27-04-2015, 19:28
Wiatr przyniósł tajemniczego wędrowca w najpiękniejsze krainy,
by mógł, pod blaskiem najczystszego światła, chwalić się swym talentem.
Wzlatuje on powoli i opada gwałtownie, przedstawiając swój dziwny spektakl gwiazdom.
Aktor o przeróżnych twarzach - zwą go Szeptem.
Lekki, uniósł się pod białym księżycem, objętym obszytą gwiazdami zasłoną nocy.
Szept, który pachnie radością oraz samotnością płynie wkoło z melodią spokoju
i skacze w rytm chaosu. Szept, który muska duszę i... wrzeszczy.
Wnet Cisza wkoło Szeptu zaczęła wirować, śmiejąc się.
Uderzyła, z wielkim rykiem w szum szaleńczego szmeru, płacząc.
Znajoma Szeptowi - jego miłość i wierność, tkają razem muzykę, a w jej sieć łapią wiatr.
Śpiewają w akompaniament euforii oraz bólu. Ich taniec był delikatny po czym...
zmienił się w skowyt i chaos - trzaskający obłęd, który stawał się... spokojnym pogłosem.
I znów drażnił, skrobał, wirował!
Śpiew... Krzyk...
Płacz! Śmiech!
Rozrywająca rozpacz oraz płynąca z niej... radość?
Nagle tango mrocznych kochanków, zdzierające ciemność dookoła, ustało.
Głucha pustka nastała.
I ujrzeli postać czarniejszą niż noc, naprzeciw niej zaś stało... zwierciadło gładsze niż księżyc.
- Otaczają nas dziwne lasy. Drzewa o ludzkich twarzach martwo w nas się
wpatrują...
Musimy iść dalej!
- Twarze te mają strasznie obojętny wyraz. Odpocznijmy chwilę.
Tam czeka nas jedynie zguba, wieczny sen oraz złudne szczęście.
- Powiedz mi... czym ono jest?
Drogą ku wysokiej górze.
- Na szczycie zaś Arkadia stoi...
Nie, jedynie pustka tam istnieje, a za nią objęcia apatii i nostalgii.
- Ścieżka jest stroma... a na niej ślad krwi...
Przejdź przez próg, a zamkną się za tobą drzwi. Ratunkiem jest tylko przepaść.
Srebrne lustro rozpłynęło się i jakby wtopiło w cień tajemniczej istoty.
Postać runęła na kolana, a po jej lodowatej twarzy spłynęły wrzące łzy.
Cisza drgnęła kiedy dobiegł ją z oddali dźwięk grzmotu, tak potężnego jakby niebo się rozdarło,
a ziemia rozstąpiła przed ciosem świetlistego bicza. Szept zaś przysiąc mógłby,
że był to straszliwy jęk obserwowanego młodzieńca ogarniętego frustracją.
Cisza i Szept z żalem przyglądali się zrozpaczonemu człowiekowi, lecz po chwili przerażeni zniknęli w głąb nadciągającej burzy.
Niestraszne im były błyskawice, ale czarne oczy mężczyzny, w których iskrzyła się śmierć.
by mógł, pod blaskiem najczystszego światła, chwalić się swym talentem.
Wzlatuje on powoli i opada gwałtownie, przedstawiając swój dziwny spektakl gwiazdom.
Aktor o przeróżnych twarzach - zwą go Szeptem.
Lekki, uniósł się pod białym księżycem, objętym obszytą gwiazdami zasłoną nocy.
Szept, który pachnie radością oraz samotnością płynie wkoło z melodią spokoju
i skacze w rytm chaosu. Szept, który muska duszę i... wrzeszczy.
Wnet Cisza wkoło Szeptu zaczęła wirować, śmiejąc się.
Uderzyła, z wielkim rykiem w szum szaleńczego szmeru, płacząc.
Znajoma Szeptowi - jego miłość i wierność, tkają razem muzykę, a w jej sieć łapią wiatr.
Śpiewają w akompaniament euforii oraz bólu. Ich taniec był delikatny po czym...
zmienił się w skowyt i chaos - trzaskający obłęd, który stawał się... spokojnym pogłosem.
I znów drażnił, skrobał, wirował!
Śpiew... Krzyk...
Płacz! Śmiech!
Rozrywająca rozpacz oraz płynąca z niej... radość?
Nagle tango mrocznych kochanków, zdzierające ciemność dookoła, ustało.
Głucha pustka nastała.
I ujrzeli postać czarniejszą niż noc, naprzeciw niej zaś stało... zwierciadło gładsze niż księżyc.
- Otaczają nas dziwne lasy. Drzewa o ludzkich twarzach martwo w nas się
wpatrują...
Musimy iść dalej!
- Twarze te mają strasznie obojętny wyraz. Odpocznijmy chwilę.
Tam czeka nas jedynie zguba, wieczny sen oraz złudne szczęście.
- Powiedz mi... czym ono jest?
Drogą ku wysokiej górze.
- Na szczycie zaś Arkadia stoi...
Nie, jedynie pustka tam istnieje, a za nią objęcia apatii i nostalgii.
- Ścieżka jest stroma... a na niej ślad krwi...
Przejdź przez próg, a zamkną się za tobą drzwi. Ratunkiem jest tylko przepaść.
Srebrne lustro rozpłynęło się i jakby wtopiło w cień tajemniczej istoty.
Postać runęła na kolana, a po jej lodowatej twarzy spłynęły wrzące łzy.
Cisza drgnęła kiedy dobiegł ją z oddali dźwięk grzmotu, tak potężnego jakby niebo się rozdarło,
a ziemia rozstąpiła przed ciosem świetlistego bicza. Szept zaś przysiąc mógłby,
że był to straszliwy jęk obserwowanego młodzieńca ogarniętego frustracją.
Cisza i Szept z żalem przyglądali się zrozpaczonemu człowiekowi, lecz po chwili przerażeni zniknęli w głąb nadciągającej burzy.
Niestraszne im były błyskawice, ale czarne oczy mężczyzny, w których iskrzyła się śmierć.