Via Appia - Forum

Pełna wersja: Dorian
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Oto przedstawiam państwu początek dłuższego opowiadania o Dorianie zwanym Sokołem. Na razie nazwane zostało od jego imienia, ale raczej zmieni tytuł.

W gęstwinie mroku karczma jarzyła się blaskiem ognia. Przywiązane do specjalnie przygotowanej belki konie tupały i rżały, jakby nie chcąc przebywać w swoim towarzystwie. Na podwórzu było pusto, nie licząc pijanego chłopa leżącego pod wozem. Lecz właśnie ten wóz był obiektem zainteresowania człowieka stojącego przed bramą. W czarnym płaszczu nikt nie mógł go zauważyć w tych ciemnościach.

Wóz na burcie miał wymalowaną gwiazdę w podkowie. Ten znak przyciągał uwagę stojącego w mroku. Po jakimś czasie nieznajomy ruszył się, lecz zamiast wejść w bramę i udać do karczmy jak każdy podróżnik, ruszył w stronę okien miejsc sypialnych. W jednym paliło się światło. Osobnik w czarnym płaszczu zaklął soczyście, po czym przeskoczył płot. Do okna było około dwa metry. Nie czekając na nic, wskoczył na skrzynkę stojącą pod ścianą. Po szybkim obmacaniu ściany znalazł wystającą belkę. Podciągnął się na niej, po czym skoczył na okno. Wylądował bezszelestnie na parapecie, nie zwracając uwagi grubego mężczyzny, siedzącego na stołku plecami do okna. Nieznajomy ruszył w stronę grubasa, nie wydając przy tym najcichszego dźwięku. Jednak jedna deska w podłodze była zdradliwa.

Zaskoczony i przestraszony gruby mężczyzna gwałtownie wstał ze stołka, lecz po zobaczeniu gościa przewrócił się. Lisi kołpak pofrunął pod samo palenisko. Patrząc na niego od przodu, można było sądzić, że jest kupcem. I rzeczywiście tak było.

- K-k-kim ty jes-steś?

- Ja? Nieważne kim ja jestem – Niski, hipnotyzujący głos potęgował strach. - Za to ważne kim ty jesteś. I co zrobiłeś.

- Czło-owieku, ja-a cię nawet nie zna-am! – Wydawało się, że kupiec nie jąkał się ze strachu, lecz była to jego stała przywara.

- Oczywiście że nie. Mi nic nie zrobiłeś. Ja jestem tylko pośrednikiem.

- Kto-o-o cię na-nasłał? Mog-gę zapłacić du-u-użo więcej!

- Owszem, pracuję dla pieniędzy. Owszem, mógłbym wziąć od ciebie pieniądze i zostawić cię w spokoju.

- Więc weź! – W oczach grubasa zatliła się nadzieja.

- Ale jest jeden problem. - Nieznajomy powoli, demonstracyjnie wyciągał miecz. – Straciłbym reputację. Bo jak zauważyłeś, nie przyszedłem tu ani ściągać z ciebie długów, ani zapraszać na kolację. Jestem zabójcą. Dorian zwany Sokołem, do usług.

Dorian zwany Sokołem ukłonił się przed drżącym ze strachu kupcem. Spod kaptura dało się zauważyć uśmiech.

- Niestety ty nie zdążysz już skorzystać z moich usług. Jeżeli ci ułatwi to życie, jestem katem z ręki pana D’Viery.

- Sk-k-urwysyn!

- Nie znam jego matki. Jednak moim zdaniem nieładnie jest obrażać czyjeś rodzicielki. Nawet gdyby rzeczywiście były kurwami.

Kupiec podsunął się do ściany i zaczął płakać. Skulił się i zaczął trząść. Dorian podszedł do niego i mieczem podniósł mu głowę. W jego oczach błyszczało błaganie.

- Nie mogę cię nie zabić. Taka praca,zrozum. No, niestety musimy kończyć.

Sztych miecza znalazł się obok szyi grubasa. Jednym ruchem Sokół skończył żywot kupca. Broń zaczerwieniła się od krwi. Zabójca wytarł go o poły ubrania zamordowanego.

