21-09-2016, 23:39
Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany.
Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany.
Żegnaj młodzieńcze…
W tafli jeziora z wizerunkiem moim
rozbrzmiewa wokół, ślęczę na kolanach,
głos, który dręczy, wodę niepokoi,
twarz znaczy zmarszczką. Gajo! Cóż za dramat!
W lasach Beocji spacer, polowanie.
Zauroczone wszystkie hamadriady.
Nimfy mam za nic. Jestem zakochany
w swoich odbiciach, gdy słońcem się kładą,
w wybuchach wiosny, żółcią ponad trawy.
Wtedy, dotykam siebie, jakże czule.
Wzgardzona Ēchṓ, tylko się nią bawił,
z tęsknoty niknie, potem zrzuca skórę.
I odtąd echo, bezcielesnym głosem,
odbija wasze pragnienia od ściany.
A co z Narcyzem? Cóż, poetki, wnoszę,
że ten kwiatuszek nie wart zapytania.
Żegnaj, młodzieńcze, na próżno ukochany.
Żegnaj młodzieńcze…
W tafli jeziora z wizerunkiem moim
rozbrzmiewa wokół, ślęczę na kolanach,
głos, który dręczy, wodę niepokoi,
twarz znaczy zmarszczką. Gajo! Cóż za dramat!
W lasach Beocji spacer, polowanie.
Zauroczone wszystkie hamadriady.
Nimfy mam za nic. Jestem zakochany
w swoich odbiciach, gdy słońcem się kładą,
w wybuchach wiosny, żółcią ponad trawy.
Wtedy, dotykam siebie, jakże czule.
Wzgardzona Ēchṓ, tylko się nią bawił,
z tęsknoty niknie, potem zrzuca skórę.
I odtąd echo, bezcielesnym głosem,
odbija wasze pragnienia od ściany.
A co z Narcyzem? Cóż, poetki, wnoszę,
że ten kwiatuszek nie wart zapytania.