13-06-2015, 16:11
Zimne, jak lodowy powiew, odłamki mej duszy
Pożeraja zrodzone w bólu rozpaczy dzieci,
Ciało wykręcone w spazmach, dłoń zatyka uszy,
Krzyczę w karty przeszłości by płomień rozniecić.
Tęskniąc tulisz i całujesz spłakane powieki,
Choć niewidoczna wciąż obecna duchem.
Powiedz mi: czemu myśl zaciska gardło, że na wieki
Nie-dotykem pozostaniesz,nie-spojrzeniem i nie-słuchem...?
Czas odlicza sekundy dzielące mnie od śmierci.
Dziś wyprostowana dumnie naprzeciw niej stoję.
Duszę jej oddaję pomału - kawałki i ćwierci
Myśląc z ciekawości czemu się nie boję?
Odłamki szkła wiary kaleczą bez litości,
Powloką zakryte serce omdlewa w słabiźnie,
Pięści zaciśnięte krwawią - rozgrzane do białości.
Twarz odwrócona od lustra przygląda się bliźnie.
I nie śmierci się bojąc, choć przeraża nie-dotyk
I głuche wołanie, które mych uszu nie sięgnie
I nie podziemne rzeki, ni ciemności gotyk,
A fakt że po wtóry raz umrzesz -lecz tym razem we mnie.
Pożeraja zrodzone w bólu rozpaczy dzieci,
Ciało wykręcone w spazmach, dłoń zatyka uszy,
Krzyczę w karty przeszłości by płomień rozniecić.
Tęskniąc tulisz i całujesz spłakane powieki,
Choć niewidoczna wciąż obecna duchem.
Powiedz mi: czemu myśl zaciska gardło, że na wieki
Nie-dotykem pozostaniesz,nie-spojrzeniem i nie-słuchem...?
Czas odlicza sekundy dzielące mnie od śmierci.
Dziś wyprostowana dumnie naprzeciw niej stoję.
Duszę jej oddaję pomału - kawałki i ćwierci
Myśląc z ciekawości czemu się nie boję?
Odłamki szkła wiary kaleczą bez litości,
Powloką zakryte serce omdlewa w słabiźnie,
Pięści zaciśnięte krwawią - rozgrzane do białości.
Twarz odwrócona od lustra przygląda się bliźnie.
I nie śmierci się bojąc, choć przeraża nie-dotyk
I głuche wołanie, które mych uszu nie sięgnie
I nie podziemne rzeki, ni ciemności gotyk,
A fakt że po wtóry raz umrzesz -lecz tym razem we mnie.