Via Appia - Forum

Pełna wersja: Czy możemy jeszcze mówić w języku Nietzschego?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.


Od dłuższego czasu jestem żywo zainteresowany szeroko pojętym postmodernizmem, zarówno w obrębie samej filozofii, jak i całej kultury. Nie będę przybliżał rzeczy oczywistych dla każdego, kto interesuje się szeroko pojętą kulturą. Miast tego zapytam wprost: czy uważacie, że w dobie powszechnej cyfryzacji, w dobie, w której powszechnie uważa się, że wszelkie poważne wzorce już dawno się wyczerpały i że pozostała nam jedynie nieobowiązująca, niepretendująca do niczego szlachetnego i obowiązkowo ironiczna zabawa; czy uważacie, że w czasach wielości narracji, zawsze równouprawnionych względem siebie, jest jeszcze sens przyjmować postawę idealisty (w sensie człowieka, który całym sobą żyje wyznawanymi przez siebie ideami)? Nazwisko niemieckiego filozofa nie pojawiło się w tytule tematu przypadkowo, ponieważ był on kimś, kto głęboko wierzył w sprawę, której postanowił się poświęcić, czego najlepszym dowodem są jego własne słowa:

"Ach, ześlijcie obłęd, bogowie! Obłęd, bym uwierzył wreszcie w siebie! Dajcie drgawki i szały, nagłe ciemności i olśnienia, zatrwóżcie ziąbem i żarem, jakiego nie doznał jeszcze żaden śmiertelny, zgiełkiem i pojawieniem się widziadeł sprawcie bym wył, skomlał i pełzał jak zwierz: lecz niech uwierzę w siebie! Targa mną zwątpienie, zabiłem prawo, prawo przeraża mnie, gdyby trup człowieczy; jeślim niewart więcej od tego prawa, to jestem najnikczemniejszym ze wszystkich ludzi. Skądże pochodzi ten nowy duch, który jest we mnie, jeżeli nie od was? Dowiedźcież mi, żem wasz, jeno obłęd dowiedzie mi tego." - Jutrzenka

Dzisiaj postawa Nietzschego jest traktowana jako jedna z wielu metod radzenia sobie z przygodnością naszego istnienia. Dzisiaj nie wypada pisać krwią i na poważnie, bo nikt poważnie nas nie potraktuje. Młodzi artyści, a zwłaszcza młodzi poeci, nie traktują już języka jako narzędzia, za pomocą którego mogliby zmieniać świat i wzbudzać w czytelnikach pewną skłonność do szlachetnych postaw, lecz sami stali się narzędziami języka, coraz bardziej ubogiego i coraz bardziej zwulgaryzowanego. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to uogólnienie, niemniej jednak postawy radykalne i szczere (dojrzałe postawy) traktowane są obecnie w dużej mierze jako coś przestarzałego. Co więcej, powszechny dostęp do informacji i upadek wszelkiej hierarchizacji zniwelował postawy w stylu uczeń-mistrz. Współczesna sztuka bardzo rzadko jest w stanie wytworzyć coś naprawdę wartościowego, bo wszystko się wyczerpało. Nic zresztą dziwnego, bo w warunkach pokojowych nie tworzy się dynamitu. Twórca kultury, jeśli nie jest narażony na największe niebezpieczeństwa, tworzy sztukę przeciętną, lekką i przyjemną. Nic ponad to.

Samo zjawisko postmodernizmu to oczywiście temat na dłuższą dyskusje, bo to, co przedstawiłem powyżej, to kropla w morzu i nie chciałbym być odebrany jako ktoś, kto niepotrzebnie dramatyzuje. Postmodernizm jest na tyle szerokim zjawiskiem, że ciężko je sklasyfikować. Chodzi mi jedynie o ten jeden aspekt, o aspekt wyczerpania. Ciekawi mnie, czy Wy też odczuwacie brak tragicznych, wielkich i inspirujących twórców, którzy sądzili, że świat można zmieniać i że mimo wszystko istnieje jakiś cel.

