Via Appia - Forum

Pełna wersja: Fryzjer
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W sercu lasu tkwił pokryty strzechą drewniany dom. Otoczony grupą starych dębów, schowany pośród gęstego zbiorowiska drzew i porośnięty mchem był niemal niewidoczny. Prowadziła do niego tylko jedna słabo udeptana ścieżka. Można było pomyśleć, że chałupa jest niezamieszkana. Zaprzeczała jednak temu jasna smuga dymu, wydobywająca się z komina.
Przed domkiem, leżąc na podniszczonej ławce, przeciągał się leniwie czarny kot, który zerkał ukradkiem na kruka siedzącego na gałęzi dębu. Obejście wyglądało na zaniedbane; porośnięte wysoką trawą, a w kilku miejscach wyrosły gęste krzaki oraz kłącza płożące się po ziemi i pnącza wspinające się po ścianach budynku.
Ze środka chałupy dobiegł dźwięk upuszczonego na podłogę naczynia.
- Czart by cię zeżarł - zaklęła cicho pod nosem staruszka, po czym schyliła się i podniosła z drewnianej posadzki sporych rozmiarów blachę.
- Teraz dorzucę trochę przypraw i będzie pychotka - mówiła do siebie, bo w pobliżu nie było żywego ducha.
Kuchnia, w której rezydowała kobieta, kleiła się od brudu. Ściany pokrywała pleśń wraz z niezliczoną ilością pajęczyn, a na suficie widniała wielka plama będąca efektem przeciekającego dachu. Bez przerwy latały roje bzyczących much. Pobudzały apetyt mnóstwa pająków, czekających cierpliwie na zdobycz w postaci uwięzionego w sieci insekta. Pod zabryzganym czerwoną cieczą niewielkim oknem leżały kości, ułożone w stożkowaty stos. Na środku pomieszczenia stał ogromny stół, na którym znajdowało się kilka naczyń i sztućców oraz bardzo dużo mięsa. Z blatu na podłogę ściekała krew, tworząc sporą kałużę.
Staruszka ułożyła mięso na metalowej blasze i podeszła do murowanego brudnoszarego pieca. Za pomocą stalowego haka otworzyła żelazne drzwiczki, za którymi tańczyły pomarańczowe języki płomieni. Do chałupy buchnęło gorące powietrze.
- Teraz upieczemy. To będzie królewskie danie. - Zamocowała blachę nad ogniem i zachichotała, zacierając ręce z zadowolenia. Po chwili z piekarnika zaczął dobiegać dźwięk skwierczącego mięsa. Słodki zapach pieczeni ekspansywnie rozprzestrzeniał się po kuchni, łechcąc kubki smakowe gospodyni.
- Ktoś zrobił nam prezent, aż ślinka cieknie – dodała, zamykając piec, po czym podreptała w kierunku wiklinowego kosza, stojącego na podłodze przy wejściu do kuchni. Wyjęła zeń kilka sztuk pogniecionych, zakrwawionych ubrań i poczęła je uważnie przeszukiwać. Po chwili pomarszczona dłoń natknęła się na kawałek papieru.
Kobieta wydobyła zawiniątko. Wygładziła palcami papier, po czym wlepiła w pismo wyłupiaste gały.
- Za ciemno, za ciemno – narzekała zniechęcona.
Po krótkim namyśle przemieściła się bliżej okna, aby z pomocą skąpo przenikających do domku promieni słonecznych zapoznać się z treścią znalezionych dokumentów. Trzęsące się ręce utrudniały czynność, mimo to staruszka nie dała za wygraną i czytała dalej. Wraz z postępem lektury zmieniał się wyraz jej twarzy. Zaniepokojona uniosła głowę i spojrzała w kierunku pieczeni.
- O, żeby cię...
Naraz rozległ się głośny huk, dodatkowo spotęgowany leśnym echem. Pierwsza faza eksplozji ukazała wysoki, sięgający ponad drzewa słup ognia. Stopniowo płomienie ogarnęły również drzewa i krzaki otaczające dom. Następnie pojawiła się czarna chmura, która przesłoniła słońce, powodując niemal całkowite zaciemnienie kniei.

Chatka przestała istnieć. Powoli dopalały się pozostałości domku, porozrzucane siłą wybuchu po puszczy okalającej obejście.

