Via Appia - Forum

Pełna wersja: Janek w krainie koszmarów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Z dedykacją dla tych, którzy nie istnieją (bo reszta mnie denerwuje).

Na imię mi Janek. Lubię to co każdy, czyli oddychanie, wydalanie, jedzenie, rozmnażanie, picie. Czasem też zdarza mi się pomyśleć, ale tylko troszkę. Często, gdy czyjeś zbiorowe ego jest przeciwko memu ego – przypominam sobie tę piosenkę o galaktyce w wykonaniu Kabaretu Moralnego Niepokoju. Wtedy sobie tak myślę – ale za to jestem bardzo zacnym „prawie”. …a więcej głupoty to więcej jest śmiechu.
Dumałem wtedy nad ówcześnie wczorajszym przypadkiem, jak to gdy prądu nie było, zauważyłem świeczkę z postacią Maryi – religijny środek manipulacji. Co byłoby dobre? Napis „dobro” na świeczce? „Miłość”? Przecież ona powoduje sporo zła. Najlepiej, choć to dla człowieka głupie – byłoby nie napisać nic. To, co ponad ludzkością, jest ponad umysłem – nie dotyczy nas. Gdy nastroisz mózg w ten sposób, że świat postrzegał będziesz według własnej woli – milczący księżyc się uśmiechnie.
Gdy tak sobie rozmyślałem o tego typu pierdołach, spostrzegłem trzech osiłków i już mi nogi zaczęły drżeć, pomimo znanego przeze mnie zakończenia tej historyjki (bowiem chyba zapomniałem dodać, że jestem naznaczony).
- Jestem pewien, że jesteś ciotką – rzekł ten najsilniejszy w środku.
- Możesz być całkowicie pewien tego, że nigdy nie będziesz czegoś całkowicie pewien – odparłem.
- Popatrzcie, popatrzcie. Pragnie być mądrzejszy od nas.
- Posłuchajcie… ja rozumiem, że jesteście świadomymi królestwa gówna żartownisiami, ale chyba macie jakieś granice moralne, które nie tylko poruszają się zgodnie z warunkami prawa i danej sytuacji? Z jak dużymi łzami na policzkach mam to powiedzieć, żebyście mogli zrozumieć?
Popatrzyli na mnie jak na rudego izraelskiego geja.
- Chodźcie, spierzemy mu dupsko.
Co tu dużo dywagować, po prostu mnie porozpieprzali po kościach. W sumie nie powinno mi być przykro i nie jestem winien udawać zaskoczenia, bowiem to naturalne, że wygrywa silniejszy i ten, który ma więcej armii. Niestety, tacy tępi filozofowie jak ja, muszą sobie coś udowadniać. Kogo miałem za to winić? Najbliżej są oczywiście ci trzej – ale może są sfrustrowani szkołą, a ich rodzice są patologiczni, których rodzice byli alkoholikami i gdyby tak doszukiwać się przyczyn, musiałbym okrążyć cały Wszechświat, którego nawet nie odkryto i nie wiadomo, czy to jest możliwe, albowiem uczestniczymy w cyrkulacji przyczyn i skutków. Pierwszy, który pstryknął w domino – Bóg?
Jezusie, oni stoją przy drodze. Przeciętni. Dojrzali.
Posiniaczony, ledwo widziałem kontury brudnego sufitu, gdy ujrzałem pochyloną nade mną głowę pana w garniturze.
- Jesteś tylko pierwiastkiem całości, smucisz się i śmiejesz, ale to tylko perspektywa, bo nawet ingerujący w przyrodę ludzie ją stanowią (wszak każdy organizm ingeruje, a brak organizmu to brak przyrody) – odsunięcie krzesła powoduje zgon miliardów istot i narodzin miliardów istot. Pewnie cię to zasmuci, egoisto z wymyśloną empatią, ale w stagnacji również są przyczyny tak samo odległe od idiotycznego mózgu – grasz, wciągasz się, boisz i śmiejesz. Na szczęście nie jesteś tego pewien. Jak dobrze nie wiedzieć.
Gdy już w pełni odzyskałem energię, obróciwszy głowę spostrzegłem drzwi, z których jasność wskazywała na niezwykłość. Stanąłem przed portalem.
- Według chrześcijaństwa, spotkam się z rodziną. Według buddyzmu, będę pasikonikiem. Według starożytnych Greków, spotkam się z rodziną. Przegłosowane, skaczę.
No i skoczyłem.