Z góry dzięki za wszelkie opinie.
Według mnie postawę idealisty warto przyjmować ze względu na siebie. Myślę, że istotna jest tu kwestia samoświadomości i szczerości ze sobą, a przy tym odrzucenie myśli stadnej lub po prostu pewność własnych przekonań - mam na myśli poczucie, że mam prawo do własnego zdania i że moje odrębne myślenie jest słuszne; słuszne jest to, że poddaję się refleksji i nie zdążam za tłumem.
Inna sprawa, że nie jesteśmy zdolni do poświęcenia. Możliwe, że to kwestia wychowania (chyba Freud pisał, że człowiek staje się takim, jakim ukształtowały go wzorce wpajane za młodu, z których czerpał; czy mi się coś myli?), z pewnością wpływ współczesności.
Mamy globalną wioskę, jak chcieliśmy, teraz mamy też coś w rodzaju globalnego mózgu. Czasem wydaje mi się że intelektualiści, idealiści to taki rak w organizmie coraz głupszego, coraz bardziej indoktrynowanego społeczeństwa.
Niemniej, jakkolwiek postawa idealisty bywa zgubna, tak według mnie warto być jej wiernym, zwłaszcza, jeśli dąży się do pewnego rozwoju siebie. Tak mi się wydaje.

Zgadzam się, że pisze się dziś niepoważnie. Niepoważnie, w niezdecydowaniu i skrytości jawnych poglądów, błądząc między "chyba" i "może". Przynajmniej ja tak robię.
Cóż, język jako narzędzie dzisiaj to bardzo idealistyczna wizja. Big Grin
Podejrzewam, że jest to spowodowane wszechobecnym zwątpieniem w siłę jednostki, potęgę słowa, uczuć, emocji. Brak wiary w to, że obecny stan rzeczy można zmienić, tchórzliwe usunięcie się z torów współczesności, która gna w sobie znanym kierunku, popychana przez wszystko... ale nie przeze mnie - mnie, jako jednostki.
Dodatkowo szlachetność, honor i parę innych podniosłych spraw to przeżytek. Kiedyś powstawały dzieła kultury, które je szerzyły, później dzieła te stawały się niezrozumiałe przez tendencję do upraszczania wszystkiego, stawianie na funkcjonalność i tempo. Nie powstawały wytwory tłumaczące archaizmy na język współczesny, wzorce zostały zatracone. Stado nie miało przewodnika, a że stado samo w sobie jest wygodne, to pędzimy, hej! prosto w przepaść.
Tak swoją drogą, ode mnie: lektury szkolne w liceum uczyły większości wzorców dawnych, które dziś nie zginęły kompletnie. O tolerancji natomiast mówiono półgębkiem, o samoświadomości również; przypuszczalnie mogło to wpłynąć na obecny stan rzeczy w tych dwóch płaszczyznach, ale to tylko moje spekulacje.

W jaki sposób człowiek jest narzędziem języka? Tak wykminić nie mogę, to pytam. Smile

Ubogość i wulgaryzm - liczy się przekaz, nie sposób. Jak technologia - liczy się efekt, nie droga do niego. Jakąś mamy dziwną tendencję do naśladowania tego prymitywizmu maszyn.

Cytat:postawy radykalne i szczere (dojrzałe postawy) traktowane są obecnie w dużej mierze jako coś przestarzałego
O to! Popieram rękami i nogami!

Cytat:Co więcej, powszechny dostęp do informacji i upadek wszelkiej hierarchizacji zniwelował postawy w stylu uczeń-mistrz.
Brak tego mistrza boli. A dostęp do informacji jest wykorzystywany do manipulacji; przy tym mało kto naprawdę wykorzystuje ten dostęp do rozwoju i realnego informowania się. A nawet jeśli ktoś korzysta z informacji, to co mu po nich, jeśli brak refleksji? To mnie chyba najbardziej boli - brak jakiegokolwiek zastanowienia. Na jakiejkolwiek płaszczyźnie.

