Via Appia - Forum

Pełna wersja: Sen
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
// Jest to kontynuacja 15. częściowego czegoś o nazwie "Droga"... Kontynuacja "Ciszy i Szeptu" - jednej z tych części. (całość będzie zmieniana, aż będzie całkiem poprawna w każdym względzie. Pisane części są niekoniecznie chronologicznie)

Sen


Łagodny, ciepły wiatr wkradł się do ciemnej krypty. Powoli sunął w martwej otchłani, przedzierając się przez fetor śmierci. Niósł ze sobą zapach życia - zapach, który z każdym porywem stawał się coraz cięższy. Płatki wiosny odrywały się od powiewu, obijającego się o chropowate ściany, zamarzając w posoce nadziei. Wiatr zamarł wycieńczony, ujrzawszy lodowate oczy w bladej twarzy młodej istoty, której serce było zimniejsze niż grób. W żalu, agonalnym tchnieniem, wiatr objął postać swym ostatnim ciepłem.

Pisk.
Wrzask.
Szaleńcza nawałnica dzwoniącego szumu i...
...cisza.
Przecież tu nigdy nie jest cicho...
- Kim jesteście?!
Przebudziłeś się wreszcie. - Odezwało się coś wraz z sykiem, jakby umysł przecinały tępe noże. Świdrujący brzęk zmienił się w kłujące echo, którego źródło zmaterializowało się w ciemności. Znajoma twarz...
Zostawiłeś nas. - Głuchy, dudniący szept przerodził się w następną twarz.
- To wy mnie zostawiliście!
Pognałeś w samotność.
Szukasz czegoś, co zostawiłeś za sobą.
Zapomniałeś o nas!
Bijące głosy, straszny szelest - następna twarz, po niej kolejna i jeszcze jedna.
- To, co tam jest, to las ciernisty, każdy kwiat w tym lesie otoczony jest gąszczem kolców, które szarpią, gdy chce się choć jeden zerwać... Odejdźcie!

Niebo rozlało się na ziemię, która drgnęła, po czym zatoczyła się wokół pustki i wysypała w garść wirującej ciemności. Coraz gorętsze wnętrze kurczyło się. Topniały obsydianowe ściany, zalewając mnie wrzącą falą nocy. Wirujące, smoliste tło dusiło, gniotło, paliło, szarpało, krzyczało i... błyskawicznie rozszerzyło się w nieskończoną przestrzeń, zalewając oślepiającymi i mroźnymi kolorami. Pierwszy, od dłuższego czasu, dech był jak smagnięcie biczem po płucach. Palący ból ustąpił zimnemu uściskowi. I ponownie ogień pod stopami zaczął obejmować nogi, wspinać się po ciele, wbijać swe szpony w skórę, przedzierać przez mięśnie i gryźć kości.
Pocałunek ognia.
Piekielny płomień.
Skwierczący żar.
Iskrząca się ciepłymi barwami, złotobiała, lśniąca jak gwiazda ubrana w szatę nocy, promieniująca tęsknotą... twarz.
Poczułem swoje serce.
Usłyszałem je.
Rytmiczne, ciche bicie - dawno zapomniany dźwięk.

Coraz szybszy stukot, coraz głębszy bas - echo uderzającego serca rozbrzmiało wkoło. I nagle ucichło wszystko. Spokój.
Rysy ognistej twarzy były jak wzgórza, łagodnie wzrastające i chylące się pod zachodem słońca. Piękna, jak płonąca noc.
Głębokie, niczym błękit nieba, oczy wpatrywały się uważnie, nieruchomo, z żalem...
Z żalem...!
- Dlaczego?
Gdzie jesteś? - delikatne echo musnęło umysł.
- Już niedaleko celu.
Zgubiłeś się.
- Jakie jest przeznaczenie mojej drogi...?
Wróć!
- Nie mogę... jestem tak blisko.
Dawniej nie wypatrywaliśmy lepszego miejsca poza zasięgiem wzroku... Niczego nam nie brakowało. - Drgające, podwójne echo, jakby z dwóch źródeł.
- Dawniej posiadałem marzenia, które wypalił żar nadziei. Zawsze czegoś brakuje, każdemu brakuje. Pożądanie potęguje się dopóki istnieje możliwość posiadania, choćby jedynie powietrza w płucach. Za mną ugór, zgliszcza, pustka - przede mną resztka nadziei. Nie mogę wrócić!