Gdy leciałem kolorowym wirkiem, poza czytaniem historii o małym Adolfie, który wykorzystał pretekst do zabijania mrówek w piaskownicy, kontemplowałem te sprawy, które da się jedynie kontemplować i niczego dobrego to nie przynosi. Skoro nie wiadomo, a złudne ludzkie poglądy i ustalone perspektywy wpływają na zachowanie i zmieniają percepcyjny odbiór warunków – lepiej nie zastanawiać się nad wymyśloną przez mensy etyką, która nie wpływa na najwyższy porządek natury, której nie sposób zrozumieć. Po tych gburach jeszcze mnie bolało. Nie wolno ukarać tej osoby, bo za duża wina leży po stronie warunków. Lecz przecież trzeba coś zrobić, bowiem przestępstwo się rozprzestrzenia. Zrobienie czegoś nie za dobrze i nie za źle to takie mdłe „eee”, dwulicowe. Szaleństwem byłoby wchodzenie głębiej. Czujesz to coś dużego, to pragnienie, świadomość? To właśnie wiara w to, że naturalna równowaga jest dobra. Przyczyna i powód to to samo, ale głupi ludzie musieli ograniczyć przyrodę do ich własnych ciasnych umysłów. Nachodzących na siebie zależności nie sposób przewidzieć – a i obliczanie najbliższych powodów i rezultatów, które mogą zostać zmienione w ciągu niezmierzonych pierwiastków, jest trochę głupie, ale z nudów trzeba się czymś zająć, prawda? Patrzymy tylko ludzką perspektywą. Aż ludzką. Ludzką. Znamy niedoskonałę schematy moralności wymyślonej przez niedoskonałego człowieka, ale ja również jestem niedoskonałym człowiekiem, z tym, że to umowny i egoistyczny spis zasad – kiedy ja wedle własnych zamorduję ci matkę, policjant wsadzi mnie do więzienia. Mimo, że ten sam funkcjonariusz wczoraj przyczynił się do śmierci pięciu osób – ale on nie patrzy tak daleko, mniej się męczy posługując się ciasnym umysłem. Tylko ktoś tak głupi jak człowiek, mógł wymyślić dobro i zło oraz wyznaczyć granice – bardziej niedoskonałe niż on sam. Wir się powoli kończył, ale przygoda dopiero się zaczynała.