Cytat:Współczesna sztuka bardzo rzadko jest w stanie wytworzyć coś naprawdę wartościowego, bo wszystko się wyczerpało.

Wydaje mi się, że wyczerpanie nastąpiło dawno temu. Śmiem twierdzić, że już w antyku. Główne katalizatory tworzenia wartościowej sztuki to brak tej wiary we własne idee, nie te powielane, ale te tworzone bez "zżynania". Jeśli człowiek czegoś nie przeczyta, sam może na to wpaść. Zajmie to więcej czasu niż przeczytanie, ale myślę, że ta droga do myśli końcowej kształtuje idealistę. Człowieka świadomego w sumie też. Tak sobie myślę.

Cytat:Nic zresztą dziwnego, bo w warunkach pokojowych nie tworzy się dynamitu. Twórca kultury, jeśli nie jest narażony na największe niebezpieczeństwa, tworzy sztukę przeciętną, lekką i przyjemną. Nic ponad to.
Tu się jednocześnie zgodzę i nie. Zgadzam się, że w niebezpieczeństwie twórca kultury stawia na jawny przekaz, mający na celu osiągnięcie jakiegoś efektu - wpojenie wartości choćby; niemniej narażony na bezpośrednie niebezpieczeństwo - wystawienie na pośmiewisko choćby, obecne współcześnie, które w pewien sposób odbiera godność publiczną, ale i prywatną, jeśli twórca ma słaby charakter; niebezpieczeństwo to jest drugim katalizatorem tworzenia wartościowej sztuki.


Tak sobie przemyśliwuję aktualnie na ten temat. Angel
Dzięki za zainteresowanie Bel.

Założyłem podobny temat na jednym z francuskich for filozoficznych (wszakże Francuzi są specami, jeśli chodzi o ponowoczesność), ale zainteresowanie również było niewielkie.

Jak najbardziej zgadzam się z tym, że postawę "idealisty" zawsze warto przyjmować ze względu na samego siebie, ale na przykład ja (nie chcę, by zabrzmiało to jako chwalenie się) myślę o filozofii poważnie, to jest chcę publikować i artykuły, i książki, bo po prostu pasjonuję się tą dziedziną. Myślę, że podobnie jest z "zawodowymi" pisarzami, to znaczy mogą pisać jak Kochanowski (nikt im tego przecież nie zabroni), bo chcą być w zgodzie z własnymi upodobaniami, własnym charakterem i własnymi zainteresowaniami, ale muszą liczyć się z tym, że mogą zostać za to skrytykowani i usłyszeć naprawdę rzetelne argumenty przeciwko takiej postawie.

Zresztą pisarz i tak może sobie pozwolić na o wiele więcej niż filozof, bo w sztuce wiele rzeczy można ignorować i na wiele rzeczy znajdzie się odbiorca, natomiast w filozofii panuje o wiele większy rygor. Nie można ot tak sobie sobie zignorować przewrotu kopernikańskiego dokonanego przez Immanuela Kanta (to znaczy wiele filozofów akademickich ignoruje, ale sprawia to, że nikt nigdy o nich nie usłyszy, bo nikt nie chce słuchać zapatrzonych w siebie ignorantów) i nie można zignorować argumentów Derridy i Rorty'ego, argumentów podkopujących dotychczasową wiarę w filozofię (podkopujących przynajmniej w kilku aspektach. Najważniejszy aspekt - obiektywność). Jeśli nie ma uniwersalnej i ponadczasowej instancji, tj. słownika, z którego wszyscy czerpiemy i dzięki któremu dokonujemy odkryć, lecz jeśli są tylko właśnie narracje (jedne lepsze, drugie gorsze), to właśnie postawa radykalna,"idealistyczna" i przede wszystkim postawa pewna samej siebie nie trzyma się kupy, mówiąc kolokwialnie.

