Via Appia - Forum

Pełna wersja: w zoo
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mały chłopiec podszedł z wahaniem do największej klatki, w której mieszkał Lew. Grube pręty oddzielały dziecko od krwiożerczej bestii, która tylko czekała by dostać młode mięsko w swoje łapy. Tak przynajmniej mówił tato, a przecież tato nie zwykł się mylić. W przekonaniu o złym usposobieniu Lwa utrzymywały chłopca również tabliczki z wielką dbałością przyczepione do krat: „Nie podchodzić blisko, może ugryźć”, i druga: „Nie karmić, może zjeść też ciebie”. Niemniej jednak malec w swoim buntowniczym nastawieniu krzyknął:
- Lwie, wyjdź z pieczary, wyjdź szybko!
Wewnątrz klatki była skała, a za nią ściana z dziurą, gdzie w ciemnym pomieszczeniu swoje posłanie miało zwierzę. Gdy tylko dotarł tam dźwięk głosu chłopca, stęchły powiew wydobył się z jamy, tak silny, że nawet go poczuł, choć stał całkiem daleko.
- Czego chcesz, mały bandyto? – ozwał się głos dziwny, zachrypły, ale mocny, brzmiał zupełnie jak głos Lwa. Dziecko bez zdziwienia odpowiedziało:
- Chodź no tu Lwie, chcę cię ja zobaczyć. Stoję blisko twojej klatki, ale uprzedzam – nie dasz rady mnie zjeść, bo twoje kły są zbyt krótkie.
Nastała chwila ciszy. Czuć było, że Lew w swojej jaskini głęboko nad czymś rozmyśla.
- Przepraszam bardzo, skąd pomysł że chciałbym cię zjeść? – zdziwiony ton pytania wprawił chłopca w zakłopotanie.
- Przecież to prawda ogólnie znana, że lwy zjadają dzieci, a nawet dorosłych! – krzyknął malec pewny siebie.
- Ależ skąd! Jadam tylko wieprzowinę i tylko starannie przyrządzoną przez kucharza – Lew czuł się wyraźnie urażony.
- Czyli mięso. Nie wierzę, że nie skusiłbyś się na dziecięcinę.
- Uwierz, jeśli tylko chcesz mogę to udowodnić!
- Tak, pewnie chciałbyś abym wszedł do twojej klatki – malec uśmiechnął się pod nosem.
- Ależ skąd, wystarczy że skłonisz do tego kogoś innego. On wejdzie, ja go nie tknę, a ty uwierzysz w moją rację i może wtedy poznamy się bliżej. A jak zjem, to dobrowolnie oddam się w ręce policji – powiedział Lew.
- Przecież policja nie zajmuje się sprawami lwów! – chłopiec wyczuł pewną niezgodność w ostatnim zdaniu.
- Oczywiście, że się zajmuje.
- Aha, nie wiedziałem. Żeby się upewnić spytam tatę, on wie wszystko – chłopiec głęboko się zamyślił.
W tym momencie ziemia zadrżała – to Lew wstał ze swojego posłania i ruszył w kierunku wyjścia z jaskini. Przed oczami chłopca pojawił się lew typowy, lew duży, żółty, dostojny. A jednak wyjątkowy, bo to przecież TEN lew, ten który mieszka w zoo, miastowy. Na pewno bardziej wykształcony od tych dzikich. Może rzeczywiście nie je mięsa z dzieci?
- Oto jestem ja, król wszystkich zwierząt – wymruczał poważnie, potrząsając grzywą.
- No, rzeczywiście.
- Czy wyglądam strasznie?
- Z pewnością.
- Więc?
- Więc co?
- Boisz się mnie?
- Dlaczego miałbym się ciebie bać, Lwie, skoro sam powiedziałeś że nie masz w zwyczaju zjadać ludzi? – zaciekawił się malec.
- Ale mogę ich gryźć, miażdżyć, rozczłonkowywać i wyrywać kłami wnętrzności! Zobacz, jaki jestem potężny. – Stanął na tylnych łapach, pokazując swe wielkie ciało w całej okazałości i kontynuował: - Ale wiesz, tak naprawdę to tego nie robię, jestem spokojnym lwem, powiedziałbym nawet: lwem salonowym. Interesuję się filozofią, metafizyką. Tu, w mieście, jest tyle możliwości… - rozmarzył się.
- To prawda, ale czy nie uważasz że lwy powinny żyć w Afryce?
- Och, nie wgłębiajmy się w te kwestie. Jest jak jest, nie bardzo interesują mnie inne osobniki mego gatunku, jestem tu sam i sam muszę przejść przez życie.
- Jesteś szczęśliwy? – spytał chłopiec. – Przecież mieszkasz w klatce.
- Nie mam porównania, ale jest całkiem w porządku. Mam nawet lampkę nocną w mojej jaskini. Chodź, pokażę ci – łapą wykonał zapraszający gest.
Chłopiec zupełnie już zbity z tropu wdrapał się na pręty ignorując zakazy, podciągnął się i przeskoczył na drugą stronę. Stanął twarzą w pysk ze zwierzęciem
- Czy zapomniałeś o strachu, chłopcze? – spytał Lew.
- Nie, po prostu zdałem sobie sprawę, że jesteś wrażliwym zwierzęciem. Na zewnątrz może i straszny, w duszy jednak jesteś mi bratem – oznajmił uroczyście chłopiec.
- Tak bardzo się cieszę, że wreszcie ktoś poznał się na mnie… - Lew wyraźnie się wzruszył. – Chodźmy więc, pokażę ci moją kolekcję książek.
W tym momencie usłyszeli krzyki dobiegające z zza krat, a już po kilku sekundach ich oczom ukazał się dozorca w swoim zwyczajowym uniformie, niesamowicie jednak czerwony na twarzy.
- Ty gówniarzu, ty cholerny kretynie! – zawołał – Jak mogłeś wejść do klatki lwa, cholerny debilu!? Nie czytałeś, że to niebezpieczne? Już ja ci kurwa dam!!!
Rzucił się na pręty, wdrapał się na sam szczyt płotu, przeskoczył i wylądował przed osłupiałym Lwem i chłopcem. Porwał malca za fraki, otworzył szczękę i z nieziemskim rykiem pożarł, dosłownie jednym kęsem.
- Interpretuj to jak chcesz, pierdolona bestio! – warknął lwu prosto w twarz.
jest coś bardzo fajnego w tym opku, daje słowoBig Grin pod koniec szczerze sie uśmiałem. kilka odzywek też było sympatycznych (dziecięcinaSmile), parę zdań ciekawiej, z wyczuciem wykonanych (lew typowy...), parę intrygujących momentów, obiecujących (gdy lew kazał namówić KOGOŚ na wejscie do klatki; co najmniej parę pomysłów juz mi przyszło do głowy w tym momencie i diabolicznie mnie ubawiłySmile). ale i sporo niedociągnięć, obraz wydaje się zaniedbany, albo ledwie w stanie szkicu. głooowę daję, że nie odleżał dwu dni i nie przeszedł dwu korekt. no i, siłą rzeczy, potencjał zmarnotrawiony.
ale tak jak mowilem - coś w tym jest. niewątpliwie. nie żaluje ani przeczytania ani komentarza.
dzięki, fakt faktem to była krótka myśl, lubię czasem przlewać na "papier" takie abstrakcje Wink
Niezła miniatura, tylko trochę niedopracowana pod względem warsztatowym. Dialogi wydają się być suche, chociaż znalazła się w śród nich taka perełka jak "dziecięcina". Myślę, że gdyby tekst wydłużyć i dopracować, to można by z tego zrobić z tego fajną bajkę z morałemSmile Ogólnie pomysł dobry, ale całość jeszcze do szlifu. Wink
Ładna opowiastka Tongue Trochę taki diss na ludzi.