Wylądowałem w zwariowanej, plastelinowej rzeczywistości, gdzie każdy był chudy, brzydki i dziwny zarazem. Możliwe, że to ostatnie wynikało z dwóch poprzednich. Wsadzili mnie na jakieś dziwne podwyższenie na kółkach i zawieźli do chorego psychicznie rudzielca, który siedział na świeckim baalu – nocniku, do którego srał mały Jezus. Facet był nie tylko rudy, ale i gruby – pirat jak malowany.
- Witaj w Królestwie Największych Ciot! – wykrzyczał – Dlaczego jesteś jednym z nas?
- Ja… nie jestem ciotą – próbowałem się tłumaczyć, bo wstyd mi było strasznie.
- Inaczej by cię tu nie było. To, że się nie przyznajesz świadczy tylko o tym, że jesteś jeszcze większą ciotą, niż myśleliśmy.
Zaniemówiłem.
- Ciąg przyczynowo-skutkowy to koło, w którym każdy pojedynczy ruch wywołuje następne. Ludzie widzą tylko kilka takich ruchów, najczęściej są to detektywi. Subiektywnie płaczą albo się śmieją, ale nie ma żadnej sytuacji, która jest smutna albo straszna. To, że zabijesz moją matkę może sprawić, że w przyszłości nie zabiję twojego brata. Jest dużo połączeń i nachodzą na siebie.
- Wiem. Jak tu leciałem, umyłem się w strumieniu świadomości.
- Obwiniasz kogoś za to, że jesteś ciotą? Zrzucasz na kogoś odpowiedzialność?
- Tak. To przez matkę, która dołuje mnie, wszczynając awantury o byle kapcie…
- Wybacz, ale te kapcie są królestwem dla innych organizmów. To dzięki nim młode Azjatki jeszcze nie umarły z głodu. Dzięki nim podeptałeś kilka organizmów.
- Gdyby tak ciągle mówić, musiałbym przestać być człowiekiem, co jest raczej niemożliwe.
- Fakt, jesteśmy niedoskonałymi zwierzętami.
- Ojciec był pijakiem. W szkole mnie dręczą.
Przy tronie stanęła Sierotka Kala. Nie pytajcie, skąd wiem jak się nazywa, to głupie opowiadanie.
- Czy mam cię mianować na następcę tronu?
- Nie, bo ja nie chcę być ciotą jak wy.
Każdy popatrzył na niego ze zgrozą. Odezwał się Król Ciot.
- Ty egoisto! Oni nie doceniają naszego wysiłku, bycie ciotą jest świętością. Patronem ciot jest… zaraz, to był Jezus czy Izaak…? Tak czy siak, misja fajtłapy polega na tym, że dzięki nam istnieją osiłki, bo bez nas sami byliby ciotami, dzięki nam inni podwyższają swoją samoocenę, nosimy na barkach ciężki krzyż, rozumiesz?
- Tak, ale dla mnie jest zbyt ciężki.
- To miejsce tylko dla ciot czystej krwi. Nie dla takich obłudników jak ty i tych kapłanów, którzy są przeciwko homoseksualizmowi, ale gwałcą małych chłopców. Wynocha mi stąd.
Nastąpił moment ciszy. Przerwałem go jak zwykle ja, za pomocą „nożyczkowego języka”.
- Jesteś gruby, bo zajadasz się czekoladą?
- Tak.
- Zapewne jesteś egoistycznie grubą ciotą, która słysząc przezwisko „gruby” wyzywa, bo pragnie oszukać rzeczywistość i samą siebie przy okazji. Inni natomiast nie będą na to przystawać, więc się w końcu odchudzisz?
- Nie.
Znowu cisza. Wybuch z ust.
- Nie moglibyście się zbuntować? Podjąć walkę? Wy tylko tutaj siedzicie i narzekacie jak żule spod sklepów. Ruszcie dupy, takie myślenie jak wasze nie prowadzi do niczego pozytywnego. Już to przerobiliśmy, czas na protest. Czy jesteście dobrzy? Wierzycie w Boga?
- Phi. Bóg nie jest dobry ani zły. Bóg jest absolutny. Jednak wy Go próbujecie udusić, zasypując ludzkimi pierdołami i śmierdzącą alegorią.
- To twoje zdanie.
- To jedyne racjonalne zdanie, wykraczające poza pojęcie takich mend jak ty.
- Przecież chyba wierzysz w coś więcej.
- Ludzie wciąż mówią o czymś więcej, ale to może być coś mniej - mniej wie, mniej „jest”. Wniosek - postrzegamy granicami ludzkości. Przecież jesteśmy ludźmi.
- Jak ty możesz wstawać rano z taką świadomością?
- Najbardziej mnie trapi, że nie każdy głupiec potrafi mnie zrozumieć, bo jest przysypany systemem polityków. Tak, mam problem rankiem.
- Według ciebie, jak jest egzystować najlepiej?
- Najlepiej jest nie egzystować. Jednakże, skoro już ci to obojętne, lepiej jest się śmiać, zabijać i gwałcić. Ot, żeby mieć pociechę.
- To straszne.
- Wiem. Dla nas, ludzi. Uczestniczysz we wciągającej cyrkulacji. Niezmierzone, acz ciekawe.
Cisza.
- To, co słyszałem… zasady, wedle których jeden zabija w swym interesie, a może i dla dobra większości, i uchodzi mu to płazem, a drugi zabija i idzie do więzienia… one są takie straszne.
- To prawda. Oni są głupsi niż wegetarianie. Pomyśl o tym kontraście. Według wegetarianów jesteś okrutny, bowiem zjadasz mięso zwierząt. Ci sami ludzie żrą warzywa, które również żyją. Powiedz mi teraz, gdzie jest granica? Nie ma granicy. Nie dasz rady wskoczyć na słup elektryczny, ale zabijać, owszem, możesz. Ludzie chcieli jakoś zorganizować naturę, aby można im było odetchnąć z ulgą. To gorsze niż rasizm. Wegetarianie są tak samo okrutni, jak każdy inny - winny. Spuszczając w kiblu wodę, myślę o kupie. To też filozofia, czuję, że muszę myśleć o tym, o czym ktoś inny zapomniał, albo nie chce okazać słabości, bo dla niego to jak wojna. To nie ma wartości - to przyroda.
- Więc co teraz…?
- Nic. Zadałeś to pytanie, gdyż jesteś już przyzwyczajony do tego, by mieć jakieś zasady, kierować się powinnościami. Dlatego zarówno anarchia jak i porządek, są niedoskonałe, bo pochodzą od ludzi, a ludzie się między sobą różnią.
- Zaraz oszaleję.
Uderzył piorun, a w miejscu owego uderzenia pojawił się drugi portal.
Wskoczyłem.

