Via Appia - Forum

Pełna wersja: Historia świata rozdział zerowy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
DWIE KULECZKI

Starszy, samotny, zaniedbany pan siedział w potwornie zapuszczonym ogrodzie. Ponieważ nie wolno zdradzać nazwisk w trakcie procesu, nazwijmy go Panem B. Nudził się jak mops (jeżeli ktoś korzystał z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej - wie o co mi chodzi). Trudno powiedzieć jak długo się nudził, gdyż czas wtedy nie istniał. W pewnym momencie tak mu zarosło, że zmuszony był ogarnąć ten bajzel.
– Wykarczowane – pomyślał patrząc na środek ogrodu i stało się jak chciał. Powstała pusta rajka, a na jej końcu kupa wyrwanych chaszczy. – Wykarczowane – powiedział na głos i zdziwił się, bo właśnie wymyślił dźwięk - chodziło mu o następny fragment ogrodu. Tym razem to już była raja. Powtórzył proces kilkakrotnie i w ten sposób stworzył tyle rai, że powstał …RAJ. Ogólnie można by rzec, że był zadowolony gdyby nie góra chaszczy.
Pan posiadał niesamowicie bujną wyobraźnię, lubił wymyślać, a przy tym potrafił stworzyć niestworzone. Coś jak nasz Macierewicz tylko miał łatwiej, bo nikt go nie krytykował. Powymyślał sobie pierwiastki, jakieś hele, wodory, tleny, położył na kupce koło ławeczki, usiadł i myślał jakie im nadać cechy i jak to potem wykorzystać, żeby faktycznie nie wyjść na Macierewicza. W końcu ulepił z nich kulkę i walnął w chaszcze. JEBUDU!!!! – dobiegło z końca ogrodu i to był tak zwany …WIELKI WYBUCH. Fala uderzeniowa była tak silna, że jeszcze niedawno Michał Anioł malował go w rozwianych szatach.
Współcześni astrofizycy twierdzą, że dał do kulki za dużo ciemnej energii czyli tzw. Boskiej cząski , dlatego wszechświat się nadal rozszerza. No cóż, jak się pracuje w ogrodzie, to zawsze na rękach trochę brudu zostanie ale teraz to już – jak mówią ślązacy – po ptokach.
Chwilę po wybuchu stos chaszczy zajął się ogniem, a w koło latały iskry. Jedna zaczęła krążyć wokół niego. Oganiał się ale ta była uparta. Podszedł bliżej do ognia żeby się zagrzać i przestał na nią zwracać uwagę. Stał i dłubał (brudnym od ziemi i tych pierwiastków co je stworzył) palcem w nosie. Wydobyty materiał obrabiał jakiś czas (mimo, że czas nie istniał) między palcem wskazującym, a kciukiem. Gdy już zrobił kuleczkę, pstryknął nią w kierunku natrętnej iskry, a ta zaczęła krążyć wokół niej. Patrzył raz na ten układ, a raz na brudny palec. – Ziemia – stwierdził i zaczął dłubać w drugiej dziurce.