Poza tym sam postmodernizm jest w znacznej mierze konsekwencją poglądów "wielkich buntowników" (Nietzsche, Emerson, Thoreau itp). Z jednej strony jest to dobre, bo wyzwoliliśmy się spod władzy tych, którzy używali lub chcieli używać przemocy, bo byli przekonani, że odnaleźli jakąś "wieczną prawdę" (kapłani, Platon) i zrozumieliśmy, że za każdym człowiekiem stoją jakieś założenia, jakiś światopogląd i jakieś instynkty, które dotychczas powodowały więcej szkody aniżeli pożytku (sam nazizm nie tyle jest konsekwencją poglądów Nietzschego, co poglądów Hegla, bo to u Hegla wolną jednostką była ta, która zgadzała się z wolą Państwa), lecz z drugiej strony stanęliśmy niejako na rozdrożu, co oczywiście nie znaczy, że tęsknię za klasycyzmem czy że niedługo "nawrócę się" na klasycyzm, który zawsze był dla mnie czymś obcym. Po prostu zastanawiam się nad pewnymi zjawiskami kulturowymi i stanem, w jakim znalazło się dzisiejszej społeczeństwo.

Co do niebezpieczeństwa - fakt, że niebezpieczeństwo to wielkie słowo, ale siła napędowa czy pewien konflikt zawsze jest potrzebny. Nikt chyba nie pragnie całkowitego spokoju. Sztuka wartościowa zawsze powstaje jako reakcja na coś. Zresztą tutaj też dochodzą do głosu preferencje indywidualne (po prostu nie lubię lekkiej sztuki).

Jesteśmy narzędziami języka w tym sensie, że nauczono nas myśleć w tych, a nie innych kategoriach. Mało kto zadaje sobie pytanie: "Jakbym dzisiaj myślał, gdybym urodził się w plemieniu, które używa całkowicie innego języka?". Ktoś nam wtłoczył do głów jeden słownik (jeden sposób myślenia), a my jesteśmy przekonani o "obiektywności". Wystarczy rozmowa z Chińczykiem czy wyznawcą prawosławia, by zrozumieć, że język, jako wytwór kulturowy, ma nad nami o wiele większą władzę niż zwykliśmy sądzić.
Skoro zainteresowanie tematem jest tak ogromne, to może i ja dorzucę trzy grosze od siebie.
Idealiści zawsze spotykali się z niezrozumieniem, często zwyczajną pogardą. Stado - jak już operujemy tym terminem - z założenia nigdy nie stara się zrozumieć działań jednostki, gdyż jest to wg niego zwyczajnie nieopłacalne. Prościej jest potępić tego, kto widzi więcej i ma odwagę się tym dzielić. Od razu przypominają mi się lekcje historii. Chyba każdemu kojarzą się właśnie z krytykowaniem, często przesadnym i zwyczajnie niekulturalnym wyśmiewaniem postaci odpowiedzialnych poniekąd za taki a nie inny świat współczesny. Najczęściej pojawia się to przy okazji lekcji dotyczących drugiej wojny światowej, zwłaszcza przy omawianiu zachowań Adolfa Hitlera. Świat nazywa go głupcem, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Jednak czy nie jest zastanawiający fakt, iż tzw. głupiec wywołał największy w dziejach ludzkości konflikt zbrojny? Ów człowiek musiał być niesamowicie inteligentnym idealistą, który niestety przesadził. Takie jest moje zdanie, za które niestety często mi się obrywa.

Cytat:Młodzi poeci (...) sami stali się narzędziami języka
Masz na myśli, że nie myślą samodzielnie; że wolą czerpać z tego, co niesie ze sobą wspomniany język, i przerabiać to tak, aby nie oskarżono ich o plagiat? Wyrażają swoje emocje poprzez edycję gotowca. Chyba tak bym to ugryzła. Język idzie w niekoniecznie dobrym kierunku, obfituje w wulgaryzmy i wyrazy obcego pochodzenia często zapisywane niepoprawnie, zbyt często o mylącym znaczeniu. A ludzie ślepo za tym podążają. To trochę jak manipulacja.

