Via Appia - Forum

Pełna wersja: Człowiek z Północnego Lądu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Początek tekstu będącego spin-offem drugiego tomu powieści, której pierwszy rozdział prezentuję na forum. To jednak traktuję bardziej jako swoistą odskocznię no i nie będzie szybko kontynuowane (mam jeszcze parę stron, ale być może będę je modyfikował, więc na razie nie wrzucam), bo na razie III tom Narreweida mnie skutecznie zajmuje.


Świst wiatru zagłuszał wypowiadane słowa. Bjorn obejrzał się w stronę towarzysza, chcąc się upewnić, czy ten wołał rzeczywiście, czy może to tylko słuch spłatał mu figla. Poprawił futrzany kołnierz i ustawiając się plecami do wiatru, zawołał.
- Mówiłeś coś!?
Fingein szedł ku niemu, rozkładając bezradnie ręce. Kilka kroków za nim, niknęła w śnieżnej zawierusze sylwetka trzeciego mężczyzny.
- Co?! – wrzasnął opatulony ciężkim płaszczem czarnobrody, przecierając zasypane śniegiem oczy. Bjorn machnął tylko ręką, odwrócił się i poszedł prosto przed siebie. Warstwa leżącego na lodzie śniegu nie była jeszcze zbyt głęboka, wciąż można było iść stosunkowo szybko i nie wkładając w to większego wysiłku. Gdyby nie ten wiatr…
Czas naglił.
Bjorn zdawał sobie z tego sprawę doskonale. Od napaści na wioskę minęły zaledwie dwie godziny. Wszystko stało się szybko, niemalże w mgnieniu oka kilka chat stanęło w ogniu, a napastnicy zniknęli tak samo nagle, jak się pojawili. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, uszli w las, dając mieszkańcom nadbrzeżnej osady możliwość gaszenia swych domostw. Chata Bjorna także płonęła, ale on jej nie ratował. Miał nieporównywalnie większe zmartwienie, które sprawiło, że nie zastanawiał się nad tym, co należy czynić. Opuścił wioskę. Fingein i Snaevarr, bracia jego żony, poszli za nim.
Nim jeszcze zawierucha rozpętała się na dobre, ślady uciekających poprowadziły ich przez las, nad sam brzeg zamarzniętej cieśniny. O tej porze roku do przejścia na kontynent nie potrzeba było łodzi. Napastnicy wiedzieli o tym. Musieli zresztą pochodzić z drugiego brzegu, gdyż tam właśnie wracali.
A z nimi co najmniej trzy porwane kobiety. W tym i Raegiahl.
Na myśl o niej przyspieszył kroku. Nie oglądał się za siebie, nie myślał o z trudem za nim nadążających towarzyszach. Wiedział, że im także zależy, wiedział też, że nie aż tak, jak jemu. Gdy okazało się, że przyjdzie im iść na południe, wyczekiwał tylko chwili, gdy któryś z nich zechce zrezygnować.
Wiatr zacinał bezlitośnie. Policzki drętwiały z zimna.
Nie sposób już było trzymać się śladów, ale spodziewał się, że ścigani obiorą najkrótszą, możliwą drogę, która zaprowadzi ich na Północny Cypel. Zapewne w leżącej na nim osadzie poszukają schronienia przez zamiecią, a gdy tylko pogoda się poprawi, ruszą dalej.
Musiał ich dopaść wcześniej.
- Bjorn! Czekaj! – wołał młodszy ze szwagrów, Fingein.
Nie zareagował. Parł wciąż naprzód, nie oglądając się. Przebycie cieśniny pieszo, w dobrych warunkach zajmowało około godziny. Przy takiej pogodzie czas ten mógł się znacznie wydłużyć, szczególnie gdyby pomylił kierunek marszu. Koncentrował się więc na tym, by go nie zgubić, o tym co będzie później, nie myślał.
- Bjorn!