II

Pokój był największym w zamku. To tutaj od wieków witano i podejmowano władców innych krajów oraz ważnych posłańców. Również w tym miejscu monarcha sądził i skazywał przestępców w myśl zasady: „Ja jestem sędzią, ławą przysięgłych i egzekutorem". Co prawda na dworze zatrudniono kata, ale to król wybierał rodzaj tortur lub sposób wykonania wyroku śmierci w zależności od ciężaru gatunkowego wykroczenia.
Zamyślony król siedział na drewnianym tronie pokrytym złotymi zdobieniami. Jego gęste, czarne włosy, częściowo ukryte pod koroną, opadały na ramiona. Drapał długi, krogulczo zakrzywiony nos i patrzył przed siebie zezowatym wzrokiem. Władca piastował swój urząd od pięciu lat. Przejął koronę po wypadku ojca, który podczas polowania został stratowany przez tura i umarł w mękach dwa dni później. Zdarzenie zaskoczyło wszystkich, ponieważ tylko ranne tury uważano za groźne, a w chwili ataku zwierzę nie było w żaden sposób poszkodowane.
Bolesław Krótkowzroczny przebywał w komnacie samotnie, oczekując na spodziewanego gościa. „Znowu mu się udało. Jest niezawodny. Zresztą płacę hojnie za jego usługi. Niepokoi mnie fakt, że tak dużo wie. Kiedyś trzeba będzie coś z tym zrobić i pozbyć się Fryzjera, ale na razie jest potrzebny" - dumał.
Od strony sosnowych drzwi dobiegło donośne pukanie. Wyrwany z zamyślenia król krzyknął:
- Wejść!
W komnacie pojawił się zbrojny. Ukłonił się przed władcą i oznajmił:
- Miłościwy Panie, właśnie przybył Fryzjer Brzytewka. Czy zechcesz go przyjąć?
- Tak, niech wejdzie.
Żołdak ponownie pochylił głowę, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Chwilę później do sali wszedł wysoki, atletycznie zbudowany mężczyzna. Jego ubiór sprawiał, że wyglądał jak przeciętny mieszczanin. Miał pospolitą twarz - taką, którą można zapomnieć po kilku minutach – a jego głowę porastały jasne, kręcone włosy.
- Bądź pozdrowiony, Wasza Miłość - rzekł i ukłonił się.
- Witaj – odpowiedział Krótkowzroczny. - Podejdź bliżej, śmiało.
- Panie, wybacz mi zuchwałość, ale stoję o dwa kroki od ciebie.
- Hmm, no tak. Mam problemy ze wzrokiem - wyjaśnił zakłopotany Bolesław, a twarz pokryły mu rumieńce wstydu. Postanowił zmienić niezręczny temat: - Cieszę się, że misja wyeliminowania wiedźmy została zakończona sukcesem. Ciekawi mnie, jak tego dokonałeś? Przed tobą kilku śmiałków próbowało ją zlikwidować. Bez pozytywnego skutku, niestety, a mówiąc ściślej, to wszyscy twoi poprzednicy wąchają kwiatki od spodu.
- Cóż, nie było to łatwe – rozpoczął Brzytewka. - Wiedziałem, jak zresztą wszyscy, że czarownica jest smakoszem ludzkiego mięsa, A nade wszystko gustuje w konsumpcji dzieci. Udało mi się pozyskać, pod pozorem opieki, parę bliźniąt z biednej, chłopskiej rodziny. Mieszkali ze mną przez kilka dni, a potem zaproponowałem im wspólną wyprawę na jagody. W lesie uśmierciłem dziatki, a w ich ciała wpompowałem pokaźną ilość płynnej siarki. No, a potem podrzuciłem trupy w pobliże chałupy wiedźmy. Ta natomiast, jak to ma w zwyczaju, postanowiła przyrządzić pieczeń. Kiedy włożyła mięso do piekarnika, ogień spotkał się z siarką i nastąpił...
- Wybuch! - przerwał opowieść król. - Genialny plan. Nie musiałeś nawet używać swojej słynnej brzytwy. A przynajmniej nie w stosunku do staruchy. Hmm... dręczy mnie jedno pytanie: nie żal ci tych biednych dzieci?
