06-10-2015, 18:44
Witaj przyjacielu,
to już drugi rok odkąd czekam na twój list. Gdzie jesteś, co robisz, te pytania nieustannie zajmują moje myśli. Głęboko wierzę, że pomimo wszelkich trudności, z jakimi się borykasz, dostrzegasz słońce, o którego oglądaniu w spokoju zawsze skrycie marzyłeś. To właśnie ono każdego ranka podpowiada mi, że wciąż oddychasz. Jasność jest dobra, słońce jest jasne. Kłamstwo jest złe, więc i ciemne. Czy ktokolwiek dostrzeże ciemne smugi na złotym olbrzymie? Nie. Dlatego więc wierzę, że pewnego dnia wrócę do domu i zobaczę list z twoim imieniem na odwrocie.
Rzuciłem pracę. Miałeś rację, dziennikarstwo to nie to. Ale ja chciałem, pragnąłem całym sercem pisać o świecie dla świata. Jednak to nie to, to nigdy nie było to. Ciemna masa poszukująca taniej rozrywki, często zmyślonej zresztą specjalnie dla czytelników. Prosili, bym został, ale pozostałem nieugięty. Wychodząc ze szklanej beczki, wyobrażałem sobie ogniki aprobaty w twoich turkusowych oczach. Przyjacielu, oddałbym wszystko, aby ujrzeć je raz jeszcze choć na kilka chwil.
Czas biegnie jak szalony. Milczysz od dwóch lat, tymczasem Dusia ma już za sobą pierwsze kroki, widziałem je wyraźnie na nagraniu. Z początku chodziła niepewnie, jak mała żyrafka, którą ratowaliśmy w Kenii. Z każdym dniem jednak nabierała wprawy, aż w końcu śmigała po podwórzu. Jestem przekonany, że wyrośnie z niej profesjonalny sportowiec, mała ma prawdziwy talent. Kiedy wrócisz, zabierzemy ją do centrum. Jakoś to załatwię z Marleną, zobaczysz. Może nawet pójdzie do wojska jak ja czy ty?
Na pewno słyszałeś, że Ivo znów leci do Afryki, tym razem oddział jest nieco mniejszy. Zastanawiałem się nawet, czy nie dołączyć do tego rzutu, ale porucznik powiedział, że najpierw muszę pokonać własne demony. Nie jestem pewien, co miał na myśli, ostatnią walkę stoczyłem na misji półtora roku temu. Liczyłem na to, że uda mi się nawiązać z tobą kontakt z bazy, jeśli wciąż jesteś na Czarnym Kontynencie. To by wyjaśniało, dlaczego tak długo nie piszesz. Ivo zawsze spuszcza wzrok, gdy proszę o jakieś informacje. Przez to nasze kontakty znacznie się ochłodziły. Mimo to jestem pewien, że kiedy już do nas wrócisz, będziemy współpracować jak dawniej.
Ostatnio czuję się dziwnie senny. Ivo polecił mi jakieś sanatorium, w którym mam odpocząć. Marlena przywiozła mnie na miejsce kilka miesięcy temu, od tamtej pory nie widziałem jeszcze ani jej, ani Dusi. Ładne kobiety przynoszą mi co jakiś czas paczki z płytami i listami z domu. Czasami przychodzi też sam Ivo. Uśmiecha się, zadaje zdawkowe pytania, po czym idzie porozmawiać z mężczyzną na końcu korytarza. Chyba nie lubią się za bardzo, bo zawsze wraca zmartwiony.
Zaraz zawołają mnie na zajęcia, dzisiaj malujemy. Mam już kilka twoich portretów, nie są idealne, ale na pewno spodoba ci się chociaż jeden! Szkoda, że nie mieszczą się do koperty. Mógłbyś wtedy mieć jeden pod ręką gdziekolwiek teraz jesteś. Podzieliłbym się też z tobą cukierkami, które codziennie dostaję. Nazywają je pastylkami szczęścia, przez co czuję się trochę jak dziecko. Może przestałbyś się smucić, gdybyś ich spróbował.
Z niecierpliwością czekam na twoją odpowiedź, przyjacielu.