Cytat:Co więcej, powszechny dostęp do informacji i upadek wszelkiej hierarchizacji zniwelował postawy w stylu uczeń-mistrz.
Tutaj chyba mogłabym się kłócić. Wiadomo, wielu ludziom brakuje mistrzów, gdyż uważają ich za zbędnych. Kilka lat temu pewien typowy gimnazjalny hipster powiedział mi, że mistrzowie są przeżytkiem, że nie są cool. Kojarzył ich ze zdziadziałymi osobnikami, którzy będą tylko i wyłącznie potępiać i nawijać o kościele. Zastanowiło mnie to dość mocno, bo sama nigdy w ten sposób bym nie pomyślała. Ani nie zgodziła się z tymi słowami. Patrząc jednak trochę dalej, możemy dostrzec osoby, które poszukują mistrzów, autorytetów. Są świadome tego, ile mogą się uczyć od innych, nie traktują tego jako obowiązek a raczej przygodę.

Cytat:Współczesna sztuka bardzo rzadko jest w stanie wytworzyć coś naprawdę wartościowego, bo wszystko się wyczerpało. Nic zresztą dziwnego, bo w warunkach pokojowych nie tworzy się dynamitu. Twórca kultury, jeśli nie jest narażony na największe niebezpieczeństwa, tworzy sztukę przeciętną, lekką i przyjemną. Nic ponad to.
[Obrazek: sinusoida2.png]
Patrząc na powyższy wykres, którego uczono mnie w gimnazjum, można by pokusić się o przypuszczenia, co nas czeka. Obserwując aktualne wydarzenia na świecie podobnie. Może i chwilowo faktycznie przeżywamy przesyt lekkiej twórczości, ale czy nie jest tak, że po zastoju następuje rozkwit, wybuch? Gdyby się zastanowić, świat już teraz jest pełen tematów, które tylko czekają na ubranie ich w słowa.

Pewnym jest, że bez idealistów świat byłby zupełnie inny, w jakimś stopniu lepszy, w jakimś gorszy. Pojawia się więc pytanie, czy nie byłoby lepiej, gdyby zniknęli. Otóż nie. Dlaczego? A czym jest człowiek, który nie myśli, nie wychyla się? Lepką, szarą masą ginącą w oceanie pospolitości.

Ale to tylko moje zdanie, z którym nie trzeba się zgadzać Shy

Edit.
Mój kochany, świrujący od burz Internet postanowił nie podzielić się ze mną na czas powyższym postem. Proszę o wybaczenie :c
Cytat:Jesteśmy narzędziami języka w tym sensie, że nauczono nas myśleć w tych, a nie innych kategoriach. Mało kto zadaje sobie pytanie: "Jakbym dzisiaj myślał, gdybym urodził się w plemieniu, które używa całkowicie innego języka?". Ktoś nam wtłoczył do głów jeden słownik (jeden sposób myślenia), a my jesteśmy przekonani o "obiektywności". Wystarczy rozmowa z Chińczykiem czy wyznawcą prawosławia, by zrozumieć, że język, jako wytwór kulturowy, ma nad nami o wiele większą władzę niż zwykliśmy sądzić.
Krótko skomentuję, że zgadzam się z tym w pełni.
Lynch, to przyjemność. Smile