- Panie Hoven… - Do pokoju wpadł krępy mężczyzna pod bronią, zapewne eskorta kupca. – Co do kurwy nędzy! – Osiłek wpatrywał się tępo w Doriana. Dopiero dochodziło do niego co się stało. – Chłopy! Do mnie!

Dorian nie miał wyboru. Musiał walczyć. Do pokoju wpadło jeszcze dwóch osiłków, można by powiedzieć że kopie tego pierwszego. Choć było ich trzech, żaden nie kwapił się do walki. Dopiero po chwili jeden z nich dobył miecza i skoczył na Sokoła. Dorian z dziecinną łatwością sparował pierwsze ciosy napastnika. Za przykładem kolegi poszli dwaj pozostali, okrążając zabójcę. On zaś, markując uderzenie na jednego z nich, uderzył rękojeścią tego który wbiegł pierwszy. Z ust buchnęła krew, zalewając mu całą twarz. Sprawnym kopniakiem odepchnął zranionego. Wykonując pełen obrót, ciął płasko wprost na szyję jednego z pozostałych. On zaś spotkał się gdzieś tam wysoko z panem Hovenem. Ostatni, mocno zdezorientowany podniósł miecz. Nie śpieszył się do ataku, ponieważ wiedział że skończy się to dla niego źle. Jednak Dorian nie zamierzał czekać. Sztych, atak z boku i kopniak sprawiły, że chociaż nie draśnięty, ale przeciwnik znalazł się przy ścianie. Sokół mocnym uderzeniem wyrwał mu miecz z rąk. Rywal pogodził się ze swoim losem. Spokojnie przyjął ostrze w swoje serce.

Ostatni żywy wił się w kącie. Trzymając się za rozbity nos, patrzył co chwila z niedowierzaniem na okrwawione ręce. Dorian jednym susem znalazł się przy nim.

- Daruj!

- Nie mogę – I zakończył jego żywot.
Cytat:Na podwórzu było pusto, nie licząc pijanego chłopa leżącego pod wozem. Lecz właśnie ten wóz był obiektem zainteresowania człowieka stojącego przed bramą.
Lecz właśnie ten wóz zainteresował człowieka stojącego przed bramą.

Cytat:W czarnym płaszczu nikt nie mógł go zauważyć w tych ciemnościach.
Do przeredagowania, bo kto miał ten czarny płaszcz, on czy Ci, co go nie mogli zauważyć. Wiadomo na zdrowy rozum, że on, ale to nie wynika z tego zdania. No i dużo tej czerni ogólnie.

Cytat:Zaskoczony i przestraszony gruby mężczyzna gwałtownie wstał ze stołka, lecz po zobaczeniu gościa przewrócił się.
Przecinek daj po 'przestraszony'.

Cytat:- Ja? Nieważne kim ja jestem
Brzmiałoby mi lepiej bez podkreślonego.

Cytat:Oczywiście że nie.
Przecinek przed 'że'.

Cytat:Spod kaptura dało się zauważyć uśmiech.
Błysnął. Ale to tylko sugestia.

Cytat:Kupiec podsunął się do ściany i zaczął płakać. Skulił się i zaczął trząść.
Kupiec podsunął się do ściany i zapłakał. Skulił się, roztrzęsiony.

Cytat:Dorian podszedł do niego i mieczem podniósł mu głowę. W jego oczach błyszczało błaganie.
Podmiotem w pierwszym zdaniu jest Dorian i stąd w zdaniu drugim wynikałoby, że to jego oczy rozbłysły błaganiem.

Cytat:On zaś, markując uderzenie na jednego z nich, uderzył rękojeścią tego który wbiegł pierwszy.
Przecinek przed 'który'.



Albo mi się wydaje, albo zrobiłeś postęp jeżeli chodzi o warsztat. To dobrze. Smile Błędów jest już wyraźnie mniej niż ostatnio, także pracuj dalej, pisz i czytaj.

