Via Appia - Forum

Pełna wersja: Krótka opowiastka bez tytułu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wszedłszy do mieszkania, długo nie odzywali się do siebie. Od dawna jątrząca się między nimi niechęć została dzisiaj spotęgowana wizytą u jej rodziców. Oboje nie lubili tych wizyt, przy czym ona przyjmowała ich konieczność ze względu na silne wartości rodzinne w jakich została wychowana, dla niego zaś była to strata czasu i kolejny niepotrzebny skok w rzeczywistość, od której jako pisarz starał się uciekać jak najdalej, w miarę możliwości tworząc w głowie własne realia. Kiedy, jak co spotkanie, doszło do pytań o plany na przyszłość i słowa znów skupiły się na nim jako uosobieniu życiowego nieudacznika, nie wytrzymał. Emocje, którym dał wówczas upust, zgłuszyły w nim pamięć o tym, co wówczas wyszło z jego ust – pamiętał jedynie, że było to coś bardzo gorzkiego i że w pewnym momencie ona chwyciła go za rękę, po czym szybko opuścili dom jej rodziców.
- Ale musisz przyznać, że trochę racji mają – powiedziała, kiedy już usiedli w salonie, wreszcie sami - twoje zarobki są nieregularne, możesz utracić je w każdym momencie, a mimo to uporczywie tkwisz w swojej „pracy”. W dodatku wiele szans ci przepada, bo nie potrafisz skupić się na jednej rzeczy.
- Owszem – powiedział – nie mogę się skupić na jednym. Plątania myśli w głowie sprawia, że nie mogę się skoncentrować na konkretnej rzeczy. Chciałbym pewnego dnia wyrwać się z życia zero-jedynkowego, puścić wodze wyobraźni na najbardziej niebezpieczne obszary, wzruszać, wkurwiać i napełniać polemiką
- Dlaczego? – zapytała – Czy nie możesz teraz, w ćwierćwieczu życia, skoncentrować się tylko i wyłącznie na stabilizacji, założeniu rodziny, pójścia ścieżką milionów, która w większości przypadków sprawdza się idealnie? Dlaczego chcesz rzucać się w wir, z którego możesz nie wyjść? Zamiast usiąść spokojnie, ty rzucasz się w przepaść, ciekaw tego, co jest na jej dnie. Nie wiesz, że skok w przepaść kończy się natychmiastową śmiercią? Alb w najlepszym przypadku trwałym kalectwem?
- Czy ja nie jestem już kaleką? – zapytał. – Ta właśnie chęć odejścia od rzeczywistości, obcość tego, co dla milionów jest najnormalniejszą codziennością, chęć wyrwania się ze szponów tego, co zostało ogólnie uznane, a więc przymuszające do określonych wyborów pomimo fałszywego piania o umiłowaniu wolności… Czy ja nie jestem kaleką w tym momencie? A czy kaleka to zawsze złe słowo? Kto jest większym geniuszem, Hawking na wózku czy niewiele różniący się od małpy dres blokowy?
- Popadasz w skrajność – odpowiedziała – nie możesz porównywać się ani do Hawkinga, ani do dresa. Nie jesteś co prawda Hawkingiem, ale dresem też nie jesteś.
- I właśnie dlatego jestem kaleką
- Jak to?
- No tak. Zarówno dres, jak i geniusz fizyki kwantowej mogą się uznać za pełnosprawnych społecznie, bo ich da się postawić w konkretnym szeregu. Bezwładne ciało Hawkinga jest twarzą fizyki kwantowej, tępy wyraz twarzy dresa jest twarzą jego subkultury. Oni przynależą, oni budzą szacunek w swych grupach. Czy to nie o kalekach w tym właśnie pojęciu pisał kiedyś Kaczmarski?
- Ale oni znaleźli swoje miejsce w życiu, nie muszą martwić się o jutro, mają spokój z własnymi uczuciami. Ty zamiast wywalczyć sobie miejsce w konkretnym szeregu, balansujesz między nieskończoną ich liczbą. W każdym z nich jesteś trochę swój, ale jeszcze bardziej obcy. Łatwo ci teraz buntować się przeciwko całemu światu, zamiast wziąć się w garść i postawić się w jednym a konkretnym miejscu.
- Jak wyśmienity pracownik dużej korporacji?
- Że co?
- Jak pracownik korporacji. Taki poświęca życie robieniu kasy. Takiego stać na wszystko, taki w idealnie wyszkolony sposób wzbudzi w Tobie zaufanie, kiedy w istocie jesteś dla niego nie wartym wody w spłuczce kibla gównem. Jesteś frajerem, od którego ma on obowiązek wyciągnąć pieniądze. Taki koleś nie myśli już, tylko działa. Jest niemyślącym, idealnie działającym kołem napędowym tej sekcji w korporacji, w której pracuje. Cwany wzrok, fałszywy uśmiech, „a wszystko to zawdzięczacie Państwo naszej firmie należącej do grupy takiej a takiej, z certyfikatem takim a takim, liderem rynku w branży takiej to a takiej”. Normalnie wzór do naśladowania!
- Tacy ludzie mają też dobrze ubrane dzieci, wygodne mieszkania i zapewnione bezpieczeństwo na przyszłość.
- I wszystko to za cenę nałożenia klapek na oczy i życia w pozornie błogiej świadomości sukcesu życiowego. Sukcesu wyrażającego się posiadaniem tego, czym ja gardzę. Mojego bogactwa nikt nie może mi zabrać, nikt nie może mi go odmówić. Ono ze mną się urodziło, dojrzewało, żyje i wraz ze mną umrze.
- Nie dogadamy się w tej kwestii – odrzekła, kierując się do szafy. Milczał, siedząc w fotelu między stosami książek i obserwował ją, kiedy pakowała swoje rzeczy. Nie odzywał się, bo wiedział, że i tak nic nie wskóra. Wiedział, że nie jest gotowa do poświęceń, do których gotowy był on. Nie odrywał wzroku od punktu w ścianie, czyniąc wszystko, by nie być naocznym świadkiem jej odejścia.
Wpatrywał się w ścianę jeszcze długo po tym, jak zamknęła drzwi.
Ech, za pierwszym "czytaniem" mój wzrok przeskakiwał niektóre zdania. Standardowa rozmowa, standardowe procedury kłótni damsko-męskiej (nawet "foch" zawarty!), standardowe argumenty.
Za drugim razem wzrok już mnie słuchał i nie wyłapał błędów przecinkowo-kropkowo-ortograficznych.

