Via Appia - Forum

Pełna wersja: prawda pustostanu albo sonety zabite przez trójwers
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
1.

(był) samotny w codzienności w święto w powszednim chlebie
przy niemałej ilości znajomych przyjaciół nie ogłaszał oficjalnie faktu
że pozostał jak był wśród własnych życzeń niekoniecznie pobożnych
które nie weszły w rzeczywistość nie tylko z braku cierpliwości

w wyczekiwaniu mówił sobie o sobie jak o osobie innym nie chciał
zakomunikować tego że samotności w wigilijną noc nie można podać
do stołu do publicznej wiadomości aby nie było złego świadectwa
o przyjaciołach znajomych o sobie już nie musiał myśleć był z tym

w codzienności za pan brat jadł do upadłego do lustra na umór
na smutno na gówno i na przekleństwo które obiecywał co rok odłożyć
i odrzucić jak codzienne śmieci do lustra pluł na głos kolejny wiersz

który stał się takim jak zwykle zbyt i nazbyt ludzkim prozaicznym nazbyt
i zbyt dalekim od sedna w przedpokoju nad drzwiami wisiał zakurzony
Krzyż podarowany kiedyś w dzieciństwie przez dziadka Bóg za plecami

2.
z wysokiego zwisu zaglądał w odbicie czekając na chwilę dostrzeżenia
we właściwym czasie (był) (czekał aż się uda wyjść) (poza nawias)
(wisiał) (w papierosowym dymie udającym kadzidło) (w nadmiernej ilości
wersji i wersów) (kreślił kolejne wielokropki) (...) (...) (...) (w kontekście

nieporwanym) między cytatem i cyt cyt iskierka gasła kołysanką
po kolędzie na palcach na pięciu palcach zbliżał się do czoła na znak
który miał za plecami znany z Imienia jak strach co to jest zawsze
w pobliżu końca wiersza który aż chce się przedłużyć do granic zepsucia

by mówiąc za dużo nie powiedzieć za wiele za wyraźnie za prawdę za-
-za-ciskiem ust
zgrzytaniem zębów pukaniem w czoło dla wyręki
dla zjawy przesady pustych krzeseł dosiadanych własnym jąkaniem

dla pozostawienia śladów pełniących rolę zagranych kreacji dla
towarzystwa dla wzmocnienia dla-dla-dla w przedpokoju
nad drzwiami wisiał zakurzony Krzyż podarowany kiedyś Bóg za plecami

3.
podszedł pod ścianę wyjął bezpański gwóźdź i włożył sobie w kącik ust
tyłem do lustra rozważał potrzebę odwrotu rymu urwania i końca (za
oknem grały fajerwerki) (słowa się wyrzekły) (i nic) ( nad-wyraz-miar)
Odkopuję.
Nawiązania do Wigilii i Sylwestra widzę, z bardzo oryginalny podejściem (jak zresztą we wszystkim, co piszesz),
Cytat:samotności w wigilijną noc nie można podać
do stołu do publicznej wiadomości aby nie było złego świadectwa
o przyjaciołach znajomych o sobie już nie musiał myśleć był z tym

w codzienności za pan brat
Mega fragment! Pierwsza strofa wymaga wytężenia umysłu i skupienia, a w druga nawiązuje ze mną - czytelnikiem - więź, dzięki której z własnej woli naprawdę skupiam się na przekazie i czytam aż zrozumiem.

Co to jest "wysoki zwis"?
Zapis w nawiasach - genialny! Super! Uderza świeżością, a przy tym "wyjść poza nawias" zapisane za pomocą nawiasów - po prostu wzbudza fale zadowolenia.

