Via Appia - Forum

Pełna wersja: Mary Celeste
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Ahoj, cumy rzuć! Oddala się keja.
Na gaflach i rejach podmuch żagle wzdyma.
Gną się maszty, łajba w przechyle, burtę liżą fale.

Mewy nad kilwaterem wrzeszczą.
Wiatr szanty gwiżdże w wantach i na fałach.
I choć horyzont nie przybliża się wcale,
statek pędzi, a sternik trzyma kurs na wschód.

Wyruszyła w rejs Mary Celeste.

Zaciągnąłem się na starą brygantynę,
niezła łajba, lecz sławę ma złą.
Pod poprzednim kapitanem znana była,
jako pechowa Amazon.


W ładowni tysiąc siedemset jeden beczek
spirytusu, nie zabraknie na grog.
Biją szklanki na psią wachtę, ciecze czas,
łajba w mrok wpływa, widnokrąg za mgłą.

Hej, wszystkie ręce na pokład!
Od Europy nadciąga sztorm. Chmurne,
wirujące obłoki toczy. Statek ustawia się w dryf.
Żagle zrzuć! Refuj gafle! Kurs na Azory!

Niknie w rozszalałej nocy, sponiewierany bryg.
Wpływa w mit. Na szalupy pora.

Hen, na horyzoncie Gibraltaru skała. Brygantyna
wychynęła z mgieł. Pusty pokład, załoga zniknęła.

W ładowni tysiąc sześćset dziewięćdziesiąt sześć
beczek spirytusu uwalnia duchy, w oparach donikąd
odpływa po wierszu wiersz. Chwilę jeszcze
snuję się wśród nich, chociaż i ja stąd odejdę.

Dryfuje pośród oceanu statek widmo –
Mary Celeste.
A mewy - wciąż wrzeszczą i wrzeszczą.
Dobry pomysł na wiersz i według mnie (choć się nie znam) dobrze zrealizowany.
Nie wiem czemu nie doczekał się komentarzy? Może za dużo by trzeba było sprawdzać określeń żeglarskich w słowniku? Wink
Żeglarzem nie jestem, ale jak dla mnie ok
Powinieneś, Gunnarze, poznać podstawy żeglarskie przynajmniej teoretycznie i nomenklaturowo.
W tego typu powieści, którą snujesz, dobrze widziany jest wątek oceaniczny, czy choćby morski. Bohaterowie na pokładzie żaglowca.

Jerzy
Lubię tematykę oceaniczną, choć, paradoksalnie, rzadko do niej zaglądam. Ma jednak w sobie jakąś niesamowitą magię, tajemnicę, jest trochę niepokojąca, a jednocześnie niewypowiedzianie piękna i intrygująca. I Tobie udało się to uchwycić. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to lekkie zaburzenia rymu w niektórych miejscach. Przez wstawki kursywą i ogóle odwołanie do szant, bardziej pasowałby mi tu jednolity rytm i układ rymów, choć rozumiem skąd wynikają zabiegi, jakie poczyniłeś.
Świetny utwór!
Dziękuję ci, Katniss, co do rymów, a przede wszystkim rytmu, to jest to jeden z moich wierszy wolnych. Lubię rozrzucać rymy po tekście i wspomagać nimi, a właściwie ukierunkowywać sposób czytania na głos.
Tak jak zauważyłaś rytm się chwieje chwilami, zupełnie jak ta łajba.
Ale to zamierzony efekt. Poza tym fragmenty typu szanty, śpiewa się niekiedy przeciągając, a ja czytam wiersze na głos. Tu nawet śpiewam.
Powiedzmy, że zawodzę. Jak wiesz większość szanty jest rytmiczna, wspomagająca wykonywaną na pokładzie pracę, ale są też części melodyczne do zawodzenia. Ten wiersz wbrew pozorom nie opowiada tylko o tajemniczym zniknięciu załogi z pokładu Mary Celeste. Napisałem go również jako metaforę i pożegnanie z portalem, który kochałem, i który wiele mnie nauczył. Przeszedłem tam wszystkie stopnie wtajemniczenia poetyckiego, osiagając też najwyższą rangę, pozwalającą na swobodę publikacji. Zostałem tam również funkcyjnym komentatorem. Funkcja łącząca komentatora i moderatora.
Wspominam o portalu poetyckim Wrzeszcze. Portalu, który niestety zatonął. Myślę, że był jednym z najlepszych poetyckich i uczących użytkowników poezji. Ja natomiast z racji przypadku byłem ostatnią osobą na pokładzie. Zwróć uwagę na wrzeszczące mewy pisane kursywą.
(24-12-2016, 13:56)Alchemik napisał(a): [ -> ]Powinieneś, Gunnarze, poznać podstawy żeglarskie przynajmniej teoretycznie i nomenklaturowo.
W tego typu powieści, którą snujesz, dobrze widziany jest wątek oceaniczny, czy choćby morski. Bohaterowie na pokładzie żaglowca.