- Nie - odpowiedział bez zająknięcia płatny morderca. - Poświęciłem dwoje dla uratowania kilkudziesięciu, a może nawet i kilkuset isnień. Trudno powiedzieć, jak długo żyją czarownice? Możliwe, że w ogóle nie umierają śmiercią naturalną. Poza tym o ile Małgosia była grzeczną dziewczynką, o tyle Janek przejawiał skłonności do kleptomanii.
- Jak to? Kradł? - dopytywał zdziwiony Krótkowzroczny.
- Właśnie – potwierdził rozmówca. - Podczas jego krótkiego pobytu sporo przedmiotów zniknęło z mojego domu. Nawet niektórych dokumentów nie mogę się doszukać. O! - przypomniał sobie. - Na przykład przepadło bez śladu zlecenie zabójstwa wiedźmy. Panie, to tylko kwestia czasu, kiedy skazałbyś go na tortury lub śmierć.
- Rzeczywiście, chyba masz rację - przyznał władca. - Nie pojmuję, po co ukradł pisma? Potrafił czytać?
- Bynajmniej. Przypuszczam, że zabrał dokumenty, bo nic lepszego nie znalazł. Trudno wytłumaczyć działania kleptomana.
- Rozumiem - podsumował monarcha i na chwilę zamilkł, jakby chciał dokonać retrospekcji zdarzeń opowiedzianych przez Fryzjera.
Wreszcie ponownie się odezwał:
- Mam dla ciebie dwa kolejne zlecenia. Pierwszym obiektem jest zbój zwany Kwasopijem. Spójrz! - Uniósł kilkanaście pism, wymachując nimi za złością wymalowaną na twarzy. - To są skargi od kupców i obwoźnych handlarzy! Według moich informatorów łotr ma siedzibę na terenie Boru Niedźwiedziego. Próbuję go schwytać od wielu miesięcy, ale ciągle się wymyka moim żołnierzom. Wczoraj, podczas rozmowy z przedstawicielstwem kupców, ustaliliśmy, że poszkodowani będą w stanie wyłożyć pewną kwotę za pozbycie się Kwasopija.
- Tak. Słyszałem co nieco o nim - odrzekł obojętnym tonem Fryzjer. - A drugi cel?
- W okolicach Martwego Bagna pojawił się Nierządnik.
- Nic o tym nie wiem – stwierdził zdziwiony i zapytał: - Co to za diabeł?
- Przypadkowo prawie zgadłeś. - Uśmiechnął się Krótkowzroczny. - Według nadwornego teologa to najgroźniejszy z demonów bagiennych. W dodatku o skłonnościach homoseksualnych. Napada na mężczyzn i ich gwałci.
- Dlatego się skarżą? - zapytał z rozbawieniem w głosie Brzytewka.
- Powód jest nieco inny - odpowiedział poważnie król. - Po zaspokojeniu seksualnych potrzeb Nierządnik urywa łby ofiarom i posila się ich mięsem.
Zapadła chwila ciszy. Fryzjer stał bez ruchu, patrząc na podłogę, zaś monarcha siedział ze wzrokiem skierowanym zarówno na północ jak i na południe.
- Czy miesiąc wystarczy ci na wypełnienie zadania? - Przerwał ciszę głos Krótkowzrocznego.
- Tak. Powinienem zdążyć. Za twoim pozwoleniem, Wasza Wysokość, najpierw chciałbym zająć się demonem, a potem Kwasopijem.
- Kolejność nie ma dla mnie znaczenia, natomiast czas jest ważny. Za dwa miesiące rozpocznie się w grodzie coroczny Wielki Targ, a trudno będzie o przyjazd handlarzy, jeśli rozejdą się plotki o zbóju i Nierządniku grasujących po okolicy. To wszystko, co miałem do zakomunikowania. Po wykonaniu zadania otrzymasz zapłatę, jaką ustaliliśmy wcześniej. Teraz możesz odejść.
- Zawsze do usług, Waszej Miłości - odpowiedział zabójca, ukłonił się i ruszył do wyjścia.
Gdy zniknął za drzwiami, król ciężko westchnął.
- Nadchodzi czas twojej śmierci, Brzytewko - wyszeptał. - Świadomość, że znasz prawdę o wypadku mojego ojca nie daje mi spokoju. Twoja wiedza staje się dla mnie ciężarem.
Monarcha wziął do ręki pismo, które wcześniej przeczytał i patrząc na nie, zamyślił się.
„Szpiedzy donoszą o działaniach Imperatora. Mimo pogromu jego armii w bitwie pod Pasieką, wciąż snuje plany przyłączenia mojego królestwa do Cesarstwa. Tak, to poważny problem” - dumał monarcha.