Na początku pomyślałem, że sceneria opowiadania będzie westernowa i to mnie strasznie rozochociło do czytania. Kiedy pojawiły się miecze, poczułem się lekko zawiedziony. Ale to rzecz gustu, więc tym się nie musisz przejmować. Tongue

Opowiadanie jest dobrze poprowadzone, ale radzę, żebyś w przyszłości naszkicował Doriana w ten sposób, że ma on jakieś wady, bo na razie widać tylko superlatywy, a na dłuższą metę może to być nużące dla czytelnika. Nadaj temu bohaterowi nieco człowieczeństwa.

Najciekawsze jest rzecz jasna scena walki. W moim odczuciu, udała Ci się ona. Ładnie, szczegółowo można sobie było wyobrazić tę potyczkę.

Wrażenia ogólnie pozytywne. Tym razem jestem jak najbardziej na TAK. Widać postęp.

Pozdrawiam!
Dzięki za konstruktywną krytykę, choć błędów mniej, dalej różowo nie jest Big Grin Dziki zachód to nie moje klimaty, po prostu nie umiałbym tego opowiedzieć w ciekawy sposób. Średniowiecze mnie interesuje, dlatego lubię umieszczać akcję w podobnych warunkach.

Jest to na razie prolog, chcę przedstawić bohatera jako perfekcyjnego zabójcę, jednak nie będzie on czarno-biały, planuję rozbudować jego osobowość, jako "fachowca", ale nie bez wad.
przeczytałem jedynie dlatego, że krótkie (no i dlatego, że chciałem skomentować Hanza)


Cytat:także pracuj dalej, pisz i czytaj.
akurat hanzo wie, że nie ma to być uszczypliwością i zaczepką, więc to jemu, nie pozostałym, co tak robią, coś powiem;]
dodaj no jeszcze, żeby oddychałTongue
a mówią, że to mój ton wydaje się zdecydowanie mentorski i przekonany o swojej wyższości. tymczasem powiedzcie mi, jak TO brzmiBig Grin tak, taaak, czytaj, pisz, pisz, jedz, myśl głową, a bedom z ciebie ludzieBig Grin
:*

Cytat:W gęstwinie mroku karczma jarzyła się blaskiem ognia.
nieszczęśliwie brzmi, jakby objął ją czerwony kur. może się czepiam, ale niefajnie mi się to przeczytało.
Cytat:Przywiązane do specjalnie przygotowanej belki konie tupały i rżały
mimo wszystko wolę koniowiąz. nie wiem, jeśli chciałeś po prostu uniknąć powtórzenia, może napisz jakoś np: z koniowiązu dobiegały rżenia i tupania najwidoczniej nie przepadających za sobą osobników. (najłatwiej by zaś było po prostu: uwiązane przed karczmą konieTongue)

daruj, jeżeli się tylko wygłupiłemUndecided ale takie mam zdanie. zwyczajnie ta spacjalna belka brzmi jak 'specjalnie przygotowane stopnie, by wejść na podest saloonu'.
(bajdełeeeej, ja też pierwsze skojarzenie miałem z wild westemUndecided ale to pewno wina hanzo, niech mu ziemia stemplem będzie)
Cytat:W czarnym płaszczu nikt nie mógł go zauważyć w tych ciemnościach.
ostatnia uwaga tego rodzaju, obiecuję. może to pietyzm, ale coś mi mówi, że zbędne i tylko zaniżające poziom jest dodawanie, iż mamy do czynienia z ciemnościami, skoro przecież już to wiemy. w ogóle jakoś nieurodziwie napisane, ale tak po prawdzie, to ja mógłbym się w podobny sposób czepiać wszystkiego, zgaduję. szybko widzę, czy mi się czyjś styl podoba czy nie specjalnie.
sorka, już nie bede! czytam dalej!

ruszył ruszył ruszył
podróżnik nieznajomy po jakimś czasie
(tak sobię notuję, spokojna. nie wiem, czy jest sens, jak dla mnie warsztat masz zakurzony, ma dziure w podłodze i kapi mu z dachu; poczebny remont)
Cytat:Zaskoczony i przestraszony gruby mężczyzna gwałtownie wstał ze stołka, lecz po zobaczeniu gościa przewrócił się.
patrz, a starczyłoby: mężczyzna gwałtownie wstał ze....
no nie?
ostatnia taka uwaga, klnę się na mamę.
Cytat:Patrząc na niego od przodu, można było sądzić, że jest kupcem. I rzeczywiście tak było.
dział komedia to tu?

