Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zmiana
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Zakłócenia pola psionicznego były delikatne, ale wyczuwalne. Wiedział, że pozostali Demiurdzy odbierają to drżenie i przewidywał kłopoty. Dziś dzień zmiany i nic nie powinno zakłócić przekazania, ale straszliwa pomyłka, za którą on był odpowiedzialny, mogła mieć nieobliczalne konsekwencje. Jakie? Sam jeszcze nie wiedział.
Kończył się ich tysiącletni okres sprawowania władzy. Wyselekcjonowane precyzyjnie linie genetyczne, prowadzone przez laboratoria Mózgów, oddawały dzisiaj nowe pokolenie Rządzących. Starzy, w wyniku naświetlenia, powracają do ludzkiej przemiany materii i kończą życie w naturalnym dla tej planety, czasie.
Łagodny gong. Nacisnął przycisk i drzwi odsunęły się bezszelestnie. Ane – Demiurg z kontynentu, zwanego przez tubylców Ameryką Południową, wpłynęła do jego pokoju. W króciutkiej sukience bladoniebieskiego koloru, pasującej do jej oczu. U pasa połyskiwał mlecznie sztylet mocy. Każde z nich miało swój. Napełnione cząstkami wszystkich energii w kosmosie, dawały im nieograniczoną władzę. W jej zwykle pogodnej twarzy dostrzegł napięcie.
Podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Zamknął oczy. Kochał ją. Choć spotykali się tylko raz na sto lat, w przewidzianym terminie spotkań Demiurgów, zawsze chciał pojechać na jej kontynent. Do niej. Ale tego nie wolno im było robić! Mieli funkcjonować oddzielnie, na różnych obszarach, eliminując do minimum ryzyko przypadkowych spotkań. Bowiem świadomość władcy budziła się tylko na okres spotkań. Nieświadomy związek emocjonalny dwóch Demiurgów, mógł się zakończyć katastrofą dla wszechświata. Totalnym chaosem. Taki przypadek miał miejsce miliard lat temu i do dziś ciąży na ich rasie.
- Wyczuwamy zakłócenie pola. Ty jesteś jego źródłem. – Pochyliła się nad nim, patrząc mu w twarz. Owiał go lekki zapach nieznanych w Europie ziół i tropikalnych roślin. Perfumy czy zapach ciała?
- Wiem.
Przyglądała mu się uważnie.
- Powiesz?
Westchnął.
- No cóż, nie dopilnowałem swojego laboratorium. Pomylili się o kilkanaście lat. Zmienili też miejsca urodzenia. Ostatnie ogniwa selekcji rozminęły się, łącząc z innymi partnerami i żyjąc w różnych krajach. Próbowaliśmy ratować sprawę, aranżując ich przypadkowe spotkanie, ale było już za późno. Mieli swoje rodziny, potomstwo. Zaiskrzyć między nimi musiało. W końcu byli sobie przeznaczeni, ale nie mogło to już dać oczekiwanego efektu. Ane, ja nie mam prawidłowego następcy – poklepał ją delikatnie po dłoni, która cały czas spoczywała na jego ramieniu – i nie wiem, co zrobić. – Spojrzał na nią.
Oczy jej się zwęziły. Wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Bezwiednie miętosiła koniuszek ucha, co zawsze było u niej oznaką irytacji lub namysłu.
- Co zamierzasz? – zapytała, nie zatrzymując się.
- Przedstawię jedno z ich dzieci jako następcę. W końcu są tuż od końcowego efektu.
Zatrzymała się i gwałtownie odwróciła do niego.
- Nie przejdzie! – Podniosła głos. – Nie zgodzą się. Ja chyba też.
- Musicie. Demiurgów musi być pięciu.
Odwróciła się i bez słowa wyszła.