III

Brzytewka szedł kamienną drogą głównej części miasta. Mijał znajomych, którym chętnie i z uśmiechem odpowiadał na powitania. Ulica była centrum handlowym oraz usługowym. Znajdowała się tutaj kuźnia kowalska, a poza tym swoją pomoc oferowali: szewc, medyk i krawiec. Oprócz tego spragnieni i głodni mogli skorzystać z gospody, a potem zabawić się w domu uciech. Wszyscy starali się żyć w zgodzie i harmonii, jedynie medyk z kowalem od dłuższego czasu toczyli spór. Szkopuł tkwił w usługach stomatologicznych, którymi obaj się zajmowali. Z ich konfliktu zadowoleni byli mieszkańcy grodu, ponieważ panowie w ramach konkurencji ciągle obniżali ceny. Kowal poszedł już tak daleko, że w opłacie za podkucie konia oferował wyrwanie zęba za darmo.
Na końcu drogi, nad brązowymi drzwiami kamienicy, wisiał szyld z napisem „Fryzjer". Brzytewka przystanął, przekręcił klucz w zamku, po czym wszedł do środka. Zmienił ubranie, przygotował stanowisko pracy, a potem powiesił w oknie kartkę z napisem „Otwarte".
Chwilę później w lokalu zjawił się mężczyzna. Miał łysą głowę, przysadzistą sylwetkę, a na szyi zawieszony złoty łańcuch. Nazywał się Teodor Klusek i był właścicielem gospody oraz burdelu.
- Witaj, Brzytewko.
- Dzień dobry, Teodorze. Strzyżenie? - zapytał żartobliwie fryzjer.
Obaj wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Niestety, golenie - odparł Klusek i usiadł na krześle. - Zmieniłem konia, wiesz? Mam teraz czteroletnią czarną klacz. Jest niesamowicie szybka. Sporo zapłaciłem, ale warto było.
Fryzjer słuchał opowieści klienta na temat osiągów kupionego wierzchowca. Dowiedział się także o dwóch nowych pracowniczkach domu uciech. Teodor zachęcał do skorzystania z ich usług. Znał upodobania seksualne Brzytewki, ponieważ ten był jednym z najczęściej odwiedzających burdel. Inaczej sprawa miała się z gospodą, gdyż fryzjer żył w całkowitej abstynencji.
Zakończył golenie, a zaraz potem usłyszał z ust Kluska wiele komplementów.
- Jesteś artystą - mówił, dotykając swojej twarzy. - Nikt nie potrafi posługiwać się brzytwą tak jak ty. Nawet nie zauważyłem, że mnie golisz, a tu już, pstryk! I po wszystkim. Niewiarygodne.
Brzytewka grzecznie podziękował. Pożegnał gościa i zapowiedział swoje późniejsze przybycie do domu uciech.

Przedtem musiał odbyć ważną rozmowę.

***

Nadszedł wieczór. Spotkanie zaplanowano w dzielnicy biedoty, która znajdowała się za murami głównego miasta. Rzadko zapuszczał się tam ktokolwiek ze znajomych Fryzjera, a chodziło o to, żeby uniknąć ciekawskich spojrzeń i odpowiedzi na późniejsze niezręczne pytania.
Brzytewka szedł nieoświetloną ścieżką, gdy nagle jego uwagę zwrócił pewien dźwięk.
- Psst! Podejdź tutaj - zagadnęła postać stojąca pod jednym z drzew.
Fryzjer zbliżył się do niższego o głowę człowieka. Nieznajomy miał na sobie czarny płaszcz, a część jego twarzy skrywał kaptur, spod którego wystawała krucza broda.
- A kto z nami nie wypije... - wypowiedział część hasła.
-... ten będzie pił pomyje - dokończył Brzytewka, po czym przeszedł do rzeczy: - Znalazłem pozostawioną w moim lokalu wiadomość od ciebie, więc przyszedłem. Jaka jest twoja oferta?
- Mój pan, Imperator, proponuje Ci pracę – przedstawił propozycję bez większych ceregieli. - Orientujesz się w sytuacji politycznej i zdajesz sobie sprawę, że wojna jest nieunikniona. Król Krótkowzroczny przegra ją, a wszyscy jego współpracownicy zginą pod katowskim toporem. Ty możesz ocaleć.
- Nie strasz. - Brzytewka szybko wybił posłańcowi z głowy pomysły o szantażowaniu. - Powiedz mi lepiej, jakie korzyści materialne niesie ze sobą służba Cesarstwu?
- Dostaniesz stałą posadę płatnego mordercy z czterokrotnie większym wynagrodzeniem niż obecnie – wyrecytował, by po krótkiej pauzie zapytać: - Jaka jest twoja odpowiedź?
- Daj mi chwilę. - Fryzjer uciszył rozmówcę ruchem dłoni i zajął się analizą tego, co usłyszał. W końcu przemówił: - Zgoda, przyjmuję warunki.
- Mam dla ciebie pismo. Powinienem ci je dać do przeczytania, gdy wyrazisz zgodę na współpracę. Oto ono. - Sługa Cesarstwa przekazał Brzytewce papier zwinięty w rulon.
Fryzjer złamał cesarską pieczęć i zapoznał się z treścią listu. Uśmiechnął się szeroko.
- Dobra wiadomość? - zapytała postać w kapturze.
- O, tak - odpowiedział.
Nagle w jego ręku coś błysnęło. Szybkim ruchem przeciął tętnicę szyjną szpiega. Posłaniec próbował dłońmi powstrzymać krwotok. Charcząc i plując krwią, osunął się na ziemię. Przez chwilę targały nim agonalne drgawki, po czym zastygł w bezruchu z wymalowanym na twarzy przerażeniem.
- Jedno zlecenia wykonane - mruknął pod nosem Brzytewka.
Przeszukał trupa, lecz nic nie znalazł. Ostatni raz spojrzał na ciało leżące u jego stóp. Potem splunął w jego kierunku i ruszył w drogę powrotną. „Po trudach związanych z moim drugim etatem nadszedł czas na rozrywkę" – myśli Fryzjera podążyły w kierunku nowych pracownic burdelu.

