"Kiedyś" tu nie gra. Mogę zabrzmieć dziwacznie w tej chwili, zdaję sobie z tego sprawę, ale, choooooolercia, dla mnie to absolutnie tu nie pasuje. Któregoś dnia/jakiś czas temu. Ale "kiedyś"... nie wiem. Wskazuje, jakby to przeminęło - cokolwiek to było i ze sobą niosło. Chyba nie umiem tego wytłumaczyć (próbuję, ale żadne sensowne słowa nie przychodzą mi do głowy i co napiszę zdanie wyjasniające, to kasuję
) W każdym razie przeczytawszy pierwszą linijkę tekstu, zdziwiłem się, że druga jest pozbawiona jakiegoś "teraz/dziś" i że mówi o stanie obecnym, jako, co istotne, następstwie wspomnianego "kiedyś". Myślę, iż chodzi o to, że "kiedyś" jest zdecydowanie usadowione w przeszłości, za to posypane życie (w tym wypadku!) ma oznaczać życie, które już się z powrotem nie ułożyło; i w tym "posypaniu" nadal trwa. Kumacie?
Kiedyś zapuściłem brodę. Nie wskazuje to na to, że mam ją do dziś, nie? Silniej za to, prędzej i prawie na pewno, odczytacie to jako: aha, to znaczy, że zdarzyło ci się zapuścić brodę, a teraz to po prostu wspominasz. Gdyby zaś był jakiś ciąg dalszy, widziałbym jakieś "teraz/odtąd/skutkiem tego". Odtąd męczę się z jej przycinaniem...
No nazwijcie mnie durnym no. Sam już nie wiem... kumacie?
Gdybym chciał napisać, że jakieś zdarzenie, punkt w moim życiu coś zapoczątkował - nie grałoby wielkiej roli, czy powiedzialbym KIEDYŚ czy PEWNEGO DNIA, ale kurczę... teraz, tutaj, w tym wierszu, jakoś mi to ostro nie gra. Być może z uwagi na kontynuację. Sam swojej argumentacji nie rozumiem, jak ją czytam, ale taka uwaga mi się z marszu nasunęła. Ja bym w ogóle to kiedyś wyciął. No ale dobra, nieistotne. Przynajmniej nieistotne dla moich piętnastu minut życia w tej niewygodnej pozycji, z której pukam w tę klawiaturę
Co do całości wiersza, jego substancjalnej strony tym razem
Wydaje się pusty. Nic w nim nie ma. Treść (zostawmy na razie ducha i wydźwięk, bo ten jest z kolei wyraźnie przykry) sama w sobie jest, przede wszystkim, nieomal sprzeczna. Mowa tu przecież o czymś tragicznym, posypaniem się czyjegoś życia - co? jak? czemu?, nie wiemy - a potem, niejako idące za tą tragedią, jest oblicze czyjejś codzienności; ukazany nam jest styl czyjegoś życia, wymienione zostaje parę czynności podmiotu lirycznego, z jego dziennego kieratu. żeby było śmieszniej, nie mają one w sobie, te czynności, nic z poprzedniej tragedii. Są zwykłe. Nudne, szare nawet, niskiej wartości, zgoda, ale nie ma powodów, aby się nad nimi chmurzyć; ba! łacno je wyśmiać. Nie licują ze wspomnianą tragedią (co innego napisać, że ktoś stracił radość/chęć/entuzjazm do życia - albo ogólnie, gdyż w momencie, gdy pojawia się słowo "życie" rzecz nabiera konkretnej powagi - a co innego napisać, że się ono posypało; brzmi to mocno, a domaga się wyjaśnień - co sprawiło owe posypanie?!) a już na pewno nie przystają nijak do problemów prawdziwych. To są jakieś połamane paznokcie, kurczę.
no sory, ale tak jest.
Ta szara monotonia jest następstwem posypanego żywota, tak? Okej, ale nie wygląda szczególnie źle. Jest jakieś poczucie beznadziei i apatia. A jednak! - ktoś tu ma balkon, ejże, wódki i używek mu nie brak
sielanka.
Sęk w tym, że czegoś brakuje. Chyba przyczyny jakiejś. Wyjaśnienia, dlaczego to życie posypane? Skąd ta melancholia w nim i niechęć, co to się w wyglądzie dni i zajęciach bohatera wiersza przedstawia? Co takiego stanowi tutaj wielki problemat, którym i my, jak tuszę, mamy się przejąć? hm?
Cytat:Małymi krokami brnę w niepewną przyszłość
Absolutne nic. Zbitka frazesów. Małe kroki (treściwie - nic. nic nam to nei mówi); brnięcie w niepewną przyszlość (żadna przyszłośc nie jest pewna - raz. pytanie: z jakiego powodu tak zdecydowana niepewnośc? co oznacza "przyszlość" w tym wypadku? każdy ją przecież definiuje na swój sposób - dwa) z tego, co widzę, to nie ma tu żadnych kroków ani przyszłości, po prostu PL (podmiot liryczny) sobie żyje i tyle.