Głos dobiegał z większej niż jeszcze przed chwilą odległości. Fingein nie nadążał za nim, co zresztą nie dziwiło go wcale. Choć do młodzików już od dawna się nie zaliczał, Bjorn siłą i wytrzymałością górował nad pozostałymi mieszkańcami osady zdecydowanie. Potężnie zbudowany, wielki niczym góra brodacz o płowych włosach, samym swoim wyglądam wzbudzał respekt, a ci, którzy go znali, wiedzieli dobrze, że w pewnych okolicznościach potrafi być nawet groźniejszy, niż by się mogło wydawać. Tego popołudnia, miała miejsce właśnie tego rodzaju sytuacja. Fingein i Snaevarr zdecydowali się mu towarzyszyć, wierząc zapewne, że jeśli ktoś byłby w stanie odbić uprowadzone kobiety z rąk napastników, to tylko i wyłącznie on. Teraz jednak sił im najwyraźniej zaczynało brakować, a on nie był przekonany, czy warto na nich czekać.
Zatrzymał się i obejrzał za siebie. Sylwetka Fingeina zarysowała się pośród zawiei. Posłał mu pytające spojrzenie.
- Snaevarr nie da rady – powiedział dysząc ciężko czarnobrody – ja zresztą też resztką sił już ciągnę. Musimy zwolnić.
- Zwolnijcie więc – odparł ponuro – nieść was nie będę, a waszej siostrze powiem, że wam tchu zabrakło i musieliście jej ratowanie odłożyć na później.
- Miejże litość, człowieku! Jeśli my nie możemy iść szybciej to i ci, których ścigamy z pewnością nie mogą. Dopadniemy ich. Jeśli nie za dnia, to nocą.
- Śnieg ślady zasypie – odrzekł Bjorn – a jeśli nie pójdą tam, gdzie myślę, że pójdą, wtedy szukaj wiatru w polu. Odpocznijcie, jeśli musicie. Ja idę do Froeve. Tam o mnie pytajcie.
To powiedziawszy wznowił marsz, narzucając sobie tempo, które wymagało odeń zmobilizowania wszystkich sił jakie mu jeszcze pozostały. Dłoń zacisnął na rękojeści zawieszonego u pasa szerokiego miecza, drugą chwycił za przecinający mu pierś skórzany pas, na którym zawieszoną miał okrągłą, wzmocnioną stalowymi okuciami tarczę. Nie miał czasu na przygotowanie się do drogi. Prowiantu nie wziął ze sobą żadnego, tylko broń i sakiewkę. Liczył na to, że jej zawartość będzie wystarczająca.
Biegł przez lodowe pustkowie, na próżno wypatrując znajomego kształtu wzgórz leżących po drugiej stronie cieśniny. Biała zasłona spowijała świat, pod podeszwami masywnych butów, trzeszczał śnieg. Towarzysze musieli zostać daleko w tyle. Nie tracił już czasu na oglądanie się za nimi. Nie spodziewał się, że tak szybko opadną z sił i nie był pewien, czy w ogóle ich jeszcze zobaczy. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby dali sobie spokój i zrezygnowali.
On jednak tego uczynić nie mógł.
Raegiahl…
Oddychał szybko i ciężko, serce tłukło mu się w piersi i patrząc na wprost, zdało mu się, że ujrzał jej twarz formującą się z sypiącego z nieba śniegu. Przyspieszył, choć sił mu zaczęło brakować i już w chwilę później musiał na powrót zwolnić. Jakiś ciemny, podłużny kształt zamajaczył mu przed oczami. Z każdym kolejnym krokiem upewniał się w przekonaniu, że ma przed sobą postać ludzką, leżącą na lodzie, twarzą do dołu. Zatrzymał się tuż przy niej.
Gdy się nachylił, przez głowę przemknęła myśl, którą szybko od siebie odepchnął. Zgodnie z nią jednak, to rzeczywiście była kobieta. W przeciwieństwie jednak do Raegiahl, włosy miała proste i ciemne. Obrócił ją i zacisnął zęby.
Od lewego uchu, przez policzek i nos ciągnęła się głęboka, pokryta kryształkami lodu rana. W otwartych oczach zastygł wyraz przerażenia.
- Naeglinn – wyszeptał – śpij spokojnie.
Podniósł się i rozejrzał, chcąc ustalić właściwy kierunek. Wydawało mu się, że dostrzegł w słabnącej nieco zawiei ciemny zarys wzgórz i ruszył w tę stronę. Szybko upewnił się, że miał rację.
