Via Appia - Forum

Pełna wersja: Fuga
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W gotyckim murze z nagiej czerwonej cegły,
błądząc szlakiem koronki zwietrzałego spoiwa,
przemierzam labirynt nadsymetrycznie przebiegły,
snujący się wątkiem bez końca szarego przędziwa.
Nagle na ściany misternie utkanym ekranie,
promienne słońca języki rozedrgane skaczą,
unosząc chorału wielogłosem – zwiastowanie,
proroctwo anielskie na język dźwięków tłumacząc.
Potem spadają w akordy niskie i długie.
Tonąc - szukają dla ulotności swej oparcia,
by zamknąć formę wreszcie w barokową fugę,
w ascezie gotyku doszukując się wsparcia.
I żarzy ścianę muzyka perliście, i wzniośle,
jakby chciała też zamurze roziskrzyć radośnie.
--------------------------------------------------------------------------
Oto nowa, poprawiona wersja tejże Fugi:

W gotyckim murze z nagiej czerwonej cegły,
błądząc szlakiem koronki zwietrzałego spoiwa,
przemierzam labirynt symetrycznie biegły,
snujący się wielowątkiem skrzepłego przędziwa.

Wtem na misternie zbudowanym ekranie,
promienne języki słońca rozedrgane skaczą,
unosząc się polifonią w zwiastowanie,
proroctwo anielskie na język dźwięków tłumacząc.

Potem nisko spadają w akordy długie.
Tonąc mrocznieją i gasną w sentencji otwarcia,
by wreszcie formę zamknąć w barokową fugę,
w surowości gotyku doszukawszy się wsparcia.

Nagle cisza głucha. Milczenie. Koniec. Nic więcej.
Tylko mój puls, toccatą poruszony, wciąż dźwięczy.
Kolejny tytuł, kolejne skojarzenie - tym czasem szukałam tu znamion wojaczkowej Fugi. Nie znalazłam.

Nie wiem, czy to przez moje niewyspanie i zmęczenie, ale ten wiersz mnie przygniótł ciężkością nie gotycką, ale barokową.
Nie uniosłam. Nadmiar środków stylistycznych, nachalna obrazotwórczość i inwersje nie służą temu utworowi.

