Via Appia - Forum

Pełna wersja: Ballada o straceńcach
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Raz pewien bogacz z Warszawy
Chciał dogodzić swej żonie.
A że łeb miał nie od parady,
Nie skończył na jednym milionie.
Harował tak często wtedy,
Że biedna wdówka słomiana
Wpadła, nie wiedząc kiedy
W objęcia pewnego barmana.
Odeszła, nie myśląc wcale,
Że czyni bogacza nędznym,
Bo został sam jak ten palec:
Nie miał nic prócz pieniędzy.
Co rusz otwierał nowy interes,
Miał najwięcej w mieście mamony,
Na koncie goni zero za zerem,
A żadne nie ściąga doń żony.
Krótko się cieszył życiem dostatnim
I by uczcić żonkę uczynną,
Otworzył wreszcie interes ostatni:
Własną tętnicę szyjną.

Raz pewna skrzypaczka z Torunia
Odnosiła same sukcesy!
Wysoka i szczupła była jak struna,
A głos miała niski jak stary klawesyn.
Grywała koncerty do samego brzasku:
Melodie skoczne i piosenki rzewne,
A potem tonęła w burzy oklasków,
Które nie były jej wcale potrzebne.
Bo za taflą tysięcy uśmiechów
I bukietem róż dźwiganym na ręku
Nie dałaby rady na jednym oddechu
Opisać wszystkich dręczących ją lęków.
Grywała melodie zgrabnymi palcami,
Śmigała smyczkiem jak woźnica batem,
Była jedną z tych, co w tłumie wciąż sami,
A talent ogromny był dla niej katem.
Na skrzypkach grała coraz weselej,
Lecz gdybyś zajrzał jej kiedy do duszy,
Radości za nic, a żalu tak wiele,
Że głaz najtwardszy zaraz by skruszył.
Muzyka jej ptasim śpiewom podobną
Nie dała nigdy odpoczywać strunom,
A w środku huczała aż pieśnią żałobną –
Pękały w niej struny jedna za drugą.
Tęskniła ciągle za swą duszą bratnią,
Co ją sprowadziło wreszcie do tego,
Że brzytwą jak smyczkiem melodię ostatnią
Zagrała na żyłach nadgarstka lewego.

Raz pewien lotnik z Sopotu,
Co karierę dopiero zaczynał,
Życie miał nie bez polotu:
Co noc to inna dziewczyna.
Żył wolny ciągle jak ptaszek,
Korzystał z uroków młodości,
Lecz nawet i on po czasie
Wpadł wreszcie w sidła miłości.
Mawiał często: „Jesteś mym światem!”
Ścigał spojrzeniem, kupował bukiety,
Lecz trafił na cwaną bestię, gagatek!
Co męża miała od dawna, niestety.
Najwyższych lotów był to piękny romans!
Gdy ją pocałował podczas konnej jazdy,
To przysięgał, żeby bodaj skonał,
Że ujrzał wnet najpiękniejsze gwiazdy.
Pieścił ją w dzień w tajemnicy
W nocy śnił o niej jawnie.
Z żalu już nie czuł różnicy,
Czy się uniesie, czy spadnie.
Długo ją prosił, aż wyszły mu żyły,
By wreszcie byli ze sobą poważni,
A mąż obecny stał się wnet byłym,
Lecz ona odparła: „Nawet mnie nie drażnij!”
Skończył się romans, gdy pewnego ranka
Wrócił małżonek nagle do domu.
I nim poznał lotnego kochanka,
Ten skoczył z okna bez spadochronu.

Nie takiego końca sobie życzyli.
Los dał im wszystko oprócz miłości.
Ona im grała, a oni tańczyli
Prosto w objęcia samej wieczności.
Smile
no i piąteczka. arcyudatnie - co tu więcej mówić?
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Raz pewien bogacz z Warszawy
Chciał dogodzić swej żonie.
A że łeb miał nie od parady,
Nie skończył na jednym milionie.
Harował tak często wtedy,
Że biedna wdówka słomiana
Wpadła, nie wiedząc kiedy
W objęcia pewnego barmana.
(tutaj sugerowałbym rodzaj pauzy, wolnego wersu, powiedzmy, że dla pewnego pozornego uspokojenia dla wzmożenia napięcia w Czytającym. Zresztą, sytuacja, w której wdówka słomiana wpada w objęcia barmańskie, sama z siebie sugeruje rodzaj przerwy; na oddech, albo spot reklamowyBig Grin jeśłi miało by to być nawet wiązaną mową transmitowane w radio, bądź Tusk Vision Network, czyli TVN, albo inna stacja - swoją drogą, choć nie jest to trudne do domysłu, warto nieco uściślić, nie tylko na domysł odbiorcy licząc, powód "słomianego wdowieństwa", nie tracąc lekkości kompozycyjnej utworu. Tak czy owak, swoisty podział na nieco krótsze strofy, sugeruję rozważyć. Niekoniecznie w tym miejscu, w którym pozwalam sobie na dygresję nawiasem i w tłustym druku)
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Odeszła, nie myśląc wcale,
Że czyni bogacza nędznym,
Bo został sam jak ten palec:
Nie miał nic prócz pieniędzy.
Co rusz otwierał nowy interes,
Miał najwięcej w mieście mamony,
Na koncie goni zero za zerem,
( tutaj sugerowałbym pewne drobne przeredagowanie, aby wzmocnić melodykę rytmiki, która sama z siebie dość wdzięcznie przyśpiesza, za co brawa. Moja sugestia dotyczy zmiany czasownika "goni" w imiesłowową formę 'goniąc", a przy tym we wcześniejszych dwóch wersach może warto nieco przestawić słowa z powodów akcentów, które uładzają "melodię".
Mianowicie, sugeruję tak:
Otwierał co rusz nowy interes,
Najwięcej miał w mieście mamony,
Goniąc na koncie zero za zerem

