Via Appia - Forum

Pełna wersja: Przydrożny bard i przygodna troska (ArS poetica spod latarni)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ale czemu Pan gra
i siedzi na ziemi
Wilka Pan
dostanie
Nie proszę Pani wilka

to ja już mam w spojrzeniu siedzę
tak po prostu aby choć jedna
cząstka mnie była przyziemna No

ale w końcu Pan wstaje
Oj taaak
i to jest taka nieziemska chwila No ale
Pan ma tu napisane że tworzy wiersze że jest

poetą przydrożnym
Tak i tylko to mogę
grać i wygrywać w imię obranych zasad Ale
niewiele po tych uniesieniach i przysiadach jeśli

tak dalej będzie z Pana pozostanie Choćby i Pan
powtarzał że niezupełnie w całości zesztywnieje
czy umrze jak to już inny stary poeta pisał Tak

już u innego poety to było Tyle że on dawno w ziemi
Owszem
ale jak Pani wie mityczny Anteusz sił dostawał kiedy dotykał
ziemi Owszem Proszę Pana oczywiście ale pamięta Pan

chyba dobrze że to tylko był mit Niech Pan się tak nie sili
za bardzo Bardzie może Pan nie dostanie wilka ale możliwe
że jak on z powodu bólu tej cząstki która służy

do siedzenia pozostanie Panu jedynie stać
i wyć
Dobrze póki co

zaśpiewam mój wiersz albo jak Pani woli
zawyję. Z-ziemi-bo nie-bo-m-nie-ssie-
-e-chem i po-


-gubiłem kropki dlatego nie
wiem kiedy jak i czy

skończę
Nawet fajnie się zaczęło, środek też czytałem bez bólu i dopiero koniec mnie zawiódł, tym bardziej, że nie jarzę wciąż tej rozdzielnościo-łączności wyrazów. Dotychczas w twoich wierszach nie jarzyłem też kursywy (wydawała mi się nadużywana i co gorsza, używana bez zamysłu, przynajmniej przytomnego zamysłu, zasadnego), za to tutaj spotkałem się z wyjątkiem (no i tytuł w miarę ludzki, również zbawiony podobnych tricków, które mam za z deczka bez sensu) toteż zabrałem się za czytanie. Zanosiło się naprawde na coś fajnego, podobała mi się ta przyziemność albo ten wilk, przykro tylko, że nic z tego nie wynikło - nic, co bym dostrzegł. Ale zaznaczam swoją obecność i naprawdę fajnie, że czasem zdarzy ci się coś przełykalnego (w sensie dla mnie przełykalnego. Ostateczny rachunek się nie liczy, ważne, że przeczytałem całość i pomimo niezrozumienia i znikomej satysfakcji, nie żałuję decyzjiSmile )
Kłaniam się
Jestem naprawdę pod wrażeniem.
Dialog w wierszu, wiersz w dialogu.
Taka konstrukcja to coś dla mnie.


Zostawiam pięć na pięć i obiecuję naśladować jak tylko mi się coś w głowie nawinie.
Smile
Pierwotnie pierwsza część była jedynie zapisana.W oparciu o autentyczną rozmowę. Późniejsza wersja, mimo że z punktem wyjścia z rzeczywistości (choć, jak widać po samym dialogu, cokolwiek nieprawdopodobna) poszła w pewien rejon dalekiego echa na granicy fantasmagorii i oniryzmu. Naddanie, także za pomocą przywołania mitycznego Anteusza, czy aluzji do klasyka Horacego, od pomnika, który sobie wzniósł trwalszy niż ze spiżu. przez co nie wszystek umrze " [Exegi monumentum aere perennius(…) non omnis moriar.], a przy tym celowo niewspomniany z imienia- powiedzmy, że to wytłumaczalne w duchu pospiesznej rozmowy w plenerze, ma w całości- może niekoniecznie trafnie?- wzmocnić zużytym już do szczętu nawiązaniem, grą na patosie wzmocnić skrajności między realiami a przefantazjowanym widzeniem; na granicy sensu i przepoetyzowanego tandeciarstwa, które mam nadzieję jest wyczuwalne w większości tekstu, zwlaszcza w tej części wzajemnego przegadywania się dialogujących.

Kwestia końcówki? Czułem w tej opowieści potrzebę przeskoku, przejąku- jak to nazywam, zamazania obrazu, zniekształcenia, które być może mylnie być nazywane moim swoistym podpisem, choć sam uważam to tylko za kolejne podrobienie sygnatury, stylistyki i sposobu widzenia. Jak i cala sztuka poetycka... w samej rzeczy... jest rodzajem blagi, albo ściemy- gdy użyjemy dzisiaj znanego i używanego potocznego określenia.

