21-03-2014, 23:48
powtórne przegadanie przed odlotem albo uliczne bardzenie na poboczu (z ręką na gryfie w szumie zlepionym przed ciągiem)
1.
utopili marzannę już zwyczajowo potem
poszli się chwiać pod wpływem wszystko
wyjaśniając oczywistością słońca porywistych
powiewów sensu i wiatru rzecz jasna
o sile cztery w skali beauforta szli stadem
jakby łanem myślących trzcin trzymali się
mimo chwiania pozorem mocy z korzeniem
grubej podeszwy i grawitacji pascal tutaj nic
nie dałby bo ciśnienie nośne a i wiatr po trawie
ładnie rozczesuje i popuszcza się w źdźbła falują
puklują się nawet o włos od aluzji wobec konopnych
sznurków i dyndania judaszem na oko stąd niedaleko
do tradycyjnego pojęcia co zdradza że nuda blisko racji
(szumi mi)
2.
chyba potrzeba zagryzania się we wstrzymywaniu puszczania się
wiatrem i siłą rzeczy tak mi leży na sercu i wątrobie że muszę
przyznać iż mi to już na wstępie zgrzyta i zęby zagryzam przysłowiem
a on mi nade mną ciągle zaimkami płacze miiiiiiiiiistrzu mi mi mi
spoglądam spode łba bo inaczej nie da się z pozycji siad
gdy na piersiach dusza w pudle rezonuje z akordu w akord
na palcówkach gra gitara ale mi nie gra jego obecność jest
mi mi mi zbędnym zaimkiem który błaga co chwilę zanikami pamięci
o dziesięć groszy do wina które się zmienia w powód (gram dalej
za to płacą nawet ulicznym poetom do których mam pretensje
być zaliczony na poczet przyszłej legendy) w imię zasad odmawiam
mówiąc mu że w ten sposób byłbym jego mordercą a on płacze mi mi
mistrzu graj przepsz(szasza)szam dla mnie mówię dobrze i gryzę się w ozór
swoim wyznaniem wiary w trzeźwość bo jeszcze dawno ale niedawno sam
(zlep-piałem)
3.
grosz do grosza by dojść do siebie na umór aż do błogosławieństwa
epilepsji która po odtruciu była jak odcięcie judasza z drzewa mówią ale
wyszedłeś i dobrze i to zawsze cud jak stworzenie a ja wiem że długo
po prostu miałem stracha przed powrotem roztrzęsienia się na pozór
tornada topiąc kolejne mrzonki marzenia marzanny nawet po wyjściu
po odtruciu i serii przypominania że może i mam bezsilność ale póki co
nie jestem bezradny (nawet gdy mówiąc wierszem plotę się prozaicznie
w poplątaniu gatunków nieludzko wymieszany wstrząsami na pamięć)
jestem ciągle nieopodal menela zaimkiem sam sobie brutusem i cezarem sam
sobie judaszem jezusem czasem i drzewem aż do czasu kiedy sięgnę znowu
po pozór poczucia mocy by pójść pod wiatr jak po oddech i duszenie i ze strachu
nie puszczę już wtedy na myśl o drganiu choćby i ciągiem i pełnią i ozorem
by wymielić z siebie jak najprawdziwiej się tylko da rozmodlenie o pogodę
ducha topielą w rezonansowym pudle ciągiem strun do granic skali na kluczach
4.
(naciągiem ciągiem przeciągiem) (i na szyjce
na nóżce trach bach trach bach)
(góra dół środek stół i muszę bo duszę
tak kruszę jak szkło) (zaimkami zamiast siebie
w przekroczeniu form) (rozumu pojąć
nie zdołam) (pascala szlag trafił
dawno tak
jak płomień trzciny) (jestem
w nawiasie) a miron b. tutaj
tylko poza to kursywa
(przywidzenie)
------------------------------
***
z tomu "Nadmgnienie zmrużenia" (wyd. Czeladź 2004 r.)