Zainteresowanie zapewne jest niewielkie, bo "mogą zostać skrytykowani i usłyszeć naprawdę rzetelne argumenty", a tu z kolei ponieważ "nie wypada pisać krwią i na poważnie" oraz "postawy radykalne i szczerze (dojrzałe postawy) traktowane są obecnie w dużej mierze jako coś przestarzałego" (i często też są napiętnowane); ponieważ to wszystko - najczęściej wycofujemy się z dyskusji. W pewnym sensie idealista zdaje sobie sprawę z tego, jak niedzisiejsza, niemile widziana jest jego postawa, toteż woli najzwyklej w świecie się wycofać. No i chyba idealiści zdają sobie sprawę z tego, że czasem po prostu się "nie trzyma kupy" ich nastawienie. Niemniej jednak to, że może się wydać nielogicznym, bez sensu, sprzecznym, czasem mimo wszystko nie odwodzi od wiary.
Pisanie "na poważnie", publikowanie jest elementem rozwoju. Choćby ze względu na analizowanie krytyki, ale i inną mentalność, wzorzec podejmowania decyzji, podczas pisania. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż jest elementem rozwoju nie tylko osobistego, bowiem jakże inaczej się niektórzy uczą, jak nie przez czytanie, przyswajanie poglądów i późniejszą ich analizę, "przesiew"? Mnie akurat zawsze ciągnęło, by kombinować jak koń pod górę, ale samodzielnie; odkąd jednak uzupełniam się o cudzą dedukcję, widzę, że oszczędza ona sporo czasu, ale i uczy pokory i innego spojrzenia na niektóre sprawy. Nie da się też ukryć, że w idealistycznym umyśle nierzadko pojawia się myśl o tym, jaki jego kontemplacje i działania mogą mieć wpływ na mentalność ludzi, na świat. Daje to wniosek, być może słuszny, iż świat jest budowany przez realistów. Może też podsunąć przekonanie, że zmiana mentalności innych jest szczeblem w rozwoju myśliciela. Zwłaszcza biorąc pod uwagę najzwyklejsze w świecie instynkty, a w tym pogoń za władzą.
"(...)Ileż działań podejmujemy nie dlatego, że uznaliśmy je za najrozsądniejsze, a z tej racji, że gdy przychodzą nam na myśl, jakoś rozbudzają naszą próżność i chęć wyniesienia się nad innymi(...)" (Nietzsche)

Z drugiej jednak strony, poświęcenie poznaniu siebie mogłoby odwieść od instynktów.
""Poznaj samego siebie" to już cała nauka. Człowiek dopiero wtedy będzie miał za sobą poznanie siebie samego, gdy zakończy się poznawanie wszechrzeczy. Albowiem rzeczy są tylko granicami człowieka." (Nietzsche)

Zatem można by wywnioskować, że owszem, idealizm - jestem na tak; lecz jak pokieruję rozwojem swego idealistycznego umysłu? Przydałoby się oprzeć choćby na szczątkowej relacji uczeń-mistrz; dlatego też niezastąpionymi wydają się wtedy być podręczniki, artykuły czy inne publikacje.

Cytat:nikt nigdy o nich nie usłyszy, bo nikt nie chce słuchać zapatrzonych w siebie ignorantów
Zabrzmiało jak standardowa krytyka idealisty. ;d Wiem, o co chodzi, tylko nieraz się słyszało takie teksty jako skarcenie nonkonformizmu.

Sam postmodernizm wydaje mi się całkiem w porządku, prawdę mówiąc. Dzisiejsze społeczeństwo natomiast wydaje mi się być skutkiem nadinterpretacji. Takie przekonanie, że każdy jest idealistą, choć w sumie nic w tym kierunku nie robi, nawet nie jest świadom definicji, wtedy odrzucenie chomąta stadnego zastępujemy chomątem niezależności, wolności przekonań, a ostatecznie dochodzę do wniosku, że człowiek wymaga zniewolenia, sam sobie zawsze coś narzuca, to jest zue. Nie wiem w sumie, muszę dłużej pokontemplować ten dziwny pęd, pogoń, stopniową autodestrukcję.

Lexis
, Hitler był szczwany i kombinował aktorsko-psychologicznie. Do tego nie był zbyt samodzielny w swojej ideologii. Tongue Ale fakt, że daleko chłopaczek zaszedł. Możliwe, że przez ówczesną mentalność ludności.


