Via Appia - Forum

Pełna wersja: Kroniki Karadii : Walka o tron
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
No, w horrach się okopałem, to atakujemy Fantasy Wink xD


Lorian, rycerz zakonu Srebrnych Smoków i członek (a dokładnie dowódca)
królewskiej straży przybocznej, właśnie wydał ostatnie tchnienie. Po drugiej stronie
pomieszczenia leżał martwy od paru minut Kanor - członek Bractwa Kruków, desygnowany
przez kapitułę zakonu do chronienia króla przed ewentualnym zamachem. Przez drzwi
słychać było odległe wrzaski i eksplozję. Od czasu do czasu słychać było demoniczny ryk.
Chociaż martwi tego nie wiedzieli, przysłane posiłki - cztery kompanie gwardzistów i
kilkudziesięciu zabójców z Bractwa, powoli wypierało demony i nieumarłych z królewskiego
pałacu. Wszystko zaczęło się zaledwie parę dni wcześniej, w momencie śmierci króla..


- Tharadorze. - powiedział wchodzący do pomieszczenia człowiek. Miał na sobie szarą szatę,
zakrywającą twarz. Siedzący na krześle potężnie zbudowany i ciemnowłosy mężczyzna z
początku nie odpowiedział. W rogach pomieszczenie stało dwóch członków Bractwa,
członków oddziału ochraniającego członków rodziny królewskiej. Każdy miał przy sobie
niewiadomą ilość ostrzy, noży do rzucania i innej broni, poukrywanej gdzie się tylko dało.
Każdy miał też dwa krótkie miecze. Wszyscy królowie Menorii uważali, że najlepszą ochroną
przed zabójcami są osoby myślące jak oni - czyli inny zabójcy
- Tharadorze. - Tym razem zapytany zaeragował.
- Co się stało posłańcze ?
- Twój ojciec, król, nie żyje.
Słysząc to, Tharador zasępił się. Wiadomość była dla niego wstrząsem, chociaż był na nią
przygotowany. Jego ojciec, Tharador II, chorował od wielu miesięcy i z każdym dniem czuł się
coraz gorzej. Uzdrowiciele byli bezradni. Była to jedna z ze śmiertelnych zaraz przenoszonych
przez służące Barachowi nieumarłe ścierwa. Można się nią było zarazić w wieku lat 20,
a objawy mogły nie pojawić się nigdy, dzień lub 30 lat później. Jakkolwiek by nie
było, po zarażeniu nie było ratunku. Zazwyczaj ofiara umierała po kilku dniach, jednak
król, cieszący się od zawsze świetnym zdrowiem, umierał przez dwa miesiące.
- To co teraz ? Kto zasiądzie na tronie jako Tharador III ?
- Rada Lordów już się zebrała. Oni podejmą decyzję. Następcą będziesz ty, albo twój brat,
Rondor.
Rada Lordów składała się z władców wszystkich prowincji Menorii. Obradowała w przypadku
śmierci króla, który nie miał męskich potomków, lub miał ich co najmniej dwóch. Miała
zapobiec kolejnym niszczącym wojnom domowym, jak ta po śmierci założyciela Menorii,
Falona. Pogrążyła ona Menorię w dziesięcioletnią wojnę pomiędzy synem Falona, Tahdarem i
Lordem Sevcoralem. Ostatecznie wygrał ten pierwszy. Później stworzono Radę, która zamiast
sposobem na pokój, stała się siedliskiem korupcji i „kolesiostwa”.
- Jak myślisz, kogo wybiorą ?
- Jesteś za agresywnym atakowaniem zarówno orków jak i nieumarłych. Lordowie prowincji
granicznych - Shairak, Galane, Vicavandrel i Pogranicza są więc po twojej stronie. Pozostali
albo się jeszcze nie zdecydowali, albo są za twoim bratem, który jest zwolennikiem rozbudowy
gospodarki i obrony
- Eh, jak znam ich, to skorzystają z okazji by się trochę pokłócić i powyciągać stare zaszłości
między nimi. Pewnie będą obradować przez parę dni. Muszę się ... oswoić ze śmiercią ojca.
Pójdę spać. Dobranoc.
- Dobranoc Tharangorze.