IV

W pobliżu Martwych Bagien, dzięki pełni księżyca, dało się dostrzec jakiś ruch. Mężczyzna dźwigał na plecach duży pakunek i bez przerwy rozglądał się na boki. Postaci towarzyszyła symfonia cykad, w której dźwięki wkradało się od czasu do czasu kumkanie lub rechot żab najwyraźniej cierpiących na bezsenność.
Fryzjer zrzucił parciany worek na trawę. Otarł pot z czoła i wyjął brzytwę z kieszeni płaszcza. Przeciął pakunek. W miarę usuwania materiału powoli ukazywał się trup młodego chłopca. Miał ciemnie włosy i był zupełnie nagi. Młodzieniec został uduszony, o czym świadczył granatowy ślad pozostawiony przez mordercę na szyi denata.
Brzytewka ułożył ciało twarzą do ziemi. Wyciągnął zza pazuchy małe zawiniątko, otworzył je i wytrząsnął zawartość na dłoń. Po chwili trzymał kilka niewielkich kawałków metalu. Przeciągnął palcem po krawędzi jednego z nich i syknął z bólu. „Bardzo ostre, oto właśnie chodziło" - pomyślał, gmerając przy trupie.
Później wstał, otrzepał spodnie, po czym udał się w stronę gęstych krzaków. Pośród nich, na niewysokim wzniesieniu, rozłożył niebieską kapę. Zalegając na niej wygodnie, spojrzał przed siebie. Miał dobry widok na miejsce, w którym leżały zwłoki.
Niedługo potem na polanie pojawiła się dziwna kudłata postać. Demon powoli i ostrożnie człapał, wydając przy tym dźwięki niczym pies tropiciel. Był wysoki i pokryty brązową sierścią, jego oczy świeciły szkarłatem, a z półrozwartych szczęk wystawały dwa rzędy nierównych, ogromnych zębów. Pomiędzy nogami monstra dyndał długi penis. Sięgał do kolan i obijał się o nogi przybysza, utrudniając mu poruszanie się. „Diabeł gotów wpędzić mnie w kompleksy" - dumał żartobliwie Fryzjer.
Nierządnik podszedł do pozostawionego ciała. Rozejrzał się dookoła, po czym zaczął dotykać, a potem szturchać zwłoki. „Mam nadzieję, że nekrofilia nie jest mu obca. W przypadku problemów przygotowałem drugi wariant" - Brzytewka uważnie obserwował nocne wydarzenia.
Demon wziął w dłoń ogromny członek. Przez chwilę masturbował się, sapiąc przy tym oraz oblizując ciemne wargi. Później przysiadł i przyciągnął ku sobie bladego trupa. Brutalnie wepchnął nabrzmiały penis w odbyt martwego młodzieńca.
Rozległ się przeraźliwie głośny, pełen bólu, zwierzęcy ryk. Hałas wydobywający się z gardła potwora był tak donośny, że opadło kilka liści z pobliskich drzew, cykady zamilkły, a przestraszone żaby pochowały się pod wodą. Nocne zwierzęta znajdujące się opodal bagna uciekały, oddalając się w popłochu od źródła ogłuszającego dźwięku.
Obserwujący zajście Fryzjer zakrył uszy dłońmi. Jego twarz wyrażała zniecierpliwienie. „Ależ on wrzeszczy! Nie zniosę tego dłużej!" - Brzytewka był bliski obłędu, lecz wiedział, że musi wytrzymać. Zawsze działał według ułożonego wcześniej planu. Zdawał sobie sprawę, że jakiekolwiek odstępstwo od założeń mogło przynieść groźne konsekwencje.
Demon w końcu podniósł się z trawy. Szlochał. Z czerwonych oczu popłynęły wielkie łzy. Stał tak przez chwilę, próbując rękami powstrzymać krwotok z krocza. Po chwili, kulejąc, oddalił się niezdarnie w głąb moczarów.
- Zdrzemnę się, a potem przystąpię do realizacji dalszej części planu. - Fryzjer odetchnął z ulgą i ułożył się do snu.