Twarz zniknęła, ponownie nastała martwa cisza i...
...Nagle ciemność przetoczyła się, tworząc szaleńczą nawałnicę dzwoniącego szumu.
Wrzask.
Pisk.
Najtrudniej przyszło mi przebrnąć przez pierwszy akapit. Dalej mnie już wciągnęło. Bardzo spodobał mi się myk z ustawieniem otoczenia w centrum, zamiast bohaterów i wydarzeń. Przy tym sam opis oddziaływał na wszystkie moje zmysły - czułam zapach krypty, słyszałam echo i szum wiatru, który też czułam na sobie.
Ogólnie wrażenia dobre, tylko ten pierwszy akapit bym przeredagowała. Zasugeruję Ci, jak mi by się to widziało, ale zaznaczam, że może to tylko moje wrażenie. Angel

Cytat:Łagodny, ciepły wiatr wkradł się do ciemnej krypty.
Rozbiłabym na dwa zdania, a najlepiej to dałabym jeszcze jakieś porównanie, metaforę do każdego albo nawet i w jednym zdaniu, ale napisać coś jakoś: "łagodny wiatr wkradł się do ciemnej krypty ciepłym powiewem", a nawet odwrotnie, bo ciepły i ciemny na końcu może dać niemiły posmak powtórzenia ze względu na "c". "Ciepły wiatr wkradł się do ciemnej krypty łagodnym powiewem" - o, i to by mnie już na wstępie kupiło.

Cytat:Powoli sunął w martwej otchłani, przedzierając się przez fetor śmierci. Niósł ze sobą zapach życia - zapach, który z każdym porywem stawał się coraz cięższy.

To zdanie jest mega. Tylko zaznaczam, że mi wpadło, podpadło, do gustu przypadło.
Cytat:Płatki wiosny odrywały się od powiewu, obijającego się o chropowate ściany, zamarzając w posoce nadziei.

Za dużo mi tych imiesłowów i nie jestem pewna, czy "płatki wiosny" to płatki kwiatów z zewnątrz. "Odrywały się od powiewu" wskazuje, że to właśnie są te fragmenty kwiatków, przywiane z zewnątrz. Trąci prozą poetycką, bo nie jest proste i przystępne jak proza i ogarnia się dopiero, jak się chwilę pogrzebie. Taki był zamiar?

Cytat:Wiatr zamarł wycieńczony, ujrzawszy lodowate oczy w bladej twarzy młodej istoty, której serce było zimniejsze niż grób. W żalu, agonalnym tchnieniem, wiatr objął postać swym ostatnim ciepłem.
To pierwsze zdanie bym rozbiła na dwa zdania. Przesyt informacji, mimowolnie próbuję zamknąć zdanie po "młodej istoty", a tam jeszcze szybki opis.

Ale generalnie to mi się bardzo podobuje. c:
Aż sobie odświeżę "ciszę i szept", ale to jak wrócę dopiero, pewno wieczorkiem.