No dobra. Będzie mało pochlebnie, wybacz, no i trochę po mojemu; może się nie znamy, nie trzymamy sztamy, ale jakąś tam pozytywną komitywę trzymamy - się zgadzamy? Mam nadziejęWink W przeciwnym razie - wybacz bezpośredniość.
No więc pominę walory opisów i narracji, bo już napisałem - warsztat hańba, nic ciekawego, liczne gafy, próżnia w scenografii. Postacie za to żałośnie nijakie, życia w nich zero, a co gorsza charakteru - tym bardziej; nie łudź się, Sokół jest jeszcze bardziej pusty od grubaska, który się chociaż jąka (najprostrzy zabieg dokrwienia postaci, ale zawsze coś. jakoś działa). Sytuacja żałośnie nagięta, a nieciekawa, że to już ja ciekawiej piszę, jak bardzo jest ci ona nieciekawa, mimo że używam jeno przymiotnika "ciekawa", co jest chyba tym bardziej ciekawe. Podchody Doriana (co za imięUndecided), dialog, mordercza robota jakże partacko wykonanaUndecided Wszystko szlam. Powiesz, że "osiłki" wpadli przypadkiem, ot z interesem do grubego, pechowo, że akurat w czas – pechowo dla Doriana – ale jaki morderca, powiedz mi, który tak wprawnie zbliża się do celu, omijając straż i niepotrzebny rwetes (mówimy o reputacji, czy kwa nie mówimy w końcu?) gaworzy z ofiarą (a daremna była ta rozmowa że hej) dając mu szansę na wołanie o pomoc, tudzież na wszczęcie hałasu? Np. przezwanie kogoś synem. Nie wiem, ale przydomek dałbym mu Bob. Taki Bob;] Niech się wokół budownictwa zakręci, bo ma talent do akrobacji. A nie, to bardziej akrobatyka, niż budownictwo…? hmm
Cytat:Dorian nie miał wyboru. Musiał walczyć. Do pokoju wpadło jeszcze dwóch osiłków, można by powiedzieć że kopie tego pierwszego. Choć było ich trzech, żaden nie kwapił się do walki. Dopiero po chwili jeden z nich dobył miecza i skoczył na Sokoła. Dorian z dziecinną łatwością sparował pierwsze ciosy napastnika. Za przykładem kolegi poszli dwaj pozostali, okrążając zabójcę. On zaś, markując uderzenie na jednego z nich, uderzył rękojeścią tego który wbiegł pierwszy((ha! noć ba! mógł go jeszcze pocałować!)). Z ust buchnęła krew, zalewając mu całą twarz. Sprawnym kopniakiem odepchnął zranionego. Wykonując pełen obrót, ciął płasko wprost na szyję jednego z pozostałych ((na ki czort takie obroty?Undecided)). On zaś spotkał się gdzieś tam wysoko z panem Hovenem. Ostatni, mocno zdezorientowany podniósł miecz. Nie śpieszył się do ataku, ponieważ wiedział że skończy się to dla niego źle. Jednak Dorian nie zamierzał czekać. Sztych, atak z boku i kopniak sprawiły, że chociaż nie draśnięty, ale przeciwnik znalazł się przy ścianie. Sokół mocnym uderzeniem wyrwał mu miecz z rąk. ((pff, też mi osiłek)) Rywal pogodził się ze swoim losem. Spokojnie przyjął miecz w swoje serce. ((że co zrobił???))
Powiedziałem wszystko.
Bogus:
Hanzo się myli - Dorian już ma wady. Ryzykuje życiem, by pogadać z ofiarą. Gdyby wpadł tam ktoś mniej ciapciakowaty jak ci trzej i na przykład od razu strzelił do niego z kuszy... Byłby szaszłyk z Doriana... A może i kiedyś to się tak skończy? Wink

Miriad:
"<W gęstwinie mroku karczma jarzyła się blaskiem ognia.>
nieszczęśliwie brzmi, jakby objął ją czerwony kur. może się czepiam, ale niefajnie mi się to przeczytało."