***

Obudziły go trele ptaków. Słońce powoli wynurzało się ponad Martwymi Bagnami, budząc do życia stworzenia przyzwyczajone do dziennego trybu życia. Brzytewka wstał, płosząc dwie sarny, przeciągnął się i ruszył krwawym śladem pozostawionym ostatniej nocy.
Przedzierał się przez dziką część mokradeł. Zachowując ostrożność, starał poruszać się jak najciszej. Zatrzymał się, kiedy jego wzrok wyłowił kształt zdecydowanie niepasujący do otoczenia. Niedaleko, w czarnej i częściowo zakrzepniętej kałuży krwi, zalegał owłosiony stwór.
Mężczyzna oddalił się od diabła, podniósł wypatrzony w trawie kamień i rzucił nim. Czynność powtórzył kilkakrotnie. Brak reakcji ze strony Nierządnika ośmieliła Fryzjera do zbliżenia się. Wyjął spod płaszcza niewielką siekierkę i podszedł do poczwary.
Demon leżał z wybałuszonymi oczami. Z rozdziawionej gęby wystawał czarny język, dorównujący wielkością krowiemu. Ręką zaciskał zranionego członka.
- Wykrwawił się na śmierć - wydedukował płatny morderca, siadając na klatce piersiowej trupa. Powoli toporkiem począł odcinać rogaty łeb. Sapał przy tym jak dzień wcześniej w burdelu i klął jak szewc.
- Tam, do kata! - narzekał. - Z czego on jest? Z drewna, czy co?
Po długiej i ciężkiej pracy oddzielił pożądaną część ciała od reszty zwłok.

V

- ... a więc szpieg okazał się Kwasopijem? Niewiarygodny zbieg okoliczności! - Król skomentował sprawozdanie Brzytewki.
- Tak. List od Imperatora, oprócz oczywiście proponowanego wynagrodzenia i zlecenia zadania, przedstawiał mojego rozmówcę jako poszukiwanego zbója. Miał być łącznikiem - wyjaśnił Fryzjer.
- Jednocześnie uprawiał dywersję - wtrącił Krótkowzroczny. - Osłabiał królestwo napadami na kupców. Cesarz zdaje sobie sprawę, że dopóki prowadzimy wymianę handlową z krainami zachodu, dopóty będziemy silni i trudni do podbicia. A i jeszcze jedno: kim był młodzieniec, którego użyłeś jako przynęty na diabła bagiennego?
- Bezdomnym anarchistą. Koczował pod murami twierdzy, codziennie nawołując do buntu przeciw koronie. Mówił o stworzeniu rządów wybieranych przez lud. Marzyciel, o którego nikt nie będzie pytał. To pewne.
Monarcha w jednej ręce trzymał łeb Nierządnika, a w drugiej dzierżył zdobiony kielich wypełniony po brzegi czerwonym winem.
- Ohydztwo - skwitował aparycję nieszczęsnego demona i cisnął kudłatą głową o podłogę. Wypił łyk trunku, po czym odstawił naczynie. Zezowaty wzrok prawdopodobnie skierował w stronę Fryzjera.
- Jestem z ciebie dumny, Brzytewko. Dowiodłeś swojej lojalności i oddania sprawom królestwa. Dlatego też podwajam twoje wynagrodzenie.
- Stokrotne dzięki, Wasza Wysokość - odpowiedział Fryzjer. - Zawsze realizuję otrzymane zlecenie, bez względu na wszystko. To moja dewiza, również w zawodzie oficjalnym. A właśnie, jeśli o to chodzi... Proszę mi wybaczyć śmiałość, ale czy mogę podejść bliżej i spojrzeć na włosy, Waszej Miłości? Jest coś, co mnie niepokoi.
- Tak, oczywiście. - Bolesław wyglądał na przejętego.
Brzytewka zbliżył się do króla, wziął do ręki kosmyk włosów i przyglądał się wnikliwie przez chwilę. Potem powrócił na wcześniej zajmowane miejsce i rzekł:
- Wasza Wysokość ma rozdwojone końcówki. Trzeba będzie skrócić fryzurę o kilka centymetrów. Czy w ostatnim czasie zaczęło wypadać więcej włosów niż dawniej?
- Tak - odparł bez wahania władca. - Po kąpieli balia jest cała nimi oblepiona.
- Będzie potrzebny balsam z pokrzywy - zdiagnozował fryzjer. - Po kilku zabiegach włosy będą lśnić i cieszyć się dobrym zdrowiem.
- Sądzę, że niebawem odwiedzę twój lokal. - Uśmiechnął się król. - Czy jest szansa na rabat?
- Niestety, zniżki obejmują tylko stałych klientów - odpowiedział.
Krótkowzroczny roześmiał się głośno, aż twarz mu poczerwieniała z rozbawienia. Kiedy się uspokoił, powiedział:
- Dobry z ciebie przedsiębiorca i jednocześnie świetny płatny morderca. Możesz odejść, skontaktuję się z tobą w odpowiednim czasie.
Fryzjer ukłonił się nisko i wyszedł.
„I pomyśleć, że chciałem go pozbawić życia. Teraz takiego to ze świecą szukać! Człowiek z zasadami” - pomyślał zadowolony król i wypił łyk trunku. Skrzywił twarz z niesmakiem.
- Ależ cierpkie jest to wino. Mówią, że im starsze, tym lepsze. To postało przez chwilę, a smakuje znacznie gorzej.