Pozdrówka, miło Cię tu znowu widzieć! Smile
Cytat:Łagodny, ciepły wiatr wkradł się do ciemnej krypty.
Można zredukować, krypta sama w sobie przyniesie skojarzenie ciemności. Nie żeby to był jakiś wielki problem Smile po prostu zawsze dobrze jest szukać okazji do skracania tekstu, ZWŁASZCZA z przymiotników.
Cytat:Powoli sunął w martwej otchłani, przedzierając się przez fetor śmierci.
Cytat:Płatki wiosny odrywały się od powiewu, obijającego się o chropowate ściany, zamarzając w posoce nadziei.
Widać ciut nieprzytomną zabawę słowem przepoetyzowanym, co już samo w sobie jest nietaktowne, a teraz efekt tego - może być trudny do odczytania. Dla mnie akurat wszystko jest czytelne, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ten akapit wzdyma hiperpoetyka, która się w dodatku przeplata z powtórzeniami; zamarzanie, zimno, śmierć, martwota, agonia. Ciężko tego uniknąć w krypcie Tongue ale dopiero wówczas bym bił brawa. Teraz za to z akceptacją kiwam głową - mam słabość do takich nastrojów, a wielce grzesznie ci póki co nie wyszło, więc powiedzmy, że nie jestem zawiedziony. Tym bardziej, że widzę pole do poprawy - do udoskonalenia. Ja bym się jeszcze z tym pobawił; byle nie przedłużać. Może ci coś któregoś dnia przyjdzie do głowy, jak sobie po jakimś czasie to przeczytasz.
Ciekawe opisanie (chwilowego?) zmartwychwstania Smile
Cytat:Niebo rozlało się na ziemię, która drgnęła, po czym zatoczyła się wokół pustki i wysypała w garść wirującej ciemności.
No, panie. Ja się ciekawię, czy ty wiesz, co ty piszesz. To, co mówiłem: hiperpoetyka, im więcej i dziwniej, tym wdzięczniej. Niezupełnie wdzięczniej..
Cytat:Topniały obsydianowe ściany, zalewając mnie wrzącą
O, miło się dowiedzieć w połowie utworu, ze mamy pierwszoosobową narrację.
Cytat:Wirujące, smoliste tło dusiło, gniotło, paliło, szarpało, krzyczało i... błyskawicznie rozszerzyło się w nieskończoną przestrzeń, zalewając oślepiającymi i mroźnymi kolorami.
No dobra, ewidentnie od tego momentu mnie straciłeś. Było bardziej, jak obiecująco, a teraz jedziesz czystym bełkotem.
Cytat:I ponownie ogień pod stopami zaczął obejmować nogi, wspinać się po ciele, wbijać swe szpony w skórę, przedzierać przez mięśnie i gryźć kości.
Ponownie?
Straszna to taniocha, co chwila ogniem i mrozem częstować. Ale i to udało ci się przeskoczyć:
Cytat:Pocałunek ognia.
Piekielny płomień.
Skwierczący żar.
Za to tutaj:
Cytat:Poczułem swoje serce.
Usłyszałem je.
Rytmiczne, ciche bicie - dawno zapomniany dźwięk.
wracasz z powrotem na dobre tory. Dorzecznie, ładnie, bez galopu w bezsens i wszystkosens. Po prostu przedobrzyłeś, bo chciałeś opisać rzecz nieopisywalną nieopisywalnym opisem ;> Czy takie, jak to moje zdanie, ci się podoba i jest sensowne? A teraz wyobraź sobie takich ciurkiem, jeden po drugim. Tak się czyta środkowy akapit utworu. Przegiąłeś.
Cytat:Piękna, jak płonąca noc.
Oj daruj już świetlistej ciemności.

No i puenta w zasadzie żadna. Ewentualnie po prostu nieodwołalność śmierci i idące za nią dramaty jeszcze z doczesności zachowane, i z tęsknoty do niej. No, jako etiuda - może być. Na trójkę, jako że lubię ten sepulkralny nastrój. Ale zawiodlem się i tak.
Pomyślę jeszcze nad zmianami w wyznaczonych miejscach, dzięki za w miarę pozytywny komentarz Bel. Też się cieszę, że znów tu jestem.

W zamierzeniu moim jest stworzenie tekstów, tych piętnastu plnowanych, w przepoetyzowanym stylu, lub w ten sposób próba ich ukazania... W każdym razie chcę, by podczas czytnia odczuwać smak opowiadania - gorzki, kwaśny, słodki, ostry - osobno, a nawet wszystko razem... Chciałbym, by to było jak łyk gęsto skoncentrowanej esensji emocji. Uczucia, które chcę przekazać są najczęściej trudne do przelania w racjonalny sposób, a ich siłę pokazuję poprzez oksymorony oraz przeplatanie i żonglowanie przeciwstawnymi przymiotnikami. Tutaj akurat, im ich więcej, tym lepiej.