Grają, mając świadomość, iż scenariusz to ludzkie wyrazy, kurtyna przysłania im horyzont. Decydują o czynach przyczyny i skutki – jesteś z nich zrobiony, nie wyrwiesz się – nie wiadomo ile to milionów lat zderzałeś się z tym, co nienazwane. Codziennie zabijacie istoty, ale nie tak krwawo jak w schemacie zbrodni. To tylko granice. Przyczynowo-skutkowy ciąg, którego nie sposób określić przez głupich ludzików. Pozycje społeczne, tfu. Tak to właśnie jest, gdy twój uschematyzowany mózg kłóci się z niedoskonałymi granicami wymyślonymi przez niedoskonałych ludzi. Może i jesteś bezpłodny, ale twoje czyny z pewnością przyczyniły się do kogoś narodzin narodzin – to całe uczestniczy w kole (wiem, brzmi to nazbyt doskonale). Ciągle szukasz pretekstów. Odpowiedzialny. Logiczne, że nie da się nie zabijać, ale moglibyście się chociaż nie oszukiwać – jeżeli zabijanie zwierząt (co jest prawie tak głupie jak rasizm albo mordowanie mało rozwiniętych robotników – chociaż w sumie to mądre posunięcie, pozostaną najsilniejsi, to naturalne przecież) nie jest karalne, a gdy bezpośrednio, nożykiem, spowoduje się zgon kobiety w katatonii, trafi się do więzienia – kto tu ma świadomość czynu? Nikogo nie obchodzi to, że swym czynem uratuje się masę przedstawicieli ludzkiej rasy. Myślicie, że jesteście potężnymi zwierzątkami, ale nawet najlepsze lornetki nie zbadają niezmiernie odległego horyzontu pragnień i odpowiedzi. Teraz już rozumiesz. Odpłynąłeś. Zależysz, bo zależy ci i wzdychasz. Czytasz. Ciota powie inaczej niż twardziel. To zależy między innymi od wychowania. Perspektywy.

Rozpoczął się atak okropnych moherów. Niczym zombi, rozprzestrzeniło się toto poprzez wpajanie konserwatywnych podtekstów w mózgi antyaborcyjnych morderczyń, a teraz są sterowane przez radio.
Trudno już było przechodząc przez most, kiedy to strzelaliśmy wiedząc, iż to jedyny najlepszy ratunek dla współczesnej biedy. Krew na ołtarzach, święte karabiny – gwałciciele chłopców w świątyniach grzechu.
Podczas gdy staruszkowie śpiewali „Fuck the time”, jakaś kobieta w okularach przeprowadzała wywiad z Egzekutorem, który mówił:
- Przeludnienie? Aby zrobić coś dobrego dla ludzkości, zabijajmy ludzkość.
Po tym, jak zgasiliśmy ognisko domowe zwane telewizorem, dziadek nie mógł się powstrzymać od niezabicia swojej opętanej przez kapłanów żony.
- Ja… nie mogę jej zabić.
- Dziadek przeszedł na drugą stronę!
Ładny widok, ściskająca się parka mimo odmiennych poglądów, która została przez nas rozstrzelana.
Na koniec odśpiewaliśmy znaną pieśń o tytule „Jestem liberałem i nie śmierdzę kałem”.
Kupiłem dom, samochód i żonę.

