Via Appia - Forum

Pełna wersja: Zjadłem pizzę bez nieznajomej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
czekam z tym na moją kobietę
która gdy przyjdzie to bez słowa rozpozna
że warto było doczekać wiosny

odmawiam we śnie niespokojnym wahaniom
abym spłynął jak rwąca rzeka
w objęciach dziewczyny o delikatnych rysach

trzymam za kieszeń i choć zasnąć niełatwo
to oddech znakomicie tę moc rozprowadza
Już jakiś czas temu miałem wypowiedzieć się pod tym utworem, ale jakoś odłożyłem sprawę, bo ...

... No, właśnie: "BO"...
To taka najlepsza z odpowiedzi, gdy dostajemy pytanie o "przyczynę". Dlatego, bo..

To ma znaczenie złośliwe, ale też może świadczyć i o tym, że ... trudno przyczynę/powód wyrazić, skonkretyzować.
Jako sympatyk- dziś może nieco archaicznej, albo po prostu bardzo retro-liryki Gałczyńskiego, Tuwima, Kofty, Przybory (w odniesieniu do Twojego tekstu mam na myśli jakiś rodzaj echa klimatu, bo nie formę w ścisłym sensie, a i rodzaj nonszalancji na nieraz wirtuozerskim poziomie- i pod względem treści i formy) winienem choć częściowo czuć się usatysfakcjonowany.
Owszem, utwór budzi moją sympatię. Podoba mi się tytuł i pewien rodzaj nienachalnego używania środków art., oraz ostatni dwuwers przy jednoczesnym - widać, ze celowym zadziałaniu na swoistej dwuznaczności określenia "moja kobieta" (u Ciebie peel czeka na ową wymarzoną, którą będzie mógł określić za pomocą zaimka dzierżawczego, choć i współczesne potoczne znaczenie jakoś się nasuwa; ot, mawia się "moja kobieta"- na zasadzie własności, jakby w ten sposób akcentując echo patriarchalnego trendu, choć nie neguje się zwrotu z drugiej strony, czyli odwzajemnienia określeniem- "mój facet/mężczyzna/ch(ł)op").

Pierwsze wrażenie dotyczące otwierającego trójwersu było podobne do reakcji na miłą melodię, jakich wiele. Ot, coś tam sobie w tle "pitu-pitu-pitoli". Jednak gdy się zatrzymałem, to dostrzegłem lieryczne, ale niebanalne rozegranie strofy. Może właśnie zaimek, zamiast określenia Kobiety ową 'wymarzoną/ ach, tak bardzo-oczekiwaną" pomaga tu widoczną pewną naiwność wziąć lirycznie i z aprobatą, bo końcówka strofy jest może nie powalająca, ale podana z wyczuciem. Taka po cichu dobitna. Jak pieczęć wciśnięta wyraźnie, choć bez stuku, trzasku. Szeptem, ale bez niepotrzebnego podkreślania, że szeptem. Tak dotyka się piękna, a właściwie: tak ono samo z siebie wchodzi w namacalność; dociera?
I gdy dochodzimy do drugiej strofy, to może nie jest źle, ale ... chyba balans skierował liryczną wędrówkę, nutę w nazbyt konwencjonalny (fakt, nie kiczowaty, ale niedaleki od sztampy sposób rozwiązania trójwersu). jak dla mnie jest to może subtelny, ale jednak spadek, gdy w pierwszej części dostałem całkiem miły ale nieźle podany liryczny ładunek. Może warto sytuację z drugiej strofy zagrać nieco inaczej? Jakby kontynuując klimat i stylistykę, używając podobnych narzędzi? Porzeźbić jeszcze?

Myślę, że tak, bo kończący wiersz dwuwers świadczy według mnie o tym, że Autor znów zagrał na podobnym, budzącym moją akceptację klimacie. Inna rzecz, że brzmi to naprawdę nieźle, a nawet więcej niż dobrze.
Środek jednak, choć nie jest zły, to jednak nieco poziomem odstaje.

Hm, z oceną mam problem. I nie roztrząsając kryteriów, jakimi sobie ocenę wzmacniam, na podstawie których daję małe notki za poszczególne detale, wyciągając często średnią--- powiem tylko, że zostawiam 4/5, choć z małym minusem--- a gdyby środek dorównał początkowi i końcówce, to i cztery z plusem, a nawet piątka z czystym sumieniem byłaby postawiona...

4/5