wytłumacz mi to zatem, bo fakt - nie zrozumiałem.
podejmę się próby zrozumienia tekstu sposobem detalicznym:
Cytat:"To tylko słowa."- rzuciłeś przez ramię,
okej. jakiś On rzekł coś przez ramię. jaśniej się nie da.
Cytat:dogaszając ogień.
hmm. jako, że to poezja, podejrzewam, iż może to te słowa właśnie "dogasiły" jakiś "ogień". przenośnie. cokolwiek miałoby to znaczyć (nic wcześneij ani później nam tego nie wyjaśnia więc...)
...ewentualnie
po prostu jakiś On powiedział "to tylko słowa" (?), prezentujac już plecy rozmówcy, a w międzyczasie przydeptując/zalewając czymś/zasypując ognisko. albo inny ogień (?)
znaki zapytania zaznaczają momenty niejasności. przede wszystkim brak tu kontekstu. czego tyczyły się zacytowane na początku słowa? czym był ogień, z jakiej okazji się palił etc? gdzie jesteśmy, na co patrzymy, na jaką scenerię i czego dotyczą wydarzenia? a może to nieważne? okej, niech będzie i nieważne, ale to tylko mnoży zagadki. trudno odgadnąć, o co autorowi chodzi. po prostu tak jest
jasne, ja mogę być ograniczony jakiś, ale to w takim razie wytłumacz mi ten wiersz, a zwrócę ci honor.
Cytat:Fala jeszcze raz liznęła
Cytat:stopy,
nagle okazuje się, że jakaś fala jeszcze raz liznęła stopy. już w poprzednim wersie uznałem, że nalezy to czytać dosłownie, nie ma tu żadnej metafory. okej. więc jesteśmy na jakiejś plaży, jest jakaś minimum para osób, jakiś mąż czy chłopiec odchodząc rzuca dziwne słowa do kogoś, gasi ognisko, morskie fale liżą czyjeś stopy (faktycznie nie wiem, co mi się wcześniej przywidziało, że jedną niby stopę)....
Cytat:księżyc zaszedł dalej niż my - aż za wieżę
z rozmazaną iglicą.
co to za wieża?
....no i mamy pierwszą metaforę, jak tuszę. a jeśli nie - wówczas do scenki należy dodać, że księżyc, względem naszej pary bohaterów tudzież soczewki narracji, przesunął się za wieżycę.
i tyle.
tyle?
Cytat:Przybieram. Jutro pęknę, by wydać
na świat namiastkę.
I tu mam dylemat. podmiot liryczny przybiera. chłopak najwidoczniej sobie odszedł. co kto przybiera?? co znaczy, że pęknie? jaka namiastka?? dylemat polega na tym, że mogę założyć, iż podmiotem lirycznym w tym miejscu okazuje się być księzyć. przybiera, zbliża się do pełni, a potem "pęknie" i zacznie przybierać od nowa.... gdzie tu poezja? (p.s. nie zakładam wcale, żem się zbliżył do właściwej interpretacji. raczej wątpię. czekam na podpowiedzi)
nic nie rozumiem, głupim jak bót. nie mylić z butem.