Znałem trochę ojca. Nieistotny dla niego był pozorny początek, kiedy powstała Ziemia i tak dalej. Nie wiem, czy istnieje jakaś prawda. Wasze dziurawe zasady może powinny być. Gaz, niewiedza, głupota, druty. Chyba lepiej jest, kiedy się nie wie – umieściłem tu myśli, które nosiłem od dłuższego czasu. Teraz już mnie nie męczą. Dorzuć swe trzy grosze do tej popieprzonej parady.

Seks od innej strony. Trzecia Ciotolandia, w której się pojawiłem, bardzo przypominała miasto, w które zamieszkuję. Już na wstępie było ciekawie.
- Przyszedł nowy – mówił jeden do drugiego, dziwacznie wyginając swe ciało.
- Kolejny Jezus Chrystus.
Dalej stało jeszcze z pięciu innych, jeden klęczał i krzyczał, reszta kulturalnie rozmawiała.
- Mrówki nie używają prezerwatyw i jakoś żyją.
- Bierz do gęby penisa, bierz.
- Nie…
Podszedłem, bo widok był dość przykry.
- Panowie, czy znacie może jakieś takie ustronne miejsce, gdzie to wiara czyni cuda?
- Te, Mietek - on chyba szuka Pacanowa – odpowiedział jeden z nich szturchając drugiego, tego bez spodni.
Dopiero teraz to zauważyłem. Każdy nie miał majtek, ale za to na torsie nosił zbroję, natomiast na twarzach ludzie zakładali majtki przypominające maseczki lekarskie. To pewnie po to, aby odpędzić obce zapachy.
- Kim wy w ogóle jesteście i co to za chłopek? – wskazałem palcem klęczącego mężczyznę.
- To ten, co lubi kobiety.
- Wy jesteście… gejami?
- Tak, jak znaczna większość. Niektórzy z naszej społeczności jednak wolą… – tu się wzdrygnął – kobiety, toteż musimy ich zasymilować, bo to jakieś anomalia są.
- Czy to nie jest wbrew zasadom?
- Jakim znowu zasadom? Wręcz przeciwnie, nie znasz naszej zorganizowanej społeczności.
- A… dobro i zło…?
- Tylko ktoś tak egoistyczny i indywidualny jak hetero sapiens mógł wymyślić dobro i zło, granice moralności i inne strategiczne rozwiązania cywilizacji systemu - najwyraźniej jego głupi móżdżek nie pojął ogromnej, zrównoważonej cyrkulacji przyrodniczej – wyjaśnił po studencku homoseksualista.
- Powiedz coś o tej waszej organizacji.
- Heterycy są przez nas nieszanowani i jest to jedyny akt tak bezpośredniej agresji. Poza tym, próbujemy jakoś rozwiązywać problemy, ale jesteśmy jeszcze maluczcy. Toteż tuż po szkole, każdy zdaje maturę, czyli test dojrzałości. Na owym teście sprawdzający pyta ucznia, co ten ma zamiar w ogóle robić w przyszłości. Ten mu na przykład odpowiada, że może komputery składać. No to przynoszą mu jeden, ten składa i jest już dojrzały. Później znajduje chłopaka, każdy każdego kocha i tańczą razem „uchachani” jak na zdjęciu.
- To najbardziej zwariowana kraina, jaką widziałem.

Powinność? Cywilizacja? Dwojakość. Przyjemność. Pętelka. Wolność.

Obudziłem się.