***
Spotkanie Wielkiej Rady odbywało się w sali kompleksu podwodnego, stworzonego na dnie Rowu Mariańskiego. Piątka zasiadała w rozłożystych fotelach. Przed każdym leżał jego sztylet. Ostrza zrobione były z kolorowego kamienia, które każdy z nowych władców musiał odłupać z asteroidy, których tysiące krążyło pomiędzy czwartą, a piątą planetą tego układu. Dlaczego akurat stamtąd nikt nie wiedział. Taki rytuał i już. Każde ostrze mieniło się zestawem innego spektrum barw. Rękojeść była wykonana z czarnego obsydianu, a jelec z kawałków metalu z ich rodzinnej planety. Dotknięcie go, skutkowało przepływem wszystkich energii kosmosu. Wtedy dotykający mógł wszystko. No, prawie. I prawie wszystkie rodzaje energii się tam mieściły. Poza jedną...
Sala wypełniona była poświatą pochodzącą z powietrza. Specjalnie modyfikowane atomy tlenu emanowały światłem. Za fotelami stali następcy. Trzy kobiety i dwóch mężczyzn, ubrani w jednakowe kombinezony z delikatnej, lekko połyskującej materii. Panowała pełna napięcia cisza. Nigdy tak nie było na ich spotkaniach. Prowadząca spotkanie Chahe, ciemnoskóry demiurg z Afryki, chrząknęła.
- Kerim – spojrzała na mnie – Ane, powiedziała nam o wszystkim. Kim jest dziewczyna stojąca za Tobą?
Na twarzach pozostałych malowało się napięcie. Kerim popatrzył w sufit i zaczął mówić:
- Moi drodzy. Co się stało to się nie odstanie. Moja linia genetyczna nie została dokończona w ostatnim ogniwie. To dużo i mało. Jednakże, musi być nas pięcioro. Tylko połączenie mocy pięciu sztyletów, zabezpiecza nas przed Mrokiem, który ogarnął nasz wcześniejszy kosmos. Wiecie, że wyciąga swe niewidzialne łapy także po ten. – Opuścił wzrok i bacznie przyglądał się twarzom. – To, Echel, córka mojego ogniwa w linii żeńskiej – wskazał za siebie - uważam, że jest najbliższa potrzebom naszego kręgu. Śmiem twierdzić, iż nawet przerasta nasze potrzeby i wasze wyobrażenia. – Uśmiechnął się lekko, widząc poruszenie i oburzenie na twarzach pozostałych. – Sami zresztą ocenicie...
Pochylił się i oparł łokcie o blat stołu. Z rozbawieniem przysłuchiwał się gorącej dyskusji, tak nietypowej dla tych zebrań. Elle i Jakiru, gwałtownie gestykulowali, rzucając uwagi do Chehu. Ane siedziała milcząca, podpierając brodę ręką. Bez ruchu i w ciszy stali tylko za fotelami czekający następcy.
Wreszcie, Chahe niecierpliwym gestem uciszyła dyskutujących.
- Kerimie, masz rację i nie masz. Istotnie musi nas być pięcioro, żeby połączyć nasze energie. Mrok czai się i chyba wie o naszych kłopotach wcześniej, niż my się dowiedzieliśmy. Jego potęga jest wielka i tylko piątka jest mu w stanie się przeciwstawić. Przeszliśmy już zgodnie z procedurą proces dezaktywacji długowieczności. Muszą być nowi, ale...
Wstała i podeszła do wielkiego okna. Silne światło wydobywało pejzaż podmorskiego, głębinowego świata. Powoli i dostojnie pływające dziwne ryby bez oczu, skorupiaki przemykające po dnie i inne żyjątka – bezbarwne i z dziwnymi kształtami. Niemal można było dotknąć wszechpanującej tam ciszy.
Chahe mówiła dalej, nie odwracając się od panoramy.
- ... ale sztylety to potęga. Każdy posiadacz dysponuje mocą tworzenie i zabijania światów. To muszą być perfekcyjnie przygotowani Demiurdzy. Po to stworzono teorię doboru genów, a ty... ty zaniedbałeś... nie wiem, doprawdy, nie wiem, co zdecydować.