Nad pałacem królewskim zapadły nocne ciemności.


**************

Zakapturzony człowiek rozejrzał się po dziedzińcu. Widział w oddali jakiegoś
strażnika, ale był on zbyt daleko, by mógł mu przeszkodzić. Zeskoczył z muru, zręcznie
wylądował i kryjąc się w cieniach przebiegł wzdłuż ściany pałacu. Zauważył okno otwarte
przez przekupionego strażnika. Chwycił rękami za framugę i podciągnął się. Wszedł do
środka i rozejrzał się. W korytarzu było pusto i cicho. Delikatnie zamknął okno i wyjął jakąś
kartkę, na której ktoś zaznaczył trasy patrolów i opisał wszystkie pomieszczenia. Zgodnie
z mapą ruszył korytarzem. Tuż przed skręceniem w boczną odnogę, usłyszał z niej głos.
Ukrył się. Z korytarza wyszły dwie sprzątaczki. Po chwili zniknęły w ciemnym końcu
korytarza. Zabójca ruszył przez bezpieczną już drogę. Przez parę minut szedł bez problemu.
Nagle drzwi do jednego z bocznych pomieszczeń otwarły się. Zaskoczony zabójca nie zdążył
się ukryć. Przechodzący przez drzwi gwardzosta był równie zaskoczony. Obaj sięgnęli po
broń. Gwardzista chwycił za miecz ... i w tym momencie nóż zabójcy wbił mu się w gardło.
Krew z rany obryzgała zabójcę i częściowo pobliską ścianę.
Przewrócił się na ziemię i w tym momencie kolejny nóż wbił mu się w serce. Zabójca
wyciągnął swoją broń i wyczyścił ją z krwi. Zaciągnął zabitego w ślepy zaułek jednego
z pomieszczeń i tam zostawił. Ruszył dalej i wkrótce dotarł do swojego celu.
A dokładnie do drzwi sypialni którą zajmował. Pilnowało ich dwóch zabójców z Bractwa.
Ukryty za rogiem przygotował małą szklaną kulę. Wyskoczył zza róg i cisnął nią w kierunku
ochroniarzy. Zauważyli nadlatujący pocisk i błyskawicznie zorientowali się co to. Jeden rzucił
się w kierunku drzwi, by uderzeniem pięści zaalarmować ludzi znajdujących się wewnątrz.
Drugi z nożem w ręku rzucił się w kierunku napastnika. Kula uderzyła w posadzkę,
uwalniając ukryty w środku gaz, używany przez khorskich łowców niewolników do
poskramiania „zbuntowanych jednostek”, bez uszkadzania ich. Kruk biegnący w kierunku
drzwi błyskawicznie osunął się na ziemię. Tymczasem u drugiego, specjalne zaklęcie
„wyczuło” skażenie powietrza i natychmiast uszczelniło maskę na twarzy zabójca.
Jednocześnie do ust zaczęło płynąć powietrze, które poprzez ukryte w szacie cienkie
rurki z tkaniny, trafiało tam z małych zbiorniczków na plecach. Ukryty w chmurze dymu
cisnął nożem w miejsce, gdzie przed chwilą widział przeciwnika. Ostrze przecięło
powietrze i minęło głowę napastnika dosłownie o włos. Zaskoczony uskoczył zza róg i wyjął
małą igłę. W momencie w którym Kruk opuścił chmurę, agresor cisnął w niego trzymaną
w ręku bronią. Atakowany nie zdążył zaeragować. Igła wbiła mu się w brzuch uwalniając
zabójczą dawkę rzadkiej i trudnej do wykonania trucizny. Zabójca w bólach zaczął tarzać się
po podłodze. Trucizna w błyskawicznym tempie zaczęła niszczyć żyły, tętnice i organy
wewnętrzne. Zwycięzca minął go i ruszył w kierunku drzwi. Jeszcze zanim tam doszedł,
trucizna zatrzymała akcję serca Kruka. Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia. Było
puste i ciemne. Minął stół. Nagle zaalarmował go trzask, dochodzący z lewej strony.
Odruchowo skoczył do tyłu, ledwo unikając nabicia na dwuręczny miecz. Potknął się o
małe krzesło i przewrócił na ziemię. Przed sobą zobaczył dowódcę gwardii przybocznej
swojego celu. Kolejne cięcie nieomal pozbawiło mordercę głowy. Cisnął on ukrytymi
w rękawicy zatrutymi igłami, celując w twarz przeciwnika. Ten jednak zasłonił się pancerną
rękawicą i uderzył mieczem. Zabójca zareagował zbyt późno. Miecz jednak ledwie go
drasnął. Zdesperowany rzucił się do przodu, uderzył gwardzistę w podbródek. Gdy głowa
odskoczyła do góry, szybkim ruchem noża poderżnął żołnierzowi gardło. Martwe ciało
zwaliło się na podłogę. Napastnik wyjął krótki miecz, podszedł do drzwi, po czym
przyłożył do nich ucho. Z drugiej strony nie dochodził żaden dźwięk. Odetchnął z ulgą.
Odglosy walki nie zbudziły jego celu. Cofnął się o krok, po czym wyważył zamknięte drzwi.
Chciał przebić cel zamachu, gdy ten będzie wstawał, po czym uciec przez okno. Sekundę
później, gdy spojrzał na ostrze wbite w pierś, wiedział już że mu się nie uda. Tuż
po zarejestrowaniu tego faktu już nie żył.
- Dobra robota Lorianie. - odezwał się Tharador. Z oddali dotarły do nich kroki zbliżających
się gwardzistów.
Co tu dużo powiedzieć... poprawnie napisane opowiadanie (zauważyłem tylko drobną tautologię, w pewnym momencie napisałeś w jednym zdaniu czasownik z się, a w następnym też, co jest trochę irytujące), potrafi wciągnąć, ciekawe opisy i brak chaotyczności. Dam 9/10.
Cytat:
członek (a dokładnie dowódca)
królewskiej straży przybocznej, właśnie wydał ostatnie tchnienie. Po drugiej stronie
pomieszczenia leżał martwy od paru minut Kanor - członek