Północny Cypel ciągnął się w poprzek cieśniny na długości blisko czterystu metrów. W połowie tej odległości znajdowała się licząca zaledwie siedem chat rybacka wioska Froeve. Ku niej skierował swe kroki, licząc na to, że znajdzie tam to, czego szuka, lecz z każdą chwilą coraz większe go ogarniało zwątpienie. Martwa twarz Naeglinn, jego kuzynki, której mąż nie tak dawno zmarł wskutek niefortunnej rany odniesionej w trakcie polowania, wciąż stała mu przed oczami. Osierociła dwoje dzieci i ktoś będzie się teraz musiał nimi zająć. On sam nie miał nikogo poza Raegiahl, a teraz i ją mógł utracić.
Do wioski zbliżał się, czując narastający w nim gniew. Nie ujrzał ani żywej duszy, wszyscy musieli skryć się w chatach. Dłoń w futrzanej rękawicy trzymał zaciśniętą na rękojeści. Jego błękitne oczy lustrowały okolicę w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu bytności ludzi, których ścigał.
Na progu jednej z chat ujrzał owiniętego płaszczem starca w futrzanej czapie. Ten cofnął się z obawą w oczach. Bjorn skierował się ku niemu, unosząc dłoń w przyjaznym geście.
- Witaj, Isgeir – powiedział.
Na dźwięk swego imienia starzec wyraźnie się uspokoił i wyszedł o dwa kroki przed chatę.
- Bjorn Krignarsson? – zapytał, przyglądając się przybyszowi niepewnie – oczy mnie już zawodzą ostatnimi czasy, ale chybam się nie pomylił.
- To ja.
- Myślę, że powód twej wizyty mnie nie zaskoczy – powiedział Isgeir.
- Są tutaj? – spytał Bjorn.
- Byli – odrzekł starzec – krótką zaledwie chwilę. Spierali się głośno o to, czy zatrzymać się i przeczekać śnieżycę, czy też iść dalej. Pościgu się obawiali.
Bjorn zmarszczył czoło. A więc nie będzie tak prosto.
- Były z nimi kobiety?
- Widziałem dwie, prowadzone na powrozie, przytroczonym do siodła tego, którym im przewodził. Reszta była pieszo.
- Wiesz dokąd poszli? – spytał Bjorn z nadzieją w głosie.
Stary skinął głową.
- Brzegiem, na wschód. Jeden wspominał coś o targu w Zavarq.
Wszystko się zgadzało. W Zavarq można było kupić i sprzedać wszystko, niezależnie od tego, co miało w tej sprawie do powiedzenia prawo. Właściwie to w Zavarq o czymś takim jak prawo nikt nie słyszał. Liczyły się pieniądze. Nic ponadto.
- Potrzebuję żywności – powiedział Bjorn – ruszyłem tak szybko jak mogłem, nie było czasu się przygotować.
- Nie mów mi Bjornie, że wśród tych kobiet…
- Tak, Isgeir. Odebrali mi ją, ale co zabrali, zwrócą z nawiązką.
- Nie wątpię. Może przyda ci się jeszcze wiedzieć, że ten ich wódz bliznę miał na policzku paskudną, właściwie rzec by można, dziurę. A wołali go Mercraed. Jedzenia ci zaraz damy, tym się nie martw.
- Mam pieniądze – rzekł Bjorn.
- Tym się nie martw – powtórzył Isgeir – znałem ja ojca twojej Raegiahl. Będę się modlił o jej bezpieczny powrót.
To powiedziawszy wszedł na powrót do chaty, zapraszając Bjorna do środka. Gość wszedł więc za nim i zatrzymał się przy samych drzwiach. Gdy tylko starzec z pomocą żony, oraz drugiej, znacznie młodszej kobiety przygotowali dlań pakunek z jedzeniem, zebrał się szybko i podziękowawszy za pomoc, miał już ruszać, gdy wtem o czymś sobie przypomniał.
- Gdyby z północy przybyli tu bracia Raegiahl – rzekł do starca – powiedz im gdzie mogą mnie znaleźć.
- Powiem na pewno – odrzekł stary.
Bjorn skinął mu lekko, po czym nie oglądając się więcej, ruszył brzegiem, prosto na wschód.
Wiatr nie ustawał.
Cytat:Jedzenia ci zaraz damy, tym się nie martw.
- Mam pieniądze – rzekł Bjorn.
- Tym się nie martw – powtórzył Isgeir