Kurczę, temat-rzeka, muszę sobie jeszcze trochę pokminić na to wszystko, bo dnia nie starcza na rozważenie choćby połowy możliwości koncepcyjnych. Tongue
Wypada zacząć od tego, że filozofia Friedricha Nietzschego jest wciąż w pełni niezrozumiana i interpretowana w zbyt uproszczony sposób. Na temat Nietzschego powstała ogromna ilość prac (chociażby "Ostrogi. Style Nietzschego" Derridy czy "Nietzsche" Deleuez'a). Sam Michel Foucault rzekł przed swoją śmiercią, że jest nietzscheanistą. U nas w Polsce próbuje się łączyć Nietzschego z de Sadem, co moim zdaniem jest kompletnym nieporozumieniem, bo i libertynizm, i hedonizm był przez niemieckiego myśliciela traktowany z wyjątkową pogardą. Humanistyka zresztą ma to do siebie, że czasami i za totalny bełkot nagradza się stopniem naukowym.

Większość z nas zapewne słyszała o Nadczłowieku, o tym, że "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" czy wreszcie o moralności panów i niewolników. Jeśli nie sięgniemy do źródeł i jeśli nie będziemy interpretować tych źródeł w odpowiedni sposób (po dłuższym zmaganiu się z myślą Nietzschego odnalazłem, a przynajmniej tak mi się wydaje, klucz), to będziemy skazani na spłycony pogląd na temat jego filozofii. Wyrządzimy sobie tym samym wielką krzywdę, bo moim zdaniem Nietzsche jest niewątpliwie jednym z najwybitniejszych filozofów (genialna krytyka naszej dotychczasowej epistemologii i filozofii w "Woli mocy"). Problemem może być jednak - i nie ukrywam, że czasami i dla mnie jest to problemem - że na analizę choćby jednego aforyzmu trzeba czasami poświęcić cały dzień albo i więcej, co nie zdarza mi się w przypadku innych myślicieli. Nietzsche jest nie tyle niejasny, co właśnie niepokojący, bo za pomocą jednego zdania burzy to, co wcześniej zostało zbudowane przez Sokratesa czy Platona. Mam wrażenie, że przesądy, które funkcjonują w kulturze na temat jego filozofii, są wynikiem typowo podręcznikowych interpretacji i wykładni.

Cofam sąd mówiący, że postmodernizm jest w znacznej mierze konsekwencją poglądów Nietzschego. Przez długi czas tak myślałem, ale kilka godzin temu doszedłem do zupełnie innych wniosków. Napiszę o tym gdzieś indziej, bo za dużo argumentowania, niemniej jednak dzięki za zainteresowanie. Tak czy siak byłem ciekawy Waszego zdania na temat stanu współczesnej kultury i pewnej "bezideowości".

Do reszty postaram się odnieść później, bo jestem naprawdę wyczerpany.

PS. Uczestnicy konferencji naukowej, na której ostatnio byłem (jako słuchacz) narzekali na zbytnią grzeczność filozofów, którzy zresztą nawet się ze sobą nie spierali. Wielu młodym ludziom brakuje "ducha", a społeczeństwo nie chce opasłych traktatów, które najczęściej nie są niczym innym jak przypisami do przypisów, dlatego być może epoka, w której żyjemy, jest najodpowiedniejsza na filozofowanie młotem, na "przyszłych filozofów" (pisarzy, malarzy, poetów, artystów), o których mówił Nietzsche.
Cytat: w Polsce próbuje się łączyć Nietzschego z de Sadem,
Serio? :o
Że tak stwierdzę z mojej niziny intelektualnej: przecież to nie pasuje.

Cytat:Większość z nas zapewne słyszała o Nadczłowieku, o tym, że "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"
"Co mnie nie zabije(...)" to też Nietzsche?

Klucz. Jaki?
Się przyznaję, że nie rozumiem, bo dzięki temu się nauczę. Nie rozumiem "filozofowania młotem". Undecided

Co do braku ducha, to chyba czysty skutek wyżej wspomnianej krytyki dojrzałej postawy. Fakt, że z jednej strony jest to niepokojące, ale z drugiej - to nie dziwne, że w globalnej wiosce każdy z każdym chce być w dobrych stosunkach.