Ciekawy pomysł na "kalekę". Trochę (bardzo) mi się nie wpasowało stawianie obok Hawkinga i dresa Kaczmarskiego, ale skoro taka jest Twoja wola. Rozumiem przekaz, lecz nie podoba mi się jego narzędzie.

Miejscami niby oczywista oczywistość, jak choćby:
Cytat: Bezwładne ciało Hawkinga jest twarzą fizyki kwantowej, tępy wyraz twarzy dresa jest twarzą jego subkultury.


jednak w pewien sposób skłoniło mnie to do refleksji, które przeniosły mnie na cokolwiek dziwne płaszczyzny rozmyślań. I dobrze, i źle. Źle, bo nie skupiam się na tekście, przez to, że moje myśli gdzieś "odpływają". Może to też wina braku "akcji" w tej wymianie zdań? Brakuje mi gdzieś przejścia do kuchni, zmiany pozycji, westchnięcia. No i miejscami wydają mi się zbędne niektóre czasowniki informacyjne, jak te na początku: "powiedział" oraz "zapytała. Czytając, zauważam kto, co, kiedy mówi. Prześlizguję się nad tymi słowami.

Pomysł ok, wykonanie średnio. Ogółem: całkiem nieźle.

Zostawiam 3/5. Warto jeszcze trochę popracować (np. nad błyskotliwością i "łapaniem" czytelnika).