Niby wiem, że "powtórzył", ale jakoś mi tak z tym nieprzyjemnie.
Więcej takich problemów nie mam. Jeśli były jakieś błędy w interpunkcji, nie widać ich. Chyba że ktoś się uprze, no ale historia jest zbyt ciekawa i językowo ładnie rozwinięta, by się rozdrabniać.
Miejscami trochę nudnawe opisy. Do przeżycia, ale czasem męczą. Akcja wydaje się być zwięzła i dynamiczna, mimo że nie odczuwam jej tak. Skupiam się na dialogach.
Nie mam za bardzo do czego się przyczepić. Fajne, miejscami może trochę nudne, ale to pewnie przez to że ZA KRÓTKIE. Serio, jak się wciągam w tak dobrze napisany tekścik, to już można mnie wykorzystać do czytania przez dobre dziesięć stron. No ale "spin-off", więc nie mam prawa się czepiać.
Podsumowując: ładnie, bardziej na rozpisanie i przykucie uwagi niż raczenie się Twoim warsztatem, ale ładnie. Fajnie, że sypnąłeś tym utworkiem.
Cytat:Miejscami trochę nudnawe opisy.

Że jak?
Jak na moje standardy, to w powyższym tekście opisów praktycznie nie ma.

Cytat:Podsumowując: ładnie, bardziej na rozpisanie i przykucie uwagi niż raczenie się Twoim warsztatem, ale ładnie.

Chcesz coś dłuższego, to zapraszam tutaj:
http://www.via-appia.pl//forum/showthread.php?tid=13552

Ale nie wiem czy przetrwasz opisy skore te tutaj już cię nudziły Smile
Narreweid znam i śledzę. Smile
Cytat:Głos dobiegał z większej niż jeszcze przed chwilą odległości. Fingein nie nadążał za nim, co zresztą nie dziwiło go wcale. Choć do młodzików już od dawna się nie zaliczał, Bjorn siłą i wytrzymałością górował nad pozostałymi mieszkańcami osady zdecydowanie. Potężnie zbudowany, wielki niczym góra brodacz o płowych włosach, samym swoim wyglądam wzbudzał respekt, a ci, którzy go znali, wiedzieli dobrze, że w pewnych okolicznościach potrafi być nawet groźniejszy, niż by się mogło wydawać. Tego popołudnia, miała miejsce właśnie tego rodzaju sytuacja. Fingein i Snaevarr zdecydowali się mu towarzyszyć, wierząc zapewne, że jeśli ktoś byłby w stanie odbić uprowadzone kobiety z rąk napastników, to tylko i wyłącznie on. Teraz jednak sił im najwyraźniej zaczynało brakować, a on nie był przekonany, czy warto na nich czekać.

Tu mi się nudziło. Ale to pewnie dlatego, że siedzę teraz w miniaturach. Wiesz, krótka forma, szczątkowe opisy itd., itp.. Wiem, że te długawe fragmenty są niezbędne w fantastyce, pewnie wieczorem będą mi pasować. No i wiem, że w porównaniu do tego, co jesteś w stanie nam zaserwować (chociażby w Narreweid), nie mam prawa narzekać. Jestem jednak w fazie marudzenia, także wybacz. Smile
Cytat:to tylko i wyłącznie on
Tautologia.
Cytat:pod podeszwami masywnych butów, trzeszczał śnieg.
Chyba nie powinno być przecinka...
Cytat: i patrząc na wprost, zdało mu się
Jak wyżej...
Cytat:Zgodnie z nią jednak, to rzeczywiście była kobieta. W przeciwieństwie jednak do Raegiahl, włosy miała proste i ciemne.
Powtórzenie.

