Via Appia - Forum

Pełna wersja: Robocik, który miał serce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Gdy pojawił się Robek, zaczęła go zachwycać wolna przestrzeń, nieuchodząca jego zaprogramowanemu umysłowi. Od razu wiedział o tym, że jest dobrze, i tak ma być. Świat jest niesamowity. Wiadomo, że by tak stwierdzić, musiał go do czegoś porównać, bo wszakże nie ma dwóch światów, ale jednak to pomyślał - świat jest niesamowity. Powtarzał sobie to zdanie zawsze, gdy coś szło nie po jego zakodowanej i zależnej, mechanicznej myśli.
Kiedy tak przyglądał się temu, co było wokół niego i zastanawiając się nad własnym bytem, uwierzył w jakąś Siłę, która to zrobiła. Może właśnie owo otoczenie było tą energią.
Zauważywszy metalowe słupki i konstrukcje, zaczął je łączyć, a pierwszym jego połączeniem był dziwny cepik, z ostrym zakończeniem na jednym końcu. Później zbudował dom.
Nadal jednak czuł się samotny, postanowił więc wyruszyć w podróż za horyzont.
Dreptał tak, dreptał, aż w końcu znalazł się w ogromnej metropolii, zjadającej własne produkty w sposób identyczny dla robota.
Pierwsze, na co zwrócił uwagę, to inne maszyny, które choć wyposażone były w oczy i uszy, nie posiadały czegoś, co odróżniało Roberta od reszty – serduszka. Czerwone światełko rozjaśniało przestrzeń, a zimne roboty podążały za nim, w tłumie, jakby chciały je pochłonąć.
Uciekający robot schował się w wieży, która była centrum zasilania, otoczonym przez szare maszynki.
Robercik nie miał pojęcia, jak się zachować – czuł się odepchnięty, samotny i jedyny. Właśnie te uczucia doprowadziły do tego, że ową pierwotną konstrukcją przeznaczenia, prostym i ostrym cepikiem, wyrwał swe serce i umieścił w komorze na źródło zasilania.
Nagle jasność zarządziła w królestwie robotów. Jednakże, ich wyzwoliciel, wybawiciel i awanturnik – Robert – pozbawiony serca, samotny, odepchnięty i jedyny – został stłamszony przez tłum, a jego serce po dziś dzień jest uważane za źródło mocy.
Teraz śpij, cholero.
Jak dla mnie, przypowiastka o miłosiernym robociku Robercie. Rozumiem, że ostatnie zdanie tego tekstu miało nakierować mnie na to, że spokojnie można to opowiadać dzieciom.
Zwykły, niczym nie zaskakujący tekst. Zdecydowanie brakowało mi jakiegoś polotu, czegoś, co wyróżniłoby ten krótki tekst.

A warsztatowo w porządku, chociaż było tam kilka powtórzeń.
"Teraz śpij, cholero" - po co ten wtręt? Nawet barwne, w sam raz na pop-ekologiczną, trzyminutową animację. I ta scena z wypruciem sobie serduszka cepikiem. Temat oklepany, ale nie szkodzi poklepać.
Nie rozumiem ostatniego zdania. Jaki jest jego sens? Bo wydaje się, że żaden.
Historyjka jest bardzo krótka, a szkoda, bo mogłaby zyskać przy napompowaniu.
Gdyby było dłuższe, to mogłoby nawet wzruszyć, bo wywołanie emocji wymaga zaangażowania czytelnika w tekst. A zanim zdążyłem się zaangażować, to tekst się skończył.
I to niepotrzebnym zdaniem ;P

3/5