***

„Czy może coś w moim życiu zmienić inny monarcha na tronie? Zupełnie nic. Będę wciąż fryzjerem i Fryzjerem, bo dobrzy fachowcy są zawsze w cenie" - rozmyślał Brzytewka, przygotowując stanowisko pracy. Umył lustro, naostrzył brzytwę, a na koniec pozamiatał podłogę. Podszedł do okna, gdzie po chwili umieścił kartkę z napisem „Otwarte". Potem usiadł na bujanym fotelu przed kamienicą, by pooddychać świeżym powietrzem.
Na zewnątrz było słychać bicie zamkowych dzwonów. Kilka kobiet płakało, klęcząc na ulicy. Tłum poruszał się chaotycznie niczym spłoszony rój pszczół. Mieszczanie dyskutowali, niektórzy krzyczeli, inni wyrywali sobie włosy z głów.
Zza rogu ulicy wybiegł żołdak, krzycząc jak poparzony:
- Król! Król nie żyje!
Wszyscy zgromadzeni ruszyli do siedziby Bolesława Krótkowzrocznego. Prawie wszyscy...
- Nie spodziewam się dziś żadnych klientów, ale lokal będzie otwarty, jak zawsze – spuentował. Zmrużył oczy i patrzył na dwa słońca chowające się za dachami kamienic, co zapowiadało rychłe nadejście nocy. „Przecież jakieś zasady trzeba mieć" - pomyślał fryzjer.
Fryzjer Brzytewka.

KONIEC
Cytat:Otoczony grupą starych dębów, schowany pośród gęstego zbiorowiska drzew i porośnięty mchem, był niemal niewidoczny. Prowadziła do niego tylko jedna, słabo udeptana ścieżka.

Cytat:Ściany pokrywała pleśń wraz z niezliczoną ilością pajęczyn, a na suficie widniała wielka plama, będąca efektem przeciekającego dachu.

Cytat:Pod zabryzganym czerwoną cieczą, niewielkim oknem

Cytat: podeszła do murowanego, brudnoszarego pieca.

Cytat:ale to król wybierał rodzaj tortur lub sposób wykonania wyroku śmierci, w zależności od ciężaru gatunkowego wykroczenia.

Cytat:Poza tym, o ile Małgosia była grzeczną dziewczynką

Cytat:Fryzjer stał bez ruchu, patrząc na podłogę, zaś monarcha siedział ze wzrokiem skierowanym zarówno na północ jak i na południe.
Big Grin Big Grin

Cytat:Brzytewka szedł kamienną drogą głównej części miasta.
Dziwnie mi to brzmi. Może starczyłoby: przemierzał główną część miasta?

Cytat:Oprócz tego, spragnieni i głodni mogli skorzystać z gospody

Cytat:Wyciągnął zza pazuchy małe zawiniątko, otworzył je i wytrząsnął zawartość na dłoń. Po chwili trzymał kilka niewielkich kawałków metalu.
To drugie zdanie można by zredukować, zwłaszcza "po chwili" wydaje mi się zbyteczne.

Cytat:dziwna, kudłata postać

Cytat:„Mam nadzieję, że nekrofilia nie jest mu obca. W przypadku problemów przygotowałem drugi wariant"
Nienaturalnie brzmi to tłumaczenie. Przecież sami sobie nie tłumaczymy naszego postępowania w taki sposób Wink

Zacznę od końca. Nie bardzo rozumiem, po co Brzytewka zabił króla, skoro w zasadzie nie było to potrzebne, jak sam twierdzi.
Ogólnie widać, że to Twoje stare opowiadanie Wink Styl taki jeszcze nieociosany i niezdecydowany, ale jest parę dobrych momentów. W każdym razie zainteresowało mnie na tyle, żeby przeczytać do końca. Zabrakło mi trochę opisu świata.
Brzytewka wzbudza sympatię, mimo, że jest płatnym zabójcą. No i pomysł z Nierządnikiem Big Grin a rozwiązanie brutalne, nawet mnie zabolało Big Grin
Dziękuję mojej ulubionej komentatorceBig Grin

No stary, stary, ale był swego czasu bardzo dobrze przyjęty w literackim świadku. To go odkopałem. Może opisów trochę za mało, ale tak wtedy pisałem: action uber alles. A Brzytewka zabił króla, bo nie był głupi i przeczuwał, że coś się święci. Gdyby Krótkowzroczny niecne zamierzenia wcześniej odpuścił, to może nie skończyłby marnieTongue. Ale tak nie zrobił i ma za swojeSmile.

