Via Appia - Forum

Pełna wersja: Liściopęd
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Niestraszne mi chmury gradowe, gdy moc dłoniom łaskawa
rozbija martwe kamienie, zamienia skały w glebę
pod łąki, polany na błękicie.
Spoglądające tym niebem dwojgiem oczu we dwoje.
A wiem, które moje, bo mrużę z obawy.

Czas nie pozwala szaleńcom zapomnieć o śnieżnych zimach.
Lecz obłędem jest, chyba, nosić w sercu odłamki lodowe
skuwające duszę.
Ale kiedy za rękę mnie trzymasz, to się kruszą.
I wpadam z jednego szaleństwa w drugie.
W twoje piersi. W ogień.

Z chaosu? Z miłości! Znienacka, wszystko wyszło.
Ot tak!
Ponura entropia rozbija porządek styliskiem swojej kosy.
Rozsyła gwiazdy w przesunięciu ku czerwieni.
I tej jesieni, znowu mi brak...
A więc pomyślę o twojej sukience, czas zapętlę, aby zakwitła różą.

Nie zważając na mrozy, własnym ogniem zapłonie,
oczyszczając duszę z grudy, zbędnych zwątpień,
które popiołem użyźnią świeżą glebę wiosną,
wyklują nadzieją i pąkiem nieśmiałych pierwiosnków,
wierszem poświęconym tobie.

Wśród gajów krwistoczerwonych, wodę w wino zmieniasz.
Lepkie jak krew i słodkie, bo twoja. Nie rozleję,
niech pulsuje w żyłach, wersach.
Spróbuj - gorycz opada z listopadem. W pulsie deszczu
wcale nie bezradni, choć pod prąd każda chwila.

Choćby ta jedyna.
Ta, która wżarła się w pierś iskrą, solą w oko.
Czym się ziści? Jak zakwitnie?
Z pretensją do wieczności, łykam własny ogon, nie sięgając,
więc w pląsie, psim, odwiecznym tańcu, w pogoni za minionym,
odkrywam przyszłe karty dziś opadłych liści.

J.E.S.
Jest wiersz Smile. a ja pod Twoimi stusłówkami zarzuciłam Ci, że od prozy zacząłeś. Smile

I od razu widzę, że dawno Cię nie czytałam... Fajnie, że wciąż eksperymentujesz.
Zwykle barok mi przeszkadza, ale Tobie pasuje. Ten wiersz powinien być ciężkawy - bo jest pękaty (na granicy przeładowania), miejscami czuć patos - ale o dziwo, czyta się go lekko, wszystko do siebie pasuje, a jego bogactwo można faktycznie porównać do jesiennych liści mieniącymi się wieloma barwami. Ładnie i klimatycznie.
I tak oto Smok przybył na liściowym Uroborosie...
Muszę się do czegoś przyznać.
To odpowiedzi w moim niekończącym się wierszu, który przetransplantowałem na Ósme piętro.
Odpowiedzi dla Dorotki.
Stąd ten barok.

Jurek

(22-02-2016, 16:39)Alchemik napisał(a): [ -> ]Muszę się do czegoś przyznać.
To odpowiedzi w moim niekończącym się wierszu, który przetransplantowałem na Ósme piętro.
Odpowiedzi dla Dorotki.
Stąd ten barok.

Jurek
Cytat:Czas nie pozwala szaleńcom zapomnieć o śnieżnych zimach.
To mi się najbardziej podoba.
A barok, w tym przypadku, to nie zarzut. Tobie pasuje. Smile
Cześć, Poło. A moim zdaniem, z ogromnym talentem, przeładowałeś. Bo Twoje skojarzenia, metafory i eksperymenty z rymem wewnętrznym i zmianą rytmu pozostają bardzo dobre. Ale tu mam natłok kolorów i cekinów. Wszystko błyszczy, skrzy się i migoce. Oczy mnie bolą.
Oczywiście rozumiem przekaz. Ale wygląda jakby ktoś na jednym płótnie malował Rembrandta, Muncha i Moneta. Nie da się, Szekspirze. Za dużo chciałbyś jednym wierszem jej powiedzieć. A ona minimalistka i oszczędna w słowach.Angel
Ona minimalistka, ale miała swój duży udział w wierszu.
Doskonale wiem, że to rokokoko.
Starałem się je jednak utrzymać na granicy, nie przekraczając jej, zarzucając różnego rodzaju kotwy poetyckie.
Ten wiersz jest wybuchem barw i emocji jesiennych. Pędzący listopad z nadzieją na liścia pęd.

Jeżeli napisałem w takim stylu to miałem swoje powody.

Ale, Ty je znasz, Mirku.

Jurek
Emocje codzienności. Kto by pomyślał, że zwykły świat może krew w żyłach tak silnie poruszyć.