Via Appia - Forum

Pełna wersja: Koligacje
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Tego wieczoru za oknem rozszalał się wiatr. Stałem za szybą, oparty o parapet i słuchałem radia. Za oknem wiatr, za szybą ja, naprzeciw mnie skrzynka z muzyką, oto sceneria. Herbata rozgrzewała mnie, zazwyczaj dawała mi poczucie bezpieczeństwa, łagodziła skołatane nerwy. Ale dzisiaj nie pomagała, szczególnie teraz, przed tak długo oczekiwaną wizytą.
Z drewnianej skrzynki płynął dźwięk fortepianowej sonaty; głęboki, bezpretensjonalny w swoim wyrazie, pobudzający do myśli podobnych w tonie. Powoli przepływały przez moją głowę, jeszcze senną, a już znajdującą się na pograniczu jawy skłonnej wyrwać mnie z drzemki.
Co miało nastąpić, wkrótce nastąpiło: do pokoju wkroczył mój rozmówca. Od razu poznałem go po sylwetce, po ruchach i mowie, nieśmiałej i pełnej niedomówień.
- Czym mogę służyć – zapytałem. Zabrzmiało to nieszczerze, ponieważ zacząłem sobie zdawać sprawę, że nie mógłbym mu wcale „służyć”, bowiem to, co chciał mi powiedzieć, przekazać lub o coś poprosić, jest dla mnie rozkazem.
Był człowiekiem nie całkiem dwudziestoletnim, wysportowanym i opalonym. Usiadł na brzeżku fotela, naprzeciwko, w dyskretnym świetle nocnej lampki stojącej na biurku i gotował się do zadania mi ciosu:
- Jestem pana synem. Matka nie żyje, a ja wróciłem.
- To przykre - stwierdziłem.
- To śmieszne - rzekł, tłumiąc kaszel. Obojętnie spojrzał na mnie - to śmieszne, że wcale nie interesuje pana, skąd przybywam– dokończył.
- Wiem wszystko o tobie - zaoponowałem - a także wiem, dlaczego umarła i to już wcale nie jest śmieszne.
Nastąpiła przerwa, podczas której przesunął wzrokiem po starannie zapisanych i posegregowanych kartkach.
- A więc tak pan mieszka - powiedział z żalem.
- Tak, choć nie ukrywam, że zawsze chciałem mieszkać inaczej.
- Trochę tu zimno - stwierdził z przekąsem.
- Mówmy o twojej przyszłości - zignorowałem zaczepkę.
- Już nie warto.
- Mogę ci pomóc.
- Teraz - fuknął.
- Właśnie teraz! - krzyknąłem - Koniecznie w tej chwili – wydzierałem się. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, by, zdecydowanie, odepchnąć moją wyciągniętą rękę i dodał:
- Mówią, że mam się oszczędzać.
Co mogłem zrobić? Powiedziałem:
- Wyjedziesz w góry, do jakiegoś sanatorium, będziesz się leczył, może w Szwajcarii, może w Dusznikach, to wyłącznie kwestia pieniędzy, jak mówiła twoja mama, a ja pieniądze mam. Rozumiem twój stan, to znaczy potrafię go zrozumieć, za długo milczałeś, jednakże ja również i mam ci tyle do powiedzenia, i nie wiem, od czego zacząć, nie wiem, czy trzeba wracać do przeszłości, to takie trudne,
im dłużej się żyje, tym więcej trzeba się usprawiedliwiać...
Ogarnął mnie smutek, a i on spoważniał. Wyczuwałem, że odgrywam głupią rolę, gdyż głupotą było sprawianie na nim wrażenia; wychowywany był przez kobietę, która na próżno starała się stworzyć z niego mężczyznę, wcześnie osierocony, wyrósł na egocentryka: dorastał tułając się po sanatoriach i z tej przyczyny był coraz bardziej zgorzkniały, cyniczny, mający pretensje do całego świata za swój parszywy los, fatum popychające go od jednej niedoli do drugiej.
A dzisiaj, gdy siedział przed moim biurkiem, jakby chciał się nim odgrodzić, ukryć i zamaskować przed moimi dociekliwymi spojrzeniami, bał się mnie, bo niczego o mnie nie wiedział. Nie miał pojęcia, jak go przyjmę, z rezerwą, czy serdecznie; nie pojmował, kim byłem dla jego matki, a mojej siostry.