)

(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]A żadne nie ściąga doń żony.
(w tym miejscu sugeruję kolejną pauzę, czyli jakby finał strofy. Choć nie ma się specjalnie o co tu spierać. Pozwolę sobie jednak na dygresję. Fajnie archaizujesz w gawędziarskiej formie, nieco na modlę międzywojnia- Tuwim, Gałczyński, ale i pisane przez wielkich poetów zaśpiewki szemrane same się nasuwają tutaj echem. Myślę jednak, że niekoniecznie trzeba każdy wers zaczynać dużymi literami, gdy i tak używasz interpunkcji. Tu może warto ukłonić się do współczesnej formy zapisu nie będąc sztywno przywiązanym do rozpoczynania wersu każdego wersalikiem. Ale ok, tak tylko sobie gadam...)
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Krótko się cieszył życiem dostatnim
I by uczcić żonkę uczynną,
Otworzył wreszcie interes ostatni:
Własną tętnicę szyjną.

Raz pewna skrzypaczka z Torunia
Odnosiła same sukcesy!
Wysoka i szczupła była jak struna,
A głos miała niski jak stary klawesyn.
Grywała koncerty do samego brzasku:
Melodie skoczne i piosenki rzewne,
A potem tonęła w burzy oklasków,
Które nie były jej wcale potrzebne.
Bo za taflą tysięcy uśmiechów
I bukietem róż dźwiganym na ręku
Nie dałaby rady na jednym oddechu
Opisać wszystkich dręczących ją lęków.
Grywała melodie zgrabnymi palcami,
Śmigała smyczkiem jak woźnica batem,
Była jedną z tych, co w tłumie wciąż sami,
A talent ogromny był dla niej katem.
Na skrzypkach grała coraz weselej,
Lecz gdybyś zajrzał jej kiedy do duszy,
Radości za nic, a żalu tak wiele,
Że głaz najtwardszy zaraz by skruszył.
(świetny fragment, zabawny i nieźle skonstruowany. Piszę tu dygresyjnei, aby dać sygnał do - być może właściwego miejsca dla końca strofy, bo przecież napięcie i tak się ma wzmagać, a Czytelnik musi mieć czas na oddech, by potem dostać palpitacji z zaskoczenia Tongue)

(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Muzyka jej ptasim śpiewom podobną
Nie dała nigdy odpoczywać strunom,
A w środku huczała aż pieśnią żałobną –
Pękały w niej struny jedna za drugą.
Tęskniła ciągle za swą duszą bratnią,
Co ją sprowadziło wreszcie do tego,
Że brzytwą jak smyczkiem melodię ostatnią
Zagrała na żyłach nadgarstka lewego.
(cała opowieść o skrzypaczce po prostu mnie rozbawiła, choć czarny to humor - jak to w "szemranych" melodiach. Podejrzewam, że Stanisław Grzesiuk umiłowałby tą formę ballady. Może nieco w końcówce tej części rytm nieco się zatraca, ale przecież zmiany rtymu mogą mieć zaletę tą, że są dodatkowym elementem gry na napięciu odbiorcy.)
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Raz pewien lotnik z Sopotu,
Co karierę dopiero zaczynał,
Życie miał nie bez polotu:
Co noc to inna dziewczyna.
Żył wolny ciągle jak ptaszek,
Korzystał z uroków młodości,
Lecz nawet i on po czasie
Wpadł wreszcie w sidła miłości.
(tutaj sugeruję, jak wyżej, koniec strofy, ale też małe przeredagowanie. Nie wiem, czy zaburzenie rytmu przez skrócenie wersu, w postaci wyrzucenia słowa wreszcie, nie zadziałałoby tutaj na korzyść melodii.
wpadł w sidła miłości, bez wreszcie sugeruje rodzaj samoistnej pauzy, jak to z reguły dzieje się między dwoma słowami, gdzie jedno --"wpadł"- kończy się spółgłoską, a następujące "w"- także spółgłoska przecież wymusza oddech, by można było w wyraźnie je wymówić. Ale to tylko takie, ot czepialskie dygresje, gdybym, na przykład miał ten tekst czytać na głos na żywo, czyniąc to nie bez przyjemnościBig Grin.)