No właśnie, czyta się fajnie, brakuje ciągu dalszegoSmile. Do kwestii technicznych, poza wymienionymi, przyczepić się nie mogę. Ewentualnie w niektórych zdaniach jakoś dziwnym mi się wydaje szyk... W wypowiedziach to normalka, sam też czasem zmieniam, myślę jednak że w narracji to już mniej pasuje...
Poza tym, jak już napisałem, ciekawy tekst i ciekawym, co będzie dalejSmile
Cytat:wciąż można było iść stosunkowo szybko i nie wkładając w to większego wysiłku
Podkreślony fragment zdania wydaje mi się ciut przekombinowany. Uprościłbym:
"wciąż można było iść stosunkowo szybko i bez większego wysiłku."

Cytat:Nie oglądał się za siebie, nie myślał o z trudem za nim nadążających towarzyszach.
Jak wyżej. Proponowałbym coś takiego:
"Nie oglądał się za siebie, nie myślał o ledwo nadążających towarzyszach."
Ale to subiektywna sugestia.

Cytat:- Snaevarr nie da rady – powiedział dysząc ciężko czarnobrody
Przecinek po "powiedział".

Cytat:wszystkich sił jakie mu jeszcze pozostały
Przecinek po "sił".

Cytat:Oddychał szybko i ciężko, serce tłukło mu się w piersi i patrząc na wprost, zdało mu się, że ujrzał jej twarz formującą się z sypiącego z nieba śniegu.
Żeby uniknąć powtórzenia, fragment o sercu napisałbym: "serce tłukło w piersi". Po prostu.

Cytat:Od lewego uchu, przez policzek i nos ciągnęła się głęboka
Ucha. Literówka, ale to drobiazg. Wink


Ciekawy spin-off. Zaciekawia, a to najważniejsze. Warsztatowo jest fajnie dopracowany, nie widziałem większych baboli, raczej kosmetyczne drobnostki. Mi się wydaje, że opisy są dawkowane akurat - nie ma ich zbyt wiele, ale odsłaniają to i owo, przez co czytelnik wchodzi trochę w opisywany świat. Najważniejsze, że nie ma wykładu o świecie, ale od razu akcja z rozsądnie dawkowanymi informacjami. Historia wzbudza emocje, sceny pościgu z zasady są interesujące, i tutaj też tak jest.

Przyjemna lektura. Tu i ówdzie drobne poprawki, a będzie cacko. Dobra robota.

Pozdrawiam! Angel
Dzięki za uwagi. Poprawki się wprowadzi jak będę to kontynuował (czyli pewnie za niedługo). "Dziwny szyk" to już chyba mój znak rozpoznawczy Wink

A każdego komu się podobało zapraszam do sąsiedniego tematu (gdzie jest już kompletny tekst, tj. rozdział, który z powodzeniem mógłby robić za samodzielne opowiadanie, gdyby nie mały "foreshadowing"), tam co prawda trochę zaszalałem z opisami, ale myślę, że historia nawet nieźle wyszła.
No jak na twoje standardy to opisu tu malutko... A jak na moje to akurat w samą porę. Moi Krytycy zrobili co trzeba, to i ja się już nie wcinam. Dodam tylko, że przeczytałem z przyjemnością, czyli jest dobrze.
Wpadłam na forum po dłuższej przerwie, trafiłam na ten tekst - konkretnie najpierw jego tytuł. Jako fanka wszelkiej maści fantasy w klimacie nord i psychofanka Wikingów nie mogłam nie przeczytać. Mam nadzieję, że nieznajomość podstawy i innych części cyklu (bo, o ile się orientuję, to jakaś część wielkiej całości) nie przeszkodzi mi za bardzo w odbiorze.