Opisy na wstępie zawierają parę niedociągnięć. Za oknem, za szybą; powtórzenie tego okna; mnie, mi - które można spokojnie skreślić; no i trochę ta senność a pogranicze jawy, plus rzekoma drzemka na stojąco, wyszła ci z lekką przeginką. Albo coś ci się pomyliło przy pisaniu, albo świadomie chciałeś powiedzieć, że bohater nadal drzemie. Odbiór niedosłowny nic nie zmienia; możemy się umówić, że to tak półserio, w przenośni, ale i tak czyta się to z podniesioną brwią.
Powtarzam: niedociągnięcia zaledwie. W moich przynajmniej oczach. Wiem przecież, że się nie zgodzisz, bo tekst jest na tyle którki, że musiałeś go korektą już niejedną uraczyć. A więc to co zawiera, zawierać powinien, tak? Ja wyrażam tylko moje zdanie.
Dialog, przyznam, dziwny. No, sytuacja niecodzienna, fakt, ale tak jak wypowiedzi rozmówców nieciekawe, a wydają mi się nawet nienaturalne (mówiąc umownie a zwięźle), tak samo i reszta, zapis, sztafaż, generalnie nic, co by ten fragment dowartościowało. Mam na myśli brak czy to napięcia, czy zaskakującego zwrotu w rozmowie, czy potoczystych opisów, albo samych wypowiedzi tudzież przyciągających cech postaci, na jaw wychącących. Zdajesz sobie też sprawę, że scenka rodem z brazylijskiej telenoweli? Siłą rzeczy nie robi to utworowi dobrze. No ale nie czepiajmy się.
Zakończenie to jedyna zaleta tekstu. Ale bardzo mała; niedomaga, by podciągnąć ocenę całości. Szoku nie doznałem, z krzesła nie spadłem. Mało.
Tak jak felietony piszesz po mistrzowsku co się zowie, tak już drugi twój tekst prozatorski wyszedł, na mój gust (który najpewniej jest do bani, także nie bierz do bani...), raczej kiepsko.
dziękuję za rozpoznanie. Tekst powstał 30 lat temu, wkleiłem go w oryginale, bo byłem ciekaw, jak się to teraz odbiera.
to wiele tłumaczy Smile
Końcówka jest całkiem ciekawa i każe spojrzeć na tekst jeszcze raz. Pierwsze czytanie nie zrobiło na mnie wrażenia. Drugie zresztą też nie. Tekst jest bardzo prościutki, narracja nużąca, a postacie bez wyrazu. Główny bohater, który jest jednocześnie narratorem był mało przekonujący, jego krzyk był bardzo nienaturalny i nieuzasadniony. Przez cały czas towarzyszyło mi przekonanie, że to część większej całości, początek historii, ale ostatnie zdanie rozwiało moje wątpliwości. Ale niewiele poprawiło to moją ocenę tekstu. Jest miałki i nieokraszony niczym ciekawym. Styl jest nijaki, a emocje związane z ostatnim zdanie krótkotrwałe.
Żeby lepiej zobrazować to, o czym mówię, zaserwuję strukturę tekstu widzianą moimi oczami:

nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, pan krzyczy (bez sensu jakoś), nuda, nuda, nuda, o, dziwne.

Nie wiem czy wiek tekstu jest jakimś usprawiedliwieniem. Ewentualnie może wiek piszącego, niemniej jednak tych danych nie posiadam i w sumie niewiele mnie to obchodzi, bo nie ma na to reguły.

2/5
Laj
Odpowiem cytatem: "Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję."
T. Pratchett "Piekło pocztowe"
Nie podoba mi się, zakończenie jedynym plusem. Dialog jest moim zdaniem drętwy, cały tekst jakby wyprany z emocji, chociaż wydaje mi się że niezamierzenie.
(06-11-2013, 22:55)OWSIANKO napisał(a): [ -> ]Laj
Odpowiem cytatem: "Zawsze pamiętaj, że tłum, który oklaskuje twoją koronację, jest tym samym tłumem, który będzie oklaskiwał twoją egzekucję."

Nic z tych rzeczy.
To ja też odpowiem cytatem.

"Publicystykę masz cudowną, ale ta konkretna miniaturka sprzed 30 lat jest akurat kiepska"
Laj.