Powtórzenie i ponadto, powinno być bez tego nawiasu i same "dowódca". Nawiasy i te powtórzenie zepsuły trochę sens i klimat tego zdania.

Cytat:
Przez drzwi
słychać było odległe wrzaski i eksplozję


Lepiej byłoby napisać "odgłos" czy "odgłosy eksplozji".

Cytat:
potężnie zbudowany i ciemnowłosy


Zamiast i powinien być przecinek. "I" psuje budowę zdania.

Cytat:
pomieszczenie


Pomieszczenia.

Cytat:
członków Bractwa,
członków


Członków członków? Wink

Cytat:
Każdy miał przy sobie
niewiadomą ilość ostrzy

To sformułowanie jest mylące i trochę niegramatyczne. Zastąpiłbym to czymś innym, ponadto możnaby to nawet usunąć, bo ostrza, noże i miecza - to niemal to samo Wink

Cytat:
Każdy miał (...) Każdy miał


Wink

Cytat:
- Co się stało, posłańcze ?


Przecinek.

Cytat:
20,
a objawy mogły nie pojawić się nigdy, dzień lub 30 lat


W tym zdaniu nie ma błędów, ale wszystkie liczby prócz dat piszemy słownie.

Cytat:
by nie
było, po zarażeniu nie było


Rzekłbym: zdanie niemal poprawne Wink Gdyby nie te powtórzenie Razz

Cytat:
„kolesiostwa”


Oj oj Wink Takie sformułowania to nie w fantasy Wink

Cytat:
Eh


A nie "ech"? Wink

Cytat:
oswoić ze


Oswoić się.

Cytat:
kryjąc się w cieniach, przebiegł


Przecinek.

Cytat:
jakąś
kartkę, na której ktoś


Jakąś, ktoś? Wink Nie nie, powinno byc np. "wyjął mapę, na której łącznik zaznaczył trasy patroli". Capish? Razz

Cytat:
gwardzosta


Gwardzista.

Cytat:
obryzgała zabójcę i częściowo pobliską ścianę.


