08-06-2014, 13:01
Na początku w ciemności oświecenia pogrążony,
tonący w morzu myśli, w ohydnej materii Logosu,
wolny, choć miast do ściany - do siebie przytroczony,
sam byłem sobie kulą u nogi. Pragnąłem chaosu.
Dlatego wreszcie przejrzałem na spieczone oczy,
te oczy, co zabójczym słońcem Prawdy oślepione,
i powłócząc nogami (kula wciąż się za mną toczy),
wróciłem do jaskini. Z niej to kiedyś wyszły one.
Schyliłem głowę pod niskim stropem, syknąłem,
krzywiąc kark oporny, prostowany resztką dumy,
i w końcu przy dawnych współwięźniach stanąłem,
nie dając po sobie poznać, że odczuwam fumy.
Chrząknąłem, żeby wypluć z siebie flegmę pozdrowienia,
a tamci natychmiast dołożyli swoją do spluwaczki,
wiążąc tym na nowo przerwaną nić porozumienia.
I tak wróciłem w szeregi tej znienawidzonej paczki.
Wkrótce jednak przyszedł czas zakończyć ceregiele.
Schyliłem się po stare kajdany, po te żelazne troki
(czas wlókł się niczym na rzeź prowadzone ciele)
i zatrzasnąłem na rozumie. Lecz wciąż mam powidoki.
tonący w morzu myśli, w ohydnej materii Logosu,
wolny, choć miast do ściany - do siebie przytroczony,
sam byłem sobie kulą u nogi. Pragnąłem chaosu.
Dlatego wreszcie przejrzałem na spieczone oczy,
te oczy, co zabójczym słońcem Prawdy oślepione,
i powłócząc nogami (kula wciąż się za mną toczy),
wróciłem do jaskini. Z niej to kiedyś wyszły one.
Schyliłem głowę pod niskim stropem, syknąłem,
krzywiąc kark oporny, prostowany resztką dumy,
i w końcu przy dawnych współwięźniach stanąłem,
nie dając po sobie poznać, że odczuwam fumy.
Chrząknąłem, żeby wypluć z siebie flegmę pozdrowienia,
a tamci natychmiast dołożyli swoją do spluwaczki,
wiążąc tym na nowo przerwaną nić porozumienia.
I tak wróciłem w szeregi tej znienawidzonej paczki.
Wkrótce jednak przyszedł czas zakończyć ceregiele.
Schyliłem się po stare kajdany, po te żelazne troki
(czas wlókł się niczym na rzeź prowadzone ciele)
i zatrzasnąłem na rozumie. Lecz wciąż mam powidoki.