Odwróciła się szybko.
- Będziemy głosować.
Trzy do dwóch za przyjęciem Echel do grona. Koniec niepokoju. Wszyscy wstali.
- Czas na odczytanie wielkiego przesłania pokoleń naszych poprzedników – uroczyście powiedziała Chahe, biorąc do ręki starożytną księgę.
My, poprzednie pokolenie Demiurgów, zwracamy się, przy Wielkiej Zmianie, do następców. Miliard lat temu, w naszym kosmosie doszło do związku dwóch Rządzących. Było to zawsze niedopuszczalne, bowiem powszechne znana była wiedza o straszliwym zagrożeniu, jakie może przynieść dla naszego świata, owoc z tego zrodzony. Miłość okazała się silniejsza i narodził się Mrok, który nas zniszczył. Uciekliśmy w świat równoległy, osiedlając się na tej planecie. Owoce eksperymentów genetycznych pewnie zasiedlają już całą planetę. Wy macie wybrać najlepszych z nich, starannie hodując. Wiedza i moc jaką dostaniecie, pozwoli bronić się przed złem. Czuwajcie nad nowym kosmosem, aby nie podzielił losu innego. Witajcie i żegnajcie.
Wszyscy wstali. Na nasze miejsca usiedli nowi władcy i dotknęli sztyletów. I tak zostaną zniszczone w kraterze wulkanu Krakatau. Oni muszą wyruszyć do pasa asteroid po swój kamień. Zgromadziliśmy się przy drzwiach. Ane pochyliła się do mojego ucha.
- Ciekawe co się dzieje z umierającymi Demiurgami? – szepnęła, omiatając mi twarz ciepłym oddechem - Może już jako zwykły człowiek, mógłbyś przyjechać do mnie, do Ameryki?
Uśmiechnąłem się w myślach. Chyba nie zdążę, Ane.
Elle i Jakiru podeszli do nas.
- Czemu, Kerim, powiedziałeś, że ona może być lepsza od nas? – zapytała Elle.
- Zaraz się dowiesz.
Echel powoli wstała i zaczęła się do nas zbliżać, bawiąc się moim sztyletem. Zamknąłem oczy. Mimo, że byłem przygotowany, ból targnął całym jestestwem. Uderzył tępo w trzewiach. Prawie usłyszałem bulgot krwi, wylewającej się pulsująco, z rozdartej tętnicy brzusznej i wypełniającej otrzewną. Rozrywające uczucie rozstępujących się tkanek. Usłyszałem jak przez ścianę głos Echel.
- Do tej pory tylko się broniliście. I to była wasza słabość. I wasze zasady. Ja was poprowadzę do walki z Mrokiem. Według swoich zasad.
Otworzyłem oczy. Z brzucha wystawała mi czarna, obsydianowa rękojeść mojego sztyletu.

Chwilę później...
Patrzyłem na maleńki, bladoniebieski punkcik w kosmosie. Ziemia. Tam pozostali wszyscy. A ja już wiem, czym się staje Demiurg po śmierci. Kolejną asteroidą, krążącą w pasie międzyplanetarnym. Kiedyś Młody Władca, wyląduje na mnie, aby wziąć kamień na swój sztylet.
Ładnie napisane opowiadanie, tylko ta końcówka jakaś taka trochę ni w pięć ni w dziesięć. No bo niby czemu dziewuszka kolesia zaciukała. Takie to trochę naciągnięte.
Wydaje mi się, że wyższy lewel masz do pisania kawałków psychologicznych czy obyczajowych. Zresztą, to prawie był kawałek obyczajówki przebrany za fantastykę Smile
Pozdrawiam serdecznie.