Bez "częściowo" zdanie byłoby bardziej klimatyczne Wink


Ominąłem jeszcze jakąś 1/5 opowiadania z błędów Wink Po prostu dalej mi się nie chciało ich wypisywać xD Sam pomysł na fabułę jest ciekawy i bardzo mi się podoba, potrafisz utrzymywać klimat i naprawdę fajnie się to czyta. Jednak błędów było naprawdę sporo, popraw się z nimi. Mam też nadzieję, że ukażesz wydarzenia również z perspektywy brata a także innych pretendentów do tronu, jeśli takowi się jeszcze pojawią. Ponadto sugeruję żebyś bardziej rozwijał dialogi, chodzi głównie o opisy. Za mało ich jest, mimika, gesty jakieś ruchy, nie ma tego w ogóle. A szkoda.

Ogółem jest nieźle. Nie będę wystawiał oceny bo Ab przemówiła mi do rozumu, że taka skala jest trochę do kitu jeśli chodzi o opowiadania, wiec jeśli chodzi o mnie, to jest naprawdę nieźle. Pisz dalej, zobaczymy co z tego będzie ^^
„desygnowany przez kapitułę zakonu do chronienia króla przed ewentualnym zamachem.” - Brzmi to sztucznie, „desygnowany”, „ewentualnych” – może po prostu: „którego zadaniem była ochrona króla przed zamachowcami”

„wrzaski i eksplozję.” – jeśli już do eksplozje (zakładam, że było ich więcej niż jedna)

„do czasu słychać było” – znowu słychać, i to od czasu do czasu.

„szatę, zakrywającą twarz.” – brzmi to sztucznie, może jednak szatę z kapturem zakrywającym twarz”?

„członków oddziału ochraniającego członków” – strasznie dużo tych „członków”

„niewiadomą ilość ostrzy, noży do rzucania i innej broni, poukrywanej… też dwa krótkie miecze.” – ostrza to też noże, inna broń to też dowolne miecze, chyba troszkę się tu zagalopowałeś Smile

„zaeragował.” – zareagował.

„- Twój ojciec, król, nie żyje.” – posłaniec do królewskiego syna, następcy tronu… per ty?

„Była to jedna z ze śmiertelnych zaraz przenoszonych” – może lepiej było by: „Była to śmiertelna zaraza roznoszona przez”?

„objawy mogły nie pojawić się nigdy, dzień lub 30 lat później. Jakkolwiek by nie było, po zarażeniu nie było ratunku.” – cały ten fragment jest dość karkołomny. Może jednak coś takiego: „objawy mogły pojawić się następnego dni, za 30 lat lub nigdy (jednak chronologicznie). Tak czy inaczej dla ofiary nie było ratunku”

„król, cieszący się od zawsze świetnym zdrowiem, umierał przez dwa miesiące” – nielogicznie to brzmi, dodaj może tu przyczynę i dajmy wróćmy do choroby… dlatego chorował dwa mieścince nim umarł.

„lub miał ich co najmniej dwóch.” – A to dziwne, sam król nie miał nic do powiedzenia? Może jeśli nie wyznaczył następcy?

„Pogrążyła ona Menorię w dziesięcioletnią wojnę” – uniknięcie powtórzenia troszkę ci nie wyszło, wojna nie może pogrążyć wojnie. Może zrób z tego walki: walki pomiędzy… trwały dziesięć lat.

„agresywnym atakowaniem” – mimo iż istnieje coś takiego jak atak pasywny… to chyba tu lepiej tą agresję warto by pominąć lub całość zastąpić ofensywą

„pokłócić i powyciągać stare zaszłości między nimi.” – bez nimi. I może kłótnie, zwady?

„Widział w oddali jakiegoś strażnika, ale był on zbyt daleko, by mógł mu przeszkodzić.” – brak logiki mógł go usłyszeć/zobaczyć i wszcząć alarm

„okno otwarte” – otwarte okno

"jakąś kartkę, na której ktoś zaznaczył” – jakąś, ktoś… ale o tym było

„usłyszał z niej głos.” - sztuczne, może odgłosy?