Serdecznie pozdrawiam
Cytat:oraz kłącza płożące się po ziemi i pnącza wspinające się po ścianach budynku
Trochę gęsto w tym zdaniu.

Mówisz, że to starszy tekst, ale nie zauważyłem jakichś większych potknięć. Fajnie zagęściłeś akcję, pomysł, żeby Brzytewka miał dwa zlecenia jest dobry, bo przez to ciągle coś się dzieje. Nie przyczepiałbym się do zabicia króla, Brzytewka to fachowiec, rynek morderców jest napewno ciężki, więc trzeba kombinować i być zawsze tym cwańszym. Bohater jest ogólnie bardzo pozytywny. Dałeś fajny smaczek z tymi papierami wiedźmy, rozmowa z właścicielem burdelu z kolei nieźle odzwierciedlała współczesność. Wink Z dwojga zleceń to nakaz mordu Nierządnika bardziej mnie zaciekawił, primo zabawny i ciekawy stwór, a po drugie - niezbyt lubię politykowanie (może dlatego dałem sobie siana z czytaniem Gry o tron). Intrygi itd to nie dla mnie, ale potwory już jak najbardziej. Scena egzekucji Nierządnika, bolesna. Jak się bardziej wczuć to bardzo bolesna... Big Grin

Jest akcja, jest nienachalny humor, można dostrzec odbłyski współczesnego świata w krzywym zwierciadle, postaci są, do stylu nie można się przyczepić. To dobry tekst. Prosiłeś o wyrozumiałość, ale myślę, ze niepotrzebnie... Czasami tak jest, że dawniejsze teksty wydają się słabsze, bo są oczytane przez samego autora, jeszcze zależy jak tam było z ilością poprawek. Nowe pomysły ocenia się łaskawym okiem, jakoś.

Dobry tekst, warty przeczytania
4/5 Smile

Pozdrawiam!
Hej Hanzo

Zamieniamy się dzisiaj miejscamiBig Grin. Dziękuję za dobre słowo i cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu. Przygód Brzytewki napłodziłem kiedyś ze 250 stron, ale technicznie nie wygląda to dobrze, co zauważyłem po upływie czasu. Może kiedyś poprawię, na razie leży odłogiem. Poszedłem za Twoją radą i usunąłem zdanie o wiekowości tekstu, bo masz absolutną rację.

Pozdrawiam
Mam mieszane odczucia. Bo z jednej strony czytało się dobrze, ale z drugiej styl jest średni. Taki poprawny, szkolny. Bez większych przebłysków. Gdzieś czasami się wkradła jakaś literówka, ale to już inni są od wyłapywania, więc się nie czepiam.
Podoba mi się połączenie motywu Bolesława Krzywoustego, Szewczyka Dratewki i Jasia i Małgosi. Lubię takie interdyscyplinarne eksperymenty, zwłaszcza odkąd obejrzałem serial "Once upon a time" (polecam, swoją drogą).
Historia, choć ma te połączenia, jest dość prosta. Wszystko idzie jak po maśle, sprawę ułatwiają zbiegi okoliczności... Najbardziej mnie zastanawia w jakim duchu jest to pisane. Raz jest zabawnie, a raz śmiertelnie poważnie.
Akcja też trochę goni do przodu i właściwie nie rozumiem po co ten cały fryzjer na końcu zabił króla. Był przez niego opłacany, a jednak zdecydował się na morderstwo, żeby zobaczyć co tam nowego będzie.
Bardzo słaba motywacja i nie kupuję tego.
Ogólnie całość jest średnia, więc i taka będzie moja ocena.
3/5
Dziękuję Laj,

Żeby nie było, że tylko na pozytywne komentarze odpowiadamSmile. Z większością Twoich spostrzeżeń się zgadzam, ale z dwoma nie bardzo.

Cytat:Najbardziej mnie zastanawia w jakim duchu jest to pisane. Raz jest zabawnie, a raz śmiertelnie poważnie.
A tu nie ma co się zastanawiać, bo rzeczywiście: raz jest wesoło, a innym razem wieje grozą. Wydaje mi się, że to ogromny plus tego tekstu.

Cytat:Akcja też trochę goni do przodu i właściwie nie rozumiem po co ten cały fryzjer na końcu zabił króla. Był przez niego opłacany, a jednak zdecydował się na morderstwo, żeby zobaczyć co tam nowego będzie.
Przykro mi, ale zupełnie nie zrozumiałeś motywu ostatniego morderstwa. Być może to moja wina, ale skoro Hanzo doskonale wydedukował pobudki bohatera, to może jednak niekoniecznie.

Z resztą się zgadzamTongue.
Pozdrawiam