Tym razem nie uległam.
Ale wrócę.
Dzięki Fanto. Taki w istocie miał być ten sonet barokowy, Pisałem go słuchając Fugi J.S.Bacha.
Lubię patrzeć w Twoje analityczne oko.
Tylko, gdzie znamiona sonetu, Kristoforusie?
Czternaście wersów jest, ale nie są zgrupowane...
To angielski sonet. W takiej właśnie zbitej formie tworzył je Szekspir. Co prawda dwa ostatnie wersy nieco były przesunięte w stosunku do wcześniejszych, ale tu niestety nie można było tego zrobić.
Pozdrawiam pięknokoka FantaS-ma
Hm, da się to zrobić, chociaż nie trzeba. Na potrzeby utworu mogłeś posłużyć się odstępem pionowym.
No i doceniam układ rymów, który dopiero teraz zauważyłam. Smile
Kiedyś namiętnie pisywałam sonety, ale nigdy tego rodzaju. Sonety wymuszają swoją formę pewnego rodzaju patos i o ile patosu na ogół nie lubię, to tutaj raczej nie można się było bez niego obyć. Klimat trochę tak jak to określiła już poprzedniczka - przytłaczający, ale to już rzecz gustu. Przez ten specyficzny szyk w zdaniu czynisz ten utwór mało czytelnym, a do tego wydaje mi się, że tutaj lekko kuleje rytm:
Cytat:Nagle na ściany misternie utkanym ekranie,
promienne słońca języki rozedrgane skaczą,
unosząc chorału wielogłosem – zwiastowanie,
proroctwo anielskie na język dźwięków tłumacząc.
Kilkakrotnie czytałam na głos i mimo tych paru prób nie wychodzi zbyt dobrze Smile
Pozdrawiam!
(26-10-2013, 16:55)Kristoforus napisał(a): [ -> ]W gotyckim murze z nagiej czerwonej cegły,
błądząc szlakiem koronki zwietrzałego spoiwa,
przemierzam labirynt nadsymetrycznie przebiegły,
snujący się wątkiem bez końca szarego przędziwa.
.... no i zacznijmy od początku (tak, wiem, błąd na zasadzie masła maślanego, ale... skoro będę wytykał nieślisłości zostawiam od razu coś, co i mnie można wytknąć. ot, tak ... dla uśmiechu, bo przecież nie idzie o to, aby być śmiertelnie poważnym, naweet w rozmowie na poważne tematy).
Sonet, co wiadomo, sam już u źródła wyszedł z muzyki. Z piosenki (włoskie sonetto znaczy tyle co piosnka, albo nikły dźwięk.
Włoskie słowo sonetto[ pochodzi od łacińskiego wyrazu sonus (ton, odgłos, dźwięk). Ty zachowałeś, to prawda, Szekspirowski układ rymów (abab cdcd efef gg), jednak już rytmika, na którą sonecie należy zwracać uwagę- co czynią zresztą współcześni nam autorzy sonetów niekoniecznie rymowanych, ale bacznych, gdy idzie o rytm- chyba nieco jest zaburzona, ale nie potrafię tego, przy całej życzliwości, przełożyć na korzyść utworu.
W gotyckim murze z nagiej czerwonej cegły, (zgłoskowo 5/7 czyli 12)
błądząc szlakiem koronki zwietrzałego spoiwa, (zgłoskowo 7/7 czyli 14)
przemierzam labirynt nadsymetrycznie przebiegły, (zgłoskowo 6/8 czyli ponownie 14)
snujący się wątkiem bez końca szarego przędziwa. (zgłoski- 6/9 czyli piętnaście)
No, i zaczynam mieć jeszcze w trakcie czytania wątpliwość, czy nieregularność jest celowa, (niczym w ostatnim wersie układ sylab potocznie pojmowanym "sześć na dziewięć".
Wybacz dygresję, ale powołujesz się na wzorzec Szekspira, który nie obawiał się w kunsztowną formę wkładać, przecież również dość śmiałych, żeby nie powiedzieć: pornograficznych, sformułowań, czy choćby aluzji. To, że wiele z utworów Szekspira stanowi rodzaj kpiny i parodii z sonetów Petrarki chociażby, to wiadomo, ale zostawmy to i wróćmy do naszych owiec i baranów; do rzeczy. Przy tym francuskie przysłowie zakamuflujmy brytyjskimi owcami, bo żabojadzka odmiana sonetu to inna jednak śpiewka. Właśnie, śpiewka. Od razu zaznaczam, zę Twój tekst momentami sprawia trudność w 'wyśpiewaniu", w recytacji i raczej nie jest to wina prezentującego się recytatora, ale już na poziomie pisania mamy mankamenty.

TY nie kpisz z formy, zresztą inspirujesz się nie byle kim, bo Bachem i jego "Fugą", ale w pierwszym tetrastychu pozostawiasz w wątpliwości, czy czasem przesadzona, "przegięta" nawet nierówność rytmiczna w dalszej części MUZYCZNEJ JUŻ W SAMYM ŹRÓDLE FORMY WIERSZA, popłynie zasadą niereguralności w regule, albo wprowadzeniem celowych dysonansów, czy też... co częstsze, po prostu skupi się na układzie rymów, gubiąc rytm z dodatkiem wysilonych i wymuszonych układów słów (czasem karykaturalne szyki przestawne i wynikające z tego czasem dość zabawne "metafory").
Jednak, póki co chowam zgryźliwego tetryka-sceptyka w kieszeń i próbuję iść dalej.
Czy to będzie na zasadzie -płynę (a więc jest dobrze!), czy brnę (ups, ups, ojojojojoj, boli, poty wyciska, ale nie z korzyścią dla utworu!) jeszcze nie wiem. Zaciskam cierpliwie, nie bez zgrzytu, zęby. Liczę, że utwór nie będzie zgrzytał...

