jestem wodorem
tlenem węglem kurzem
miasta które widziało wojnę czy dwie
diamentem niedoszlifowanym
niedoszlifowywalnym
jestem martini bianco
lodem oliwką cytryną
wódką winem cydrem bólem
głowy z rana przy pracy
gdzieś też chyba jestem dobry
niezawistny niezachwiany
gdzieś też chyba marzę i śpię spokojnie
w mieście które nie marzy
szumi a nie śpi
nie śpi ani trochę
tak jak i my
******
Warszawa, 19.07.14
04.23
Jesteś zwycięzcą.
Dawno Cię tu nie było, Z. Wiersz całkiem w porządku, serio, choć moim zdaniem nieco mu brakuje na 5.
Pozdrawiam ciepło.
PS. Chciałem się przywalić do diamentu, a konkretniej "nieoszlifowanego" - chciałem powiedzieć, że powtórzenie jest niepotrzebne i dopiero potem zauważyłem, że to wcale nie jest powtórzenie.
tytuł warto zmienić. opowieść sama z siebie jest pytaniem o tożsamość. dla mnie to jakby auto-opowieść Warszawy o sobie samej, albo w ogóle jakiegoś Miasta większego?
tak mi się odczytało. dość smętnie jesienne w nastroju, choć jak widzę pisane w lipcu. Hm, senne, lekko nużące, ale nie brak tu pewnego potancjału na wdzięk... Daję na pewną zachętę 3/5, ale... mam nadzieję, że nie przeceniam
(21-09-2014, 19:25)chmurnoryjny napisał(a): [ -> ]tytuł warto zmienić. opowieść sama z siebie jest pytaniem o tożsamość. dla mnie to jakby auto-opowieść Warszawy o sobie samej, albo w ogóle jakiegoś Miasta większego?
tak mi się odczytało. dość smętnie jesienne w nastroju, choć jak widzę pisane w lipcu. Hm, senne, lekko nużące, ale nie brak tu pewnego potancjału na wdzięk... Daję na pewną zachętę 3/5, ale... mam nadzieję, że nie przeceniam
To jest synteza człowieka z tym obleśnym i pociągającym jednocześnie miastem, to to jest punktem zaczepnym.
Dzięki, właśnie widzę ten wiersz w kategorii trzy na pięć, jest dla mnie bardziej osobistym zapisem i znaczeniem, a nie asem z rękawa. Tak czy owak, miło, że wpadliście, sympatycznie mi no C: