Via Appia - Forum

Pełna wersja: Drugie śniadanie w CERN-ie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Drugie śniadanie w CERN-ie

Dusza to ukłucie świata. Jak igłą. Mamy szczęście, że Ziemia nie jest nadmuchanym balonikiem i nie pęka przy każdych narodzinach. Gdy dusza odchodzi, pozostawia po sobie dziurę. Świat jest wielką pieprzniczką. Albo solniczką. Światów jest wiele, zaś wszechświat jeden i jest jednym wielkim chlebem pokrojonym nierówno. Dusza przelatuje przez kolejne równoległe kromki, jak bozon w zderzaczu hadronów. Materia wszechświata cały czas się powiększa, dzięki czemu kromek jest nieskończenie wiele, tak żeby dusze-igły nigdy nie przestały przebijać kolejnych kromek. A więc dusze są nieśmiertelne. Materia wszechświata cały czas się powiększa jak ciasto, jest pulchna, pachnie drożdżami, można ją ugniatać palcami. Można ulepić kulki chlebowe, można przelać przez nią denaturat. Materia wszechświata jest dobra jak chleb. Kiedy dusze akurat znajdują się pomiędzy kolejnymi kromkami, są jak masło albo majonez. Łączą równoległe wszechświaty, tworząc kanapkę z igłą. Igły szuka się w stogu siana, bo jest mała jak dusza. Nigdy nie wiadomo, gdzie akurat znajduje się dusza w ciele człowieka. Gdzie w ciele mężczyzny, a gdzie w ciele kobiety? A więc człowiek jest jak kanapka z igłą.
Naprawdę nie wiesz, gdzie (w ciele kobiety/w ciele mężczyzny) znajduje się dusza?
Ja wiem.
Kiedyś Ci opowiem, jak dostaniemy migreny i obrazimy się na świat.
A przynajmniej ja się obrażę.

Całuski!
Dla mnie jakiś lekki chaos tu powstał. Ale skoro to rozważania jakiegoś geniusza z CERNu podczas drugiego śniadania, to wszystko jest możliwe.

Cytat:Dusza to ukłucie świata.
Ale to świat kłuje, czy świat jest ukłuty? Wnioskuję, że to drugie, ale musiałam drugi raz przeczytać, żeby złapać sens.

Masz skojarzenia z igłą, potem przechodzisz do kuchni - sól, pieprz, chleb, drożdże... denaturat?
No dobra, w każdym razie jest prosto i każdy widzi, o czym piszesz, do czasu, gdy:

Cytat:jak bozon w zderzaczu hadronów

Rozumiem, że to CERNowska terminologia, ale pojawia mi się nagle czarna dziura w tej mega obrazowej wizji świata. A może takie było założenie?

.
Cytat: Nigdy nie wiadomo, gdzie akurat znajduje się dusza w ciele człowieka. Gdzie w ciele mężczyzny, a gdzie w ciele kobiety?

A tu nagle z poziomu wszechświata wchodzisz w mikrokosmos ludzkiego ciała. Tak ni z gruchy, ni z pietruchy. I jeszcze, dla większej komplikacji, z podziałem na płeć.

No nie wiem. Mi się ten obraz rozlewa. Idea jest fajna. Może gdyby najpierw pokazać wszechświat jako chleb, potem podzielić go na kromki, a na końcu wbić igłę, to by jakoś wyrazistsze było.
Pani Fantasmagorio, proszę mi koniecznie pokazać swoją. Może być pod kołdrą w czasach migreny, proszę sobie wyobrazić, że całkiem niedawno pewien Karl uszył mi zupełnie nową pierzynę, ma złote nitki i dwuznaczne motywy. Będzie nam ciemno i ciepło. Widzę panią tam jak mroczki przed oczami.

Pani Czarownico, na pewno ma pani rację. Ja jednak przepadam za chaosem, nie znoszę sprzątać i całe szczęście mam od tego służących i ogrodnika. Kucharz zazwyczaj wyrabia mi ciasto, lubię czasem zajrzeć do kuchni i zatopić ręce w jego cieście, jest miękkie i przyjemne, skleja palce, potem wkłada je do pieca, czekamy i na końcu kroi mi rumiany, chrupiący chleb. Smaruje mi go perłowym dżemem. We Francji niestety nie znają się na pieczywie, a bagietki noszą pod nieogolonymi pachami, własna piekarnia to konieczność. Ale chyba znów muszę panią uprzejmie przeprosić, bo na moim biurku znów zaczyna rządzić nieporządek, ja niemądra, ja niezdarna. Oby ktoś posprzątał. Nieco się gniewam, ale serdecznie zapraszam panią do siebie, proszę kiedyś wpaść na śniadanie. Na pewno polubi pani mojego kucharza, chrupiące pieczywo i ostrygi prosto z oceanu jak Arielka.