(26-10-2013, 16:55)Kristoforus napisał(a): [ -> ]Nagle na ściany misternie utkanym ekranie,
promienne słońca języki rozedrgane skaczą,
unosząc chorału wielogłosem – zwiastowanie,
proroctwo anielskie na język dźwięków tłumacząc.

no, to lećmy dalej zgłoskami


Nagle na ściany misternie utkanym ekranie,

5/9 czyli ponowna czternastka, którą od biedy można uwiarygodnić, powrotem- z zakończonego wcześniej piętnastką sylab kwartetu wersów (tak, widzę, że nie używasz podziału na strofy!), gdy mowa o podziale wewnątrz wersu. Używasz słowie "nagle"; można się więc, znając znaczenie słowa "nagle", spodziewać zmiany tempa, napięcia, albo uspokojenia. I może to właśnie jest tą zmianą? Coś się nagle, nawet w budowie utworu stanie i pozytywnie zaskoczy?
Tak, cały czas staram się spoglądać na Twój utwór pozytywnie, mając na uwadze inspirację muzyką i znakomitym, wręcz genialnym Bachem. Oki, skoro nagle wprowadzasz, mam nadzieję, że nie tylko jako słowo, to idę- wierzę, że jednak idę i popłynę, a nie jest i nie będzie to wspomniane brnięcie, po którym pozostanie tylko odczucie wyrażane w krótkim "brrrr".

promienne słońca języki rozedrgane skaczą,

( uwaga: nazbyt wysilony układ, bo niczego nie zaburzałoby w szyku to, gdyby wers pozostał w kształcie "promienne języki słońca rozedrgane skaczą". )
mamy ponownie układ sylab 8/6 czyli czternastkę, czyli może jednak Twoje wcześniej użyte "nagle", ma sens zaburzania i umiejętnego, także w odniesieniu do nieregularności rytmiki nonszalanckiego podejścia do formy klasycznej, co jest przypadłością Prawdziwych Mistrzów Pióra? No, niestety wysilone na archaizm promienne słońca języki, w Twojej wersji niekoniecznie pozwalają się tego spodziewać. No, ale może jednak to wysilenie jest tym, co pozwoli dostrzec w szaleństwie metodę? Usilny i celowy szyk przestawny, i perfidnie zamierzona jazda po bandzie???
unosząc chorału wielogłosem – zwiastowanie,


No, i tutaj może i czternastozgłoskowiec byłby jako zbliżenie się do końcówki zakamuflowanej niepodzielnością stroficzną oktawy, pewnym uwiarygodnieniem arytmiki, bo wyraźnie pauzą sugerujesz układ 10/4, ale
o wiele lepiej, nie zaburzając zamiaru dysonansu rytmicznego brzmiałby wers w postaci
unosząc wielogłosem chorału – zwiastowanie,



Oktawę kończysz tak:

proroctwo anielskie na język dźwięków tłumacząc. (układ sylab: 6/7 i nagle trzynastozgłoskowiec?
no, więc może sobie chcesz nieregularną rytmiką nieco jednak poigrać, czy raczej to, co z reguły, czyli wysilenie, którego nijak się nie da wytłumaczyć? Powiedzmy, że skoro wcześniej bawisz się rytmem układem zgłosek w pierwszej jakby-strofie- 5/7, 7/7, 6/8, 6/9- kończąc tercet zaburzonych czternastek piętnastosylabowcem, by potem w kolejnym kwartecie wersów zachować "porządek" w postaci 5/9, 8/6, 10/4, który kończy 6/7, a więc trzynastozgłoskowiec i jednocześnie odmiana.
Zamierzone cięcie? Możliwe. Oki, można powiedzieć, ze i Bach nie bał się ryzyka. Był perfekcjonistą, ba, nie można przecież nie zauważać u Niego, nie słyszeć, misterności, perfekcji w każdym detalu. Ty, niestety, chyba poddałeś się wysileniu.
Wybacz, ale nawet stylizacja na barokową formę wypowiedzi ma granice. Jak zauważyłeś, nie wytykałem Ci w pierwszym kwartecie wersów użytych szyków wyrazowych. Powiem tylko, że choć się mówi o mężczyznach, iż nieważne jak zaczyna, ale ważne jak kończy, to początek, gdy mowa o pierwszych czterech wersach, skupiony na układzie sylab, brzmi dość pseudo-barokowo. To nie jest barok niestety, ale usilna i nieudana próba stylizacji.
Wniosek po oktawie? No, raczej nie wydaje mi się, abyś jechał po bandzie jak Mistrz Kierownicy lirycznej. Ostatnie dwa wersy ośmiowiersza sugerują raczej to, że utwór jako pojazd wymyka się spod kontroli.
Pegaz poniósł i jeździec zasłuchany w utwór, którym się inspiruje, nie zapanował nad kierownicą, albo lejcami. Będzie katastrofa?
Ale powiedzmy, że doceniam samo zamierzenie poigrania na rytmach. Niemniej wiersz to nie tylko rytm, ale i brzmienie w treści. Owszem, bywa potrzeba ciężkiego kalibru, ale nie ociężałego!

Oki, idźmy do dalszej części. Może tak jak w każdym sonecie przechodząc z niedopracowanej (???), jak mi się wydaje, OKTAWY do SESTETU, znajdziemy jednak to, co należy, gdzie -jak pisał o sonecie Andrzej Sosnowski- mamy
"Osiem wersów pretekstu, przygody, opisu, anegdoty, sytuacji, nastroju - na sześć wersów czegoś może odrobinę mocniejszego: refleksji, esencji, konstatacji (zdecydowany ruch sonetu ku sednu sprawy najwyraźniej zaznaczyli Anglicy w osobno rymowanej puencie). Całość dobrze wstrząśnięta, ale niezmieszana..
Może jednak się mylę, może za bardzo i niecierpliwie czepiam?
oto twój Sestet, albo duet trójwersów.

(26-10-2013, 16:55)Kristoforus napisał(a): [ -> ]Potem spadają w akordy niskie i długie.
Tonąc - szukają dla ulotności swej oparcia,
by zamknąć formę wreszcie w barokową fugę,
w ascezie gotyku doszukując się wsparcia.
I żarzy ścianę muzyka perliście, i wzniośle,
jakby chciała też zamurze roziskrzyć radośnie.

Potem spadają w akordy niskie i długie.
(5/8 czyli trzynaście)

Tonąc - szukają dla ulotności swej oparcia,

czytam, sugerując się pauzą, dwojakim podziałem wewnętrznym:
- albo 2/12
-albo ponownym 5/9
co daje w obu wypadkach prosty wynik czternastosylabowy.
W tym wersecie już mi zgrzyta brzmienie i usilność przestawnego szyku. Naprawdę nic by się nie stało, gdyby zapisano go w postaci "Tonąc - szukają dla swej ulotności oparcia".
Owszem, tu akurat, już uważana za przestarzałą, forma zaimka "swej" może być dopuszczalna, choć właściwiej byłoby w postaci "swojej", ale dopuszcza się w poetyce formę, której używasz w sytuacji, gdy tego wymaga (wymusza!) koncepcja rytmiczna. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Użycie formy archaicznej już, gdy mowa o zaimku, to jedno i pozwala się strawić, ale już szyk przestawny jest przegięciem, bo nadaje postać nie sztuki, ale sztuczności, a właściwie dosztukowania na siłę.
Tak, przez ten tekst ciężko się idzie, kuleje się w trakcie czytania, bo jednak jest rodzaj zmęczenia, co pozwala sądzić, że się mimo wirów nie płynęło, ale brnęło się przez wiersz; bez zachwytu, delikatnie mówiąc. A tu jeszcze nie koniec!



by zamknąć formę wreszcie w barokową fugę,

(5/8 trzynastozgłoskowiec. Dobrze, zapętlasz metodę gry na rytmie, dalekim echem sposobów już zastosowanych wcześniej w oktawie?
Czyżbyś używał słowa "wreszcie" jako antidotum, swoistą empatię wobec Czytelnika, który po użytym poprzednio "nagle" spodziewał się płynięcia i jazdy, a dostał przemęczenie, które nie jest tożsame ze zmęczeniem po np.: zaciętym meczu koszykówki, gdzie ledwo trzymając się na nogach, spoconym i zdyszanym będąc, zachowuje się uśmiech na twarzy po pożytecznym wyczerpaniu; bez względu na wynik, bo szło przecież -po prostu- o samą potrzebę wypocenia się i o adrenalinę?
Hm, czyli, że co? Że utożsamiasz się już w utworze z Czytelnikiem? Nie, no sorry, wiem, że to już usilne poszukiwanie obrony z mojej strony. Tego nawet Mistrz Propagandy Goebels nie byłby chyba w stanie uwiarygodnić.

w ascezie gotyku doszukując się wsparcia.

(6/7 i znów trzynastozgłoskowiec)

Przepraszam, że wytknę, już jednak zniecierpliwiony, dopełniaczówkę - "asceza gotyku" i rym (mało powiedziane, że kiepski) oparcia/wsparcia, które jak na osobę Twojej wiedzy i - co zauważyłem - talentu, są -mało powiedziane- grzechem.
Mierzę Cię miarą wysoką, więc po prostu patrząc na to, co potrafisz, uważam to, co zaprezentowałeś, za niedopuszczalne. Dla mnie to świadczy o niedopracowaniu utworu.
Tak, rozumiem, nie jesteś tym, który się porywa z motyką na ciała niebieskie, ale ... powtórzę, tak się skupiłeś na rytmice, na chyba słuchaniu muzyki, że wiersz nie gra, nie brzmi - choćby dysonansami, celową arytmią, albo czymś innym- nie pozwala słuchać go jak muzyki.

i wreszcie blisko puenta. Tak, wzięta z angielszczyzny, wspomnianym szekspirowskim pogrupowaniem w rym g/g. Nie byłbym sobą, gdybym gg nie skojarzył z gadu-gadu, ale nie jako komunikatorem, ale zwyczajowym, nic, albo niewiele wnoszącym paplaniem.
Ale oki, puenta.
I żarzy ścianę muzyka perliście, i wzniośle,
jakby chciała też zamurze roziskrzyć radośnie.


w pierwszym wersie puenty mamy albo 8/6, albo 5/9 co pozwala dostrzec konsekwencję powrotu do czternastu sylab, by w drugim, co sam sugerujesz jako celowe, dostać układ 8/6 lub 11/3.
I teraz pytanie. Powiedz mi gdzie powrót do raz tylko użytej "piętnastki wersów".
Idziesz w Sestecie układem

5/8 (trzynaście)
2/12 albo 5/9) (czternaście)
5/8 (trzynaście)
6/7 (trzynaście)
8/6, albo 5/9 (czternaście)
8/6 lub 11/3 (czternaście)
-------------------
Cały zaś "sonet"
rytmicznie zapisałeś tak:

"5/7, dwanaście
7/7- czternaście
6/8 - czternaście
6/9- piętnaście
5/9- czternaście
8/6- czternaście
10/4- czternaście
6/7- trzynaście
5/8 (trzynaście)
2/12 albo 5/9) (czternaście)
5/8 (trzynaście)
6/7 (trzynaście)
8/6, albo 5/9 (czternaście)
8/6 lub 11/3 (czternaście)
Pytanie pozostaje, co się stało z dwuhastozgłoskowcem z otwierającego wersu? Może warto dopisać dwusylabowe słowo, albo - co wymaga więcej pracy- docyzelować pod kątem dwunastki niektóre, a może wszystkie linie wiersza? Co się stało z piętnastozgłoskowcem? Czemu, podobnie jak dwunastka, pozostaje samotny, nieużyty powtórnie jako układ, sugerując, choćby rytmicznie rodzaj pętli, gdy pojawia się i czternaście (dość ryzykowne, mówiąc delikatnie, ale oki), czy uważane za wyrafinowane trzynaście?