Niefajnie to by się w takiej karczmie siedziało.

"Spokojnie przyjął miecz w swoje serce. ((że co zrobił???))"

To takie poetyckie określenie na przerwanie ciągłości powierzchni mięśnia sercowego przez ostrze miecza. No, mam nadzieję, że zrobił to ostrzem a nie rękojeścią, bo to by było bolesne...
Cytat: Po jakimś czasie nieznajomy ruszył się, lecz zamiast wejść w bramę i udać do karczmy jak każdy podróżnik, ruszył w stronę okien miejsc sypialnych.

Cytat:Patrząc na niego od przodu, można było sądzić, że jest kupcem.
O kim mowa? Rozumiem, że o nieznajomym, nie o grubym mężczyźnie?
Dobra, przeczytałam dalej - to o tym grubym.

Cytat:- Ja? Nieważne, kim ja jestem. – Niski, hipnotyzujący głos potęgował strach. - Za to ważne, kim ty jesteś. I co zrobiłeś.

Cytat:- Niestety, ty nie zdążysz już skorzystać z moich usług.

Cytat:Dorian podszedł do niego i mieczem podniósł mu głowę. W jego oczach błyszczało błaganie.
Z ostatniego zdania wynika, że to w oczach Doriana błyszczało błaganie, a tak zapewne nie było Tongue

Jeszcze sporo przecinków brakuje, musiałabym kopiować cały akapit.
Zabójca przeprasza, że musi zabić? Mogłoby to mieć wydźwięk ironiczny, ale nie ma.
Zarówno postaciom, jak i światowi brakuje wymiaru. Zabójca, jakiś kupiec, karczma i noc - ot, scenka jakich wiele.
Dobrze by było, gdybyś do tej scenki dorzucił jakiś ciąg dalszy, mówiący coś więcej o Dorianie, albo w jakikolwiek inny sposób wzbudzający ciekawość, co się wydarzy później.
Cytat: Przywiązane do specjalnie przygotowanej belki konie tupały i rżały
- wydaje mi się, że ta "specjalnie przygotowana belka" jest obrazowa, ale brzmi nieco niezdarnie. Każdy, chociaż raz jakiś film fantasy albo chociaż western widział i wie, jak to wgląda. Gdyby było na przykład "przywiązane przed budynkiem konie tupały i rżały", zdanie brzmiało by lepiej. Tak mi się wydaje.

Na samym początku tekstu "wozów" ci się strasznie dużo namnożyło. Warto by było znaleźć tu jakieś synonimy albo w inny sposób zredukowac ich ilość :P

Cytat:Osobnik w czarnym płaszczu zaklął soczyście
- czemu doświadczony skrytobójca klnie widząc mur i okno na piętrze, które to przeszkody pokonuje bez wysiłku w ciągu następnych czterech zdań?

Cytat:Jednak jedna deska w podłodze była zdradliwa.
- a może "jedna z desek w podłodze zaskrzypiała zdradliwie"? Unikasz wtedy mimowolnego, błąkającego się gdzieś po granicy świadomości wrażenia, że sprawczynią całego zajścia jest nie przypadek, ale zła, złośliwa deska.

Cytat: Patrząc na niego od przodu, można było sądzić, że jest kupcem. I rzeczywiście tak było.
- dziwna sprawa. Pierwsze zdanie sugeruje, że ofiara kupcem nie jest, bo brzmi jak wstęp do "wyglądał na kupca, ale tak naprawdę był jednym z najlepszych szpiegów króla XYZ", a w drugim zdaniu piszesz, że wprost przeciwnie. To po prostu kupiec wyglądający tak, jak wyglądać powinien.

Co do samej fabuły: niewiele jej tutaj, więc ciężko powiedzieć. Dyskusyjny jest wybór Doriana co do walki z pachołkami zabitego okna zamiast skoczyć do okna i zniknąć gdzieś w ciemnym płaszczu i nocy. No, ale skoro wolał nie zostawiać świadków, ok - niech zabija. To też jakaś droga.

