Via Appia - Forum

Pełna wersja: koszmar... itd.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tak mi się napisało i w zasadzie nie wiem, co to jest...
------------------------

KOSZMAR TRANSPLANTOLOGA

Rozebrałem dzisiaj telefon bo,
szukałem zapomnianych głosów przyjaciół i obrazów pierwszej dziewczyny.
Części porozłaziły się po stole – chichocząc, pomrugując diodami,
nic do siebie nie pasowało,
nie mam już telefonu i wspomnień.

Co to ja jeszcze chciałem? Acha.

Rozebrałem dzisiaj telewizor,
poszukując dawnych mądrości i pięknych kobiet.
Nie wyglądał już jak telewizor,
raczej jak skład niepotrzebnych elementów,
z których można złożyć cokolwiek,
nie mam już telewizora, mądrości i kobiet.

Obudziłem się z tego koszmaru i chciałem wstać, ale...,
jedna noga była już w sklepie, twarz w lustrze, a mózg,
zmagał się z deską klozetową.
Ręce robiły kawę, pordzewiałe stawy zgrzytały po kątach, a
jakaś częstochowska głowa leżąca na blacie, gderała ironicznie:
- Żyłeś Pan – ponad stan, piłeś Pan – ponad stan,
- papierochy, sex i poezja. Nie pamiętasz? Amnezja?
-Nie ruszaj już piórowkręta i rymocęgów, nikomu nie jest potrzebny ten złom,
Poskładaj i idź tą jednokierunkową drogą,
Krzyknij jak dojdziesz do muru – będę czekała z porządnymi narzędziami.
Sny są dziwne, niektórzy porafiąje odczytywać, traktują je jak przepowiednie. Ja ego nie potrafię. Czy to jest wiersz, może...też kiedyś coś takiego napisałam Smile
Sen
________________________________________
Śniły mi się wiersze wasze, takie czarne, smutne. Bałam się, uciekałam a one jak muszki mnie obsiadały .
Oblepiały usta, oczy, wołały : kochałem, zostawiła, odjeżdżam, bo mnie nie chce. Przekrzykiwały się, każdy ziajał jakąś goryczą. Bałam się strasznie bo nie dawały się odrzucić. Krzyczałam bezgłośnie a one dotykały mnie, przyklejały się do rąk i ust.
Z bezsilności zaśmiałam się głupio histerycznym śmiechem. Zamarły
strwożone, patrzyły na mnie, jeszcze ruszały tymi swoimi mackami przenośni ale patrzyły zdziwione. Roześmiałam się bo miały takie zaskoczone gęby. Nie wytrzymały, uciekły I wtedy zobaczyłam że jeden został, przyglądał mi się uważnie, był taki mały ale tak przepełniony goryczą że wyglądał jak balonik. Mrugnęłam do niego - podskoczył, pomachałam ręką, pokazałam że ma podskoczyć wyżej, podfrunąć.
Kiwał głową że nie. Otworzyłam okno i wtedy wiatr porwał go ku słońcu. Poleciał unoszony wiatrem. Mienił się w słońcu jak bombka choinkowa. Jest piękny pomyślałam.
Dalej już spokojnie spałam.
Dla mnie to życiowa refleksja, bardzo realistyczna, nie mająca nic wspólnego ze snem, która wtłacza się w formę wiersza, bo nie bardzo ma w co innego. I dobrze. Z tą mądrością w telewizorze to trochę przesada, fakt, teraz jest tam przewaga totalnej głupoty, kiedyś proporcje były inne. No i pięknych kobiet też nie szukałem w telewizji, ale poza tym to mógłbym - w pewnym sensie oczywiście – się podpisać, zwłaszcza pod pierwszą i ostatnią zwrotką. Pierwsza jest zresztą bardzo poetycka, tak ją odbieram, prawie piękna, choć – jak sądzę - nie wrażenia estetyczne są tutaj najważniejsze.
I mam nadzieję, że nikt nie będzie na nas czekał z porządnymi narzędziami. W szczególności nikt częstochowski. Rolleyes
Mega świeży, taki fajny tekst o rozsypanej głowie. Bardzo mi się dobrze czytało, przyjemnie i obrazowo, proporcja refleksji do kształtów i realizmu do ironii też spoko. Lekki jest przede wszystkim i mnie to cieszy. Do tego ten wtrącony dialog, taki kac tożsamości. Ciao!