No to jedziemy.
Napisane zgrabnie. Błędy, o ile były, nie rzuciły mi się w oczy. Literówek i brakujących przecinków jakoś nie widziałam. Styl masz ok - oszczędny. Nie wiem, na ile to wynika z charakteru tekstu (do wstępu pasował całkiem zgrabnie), a ile poziomu warsztatu, bo nie znam innych twoich "produkcji". Czyta się szybko, sprawnie i dość przyjmie, ale - że się tak wyrażę "tyłka" mi jak dotąd nie urwało (w znaczeniu pozytywnym oczywiście). Ja akurat lubię dobre, oddziaływające na emocje opisy.
Potrzebuję jeszcze kilka wstawek, żeby sobie wyrobić zdanie.
Od razu rzucasz czytelnika na głęboką wodę (chociaż może powinnam napisać lód albo śnieg Wink ). Pościg, zimno, śnieg zawierucha, płonąca wioska porwane kobiety... Tak, to przyciąga uwagę i rodzi w głowie pytania, co do tego, co zdarzyło się wcześniej i co będzie później. Takie pytania są dobre, bo wiążą czytelnika z tekstem, tak samo jak bohaterowie. Mnie ciekawi.
Jest klimat. Przez chwilę poczułam nawet tę zawieruchę, śnieg, zimno i rozpacz bohatera. Nie wiem, ile będzie w tej opowieści inwencji własnej, a ile wzorowania się na historii, ale kiwałam ochoczo głową, kiedy czytałam o tarczy, rybackiej wiosce, natrafiłam na patronimiczne nazwiska itp. Jestem czytelnikiem, który bardzo wysoko ceni realia i żałowałam, że nie było tego więcej, ale ten wstęp był jednak obliczony na akcję i mocne uderzenie. Może doczekam się realiów i opisów później.

Bohaterowie. Centralną postacią jest Bjorn. Jego oczami doświadczamy tragedii, jego oczami widzimy świat, na jego uczuciach i osądach się tu opieramy. Zdecydowałeś się na typ narratora - mój ulubiony zresztą - który cały czas siedzi na ramieniu bohatera, nie jest więc wszechwiedzący. Na początku zrobiłam wielkie oczy, bo który facet rusza w pogoń, kiedy płonie dorobek jego życia. sprawa kobiety zmienia postać rzeczy. Kassandra jest stworzonkiem wrażliwym, które lubi wątki romantyczne (o ile są dobrze napisane). Jestem skłonna uwierzyć w tę miłość. W tego silnego, wzbudzającego respekt człowieka północy, który jest gotów rzucić wszystko dla kobiety. Bjorn mnie tym kupił. Swoją drogą imię i jego znaczenie pasuje mi do postaci ^^.
Reszta bohaterów po prostu jest, to tło, pomocnicy. Nie za bardzo potrafię ich sobie wyobrazić, ale liczę, że się jeszcze rozkręcą.

Garść czepów.
Pisownia imienia głównego bohatera. Ok, rozumiem, że to fantasy, świat, gdzie Demiurgiem jesteś Ty, ale zabrakło mi znaków diakrytycznych. Taka kaleka mi się ta pisownia wydawała, bo nie pasuje do przyporządkowania miejsca akcji do konkretnej miejscówki, które uczynił mój mózg. Ale to taki czep.
Określenie godziny. To świat barbarzyńców, a bohater precyzyjnie określa czas, że mu na coś tam potrzeba godziny. Ja bym dała bardziej szacunkowy odcinek czasu. Tak samo od napaści minęły dwie godziny. Raczej mało prawdopodobne, by bohater był w stanie to precyzyjnie zmierzyć.
Szwagrowie. Niby pasuje, ale jednak nie. Niby oddaje stosunek powinowactwa, ale tak sobie myślę, że z ogólną wymową może bardziej współgrałoby określenie szurzyn. Ale to kolejny czaep.

Garść pytań i dywagacji.
O której miał miejsce atak?
Na razie wiem, że atakujący uprowadzili 3 niewiasty (jedną zabili, więc mają dwie), interesuje mnie co jeszcze. Na razie nie wygląda mi to na zwykły rabunek. Może jakaś zemsta? Ciekawi mnie to. ciekawi mnie, czy Bjorn ma jakieś powiązania z hersztem tej bandy.

To tyle na razie. Postaram się wpadać i śledzić tekst, bo odpowiada mi klimat.
Fajnie, że się podobało (przynajmniej w miarę Wink).

To początek opowiadania, które nadal mi się układa w głowie, więc na ciąg dalszy jeszcze przyjdzie poczekać, szczególnie że siadam do niego w przerwach od pisania powieści (która się już zdążyła przerodzić w trylogię).