Sam bohater póki co niezły. Trochę odbiega od schematu skrytobójcy, który narósł w literaturze fantasy. Walczy, zamiast uciekać, jest lekkim gadułą, ba, nawet nieco efekciarzem. To całkiem ciekawe połączenie.

Końcówka dobra.
Cześć!

Cytat:Oto przedstawiam państwu początek dłuższego opowiadania o Dorianie zwanym Sokołem. Na razie nazwane zostało od jego imienia, ale raczej zmieni tytuł.

Mam nadzieje, że pomimo słabej gwiazdkowej ocenie, jak i niekoniecznie wiwatujących komentarzach będziesz kontynuował. Smile

Cytat:W gęstwinie mroku karczma jarzyła się blaskiem ognia.

Możesz sugerować, że karczma płonie.

Cytat:W czarnym płaszczu nikt nie mógł go zauważyć w tych ciemnościach.

Chłopa pod wozem było widać ;>?

Cytat:Wóz na burcie miał wymalowaną gwiazdę w podkowie.

Burta silnie kojarzy się ze statkami.

Cytat:ruszył w stronę okien miejsc sypialnych.

miejsc zbędne.

Cytat:Zaskoczony i przestraszony gruby mężczyzna gwałtownie wstał ze stołka

Można napisać np grubas.

Cytat: lecz po zobaczeniu gościa przewrócił się.

Głupiutko to strasznie brzmi.

Cytat:W jego oczach błyszczało błaganie.

Błaganie raczej nie błyszczy.

Cytat:Sokół skończył żywot kupca.

Zakończył.

Cytat:Za przykładem kolegi poszli dwaj pozostali,

Odnosi się to do Doriana.



Mało szczegółów, wszystko leci na łeb na szyje byle tylko do przodu. Warsztat jest dziwny, może wyrobi się w części dalszej na którą czekam zarówno z ocenią, jak i jako czytelnik Smile
Choć na tym serwisie konto mam od dawna to nadal nie przywykłem do sposobu oceniania twórczości, zaskakujące jest dla mnie jak forumowicze polują na błędy niczym hiszpańska inkwizycja na herezje zapominając o najważniejszej sprawie, czyli czy fabuła wciąga. Mnie osobiście nie zainteresowało opowiadanie. Dialogi brzmią bardzo, bardzo, bardzo sztucznie. Chciałeś pokazać perfekcyjnego zabójce. Jak dla mnie wpadnięcie do karczmy i zasiekanie wszystkich pasuje raczej do zabijaki a nie profesjonalnego zabójcy. Gdybyś zaprezentował jakiś ciekawy sposób dokonania zabójstwa w połączeniu ze słabością zabójcy do interakcji z ofiarami tuż przed ich śmiercią mielibyśmy naprawdę ciekawą scenę. Komentujący narzekają na twój warsztat a moim zdaniem może i nie porywa wspaniałymi opisami, porównaniami, ale ja osobiście uważam, że taki rozwlekły sposób pisania, który uprawia i proponuje wiele osób na tym forum, może i jest doceniany przez innych literatów ale czytelnikowi często odbiera możliwość przyjemnego i łatwego odbioru tekstu. U ciebie tego nie ma, może i językowo jest tylko poprawnie ale łatwo się czytało, nie musiałem wracać aby jeszcze raz przeczytać jakiś fragment, nie musiałem się domyślać o co ci chodzi, więc jak dla mnie to ma swoje plusy. Jeśli planujesz dalej ciągnąć tą historię to proponuje ci zapoznać się z materiałami naukowymi opisującymi sposoby dokonywania skrytobójstw w czasach starożytnych i średniowiecznych, znajdziesz w nich inspiracje aby trochę urozmaicić swoją postać. Bo jeśli całość historii będzie wyglądała tak że ten twój bohater będzie szedł przed siebie i zabijał wszystkich przeciwników z palcem w nosie no to nic wciągającego w tym nie będzie.