I na zakończenie. Gdybyś zachował chociaż zapis wersów na oktawę i sestet, byłoby o wiele przejrzyściej i ... właśnie w pobliżu angielskiego sposobu sonecenia.
Polecam lekturę dwóch współczesnych poetów, któzy nie boją się tej formy. Młody, momentami świetny, Karol Samsel i późny debiutant Jan Stanisław Kiczor (parę lat temu, już po sześćdziesiątce opublikował pierwszy zbiór książkowy), przy tym kojarzenie jego nazwiska z kiczem wykonawczym rzeczywiście zmyli, bo to co potrafi zrobić z sonetem Szekspirowskim prowokuje zdejmowanie czapek z głów. Nie żartuję, ale szczerze polecam.
Obaj wspomniani są autorami z górnej półki, a przy tym zaspokoją głód zapotrzebowania na klasyczne i klasycyzujące formy wiersza, choć nie uciekają od współczesnego języka.
Co zaś dotyczy muzycznej inspiracji w poezji. Fantasmagoria wspomniała Fugę Wojaczka, ja dodam "Scherzo" Tuwima. Tak, Tuwim nie zrobił sonetu, ale popatrz jak popłynął muzyką;-)

Muszę, niestety, ocenić. Właściwie rzecz biorąc, dałbym ci jakieś dwa z plusem, mając na uwadze fakt, że jesteś akurat jednym z tych, od których tutaj szczególnie można wymagać. Niemniej, zaokrąglam do trójki.
Powiem Ci tylko, że czuję się rozczarowany, bo widząc Twój nick, widząc tytuł Fuga i komentarze, miałem wrażenie, że zbyt nisko Cię oceniono. No, ale trzymałem się opinii własnej o Twoim pisaniu (spoko, słabość obecna nie weryfikuje dobrego zdania o Twoim pisaniu w moich oczach;-), a dopiero potem zacząłem czytać, bo sobie zostawiłem Twoją poezją na deser i czas relaksu. Niestety, wyszło jak wyszło...

z ciężkim sercem daję 3/5,

ale czytaj to jak dwa z plusem (gdzie plus jest przez sympatię!), choć bez lektury miałem ochotę podnieść Ci piątką do średniej czwórki.
Wierzę, a nawet wiem, ze następnym razem będzie lepiej i wyżej.