Nie wdaję się w szczegółową interpretację, bo może zabić radość z odkrywania sensu przez czytelników, którzy, mam nadzieję, wpadną tu po odświeżeniu wątku.
Sonety nawet brzmią kunsztownie, więc strach się w ich temacie odzywać, a czytanie grozi niezrozumieniem. Sonety jednak nie gryzą, jak widać.
Bardzo mi się podoba! Poruszyło mnie i pogłaskało zrozumieniem niektóre moje własne przemyślenia.
Zastanawiam się w jakim celu konsekwentnie regularnym podziałem strof, z mojego punktu widzenia sztucznym i wymuszonym, nadałeś temu wierszowi taką właśnie formę, zwłaszcza, że strofy nie zamykają myśli, ani nawet (konsekwentnie) zdań. Przypuszczam, że chciałeś w ten sposób rozświetlić teks, który dla pobieżnego i niewytrwałego czytelnika, zapisany zwartym monolitem, mógłby być nużący. Samotność i pustka (tytułowy pustostan) wobec powszechnej, potocznej można by rzec nawet świątecznej radości bije z tego tekstu dotkliwie. Poszukiwanie nadziei w zakurzonym, zaniedbanym i niezauważanym na co dzień symbolu, może nawet w identyfikacji z nim w podwójnej roli jako ofiary i kata tak naprawdę nie daje ani nadziei, ani wytchnienia. Czyżby czas dotychczasowych autorytetów, w tym autorytetu naszej cywilizacji mijał lub nawet minął, a nie narodziło się jeszcze nic, co byłoby w stanie Go zastąpić? Podobne miewam stany i podobne odczucia i przemyślenia. Myślę nawet, że materializacja naszego życia bardzo temu sprzyja.
Generalnie rzecz biorąc ujął mnie ten wiersz, zarówno wymową jak i bogactwem zgrabnych i oryginalnych środków poetyckiego wyrazu, o czym pisał mój przedmówca. Obawiam się jednak, że publiczność nie przepada za tego typu tematami. Czytelnik lubi krótko, jasno i na temat. Z tego też powodu nie licz tu na gromkie brawa i owacje. To ostatnie zdanie może zabrzmi prowokacyjnie. Oby! Wiersz wart uwagi.
Bardzo Państwu dziękuję za słowa recenzji. Kristoforusie Wink Masz rację, ale jest jeszcze coś, co uważam za ważne, mianowicie: przerzutnie, którymi jak i sonetem, tutaj jest nieco na granicy balansu formy, albo własnie jest balansem nią (bo ja jednak uznaję sonet czysto z rymem i stopami greckimi), powiedzmy, że wtej smutnej wymowie owa igraszka jest przymrużeniem oka wobec klasycznych form.

Co do braw, poklasku. Miły jest, ale z reguły na to w odniesieniu twórczym nie liczę, choć może pozory wskazują na co innego. Mam coś tam do powiedzenia, albo i zagrania na emocjach, lub namalowania, jeśli nie chcę, albo uważam, że dawanie konkretu zabrałoby istotę, czyli zagranie na cudzych emocjach- nawet irytującą formą.

Ja w tym tekście jestem przyznaję wtórny nie tylko w ogóle, ale też w odniesieniu do moich własnych już wcześniejszych tekstów i wierszy i zwierszeń. Nie chcę tu wyjść na jakiegoś doświadczonego, czy starego wyjadacza, ale naprawdę jestem tu w paru rozwiązaniach, które zostały pozytywnie odebrane, wtórny. Powtarzam się tu w pewnych momentach, przyznaję, nie wprost, ale w pewnych skojarzeniach, zestawieniach, czy sposobach zestawień. Nie jest to czysty autocytat, ale już pisząc widziałem, że się to dzieje i zostaje.... Zwłaszcza gdy mowa o odniesieniach metapoetyckich, czy po prostu aluzja o 'zepsuciu wiersza".

I na koniec przyznam, ze dla mnie dośc istotnym jest działanie przerzutni, nawet w przejściu przez jedną niby osobną część utworu, w kolejną. Bywa, że lubię by były części, strofy, wersy rzeczywiście, albo pozornie autonomiczne, ale też czasem staram się gra c przerzutnią jak ... hm... solówką gitarową, czasem dysharmoniczną. No, nieważne, jakoś nie lubię wbrew pozorom opowiadać o moim pisaniu- i sposobach- bo tak naprawdę cały czas się uczę- przepraszam za niecelową zarozumiałośc- jakkolwiek pojmowanej formy własnej, autorskiej itd, z jednoczesną świadomością wtórności. Bo ja wiem, że jestem wtórny, choć staram się być na ile się da oryginalny.

