no, przejrzano mnie, jestem zielony i zapluty troll, tylko nie wiedziałem, że sprytny. guilty.
podziwiam, bo ja naprawdę nic z tego tekstu nie czaję. już wiem, że moje wypowiedzi będą odczytywane przez ciebie, Noir, jako trollowanie, więc nie zamierzam cię przekonywać, ale ciekawośc zwycięża i chcę chociaż zapytać ponownie: czym jest mąż pilot? czemu akurat pilot, a nie mastalerz? zwykłe pytanie, bez kpiny, bez haka, proszę o prostą odpowiedź, bo, wbrew niektórym podejrzeniom, ja jednak przeczytałem wiersz kilkakrotnie - i nic, ciemność widzę. a ciekawi mnie to. wszyscy wiedzą, o co chodzi, a ja nie wiem...
nie wiem, co z tym zemdleniem (a no faktycznie stoi tu jak byk, że adresatem jest jakaś ONA, nie on - myślałem, że on, bo to bardziej tradycyjne i zasugerowałem się nieco tytułem) ani tym rysowaniem grzmotów, ale zgaduję, że nic; że po prostu ktoś smyra PeeLce plecy i ramiona do wycięczenia, i tyle - żaden przekaz się pod tym nie kryje. być może, a więc mozna w tym miejscu ocenić co najwyżej wdzięk takiego opisu. ale ja tego nie ocenię, bom i tak troll. wystarczy sobie jednak wyobrazić taką scenkę.
ludki, do znudzenia już, ale powtórzę: ja się naprawdę nie mądrzę, na każdym kroku podkreślam przecież swój brak zrozumienia i niedomiar bystrości, gdy tylko owe zachodzą i pojawia się taka sytuacja, jak tutaj - czyli taka, że ni groma nie czaję, o co chodzi, a dodatkowo mam wątpliwości, czy ten a ten wers jest w ogóle poprawny językowo.
p.s. a właśnie przeczytałem post pasiastego i chyba dotarł do mnie ten koncept z pilotem. w sumie zagrywka dobra, niegłupia i nawet wcale oczywista, ale już wiem, czemu wcześniej się w niej nie połapałem.
Cytat:nie miałam nigdy męża pilota
więc nie jestem pewna czy umiem pisać o miłości
i to mnie zmyliło, bo doszukiwałem się jakiegoś logicznego powiązania, między pilotem a darem pisania o miłości.
nie przejmuj się, jestem głupi, trollowaty, sprytny w dodatku i w ogóle mnie tu nie ma.