Cześć, Gorzki. To nie jest takie skomplikowane. Żeby zwyciężyć, nie wystarczy się bronić i mieć jeszcze zasady. Dziewuszka pokazała następcom,że trzeba mordować, być bezwzględnym. To był jej pokaz nowych zasad. Brutalny i mający wstrząsnąć innymi zmiennikami.
gandhi by się w czoło pacnął
Zgadza się, Miriad. Ale lubię siebie za nieprzystosowanie, patos, ckliwość i parę durnych rzeczy, całkowicie niekompatybilnych z dzisiejszym światem.Huh
jakoś związku nie widzę. ale okej.
Z przyjemnością wróciłam do tego opowiadania, wiadomo, w ramach ZNT (Zajęcia Nekrofilskie Terenowe). Zastanawiłabym się nad klasyfikacją (to w zasadzie utwór z pogranicza fantasy i SF), ale tak czysto akademicko, bo szufladka nie ma dla mnie znaczenia.
Najmocniejszą stroną tego utworu jest klimat i sam zarys wykreowanego świata - choć to ostatnie z niedosytem, bo aż się prosi o więcej.
I tak na marginesie - zazdroszczę Ci tego Kerima bo wiesz, moje to i w jedną i drugą stronę to samo... Nuda.
Sowa, Ty chyba przesadzasz w nekrofilii. Całkiem zimne z lodówki? Od Kerima znam ładniejsze palindromy. A w tym opku akurat najmniej jest SF i fantasy. Tam, gdzie chciałbym odpłynąć po swojemu w te klimaty, to się nie da. Za długo, za nudno i zbyt hermetycznie. Nikt nie lubi się męczyć długim czytaniem. O wysiłku rozumienia nie wspomnę.Angel
Ee, jak wiesz, przesadzam we wszystkim. Czas się leczyć! [Obrazek: kaplan.gif]
A Kerim to nie jest bardziej ananim? Bo moje to byłby palindrom na pewno...
To się lecz. Pacjent zmarł, to niech lekarz choć wyzdrowieje.Big Grin
Czy to trąby na koniec świata? The end?
Nie strasz Gombrowiczem. Tu Mirek.Cool
(09-11-2015, 17:22)mirek13 napisał(a): [ -> ]Tam, gdzie chciałbym odpłynąć po swojemu w te klimaty, to się nie da. Za długo, za nudno i zbyt hermetycznie.
A szkoda.

(09-11-2015, 17:22)mirek13 napisał(a): [ -> ]Nikt nie lubi się męczyć długim czytaniem. O wysiłku rozumienia nie wspomnę.
Gdybyś był naprawdę nieprzystosowany, patetyczny, ckliwy (o paru durnych rzeczach nie wspomnę), miałbyś powyższe głęboko gdzieś.

Żałuję, że nie napisałeś tego za długo, za nudno i zbyt hermetycznie.
He he, już Ci to raz zjebałem.
Chcesz drugi raz?

No dobra spróbuję wyczytać to, czego nie doczytałem.
Tylko wiesz, ja lubię czytać fantastykę szeroko rozumianą, ale dobrą.
Jestem z nią obeznany, choć nie piszę.

Jurek

A tak, nawiasem mówiąc, właśnie czytam Ilion Dana Simonsa.
Oczarował mnie.
Przeczytaj, to będziesz wiedział, co to jest prawdziwa fantastyka.
Polecam też jego Hyperiona i Endymiona w czterotomowym cyklu.
Wiesz gdzie się pocałuj. Nie jestem dozgonnie przywiązany do tej opowiastki, ale ma swój ukryty sens. Tylko trzeba wyjść ze skorupy własnego "ja" i pogłówkować. Trochę wiesz, więc teoretycznie na to Cię stać. Teoretycznie.
Inna sprawa, czy jej wykonanie jest dobre. Raczej średnio.
A o Swojej prozie mi nie przypominaj. Jak znajdę dobrego dilera, dołożę flaszkę i dokonam abordażu na kozę, to może zrozumiem metafizykę metempsychozy Szekspira w Ciebie.IdeaDodgy
Stron: 1 2