22-02-2016, 17:01
Pomimo chłodu.
Pełno tu komarów.
O tej porze roku zrozumiała jest ich chęć do trwania
w bezruchu chwili, wieczności
bursztynowej kropli.
Żywica dawnych puszcz
i czas, którego nie mamy.
Na każdym kroku sznury jantarowych korali.
Widma patrycjuszy na przedprożach.
Knajpa poetów.
Zamiast w Ciebie, wgapiam się w płaski dach
Mariackiego minaretu.
Jakbym widział go po raz pierwszy.
Niezbyt udany manewr.
Odbicia w mijanych oknach powtarzają
każdy nasz gest.
Objęci.
A ta uliczka… piękna, wąska
zaraz się skończy.
J.E.S.
Pełno tu komarów.
O tej porze roku zrozumiała jest ich chęć do trwania
w bezruchu chwili, wieczności
bursztynowej kropli.
Żywica dawnych puszcz
i czas, którego nie mamy.
Na każdym kroku sznury jantarowych korali.
Widma patrycjuszy na przedprożach.
Knajpa poetów.
Zamiast w Ciebie, wgapiam się w płaski dach
Mariackiego minaretu.
Jakbym widział go po raz pierwszy.
Niezbyt udany manewr.
Odbicia w mijanych oknach powtarzają
każdy nasz gest.
Objęci.
A ta uliczka… piękna, wąska
zaraz się skończy.
J.E.S.