człowiek areligijny chcesz wchodzić w te "religijne" buty?
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Religioznawczo jednak nie reprezentują oni żadnej religii.
No właśnie i tu się nie zgodzimy. Trzymasz się podziału organizacyjnego, a religioznawstwo się tak na to nie zapatruje, chyba, że coś się zmieniło w ciągu ostatnich 5 lat, gdy przestałem się tą dziedziną szczególnie zajmować. Milion osób o prywatnych poglądach oscylujących wokół Biblii i osoby Jezusa, będzie dla religioznawcy chrześcijanami pomimo braku ich przynależności formalnej do jakiegokolwiek zorganizowanego wyznania.
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Religiami interesuję się od dwudziestu lat, więc nie mogę się z Tobą zgodzić, że reprezentuję stereotypowe i płytkie pojęcie o tym zagadnieniu.
Nie będę się licytował na doświadczenie, bo sam interesuje się rożnymi zagadnieniami, ale studiowanie i zajmowanie się naukowo to coś innego niż zainteresowanie
A jak widać posiadana przez nas wiedza w tym temacie do odmiennych wniosków skłania.
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Cytat:Często tak, ale po raz kolejny dokonujesz nieusprawiedliwionego uogólnienia. Tak jakby ktoś powiedział, że ateizm wypiera ludzi z empatii, dobra, a ateiści to skupieni na sobie hedoniści i rozpustnicy.
Oczywiście, że upraszczam i uogólniam. Nie piszemy na portalu religioznawczym, tylko literackim i uproszczenia są tutaj potrzebne.
Uogólnienia się dobre, gdy oparte są na rzeczywistości i przynoszą wartość dodaną (jedna z podstawowych zasad nauki). Ale twoje uogólnienia są krzywdzące i niemerytoryczne. Zważ, że takie same uogólnienia czynił autor tego 'felietonu' (wszyscy poza katolikami to szataniści).
A krzywdzącym i stereotypowym uogólnieniom, z racji etycznej, zawszę będę się przeciwstawiał.
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]I tak naprawdę powinny być puste, gdyby Kościół serio traktował zasady, które sam ustanowił, ale liberyzuje się (gdzieś tak od II soboru watykańskiego), by nie straszyć wiernych i nie odstręczać tej reszty, która została do swojej instytucji. Ekskomuikuje i nie tylko Lefebvre'a, którego pewnie masz na myśli, ale też zwykłych wyznawców choćby przez zasadę "latae sententiae" i dotyka ona choćby za stosowanie in vitro czy aborcję. Jak napisałem powyżej, to że ludzie o tym nie wiedzą, a księża niespecjalnie im to uświadamiają to inna sprawa, ale teoretycznie są oni wykluczeni z Kościoła (piszę o katolicyzmie rzymskim, żebyś znowu mi nie wypomniał, że w prawosławiu przykładowo, to nie obowiązuje). Nie wspomnę o ludziach, którzy nie spowiadają się z grzechów, z których powinni się spowiadać (np. antykoncepcja) i przyjmując komunię popełniają świętokradztwo, nie wspomnę o rozwodnikach, którzy nie są dopuszczeni do sakramentów... Nie wspomnę, bo to interdykt, czyli kara trochę słabsza od anatemy. To wszystko jest w Kodeksie Prawa Kanonicznego.
Ok, jest tak jak napisałeś. I co z tego? Chcesz prawić morały Kościołowi, że nie stosuje się rygorystycznie do własnych zasad? Jak chcesz, możesz, tylko po co?
Po pierwsze naukowiec, religioznawca, nie ocenia etycznie przedmiotu badania, bo nie jest od tego, a tym bardziej od ingerowania w życie wspólnot religijnych.
A po drugie, skoro taka jest praktyka w tym wyznaniu, to co Ci do tego? Ciebie wszak prawo to nie obowiązuje. Rozumiem gdyby się gorliwy parafianin czy nawet duchowny dopominał tego, bo to w jego żywotnym interesie? Ale ty? A przeciw korupcji w Zimbabwe też protestujesz? Nie szkoda nerwów?
Choć trochę Cię rozumiem. Przed laty też codziennie irytowały mnie różne rzeczy dziejące się w Kościele. Ale szkoda zdrowia. Jeśli wierni wiedzą i akceptują taki stan rzeczy, to cóż mi do tego? "Chcącemu nie dzieje się krzywda". Gdy nie emocjonujemy się problemy innych (na które wpływu nie mamy) życie staje się piękniejsze
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Może napisałeś to zbyt obcesowo, ale tak, masz rację i nie widzę w tym nic złego, wprost przeciwnie.
Nie było moim celem, by tak to zabrzmiało. Wybacz.
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]A "otumanione religią tłumy" możesz zobaczyć na przykład w Mekce, w Lourdes, podczas uroczystych chrztów Świadków Jehowy, na spotkaniach różnych religijnych uzdrowicieli, amerykańskich (najczęściej) kaznodziei telewizyjnych itp.
Obstawiam w ciemno, że nie byłeś osobiście przy żadnym takim wydarzeniu. Cele i motywy wiernych biorących udział w każdym z nich są krańcowo rozbieżne.
Podróż do Mekki, raz w życiu, to cel każdego religijnego muzułmanina. To spełnienie pewnego obowiązku religijnego. Kamienowanie przy okazji "szatana" też religijny rytuał. Chrzty Świadków to obrządek poświadczający wobec ludzi uprzednie oddanie się na służbę Bogu, a więc uroczyste stanie się pełnoprawnym członkiem wyznania. Na spotkania uzdrowicieli przychodzą z kolei osoby pragnące coś uzyskać - korzyści zdrowotne (bo wierzą, bo wyczerpali środki medyczne etc.), jedni pełni wiary, drudzy na zasadzie "a co mi tam, spróbuję" a inni z desperacji.
A Ty, tych wszystkich odmiennych ludzi, wrzucasz do jednego wora. I takie właśnie podejście, napiszę eufemistycznie, nie cieszy się moim uznaniem.
(17-01-2018, 18:19)Polliter napisał(a): [ -> ]Mądrością jest czerpać od innych i mądrością jest czerpać jak najwięcej i z najbardziej różnorodnych źródeł. Wtedy wyrabiamy sobie zdrowy, własny pogląd.
Mądrość to trzeźwa ocena rzeczywistości, umiejętność oceny wiarygodności źródeł wiedzy i informacji i umiejętność praktycznego wykorzystania zdobytej wiedzy.
Uwierz
że nie jest zarezerwowana dla ateistów. No chyba, że przed rokiem 1700 nie żył żaden mądry człowiek
(17-01-2018, 23:52)gorzkiblotnica napisał(a): [ -> ]Skąd czerpiesz pewność, że twój osąd jest trafny?
O, i to pytanie Gorzkiego podbijam. Naprawdę warto poświęcić czas na refleksję.
Pozdrawiam Serdecznie