Cytat:Mam nadzieję, że nieznajomość podstawy i innych części cyklu (bo, o ile się orientuję, to jakaś część wielkiej całości)
W niczym nie przeszkodzi, bo to odrębna historia, powiązana tylko tym, że opowiada o jednym z bohaterów wspomnianej trylogii, który tam jest raczej na drugim planie.

Cytat: Ja akurat lubię dobre, oddziaływające na emocje opisy.

Po opisy zapraszam do sąsiedniego tekstu Smile Ten pisałem zaraz po tym, jak mnie za nie zjechano, dlatego chciałem sprawdzić jak mi pójdzie pisanie bez nich.
Szkoda tylko, że nie przyłożyłeś się bardziej, bo historia mogłaby się ciekawie rozwinąć. Poza tym, trochę mi szkoda, że to tylko "odskocznia".
Zostawiam 4/5, żeby nie było, że nie dostrzegam błędów i wielbię Twą twórczość. No i jak na Ciebie, trochę za mało. Publiczność niedojedzona. Big Grin
Cytat:Szkoda tylko, że nie przyłożyłeś się bardziej, bo historia mogłaby się ciekawie rozwinąć.

Tu się obawiam, że komentarz jest dla mnie niejasny. Skąd wiesz, jak się rozwinie? W tej chwili mam trochę więcej niż drugie tyle tekstu, ale koncepcja mi się w międzyczasie trochę zmieniła i trzeba będzie nieco przebudować, w dodatku wyskoczył mi pomysł na inne opowiadanie, który od razu jest kompletny, więc pewnie będę to chciał napisać wcześniej, póki mam to poukładane w głowie i Bjorn znowu będzie musiał czekać.
Wiem, ponieważ czytam Narreweid i mniej więcej znam Twój styl. Tongue
Mniej więcej.

Wiem, że z taką głową musisz mieć natłok świetnych pomysłów, niemniej czuję, ten uciążliwy brak więzi z Björnem. Coś takiego, co ma się na początku dobrej, dłuższej najczęściej, historii wobec głównego bohatera. Obcy człek, można by rzec, dopiero po kilkudziesięciu, kilkuset czasem, stronicach ma się w głowie zarys jego profilu psychologicznego, procedury postępowania i można się zżyć.
Ponieważ w Narreweid miejscami współżyję z bohaterami, zwłaszcza z Kasparem, wiem, że nawet w tym krótszym tekście potrafiłbyś uczynić Bjorna bliższym memu sercu.
O jeżu, wiem, że mędzę. Po prostu cholernie mi szkoda, że tak mało, krótko mówiąc. Maaałooo. Mam nadzieję, że wiesz, iż moje myśli (a zapewne nie tylko moje) biegną dziko, depcząc tory przypuszczeń, co dalej. Możesz go uśmiercić, możesz się rozpisać z przygodami, możesz Bjorna popieścić pechem, możesz mu zesłać szczęście, ale nie! Ruszył na wschód i domyśl się sam, kochany czytelniku, czy go wilcy nie zeżrą.
Tym samym między wersami daję Ci motywację pod tytułem: "pisz i lepiej wstaw coś lepszego niż Człowiek z Północnego Lądu", bo inaczej za cholerę nie zapomnę o Bjornie.
Zresztą, to pewnie tylko moje zdanie, więc nie przejmuj się za bardzo. Mam też trochę nadzieję, że jeszcze ktoś tu wpadnie, zaneguje moje stanowisko i doda gwiazdek.
Taki obosieczny kopniak do roboty.
Cytat:Ponieważ w Narreweid miejscami współżyję z bohaterami, zwłaszcza z Kasparem
Ciekawe, którymi miejscami, bo nasunęło mi się jedno, hehe Wink
Ale dobrze wiedzieć, bo z nim mam właśnie problem. Ostatnio zacząłem trochę przy nim grzebać, żeby się nieco bardziej wyróżniał.

Cytat:"pisz i lepiej wstaw coś lepszego niż Człowiek z Północnego Lądu"
Będzie (tzn nie wiem czy lepsze, ale będzie). I zacznę wrzucać dopiero, jak będę miał całość. That I can guarantee.