A tak sobie kminię, czy rozpatrywanie post modernizmu jako skutku religii to byłoby mocne naciągnięcie?
BEL6,

w książce "Postmodernizm czyli logika kulturowa późnego kapitalizmu" Jameson Fredric (socjolog) dowodzi, że ponowoczesne społeczeństwo przejawia wybitną wręcz niechęć do czytania tekstów długich i wymagających. Richard Rorty (filozof) w książce "Przygodność, ironia i solidarność" twierdzi, że traktat został zastąpiony przez komiks i TV (książka została wydana w 1979 roku, więc obecnie możemy powiedzieć: "przez internet"). U Rorty'ego mamy oczywiście do czynienia z pewnym uogólnieniem, ale praca Jamesona jest poparta empirycznymi faktami, jak na socjologa przystało.

Nie jest też niczym zaskakującym, że powszechny dostęp do edukacji przyczynił się do obniżania jakości prac doktorskich, które w przeważającej mierze mają obecnie poziom prac magisterskich z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. Mówił mi to każdy wykładowca, z których udało mi się nawiązać szczerą relację. Oczywiście przez cały czas mam na myśli nauki humanistyczne.

Jeśli chodzi o klucz - nie mogę go podać, bo możliwe, że jest to w pewnym sensie odkrycie, które sprawi, że większość dotychczasowych interpretacji myśli Nietzschego (także tych, które doczekały się szerokiego uznania) ulegnie dyskwalifikacji. I nie jest to kolejna "humanistyczna interpretacja" tylko coś jak odnajdywanie tropów; ścisła i surowa metoda. Będę pisał na ten temat pracę magisterską.

Co do filozofowania młotem - "Człowiek boi się wysiłku afektu i woli stanąć na uboczu i udawać obiektywnego"("Wola mocy", str. 160). Począwszy od Sokratesa, instynkty antyhelleńskie biorą górę. Filozofowie zaczynają uważać "piękne uczucia" za argumenty (Platon). Człowiek rzeczywisty ma o wiele większą wartość niż dotychczasowe "ideały człowieka", które były siłą oczerniającą świat i człowieka, tym, że jeden gatunek chciał zawiesić nad ludzkością swoje prawo jako prawo uniwersalne. Roztropność i logiczność stają się bronią przeciwko popędom, co dowodzi, że filozofowie czuli się w niebezpieczeństwie.

Filozofowie przed Sokratesem tworzyli system z samych siebie, stali na uboczu, trzymając się z dala od ludu i obyczajów. U Sokratesa pojawił się fanatyzm moralny i "naukowość" jako tresura (jako strach przed instynktami). Filozofowie głosili swoje nauki jako jedyne i konieczne, wiodące do osiągnięcia "najwyższego dobra". Wszystkim kazano wznosić się do "jedynie słusznego" typu. Prawda wzięła się z chęci górowania.

Nietzsche zauważa, że w historii filozofii nie ma intelektualnej prawości, lecz jest "miłość dobra". Historia filozofii jest ukrytym szałem przeciwko założeniom życia, bo życie spoczywa na założeniach zgoła niemoralnych. Wyczerpani i wydziedziczeni mszczą się na rzeczywistości w ten sposób.

Filozofowanie młotem jest więc szczerą i bezkompromisową twórczością, która nawet nie ma zamiaru bajdurzyć o "całkowitej obiektywności" czy "chłodnym filozoficznym stylu". Filozof jest twórcą, który nie udaje, nie okłamuje i wręcz nie ma zamiaru przekonać wszystkich do wyznawanych przez siebie poglądów. Filozofowanie młotem to filozofowanie swoim życiem bez jakichkolwiek żałosnych uników:

Zachować wesołość w sprawie posępnej i nad wyraz odpowiedzialnością brzemiennej, sztuka to niepoślednia: a jednak, cóż jest od wesołości potrzebniejsze? Żadna rzecz się nie wiedzie, w której nie ma udziału zuchwalstwo. Nadmiar siły jest dopiero
dowodem siły.
("Zmierzch bożyszcz")