26-10-2015, 09:07
To nieznośne w palcach mrowienie
Gdy na nią patrzę, a nie mogę
Zrobić tego, co nam pisane
Samotne owce w wilczym stadzie
„Bezbożna, zepsuta ladacznica!”
Bo miłość taka, jak gnijąca rana
Sączy jad do sterylnego człowieczeństwa
I umysły mataczy
„ Chora suka!”
W bladym mieście powszechnej normalności
Kamienuje wzrokiem każda dusza
Oto kara za nieposłuszeństwo
Najważniejsza jednak jest Ona
I jej oczy płonące jak mosty
Które mijałam po drodze do nieba
Po drodze do teraz
Niedwuznaczny splot
Języków i zdarzeń
Gdy w stopy kłują okruchy zegarów
A w jedno życie splatają się drżące ciała
I rude warkocze…
Gdy na nią patrzę, a nie mogę
Zrobić tego, co nam pisane
Samotne owce w wilczym stadzie
„Bezbożna, zepsuta ladacznica!”
Bo miłość taka, jak gnijąca rana
Sączy jad do sterylnego człowieczeństwa
I umysły mataczy
„ Chora suka!”
W bladym mieście powszechnej normalności
Kamienuje wzrokiem każda dusza
Oto kara za nieposłuszeństwo
Najważniejsza jednak jest Ona
I jej oczy płonące jak mosty
Które mijałam po drodze do nieba
Po drodze do teraz
Niedwuznaczny splot
Języków i zdarzeń
Gdy w stopy kłują okruchy zegarów
A w jedno życie splatają się drżące ciała
I rude warkocze…