motto (?):
piję samogon
z Ikarem
zagubionym w mitomanii Feniksa
czekając na odlot
(Arkadiusz R. Skowron
"Przegadanie przed odlotem")***
piję samogon
z Ikarem
zagubionym w mitomanii Feniksa
czekając na odlot
(Arkadiusz R. Skowron
"Przegadanie przed odlotem")***
1.
utopili marzannę już zwyczajowo potem
poszli się chwiać pod wpływem wszystko
wyjaśniając oczywistością słońca porywistych
powiewów sensu i wiatru rzecz jasna
o sile cztery w skali beauforta szli stadem
jakby łanem myślących trzcin trzymali się
mimo chwiania pozorem mocy z korzeniem
grubej podeszwy i grawitacji pascal tutaj nic
nie dałby bo ciśnienie nośne a i wiatr po trawie
ładnie rozczesuje i popuszcza się w źdźbła falują
puklują się nawet o włos od aluzji wobec konopnych
sznurków i dyndania judaszem na oko stąd niedaleko
do tradycyjnego pojęcia co zdradza że nuda blisko racji
(szumi mi)
2.
chyba potrzeba zagryzania się we wstrzymywaniu puszczania się
wiatrem i siłą rzeczy tak mi leży na sercu i wątrobie że muszę
przyznać iż mi to już na wstępie zgrzyta i zęby zagryzam przysłowiem
a on mi nade mną ciągle zaimkami płacze miiiiiiiiiistrzu mi mi mi
spoglądam spode łba bo inaczej nie da się z pozycji siad
gdy na piersiach dusza w pudle rezonuje z akordu w akord
na palcówkach gra gitara ale mi nie gra jego obecność jest
mi mi mi zbędnym zaimkiem który błaga co chwilę zanikami pamięci
o dziesięć groszy do wina które się zmienia w powód (gram dalej
za to płacą nawet ulicznym poetom do których mam pretensje
być zaliczony na poczet przyszłej legendy) w imię zasad odmawiam
mówiąc mu że w ten sposób byłbym jego mordercą a on płacze mi mi
mistrzu graj przepsz(szasza)szam dla mnie mówię dobrze i gryzę się w ozór
swoim wyznaniem wiary w trzeźwość bo jeszcze dawno ale niedawno sam
(zlep-piałem)
3.
grosz do grosza by dojść do siebie na umór aż do błogosławieństwa
epilepsji która po odtruciu była jak odcięcie judasza z drzewa mówią ale
wyszedłeś i dobrze i to zawsze cud jak stworzenie a ja wiem że długo
po prostu miałem stracha przed powrotem roztrzęsienia się na pozór
tornada topiąc kolejne mrzonki marzenia marzanny nawet po wyjściu
po odtruciu i serii przypominania że może i mam bezsilność ale póki co
nie jestem bezradny (nawet gdy mówiąc wierszem plotę się prozaicznie
w poplątaniu gatunków nieludzko wymieszany wstrząsami na pamięć)
jestem ciągle nieopodal menela zaimkiem sam sobie brutusem i cezarem sam
sobie judaszem jezusem czasem i drzewem aż do czasu kiedy sięgnę znowu
po pozór poczucia mocy by pójść pod wiatr jak po oddech i duszenie i ze strachu
nie puszczę już wtedy na myśl o drganiu choćby i ciągiem i pełnią i ozorem
by wymielić z siebie jak najprawdziwiej się tylko da rozmodlenie o pogodę
ducha topielą w rezonansowym pudle ciągiem strun do granic skali na kluczach
4.
(naciągiem ciągiem przeciągiem) (i na szyjce
na nóżce trach bach trach bach)
(góra dół środek stół i muszę bo duszę
tak kruszę jak szkło) (zaimkami zamiast siebie
w przekroczeniu form) (rozumu pojąć
nie zdołam) (pascala szlag trafił
dawno tak
jak płomień trzciny) (jestem
w nawiasie) a miron b. tutaj
tylko poza to kursywa
(przywidzenie)
Gliwice 21 marca 2014
------------------------------
***
z tomu "Nadmgnienie zmrużenia" (wyd. Czeladź 2004 r.)