Przeciwbólowo
pozdrawiam obie panie.
Życie jest za krótkie żeby marnować je na gniew.
Każdy lubi co innego. Jeden porządek, drugi chaos, a trzeci utytłane ciastem dłonie kucharza. Ja wolę sama piec chleb. Oprócz smaku mam jeszcze satysfakcję z tworzenia Smile

P.S. Uprzejmie dziękuję za zaproszenie.
Cudne!
Zadziorny tytuł i świetna miniaturka.
Ja akurat interesuję się astronomią, więc wydaje mi się, że wiem, "co autor miał na myśli".
Och, pani Czarownico, jestem przekonana, że cudowna z pani kobieta i dlatego na pewno pani wie, że gniew się przydaje czasem w sypialni. Moi służący przynoszą mi go przed snem, tylko odrobinę, w kieliszku na żółwiowej tacy. Dostałam ją kiedyś od jednego z moich ulubionych absztyfikantów (prawdziwego diuka, nie ma już takich typów mężczyzn na świecie), prawdziwego żółwia ze skorupą wysadzaną diamentami, rubinami, szafirami i innymi mineralnymi kwiatami szlachetnymi. Niestety żółw zmarł po kilku godzinach i została mi teraz tylko taca. Za karę uwiązałam diuka na smyczy i pilnuje teraz mojej rezydencji, pokażę pani, gdy pani mnie odwiedzi, piękne ma zęby i mięśnie, spodobają się pani.

Pani Antonio, z pani też z pewnością niezwykła kobieta, i panią też zapraszam, mam w domu przytulny teleskop, zmieścimy się obie na Księżycu.

Czekając na panie,
pozdrawiam.
Przeczytałem. Ładne. Człowiek rzeczywiście jest trochę jak kanapka z igłą. Częścią wszechświata, nawet jeśli bywa ziarenkiem w pieprzniczce. Chleba nie zmienisz, chleb jest powszedni, czyli pieprz na majonezie, droga Erazmo, pieprz na majonezie. Kłaniam się nisko, lecz nie za blisko.
No cóż. Ciekawa koncepcja wszechświata Pani Erazmo. No i znacznie bardziej klarowna od kilku naukowych, przez które przyszło mi się przedzierać. Masz może na nią jakieś dowody?
Panie Sławku, oczywiście, że mam, to udowodnione prawo multiwszechświata. Dla przykładu, codziennie rano, zanim jeszcze wypłynę ze swej pościeli jak ocean, rwę nieco materii wszechświata dla siebie. Przypomina to głaskanie kota, świat nadstawia się, głaszczę, świat mruczy, wbijam pazury, świat mi się oddaję. Wszechświat musi codziennie oddawać trochę miejsca człowiekowi, trochę się przesuwa, a trochę sobie zabieram. Nie jestem zachłanna, biorę po troszeczku, rozrywam wszechświat po kawałeczku jak watę cukrową. Potem długo masuję, czasem żuję, barwię swoim truskawkowym językiem, a gdy już uformuję ciasto z tej kosmicznej materii, oddaję kucharzowi, żeby upiekł chleb, czasem ogrodnikowi, a gdy ktoś zasłuży, swojemu wybrankowi. Chciałbym pan kawałek materii wszechświata? Akurat tyle, ile powstaje po ukłuciu przez duszę człowieka? Ostrzegam, jest klejąca, lepka jak guma do żucia i przelewa się przez palce jak syrop.

Poza tym, proszę nie zapominać, że umarłam i przybyłam tutaj z równoległości. Przeskoczyłam z kanapki na kanapkę.

A pan, panie Vysgocie, lubi brudne paluszki? Oblizywać części ostre jak pieprz na majonezie? Woli pan masło czy margarynę? Polecam oliwę. Proszę sobie wyobrazić, że siedzimy na jakiejś odległej planecie, gdzie nie ma tłuszczu w ciele, miażdżycy w tętnicach i podaję panu do ust oliwkę wielkości Plutona, proszę szeroko otworzyć i powiedzieć "A", przyjąć podarunek jakby to wszechświat oddawał na nas materię.

Międzygalaktycznie,
pozdrawiam obu panów.
Zaprawdę bardzo ciekawy materiał dowodowy Smile. Materia wszechświata jak wata cukrowa... coś w tym jest. No i gdzie znaleźć planetę bez tłuszczu i cholesterolu.
Skoro ta materia taka lepka i klejąca to będę musiał przygotować jakiś odpowiedni, zamykany pojemnik... Nie przepadam jak mi się klei. Zastanawiam się, czy nie wspomóc się w utrzymaniu tej materii polem elektromagnetycznym, jakby tam przypadkiem coś z antymaterii było.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny panie Sławku, pole elektromagnetyczne najlepiej wytwarzać między nogami albo pomiędzy kamieniami szlachetnymi. A najlepiej pomiędzy jednym i drugim. Proszę wysłać mi diamenty, a obiecuję, że użyję owej podwójnej mocy i odeślę panu pole elektromagnetyczne. Będzie mógł pan przechowywać, co tylko pan sobie zamarzy. Materię wszechświata najlepiej przechowywać w jamach ciała.

Korpuskularnofalowo
pozdrawiam.