Pozdrawiam
Adam
to już drugi rok odkąd czekam na twój list. Gdzie jesteś, co robisz, te pytania nieustannie zajmują moje myśli. Głęboko wierzę, że pomimo wszelkich trudności, z jakimi się borykasz, dostrzegasz słońce, o którego oglądaniu w spokoju zawsze skrycie marzyłeś. To właśnie ono każdego ranka podpowiada mi, że wciąż oddychasz. Jasność jest dobra, słońce jest jasne. Kłamstwo jest złe, więc i ciemne. Czy ktokolwiek dostrzeże ciemne smugi na złotym olbrzymie? Nie. Dlatego więc wierzę, że pewnego dnia wrócę do domu i zobaczę list z twoim imieniem na odwrocie.
Rzuciłem pracę. Miałeś rację, dziennikarstwo to nie to. Ale ja chciałem, pragnąłem całym sercem pisać o świecie dla świata. Jednak to nie to, to nigdy nie było to. Ciemna masa poszukująca taniej rozrywki, często zmyślonej zresztą specjalnie dla czytelników. Prosili, bym został, ale pozostałem nieugięty. Wychodząc ze szklanej beczki, wyobrażałem sobie ogniki aprobaty w twoich turkusowych oczach. Przyjacielu, oddałbym wszystko, aby ujrzeć je raz jeszcze choć na kilka chwil.
Czas biegnie jak szalony. Milczysz od dwóch lat, tymczasem Dusia ma już za sobą pierwsze kroki, widziałem je wyraźnie na nagraniu. Z początku chodziła niepewnie, jak mała żyrafka, którą ratowaliśmy w Kenii. Z każdym dniem jednak nabierała wprawy, aż w końcu śmigała po podwórzu. Jestem przekonany, że wyrośnie z niej profesjonalny sportowiec, mała ma prawdziwy talent. Kiedy wrócisz, zabierzemy ją do centrum. Jakoś to załatwię z Marleną, zobaczysz. Może nawet pójdzie do wojska jak ja czy ty?
Na pewno słyszałeś, że Ivo znów leci do Afryki, tym razem oddział jest nieco mniejszy. Zastanawiałem się nawet, czy nie dołączyć do tego rzutu, ale porucznik powiedział, że najpierw muszę pokonać własne demony. Nie jestem pewien, co miał na myśli, ostatnią walkę stoczyłem na misji półtora roku temu. Liczyłem na to, że uda mi się nawiązać z tobą kontakt z bazy, jeśli wciąż jesteś na Czarnym Kontynencie. To by wyjaśniało, dlaczego tak długo nie piszesz. Ivo zawsze spuszcza wzrok, gdy proszę o jakieś informacje. Przez to nasze kontakty znacznie się ochłodziły. Mimo to jestem pewien, że kiedy już do nas wrócisz, będziemy współpracować jak dawniej.
Ostatnio czuję się dziwnie senny. Ivo polecił mi jakieś sanatorium, w którym mam odpocząć. Marlena przywiozła mnie na miejsce kilka miesięcy temu, od tamtej pory nie widziałem jeszcze ani jej, ani Dusi. Ładne kobiety przynoszą mi co jakiś czas paczki z płytami i listami z domu. Czasami przychodzi też sam Ivo. Uśmiecha się, zadaje zdawkowe pytania, po czym idzie porozmawiać z mężczyzną na końcu korytarza. Chyba nie lubią się za bardzo, bo zawsze wraca zmartwiony.
Zaraz zawołają mnie na zajęcia, dzisiaj malujemy. Mam już kilka twoich portretów, nie są idealne, ale na pewno spodoba ci się chociaż jeden! Szkoda, że nie mieszczą się do koperty. Mógłbyś wtedy mieć jeden pod ręką gdziekolwiek teraz jesteś. Podzieliłbym się też z tobą cukierkami, które codziennie dostaję. Nazywają je pastylkami szczęścia, przez co czuję się trochę jak dziecko. Może przestałbyś się smucić, gdybyś ich spróbował.
Z niecierpliwością czekam na twoją odpowiedź, przyjacielu.
Pozdrawiam
Adam