14-12-2015, 14:35
Znów z innoportalowego pojedynku miniatur, temat: rozwód.
Kościół prezentował się przepięknie. Kwiaty, świece i ozdobne wstęgi dopasowane były do koloru jej sukni, głębokiego bordo, gdzieniegdzie tylko, dla przełamania, jaśniały białe elementy. Stała przed wejściem, oddychając głęboko. Serce waliło jak oszalałe. Oto przed nią, przed nimi, kolejny etap życia. Z jednej strony żal, bo ostatnie siedem lat przyniosło dużo radości, z drugiej – ciekawość i ekscytacja, teraz czeka ich coś nowego...
Drgnęła, gdy głos jej ulubionej sopranistki zawibrował pod kościelną kopułą, czyste dźwięki Kai kairos idealnie pasowały do tego dnia.
- Już czas. - Mrugnął znacząco. On też się denerwował, widziała to wyraźnie. Ujęła go pod rękę i poszli do ołtarza.
Następne minuty mijały jak we śnie. Patrzyła przez migoczące świece na hebanowy dyptyk przedstawiający zwiastowanie Maryi i narodziny Jezusa. Nowy etap... Niemal widziała, jak dźwięki organów odbijały się od kolorowych witraży i drewnianych kasetonów. To były piękne chwile, które najchętniej zatrzymałaby, pozwalając trwać dłużej. Czas jednak mknął nieubłaganie – kai kairos...
Już za chwilę wszystko się zmieni. Inne będą poranki, inne wieczory. Nawet ogień w kominku będzie dawał inne ciepło. Czy on myślał o tym samym? Czy tak samo jak jej, jest mu żal? Spojrzała na niego ukradkiem. Wzrok miał szklisty, patrzył gdzieś w dal, w przeszłość, może przyszłość. Żałował, na pewno żałował – trochę jej ulżyło.
Ocknęła się, gdy umilkły organy, cisza była od nich głośniejsza. Stojący przed nimi kapłan uśmiechał się, próbując dodać otuchy.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj by zwolnić z przysięgi tych oto małżonków, którzy wiernie wypełnili swój siedmioletni małżeński kontrakt. Podajcie sobie prawe dłonie.
Jej własne słowa docierały do niej jakby z zewnątrz... - i zwalniam cię z przysięgi, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Jego dłoń była spocona i drżąca. Obrączka nie chciała zejść z palca – zły znak?
To już? Koniec? Popatrzyli na siebie raz jeszcze. Kai kairos...
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – powiedziała szeptem, gdy puszczał jej rękę.
Kościół prezentował się przepięknie. Kwiaty, świece i ozdobne wstęgi dopasowane były do koloru jej sukni, głębokiego bordo, gdzieniegdzie tylko, dla przełamania, jaśniały białe elementy. Stała przed wejściem, oddychając głęboko. Serce waliło jak oszalałe. Oto przed nią, przed nimi, kolejny etap życia. Z jednej strony żal, bo ostatnie siedem lat przyniosło dużo radości, z drugiej – ciekawość i ekscytacja, teraz czeka ich coś nowego...
Drgnęła, gdy głos jej ulubionej sopranistki zawibrował pod kościelną kopułą, czyste dźwięki Kai kairos idealnie pasowały do tego dnia.
- Już czas. - Mrugnął znacząco. On też się denerwował, widziała to wyraźnie. Ujęła go pod rękę i poszli do ołtarza.
Następne minuty mijały jak we śnie. Patrzyła przez migoczące świece na hebanowy dyptyk przedstawiający zwiastowanie Maryi i narodziny Jezusa. Nowy etap... Niemal widziała, jak dźwięki organów odbijały się od kolorowych witraży i drewnianych kasetonów. To były piękne chwile, które najchętniej zatrzymałaby, pozwalając trwać dłużej. Czas jednak mknął nieubłaganie – kai kairos...
Już za chwilę wszystko się zmieni. Inne będą poranki, inne wieczory. Nawet ogień w kominku będzie dawał inne ciepło. Czy on myślał o tym samym? Czy tak samo jak jej, jest mu żal? Spojrzała na niego ukradkiem. Wzrok miał szklisty, patrzył gdzieś w dal, w przeszłość, może przyszłość. Żałował, na pewno żałował – trochę jej ulżyło.
Ocknęła się, gdy umilkły organy, cisza była od nich głośniejsza. Stojący przed nimi kapłan uśmiechał się, próbując dodać otuchy.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj by zwolnić z przysięgi tych oto małżonków, którzy wiernie wypełnili swój siedmioletni małżeński kontrakt. Podajcie sobie prawe dłonie.
Jej własne słowa docierały do niej jakby z zewnątrz... - i zwalniam cię z przysięgi, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - Jego dłoń była spocona i drżąca. Obrączka nie chciała zejść z palca – zły znak?
To już? Koniec? Popatrzyli na siebie raz jeszcze. Kai kairos...
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia – powiedziała szeptem, gdy puszczał jej rękę.