(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Mawiał często: „Jesteś mym światem!”
Ścigał spojrzeniem, kupował bukiety,
Lecz trafił na cwaną bestię, gagatek!
Co męża miała od dawna, niestety.
(tutaj tym razem nie chcę przerywać ciągu strofy, choć może i warto tu zrobić przerwę między zwrotkową, mnie jednak bardziej tym razem idzie o to, ze warto nieco zmienić, dla uściślenia sensu pewną rzecz. Zamiast słowa 'Co", słowo "Bo", bo ono samo z siebie otwiera wyjaśnienie, które jest "powodem". I tutaj jeszcze jedna uwaga, nieścisłość. Kogo ma dotyczyć określenie gagatek. Jeśli kobiety, to warto zastosować inny przypadek, a jeśli dotyczy lotnika, to ok, da się to ugryźć, jako rodzaj ironii, na zasadzie- masz lotniku za swoje- tylko wykrzyknik tutaj jakby zbędny wtedy, a raczej przecinek zasadniejszy.)
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Najwyższych lotów był to piękny romans!
Gdy ją pocałował podczas konnej jazdy,
To przysięgał, żeby bodaj skonał,
Że ujrzał wnet najpiękniejsze gwiazdy.
(
)
(i znowu- zamiast końca strofy tylko uwaga techniczna- zamiast partykuły "że" o wiele ściślejsze słowo "bo")
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Pieścił ją w dzień w tajemnicy
W nocy śnił o niej jawnie.
Z żalu już nie czuł różnicy,
Czy się uniesie, czy spadnie.
Długo ją prosił, aż wyszły mu żyły,
By wreszcie byli ze sobą poważni,
A mąż obecny stał się wnet byłym,
Lecz ona odparła: „Nawet mnie nie drażnij!”
(
)
( koniec strofy warto zrobić tutaj, jako przedwstęp przed finałem tej części ballady)
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Skończył się romans, gdy pewnego ranka
Wrócił małżonek nagle do domu.
I nim poznał lotnego kochanka,
Ten skoczył z okna bez spadochronu.
(
)
(mała uwaga; Warto ostatni wers rozdzielić interpunkcyjnie. Wszak to wzmoże napięcie. "(...)Ten skoczył z okna. Bez spadochronu.")
(11-08-2014, 09:26)kaote napisał(a): [ -> ]Nie takiego końca sobie życzyli.
Los dał im wszystko oprócz miłości.
Ona im grała, a oni tańczyli
Prosto w objęcia samej wieczności.

(myślę, że może warto strofę finałową zredagować tak jak pokazuję poniżej:

"Nie taki był koniec, jak sobie życzyli.
Los dał im wszystko oprócz miłości.
Jak ona grała, tak oni tańczyli
i wpadli w objęcia...wieczności." (ewentualnie : spadli? by być na granicy poprawności? Jak to bywało w szemranych balladach...)



Moje sugestie powstawały na gorąco, wieć są możliwe uchybienia, niemniej chciałem zwrócić raczej na coś uwagę, a nie zastępować autorkę.

tak czy owak, mimo wszystko wychodzi z oceny jakieś 4,75/5 więc 5/5 mogę spokojnie postawić...

a poza tym... Naprawdę mi się podoba, tylko taka robota, że się muszę czepiaćTongue

poza tym, po dokonaniu poprawek, niekoniecznie według moich sugestii na chybcika czynionych, byle tekst był dopieszczony, bo mu się to należy mam chyba kandydata do propozycji do OPTongue

póki co chyba?TongueTongue
Bardzo dziękuję za komentarze!
Miriad, cieszę się, że przypadło do gustu Wink
Chmurnoryjny - jak zawsze ogromnie dziękuję za nakład czasu i rozbrajającą precyzję analizy. Tym razem zgadzam się w stu procentach ze zmianami, a sugestia kandydatury do OP bardzo mnie ucieszyła!
Dziękuję!
Przyznam, że najpierw odstraszyła mnie ściana tekstu, ale nie chciałem wyjść na buraka i ignoranta, więc przeczytałem do końca.

I nie żałuję. Tekst jest w porządku, nie ma chyba większych usterek, choć nie kupuję go w całości. 5/5 bym nie dał, ale 4+/5, jak najbardziej.
Ale to tylko ja.

Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję, wojbik Smile Sama się nie spodziewałam, że wyjdzie tego tak dużo!
Pozdrawiam,
P.