Słowem: nie podoba mi się ten wers. Drastycznie czczy. Ubogi w treść zarówno, jak w poetykę.
Potem mamy, że żyję już tylko w internecie. W świetle tego, iż nie wiem, czym jest tu brnięcie, jakie to są te male kroki, i co właściwie jest dla PL-a przyszlością, śmieszy mnie trochę ta tragiczność, jaką nadaje się temu wszystkiemu. Po prostu problemat PL-a jest absurdalny i trudno czuć w tym wypadku empatię. Brak tu zapewne historii, odrobiny wyjaśnień, ażeby efekt ten naprawić; trudno się identyfikować z bohaterem, bo nie znamy przyczyn tego wiele mówiącego (ironia) "posypało się życie". Jak ktoś żyje w sieci oraz, tak jak tu, nie pasuje mu to i go to smuci, to niech przestanie żyć w tej sieci. Albo niech bedzie rad z tego życia, nie wiem. A jako że zyje też normalnie, siłą rzeczy, w tym tzw realu, to w czym zmartwienie? Ono gdzieś tam jest (zmartwienie; jego powód), okej, rozumiem to, ale wiersz o nim nie traktuje. Pomijając go, przyczynia się do swojej klęski jako wiersza. Jako opowieści o czyimś nieszczęściu.
Podsumowując: opis ponurej codzienności jest prosty, nudy, niepoetycki, ot, sucha relacja - choć i ta suchość sama w sobie wpływa też na odbiór pozytywnie, nacechowując go mianowicie beznadzieją (chyba taki jest tutaj cel, a więc jedyny pozytyw z tego wynika). Słabo to robi, ale jednak robi. I czujemy czyjeś takie zobojętniałe załamanie. (ja się bardziej jego domyślam niż de facto czuję, gdyby ktoś pytał mnie, ale to już osobiste odczucie) więcej wyliczeń położyłoby sprawę - pisze mirek. zgoda, tym bardziej TAKICH wyliczeń. IMO.
Następnie końcówka, takie resume niejako, które jest, w mojej prywatnej ocenie (wszystko powyższe jest brane w jedno wielkie IMO - żeby było jasne) nieudane w zapisie, marne, a które ma nam mówić chyba mniej więcej tyle, iż ktoś, podmiot liryczny, stwierdza brak życia w swoim życiu, marność w podejmowanych krokach i wyborach, bez podanej jednak dla tego przyczyny; a wszystko to (może dla kontrastu? wzmocnienia?) na tle jedynego sukcesu pseudo-życia, ekwiwalentu życia, nie wiem, symulacji, którą PL uskutecznia gdzie? - w sieci. Tak przynajmniej on to odbiera. Smutne, prawdziwe chyba, bo spotykane; czy przejmujące? - nie wiem. Być może. Ale mi tu brakuje umotywowania. Tak o, samo zostawione sobie, bez wytłumaczeń, wypada to śmiesznie. I sama forma, zapis, niczego nie wnosi i nie spełnia. Nie liczę tu na kwieceste pieśni jeremiasza. Ale może coś sprytniejszego, niż czytanie książki na balkonie, niech to czytanie pasuje do posypanego życia no. No nie wiem
Tak to widzę. Albo serce mi się przesunęło w niewłaściwe miejsce, nie wiem.
Ten dramat PL-a siłą rzeczy czytelnik zwiąże z tym życiem w sieci. To jest tutaj puentą. Ale czemu tak?? Co tam zaszło?? W tej sieci, że posypało one życie prawdziwe.
alem się rozpisał. nie podoba mi się wiersz
uboga forma, zbyt też oszczędna w detale; w jakiś konkret. choc pewnie dałoby radę to ująć i równie oględnie, tj. bez szczegółów, za to z lepszym efektem zrozumienia u czytelnika. tematyka trudna, bo trudno zrozumieć, że ktoś wiedzie żywot w internecie, czy w grze, czy w pokoju, w szafie, cokolwiek. (oraz że cierpi z tego powodu. że wolałby inaczej i nie jest to jego suwerenny wybór, a przykre następstwo jakiegoś problemu. bo w sumie czemu nie żyć w szafie? skoro ktoś to lubi. z mojej strony zero słowa potępienia). po prostu nie jest to powszechne, zatem należałoby to jakoś eksplicytnie przekazać. tak sądzę...
że już o wzbudzeniu współczucia nie wspomnę. bo to jeszcze trudniejsze.
bez urazy, po prostu tak czuję po przeczytaniu wiersza.