„ruszył przez bezpieczną już drogę. Przez parę minut szedł bez problemu.” – przez drogę? Parę minut? Pierwsze niepoprawne, drugie nie logiczne, wszak przez parę minut – można przejść dość dużą odległość (na pewno jak na zamek) no i dlatego brzmi to sztucznie.

„Przechodzący przez drzwi gwardzosta" – To przechodzenie przez drzwi, może jednak wychodzący z pomieszczenia. No i gwardzista Smile

„Zabójca wyciągnął swoją broń i wyczyścił ją z krwi.” – wytarł, nie bardzo miał chyba czas na czyszczenie.

„drzwi sypialni którą zajmował. Pilnowało ich dwóch” – może pilnowanych przez dwóch…

„Ukryty za rogiem przygotował małą szklaną kulę. Wyskoczył zza róg i cisnął nią w kierunku ochroniarzy.” – róg, rogiem – i ogólnie dość ciężko to brzmi.

„się co to” – brakuje mi tu „jest”

„jednostek”, bez uszkadzania ich” – może to tylko ja, ale mnie to uszkadzanie troszkę „kole”.

„na twarzy zabójca. Jednocześnie do ust zaczęło płynąć powietrze, które poprzez ukryte w szacie cienkie rurki z tkaniny, trafiało tam z małych zbiorniczków na plecach.” - Jak dla mnie zbyt techniczny opis w takiej sytuacji.

„Trucizna w błyskawicznym tempie zaczęła niszczyć żyły, tętnice i organy wewnętrzne.” – i żyły i tętnice to organy wewnętrzne. Tylko „organy” i by nie raziło.

„Jeszcze zanim tam doszedł, trucizna zatrzymała akcję serca Kruka.” – ta zatrzymana akcja, wszak on niszczył, czyli może tylko „zabiła Kruka”
„Przed sobą zobaczył dowódcę gwardii przybocznej swojego celu.” – ten cel… mi nie pasuje.

„Chciał przebić cel zamachu gdy ten będzie wstawał, po czym uciec przez okno” – i poraz kolejny „cel” oraz przebijanie w tym kontekście, i cały ten fragment.

Znowu się czepiam, wiemBig Grin Ale tak już mam. Czepię się jeszcze dwóch rzeczy.
Jedna dotyczy tego „celu”, określenie troszkę mi nie pasowało, jego wykorzystanie też.
No i druga sprawa, opowiadanie jest „bez dźwięczne”. Cała fabuła ma miejsce w próżni, ponieważ dźwięk nie odgrywa w niej większego znaczenia. Pojawia się tylko jako „zło konieczne”. Strażnik mógł usłyszeć (nie tylko zobaczyć zabójcę) i nie musiał do niego biec, wystarczy by narobił hałasu. Jeden ze strażników przy drzwiach musiał do nich dobiec by zaalarmować ludzi wewnątrz (okazało się, że była tam tylko jedna osoba) nie mógł krzyczeć, ranny też nie wydawał żadnych odgłosów, a ofiara i jej osłona w ogóle była głucha, nie usłyszeli ani odgłosów walki ani padających ciał… Nie pamiętam czy to u ciebie też zamilkło, w pewnym momencie, całe Koloseum widzów?

A teraz po „miodzę”, nie ukrywam, że jestem ciekaw co będzie dalej..
No, całkiem dobre.
Dużo się dzieje, fajnie to wszystko opisane.
Ale szczerze mówiąc czasem się w tym gubiłam Tongue.
No i... Powtórzenia!!
Cytat:W rogach pomieszczenie stało dwóch członków Bractwa,
członków oddziału ochraniającego członków rodziny królewskiej.
Co ty masz do tych członków?! xD
Cytat:Z korytarza wyszły dwie sprzątaczki. Po chwili zniknęły w ciemnym końcu korytarza.
Korytarz.
Cytat:... i w tym momencie nóż zabójcy wbił mu się w gardło.
Krew z rany obryzgała zabójcę i częściowo pobliską ścianę.
Zabójca.

Nie chce mi się szukać więcej Tongue. No i literówki, drobniejsze błędy.

Ale ogólnie jest fajnie, tak jak mówiłam, fajne opisy. No i wciąga.
No i co by tu dać... No dobra... 8-/10.