Via Appia - Forum

Pełna wersja: Chyba tak
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stoję. Na cienkich deskach, chyboczę nad nurtem rzeki, którą jedynie słyszę. Mam rozpostarte ramiona i jeśli wykonam jeden ruch, to runę. Deski szlifują mi do samych pięt. Stoję na palcach i patrzę w górę. Nade mną wiadra z farbą. Leją się, deski przycinają od boków, stoję na jednej stopie, na małym palcu, stoję na atomie. I lecę. Lecę w stronę rzeki, zagłusza mnie wiatr, wzburzone fale, uderzam o skały i umieram. Stoję. Na cienkich deskach... chyboczę nad nurtem... Tato, chyboczę nad nurtem, tato. Podaj mi chociaż łokieć. Przycinają deski, zaraz roztrzaskam się o skały, na górze farby w wiadrach, tato, mam rozłożone ramiona, grzmi, szumi od rzeki, nawet jej nie widzę, staję na palcach, na atomie, lecę. Widzę jak powietrze, między zębami, lata, język, steruję, próbuję, uderzam o skały. Stoję na deskach, farby, podcinają do pięty, na palcu, lecę, tato, boję się, dwanaście stóp nad ziemią widzę postać, rozbijam się o skały, farba cieknie na deski, kapie na czoło, stoję na palcach, na palcu, lecę. Stoisz i patrzysz, masz w ręku liny, dwie, cztery liny. Głuchy wstrząs czaszki. Farba ścieka mi po plecach, mam ją na ustach. Pluję, na stopach, na atomie. Podaj mi chociaż łokieć.
błagam. wróć do picia...
Oj stary tekst, skończ z tym piciem alkomacie
tak czułem, że się nim przejadleś (tak jak i ja zresztą... troszkę), ale tutaj akurat doskonale wysławia to, co myślę. niestety.
dziwne jest to, co napisałeś, i gdybym miał oceniać to żartobliwie, zrobiłbym to w sposób powyższy. a gdybym miał spoważnieć, kazalbym odstawić bieżącą używkę i przejść na alkohol. czyli niewiele odstaje żart od rzeczywistosci. i tu nie chodzi o bycie złośliwym, tekst naprawde wydaje mi się napisany pod wpływem substancji zakazanych, bo idzie dziiiiiwnym, niepokojącym aż torem i mnie, trzeźwemu, nie ma nic do powiedzenia. ale już nieraz się sprawdzało, że po prostu brak mi dostatecznej liczby szarych komórek o dostatecznej komunikacji między nimi, aby pojąć coś bardziej ambitniejszego od, dajmy na to, poczytnego kryminału. jak dla mnie zderzyłeś się na twardo z granicą, co przebiega między artyzmem a pseudoartyzmem, brzydkimi wyrazami zwanym, więc zostanę przy tym eufemizmie.
Są teksty które zakrawają na grafomanię. Są teksty, które powodują że ich autorom przypisuje się miano grafomana.

Wreszcie są teksty takie jak ten: skrystalizowana, wydestylowana stuprocentowa grafomania.
Serio. W tym nie ma nic więcej.

Nie gniewaj się, ale to jest po prostu... słabe. Językowo, warsztatowo czy merytorycznie ten tekst nie ma w sobie absolutnie żadnej wartości. Marnowanie bajtów na spisywanie takich głupot.
Krystalizacja grafomanii, jakąś specjalizację autor musiał obrać. Wydział chemi miał swoje wymagania. Tutaj jest jakiś obrazek, być może forma go przytłacza, obraz niepokojący. To jest obraz w gruncie rzeczy, krótki, powtarzający się film spadania. Mechaniczna miniaturka, tak jak zrzucanie ciała z wieży. Taka zryta animacja.
no właśnie chyba nadto zryta. a i owszem, forma przytłacza obrazek. sam przyznasz, że szarpnąłeś się na gargantuiczne udziwolążnienie.
Cytat:Stoję. Na cienkich deskach, chyboczę (dałbym jednak SIĘ) nad nurtem rzeki, którą jedynie słyszę. Mam rozpostarte ramiona i jeśli wykonam jeden ruch, to runę. Deski szlifują mi do samych pięt. Stoję na palcach i patrzę w górę.
do tego punktu nie może być mowy o niezrozumieniu, wszystko jest okej. szlifowanie pięt plus do tego stanie na palcach i wzrok w górze to nic werystycznego, przyznasz, ale nie mamy do czynienia z dokumentem czy coś, zatem okejos. jednakże...
nagle pojawiają się wiadra z farbą.
Cytat:Leją się, deski przycinają od boków
w takiej formie troche chaos. to samo tu:
Cytat:Przycinają deski, zaraz roztrzaskam się o skały, na górze farby w wiadrach, tato, mam rozłożone ramiona, grzmi, szumi od rzeki, nawet jej nie widzę, staję na palcach, na atomie, lecę.
Cytat:chyboczę nad nurtem... Tato, chyboczę nad nurtem, tato
się się
Cytat:Widzę jak powietrze, między zębami
co?
Cytat:, lata, język, steruję, próbuję,
...
no i czytelnik robi wtf. siłą rzeczy. co innego kalejdoskop scenek/stopklatek na ekranie, co innego przełozyć to na pismo; tak wiernie i na surowo to nie wypada dobrze. i które ja mam połączyć ze sobą (oraz dlaczegooo!? czemu to ma służysz??) powietrze lata miedzy zębami? czy język lata? język steruje? bo ja osobiście nie wierzę, że ta interpunkcja jest tu przypadkiem. ale jest to durny krok, durna decyzja imo. robi się tylko cyrk.
na koniec to już się wszystko kiełbasi i krzyżuje, jakaś farba, czort wie po co, jakieś liny, ojciec bez łokcia, miszmasz i galimatias.
Cytat:Pluję, na stopach, na atomie.
o. no tak. pluję na stopach. ekstra.
i to wcale nie jest fajne. to już prawie jakaś awangarda, eksperyment, no po prostu udziwniania, kombinacje N(a) mOdŁĘ chMURną, której ja osobiścię nie kumam. jako odbiorca, który nie ma tego pełnego obrazu w głowie tak jak ty masz, powiem tobie, że widzę prześwietloną kliszę, a na niej w dodatku jakby brukselka robi jakby odwłok mówiąc jakby niiii. ponadto w tej scence dramatyzm prędko robi się groteskowy, w dodatku tak dadaistycznie, absurdalnie, właśnie a la monty python. farba i sznury/liny? no ja nic nie kumam. ale idę o zakład, że cokolwiek z tego nie wynika, ta tutaj forma bynajmniej nie przydaje temu wagi, powagi, patosu, nie wiem czego jeszcze. przeciwnie.

i tu jest sabaka pogrzebana.