Wiesz, że przeszło mi to przez myśl?
Choć na dziś, czuję, ze tematyka morska mnie trochę przerasta.
Ale jakby co to będę wiedział z kim się konsultować Wink
Noo... Szanta co się zowie Smile
Uwielbiam szanty. To głupie, ale cholernie się wzruszam, kiedy słyszę i mam przymus śpiewania. Noż, głos mam niezły, kiedyś śpiewałam w chórze, parę razy nawet solo.

Dryfuje pośród oceanu statek widmo –
Mary Celeste.
A mewy - wciąż wrzeszczą i wrzeszczą.

Teraz takim statkiem-widmo jest poniekąd VA. Bez kapitana, ze szczątkową załogą...
Też mam ten przymus.
W noc po operacji skracania podudzia, żeby było więcej skóry do zaszycia, wyłem z bólu.
Tzn. nie wyłem. Postanowiłem śpiewacć i postawiłem na szanty.
Obok mnie byli tacy, co wyli.
Ja śpiewałem i starałem się to robić dobrze. Mam nisk,i głęboki głos, pasu jacy do szanty.
Śpiewałem, a ból przemijał.
Jesteś żałosny.
Żałośnie wyję, Mirku.
Ale Tobie chodzi o to, że normalnie rozmawiam z Julką.

Mam gdzieś głęboko w dupie, choć to nieprzyjemnie niewygodne, wasze konflikty.
Ostatnim telefonem wciągnąłeś mnie w owe. Zabolało, choć już zapomniałem. Starałem się zapomnieć.
Miałeś czelność sugerować, że jestem czymś w rodzaju klona, platana, jawora, który się nad Tobą znęca,
To mi wystarczyło.
Przedtem tylko miałem nadzieję, że jako przyjaciel i nauczyciel zasługuję na zaufanie z Twojej strony.
Dobrze wiedziałeś, że nie byłbym w stanie ukraść cudzej myśli. Ale i o tym wypowiedziałeś się zgodnie z histerią mchuszmera.
O unpluggedzie zwiniętym w kłębek nie wspomnę.
To załatwia sprawę między nami.

Jesteś cholernie żałosny w tej Twojej samotności.
A miałeś przyjaciela.
Przyjaciół miałem dawno temu.
Ona straciła moje zaufanie i Ty też.
Polecam Ci wiersz na Zaśmieciu o kuternodze.
Baw się dobrze. Zasady przyjaźni są niezmienne.
Wyluzuj, Mirek, działasz na adrenalinie, tak jak ja przed chwilą.
Obaj jesteśmy impulsywni.
Ulegamy im, ale nie musimy im wierzyć.
Zasady przyjaźni są niezmienne.
Daliśmy sobie po gębie.
Czy teraz przez te siniaki i podbite oczy mamy przestać zostać przyjaciółmi?

Mam trochę opatrunków na zbyciu.

Jednak jesteś dla mnie zbyt ważny.
Kopniak w tyłek, prawie że w jądra jednak nie przekreśli tego, że myślę o Tobie jak o przyjacielu.
Mirek, przecież wiesz, że Cię kocham. Po co się właściwie wygłupiamy?
Są niezmienne.
To ktoś, przy kim się głośno myśli.
I wszystko zostaje dla siebie.
Obydwoje zawiedliście i w sprawach poezji nie poniewieraj Plugiego, bo miał rację, nauczycielu.
W innych sprawach baw się dobrze. Odrobina godności jest bezcenna.
Napluli Ci w gębę, ale zawsze może padać deszcz.
Kocham cię, ale wstydzę się tego. Bo jesteś ZAKUTYM GŁĄBEM.
Leczę się z tej toksyny, leczę. I żeby cię piekło pochłonęło. I zamarzło, tak żebyś nie wypełzł, Gadzie. Niech cię piekło pochłonie.

I kurwa, koniec, koniec już! Żadnego jadu. Paniał?
Stron: 1 2