a poza tym? no, wiadomo że sobie żartuję, bo przecież i w szkole się zaokrąglało dwa z plusem (2,5) do trójki;-) i w sumie tekst na tą trójkę, za chęć porwania sie na wysoką półkę formy, zasługuje...Niemniej, sam chyba wiesz, że jako utwór gotowy, wart publikacji, wymaga gruntownego remontu... czego Ci życzę, bo sam pomysł wart pracy... i myślę, że dasz radę, o czym świadczy niemało Twoich tutejszych śladów... na via...
No tak... Dostało mi się. To mój pierwszy sonet i wiem, przekonałem się podczas pracy nad nim, iż nie jest łatwo. To jednak wyzwanie, z którym i tak trzeba było się zmierzyć. Mało powiedziane. Nadal trzeba się mierzyć. Teraz pomyślę o poprawkach, bo uwagi w ostatnim komentarzu tak wyczerpujące i konkretne nie dadzą mi chyba nad tym przejść do porządku dziennego. Co z tego wyjdzie nie wiem. Wiem, że spróbuję.
Pozdrawiam.
wiesz Kristoforusie;-) a ja Tobie dziękuję. Widzisz, zawsze mam dylemat, czy poświęcać czas na taki rodzaj, nie czarujmy się, przesadzonej analizy na forum literackim, bo wiadomo, że mogą być różne reakcje. Niejednokrotnie wystarczają krótkie, konkretne, ale z czasem zbyt uogólnione, niewiele wnoszące określenia i opinie. Ja, pisząc komentarz, cały czas czułem i starałem się uniknąć pouczania w tonie, którego sam nie lubię. Jakby nie było portal internetowy nie jest pracą zawodową, ale hobby. Przyszło mi do głowy, że pouczanie, to traktowanie trochę jakbym z dzieciakiem miał do czynienia, co przecież nie ma miejsc, bo wystarczyło spojrzeć tylko w publikacje, by zobaczyć, że nie ma się do czynienia z Kimś zupełnie zielonym, a momentami ciekawym literacko, a przynajmniej tak mi się prywatnie to zapowiada...
Jednak najistotniejszą rzeczą jest to, jak reagujesz. Facet, jak wiem, że to jasne jak słońce, ale czasem trzeba to powiedzieć.
Przecież podjąłeś się ryzyka napisania sonetu i to już zasługuje na brawa. Ja uwielbiam ryzykantów, osoby podejmujące trudne wyzwania. Ale o wiele większą mi radość sprawia fakt, ze gdy daję, na ile możliwe, delikatnie, ale konkretnie uwagi (może nawet przyznam, ze się trochę zmęczyłem i tekstem i pisaniem recenzji!), przy jednoczesnym akcentowaniu, że nie chcę urazić, a dostaję taką odpowiedź jak Twoja powyżej;-), która brzmi po prostu-jak na faceta przystało- "tak, dalej podejmę wyzwanie...będę się zmagał"... aż się chce wgryzać w teksty i rozkawałkowywać je... Bo, po prostu jest sens... i tyle...
Po prostu dzieuję Ci za Twoją odpowiedź, za to, że nie boczysz się, ale chcesz pracować nad tekstem, co wcale nie znaczy, że ... na ile możliwe wnikliwie analizując, nie popełniam błedów. Bo zawsze staram sie pamiętać, że nie mam monopolu na prawdę.... nie tylko o pisaniu...
Zresztą, istnieje możliwość, że nawet w komentarzu popełniłem gdzieś uchybienia! Mniejsza z tym, jestem przekonany, ze odwiedzać Cię i Twoje publikacje będę po prostu... Czasem skomentuję, czasem po prpostu poczytam... niekoniecznie zostawiając ślad...
Franciszek List pisał, że aby być dobrym artystą, trzeba być dobrym człowiekiem (cytuję z pamięci, raczej ducha wypowiedzi... bo nie mam czasu szukać oryginału). Może to akurat cytat nazbyt przesadzony w kontekście całej sprawy, ale jakoś tak chcę się nim podzielić, bo widzę ze chyba całkiem fajny z Ciebie gość i może niebawem, a może momentami już (?) ciekawie zapowiadający się literat (artysta).
Na teraz widzę Kristoforusie, że jesteś gościem, który pracuje rzetelnie nad swoją sztuką i jej rozwojem, a do tego do uwag podchodzi jak do wyzwania. Z takimi osobami zawsze utrzymywałem i kontakt i współpracowałem... Możesz liczyć więc na to, że z przyjemnością poświęcać będę czas Twojej pracy i postępom... a i OCZYWISCIE... gotowym smacznym potrawom lirycznym, które po prostu skonsumuję bez uwag, a tylko czasem, ot, sobie pomlaskam ;-) Lubię Cię czytać...i obserwować Twoje zmagania... będę... bo już mi właśnie potwierdziłeś, że warto...
Trochę to trwało, ale dopisałem nową wersję Fugi, korzystając z możliwości edycji pierwotnego tekstu, oczywiście zachowując poprzednią, jako, że dotychczasowe uwagi, właśnie tej pierwszej wersji dotyczyły.
Pozdrawiam
Kristoforusie, teraz utwór wygląda w wersji poprawionej zupełnie inaczej, o wiele lepiej. Zupełni inaczej bym go ocenił; wyżej bez wątpienia. Widać, że popracowałeś i wcale nie zajęło to dużo czasu. ;-) Brawo.

Nie wiem, czy tutaj to już na Via stosowano, ale według mnie warto ten utwór opublikować jeszcze raz jako osobny wątek, niech i z dopiskiem w nawiasie "wersja poprawiona", aby można było go właściwie i inaczej ocenić.

Moim zdaniem byłoby to dobre rozwiązanie, ale jak pisałem, nie wiem, czy było tutaj to już stosowane, choć według mnie --- jest to wskazane, aby jeszcze raz poprawioną wersję opublikować jako osobny wątek, by dać możliwośc właściwej oceny, a przy tym aby nie zdarzyły się nieporozumienia...;-)


Pozdrawiam;-)

Ave ArS