Szło właśnie o to by realnie, a jednak nieprawdopodobne na zdrowy rozum, jeszcze BARDziej rozprawdziwić, albo jak kto woli rozprawiczyć czysty zapis i przekaz... ;D

(albo? każde inne wyjaśnienieTongue może być tu podane z mojej strony jeno po co?Tongue

a tak!Tongue se igram czasami z niektórymi, coby zapodać jakiegoś słabiszczaka lirycznego, aby mieć materiał dla tych, którym być może nazbyt mocno skrytykuję tekst, aby mogli mi potem zarzucić -w i na łeb- przysłowiem, że garnkowi przyganiał kocioł ...itd...

Pierwotna wersja miała poza tym ścisłą interpunkcję, ale po uważnym spojrzeniu na przerzutniowość wyrzuciłem wszelkie znaki przestankowe, bo...

Big Grin powiedzmy, że potrzebowałem uwiarygodnienia końcówkiBig Grin
po-

-gubiłem kropki dlatego nie
wiem kiedy jak i czy

skończę


a poważnie mówiąc, po prostu zobaczyłem, że choć przerzutnie w paru miejscach są tym, co zawsze lubię robić, czyli tworzyć mają z niektórych wersów swoiste poemy w poemie (jak mawia mój znajomy) i brak znaków, albo ich obecność, nie wpływałyby na doszukiwanie się przerzutniami zapisanych zaskakujących może czasem rozwiązań, to wygrała wersja tradycyjna już u mnie: zero sugestii przystankowej. Tak, taki gąszcz do pozornego błądzenia, gdzie- zaznaczam, nie ma w przerzucaniu jednak specjalnych akrobacji znaczeniowych...kto się boi błądzić, ten nie wejdzie, kto się nie boi, może przekona się, że wchodząC w ten świat liRYCZĄCY CHMURNORYJNIE- zbładził.

Mówiąc szczerze potrzebowałem jakiegoś w tej opowieści nierównego zaśpiewu, nierównego wiersza(?).

Czy mi wyszła jakaś autoironia wobec własnych doświadczeń ulicznego barda, tego nie wiem do końca. Zamiary zawsze są płonne, płynne, albo... ukryte pod "halbą"... z napojem na zwilżenie gardła (wcale nie musi być z domieszką etanolu, kawa w zupełności wzmaga wariactwo piszącego. Gałczyński mi to mówiłBig Grin
wciągnął mnie, czytałem obudowany. a końcówka ma nawet sens, taki bard grafoman co na krawężniku siedzi i już go echo nieba zasysa, bo ma dosyć. pijany mitoman gawędziarz Wink no i ten dialog przyjemnie się czyta, jest taki zwykły, a forma dziwna. bardzo mi się podoba. pozdrawiam.
vysogotBig Grin może i bard ma z powodu chwili rodzaj zbyt dużej pewności siebie, choć raczej ma na to wpływ pośpiech w zarobkowaniu, wiec ni ma czasu na rozmowy.
niemniej--- nieraz może jest tak, nawet częściej niż nierzadko, że grafoman jest raczej zasiedziały w pomieszczeniu, albo lepiej przy barze (mitycznych stolikach, choć nie w legendarnej, przedwojennej "Małej Ziemiańskiej") . Prawda, jak to mówią jest jak zad i jest bliższa temu, że grafoman, jak to powiedzieć po męsku, jest miękkim piórem robiony (pisany) i raczej mu nie w smak, a tym bardziej jego ariergardzie (zwanej: odwłokiem, wymagającym leczenia przez proktologa, albo- zwykłym 'siedzeniem", ale na czwartą literę łacińskiego alfabetuBig Grin) by marznąć na otwartej przestrzeni; no, chyba, że ma za sobą ekipę grupy po(d***)pierającej Big Grin

TongueTongueTongue
Czołem.
Zdaje się, że to pierwszy Twój wiersz, pod którym się wypowiem. Odnoszę wrażenie, że Twoje wiersze są jak jazz - znajdą się nieliczni, którzy będą zachwyceni i wiele z tego wyniosą, przeczytają, zrozumieją, przeanalizują i odejdą bogatsi i piękniejsi, przyjdzie także pokaźna grupa, która nie ma pojęcia o czym piszesz i o co Ci chodzi, ale będą się zachwycać, gdyż na mieście mówi się, że to Sztuka, i że tak należy. Przyjdzie też grono osób, które zagubione w chaosie (kontrolowanym zapewne, na jakimś tam poziomie) poczuje zwyczajne zmęczenie, spowodowane być może zwyrodnioną wrażliwością. I o tyle, o ile zauważyłem, że jazz zaczyna do mnie trafiać, tak tutaj dumnie zaliczam się do ostatniego grona, biorąc pod uwagę, że może po prostu nie dorosłem/dojrzałem do tego typu dzieł. Dla mnie Sztuka musi być choć trochę przystępna, przynajmniej na obecnym poziomie emocjonalnym czy jakim tam...
Aczkolwiek to rewolucjoniści zbudowali świat jaki znam, więc nie przeszkadzam, działaj.
Cytat:Niech Pan się tak nie sili
za bardzo Bardzie
Smile


Pozdrawiam.