Po prostu w publikacjach internetowych z reguły jednak czytelnika zapraszam do laboratorium, choć nie zaprzeczam, że są w tych publikacjach zupełne gotowce.
I zdaję sobie sprawę, że taka świadomość może irytować, bo "jak to laboratorium? znaczy, że gostek czuje się Mistrzem, albo Miszczem i pozwala łaskawie obserwować siebie przy robocie" Tongue No, taka pokusa też istnieje we mnie, bo jak staram się mieć pokorę to i zarozumialstwo we mnie jest, czasem na wyrost, jak i pokora pełna falsetu. Ale poważnie mówiąc, sam próbuję widzieć a i badać reakcje, bo to ma zawsze u mnie wpływ na ostateczny kształt tekstu, gdy już zdecyduję o formie, która pójdzie do ewentualnej formy zamkniętej w książce. Jakoś mam w sobie ową inlinację, a i nie przeczę manierę manipulacji czytelnikiem na wielu poziomach. Jakbym chciał tekst, teatr, malarstwo i muzykę zamknąc w jednej rzeczy- w utworze poetyckim. Raz się udaje, raz się nie udaje, a też nie zawsze negatywny osąd weryfikuje moje zamiary. naprawdę bywa ów negatywny osąd, albo brak reakcji kryterium decydującym o tym, że utwór jest gotowy. To rzadkie, ale jednak bywa. Od razu zaznaczam, że nie mam Czytelników za idiotów. Ja po prostu staram się nie narzucać szerokim gremiom. Dla mnie cenni są Ci, którzy wracają i próbują się wgryźć nie myśląc, czy trzeba coś rozumieć, albo włączają czucie itp... Czasem dają się wmanipulować, czasem mnie zaskakują reakcje i nagle inaczej patrzę na skutki, jakie wywołuje tekst. No,bo jednak człek czytający, czy słuchający mnie jest jak mysz w laboratorium, więc się nie dziwie, gdy wielu wieje do swych dziurek i norek, więc i żalu nie mam. No, bo i o co?

Dlatego mam czasem toporne działania. Np: kursywa bywa po prostu tylko dlatego, że chcę aby jakiś wiatr zawiał i zaburzył prostotę liter.Natomiast podział na części, strofy ma też pewną rolę w ewentualnym rozmieszczeniu na stronie książki, którą planuję a ciągle odkładam jej realizację, bo trochę mi się zmienia koncepcja i formalna i tematyczna. Ale ok, i tak za dużo napisałem, a miałem nic nie mówić o tym, więc pozdrawiam...
Początek wieje grubą doliną, takim no nawet nie święta u bezdomnych, bo oni tam są raczej w kilku, tylko taki no jak to sie nazywa jak koleś nie może wychodzić z chaty? agorafobia czy coś? Taka właśnie klaustrofobiczna deprecha zimowa.
Potem już jest rochę ożywienia, kiedy wjeżdża Chmurek na solo, jak to ujął 'solówkę własnego stylu' i tam robi riffy. Wiadomo, kwestia gustu.
Na koniec natomiast jest prawie że epi-nigmatycznie zody-epi, znaczy się możnaby nawet powiedzieć, że z astralnego punktu widzenia mamy doczynienia z deklaracją, manifestem wręcz, radykalnym niczym dżihadowcy z kamizelkami jebud (to taka firma co robi ładunki wybuchowe do wysadzania jelczy xD). Ja nie twierdzę, wbrew pozorom, że tego typu (że sę tak wy ra żę) frustracja nie jest czymś negatywnym czy niepotrzebnym, ale np możnaby było potem wykorzystać gwoździa w konstruktywny sposób, żeby np zawiesić obrazek z logiem The Clash czy coś. Albo ze zachodem słońca nad Amazonką.
Jedna uwaga (no chyba, że o czymś nie wiem, albo nastąpiło zakrzywienie czasoprzestrzeni i fast forward): od kiedy na świnta są fajerwerki?
od kiedy Polak po Pasterce jest na fazie i zapija w mniejszości będąc wszystko zaż do Trzech Króli wybuchowo zaznaczając swą obecność jakby większośc stanowili. Stara zasada- mniejszości są najczęsciej tak hałaśliwe, że muszą zamanifestować wybuchowo albo bełkotem fajerwerków, albo.... poezji zamkniętej w butelki Szato de Siara;P

Niektórzy "u nasz w Polszcze" świntuszą albo jak nie mogą to świntują ile wlezie Tongue albo wystrzeli... znienacka... na chwiejnych nogach...


(doszukiwanie się niewysokiego lotu dwuznaczności mile widziane w tym komentarzu, choć autor sam raczej słabo widzi. Powiedzmy, że impreza za oknem nieco zaburza widzenie... oparami...)
Wracam z nowymi przywilejami.
Lubię przerzutnie. Podziwiam te dobrze zrobione.
Brakuje mi wprawdzie gitary w tle, ale daję 5/5.