Kilkakrotnie, w dawnych czasach, miewałem podczas gorączki hipnagogi, właśnie tak wyglądające jak wirująca ciemność w opisie, więc nie jest prawdą całkowitą przypuszczenie braku mojej orientacji w tym co piszę.

Lubię naprawdę Twoją krytykę Miriad, ale tutaj mógłbym się zgodzić jedynie z dziwnym wejściem narracji pierwszoosobowej, która, w sumie też mi w całości uwiera.

Jednak, jak zawsze, dziękuję!

Oczywiści wracam zawsze do tekstu, by sprawdzić wszystko kolejny raz, w celu potencjalnych zmian, a Wasza pomoc jest jak najbardziej przydatna - to dzięki Wam mocno zmieniłem "Ciszę i Szept" i może też w jakimś stopniu będzie tak z tym tekstem.

Niestety wszystkie części będą ciężko pomieszane, ale oczywiście czasem nie chciałbym przesadzić - nawet jeśli o przesadę chodzi.
A ja się w tym wszystkim dokumentnie pogubiłem. Przyznam, że nie jestem koneserem tekstów w których: coś, nie wiadomo co i po co.

Moim zdaniem nadmiernie to wszystko poudziwniane. Przeczytałem kilka razy, przeanalizowałem dokładnie i nadal nie wiem o co tam Ci w tym tekście chodzi. Nawet zarysu zarysu nie złapałem. No bo niby jest jakaś krypta, coś w tej krypcie się budzi... No i to wszystko. Nie ma ciągu przyczyna skutek.

Poza tym zapach życia cięższy od fetoru rozkładu? ... Naprawdę, dziwne.

Pozdrawiam serdecznie.
Cytat:Poza tym zapach życia cięższy od fetoru rozkładu? ... Naprawdę, dziwne.
Właśnie w tym sęk, że to spojrzenie z drugiej strony; nie zwyczajowe, ze strony żyjących. Tłumaczy to zatem twoje zdziwienie Smile ale to sam widzisz - jakże bardzo liczy się też podejście do tekstu. Zwyczajnie nie dałeś mu odpowiedniego nastawienia, z rozmaitych pewnie pobudek, których nikt ci nie broni, ale zwracam na to uwagę, bo wiem, że możesz to dostrzec, jeśli cię na to uczulić. Dla umrzyka to życie musi cuchnąć, tak jak dla żywego trąca śmierć. Ponadto jest to oczywiście metafora. Pytanie, czy nie nazbyt nachalna, ale sądzę, że rozstrzygająca jest tu (ponownie) kwestia gustu, podejścia.
Nie żebym ci czegoś zabraniał czy się mocno nie zgadzał, po prostu staram się coś wyjaśnić Smile Poza tym sam uważam, że przedziwniony tekst, ale raczej w takim znaczeniu, że zabrnął on w bełkot i poetykę, no, niezbyt wdzięczną, wykoślawioną nawet. Zabrakło imo wyczucia, o jakie trudno w klimatach gotyku - a ja tu widzę ewidentnie gotyk. No i jednak braki w treści, ażeby sklasyfikować formę. Nie może to być opowiadaniem, bo nie jest to nawet historią, tylko jakąś scenką. Taka wprawka? etiuda?
Lekki zapach życia stawał się coraz cięższy, przedzierając się, coraz to dalej, przez fetor śmierci. Co w tym dziwnego?

Tak jak wspomniałem, wszystko ma nieść przepoetyzowaną treść, w każdym razie, jeśli się doczekacie, lekko rozjaśni się - być może - przekaz, który w sumie nie jest specjalnie skomplikowany, a nawet jest całkiem oczywisty. Nie ma jednak jednoznacznego przeznaczenia całość, którą planuję zbudować. Odosobnione teksty mają jedynie płakać, a jakikolwiek sens mają raczej tylko dla mnie, ale wydaje mi się, że odczytać coś inni też zdołają. Pewnie kilkakrotnie przebuduję to co stworzyłem/stworzę, ale chaos pozostanie. Można to nazwać etiudą.