13-07-2013, 13:25
*oluzji
nos talią gnąc
operuję
(czasem)
nos talią gnąc
operuję
(czasem)
kiedyś już to widziałem z balkonu nad ołtarzem
z prezbiterium w tle wybrzmiewała pełna wersja
opery pucciniego potrząsając neoromańskimi murami
i sercem (w jednym i w drugim wypadku określanymi
świątynią i domem bóstwa) tosca wyrywa się straży
pada w przepaść jak puenta nie ciałem a symboliczną
chusteczką do nosa przeciąg w przestronnej bazylice
przedłużał upadek nie pamiętam zetknięcia toski (zastąpionej
chusteczką) z szachownicą podłogi w prezbiterium pamiętam lot
powolny i tak do dzisiaj mi zostaje gdy spoglądam na okna nie tylko
kościelne patrzę w nie słysząc arię caravadosiego z trzeciego aktu
(E lucevan le stelle
E olezzava la terra) chce mi sięcofnąć do drugiej odsłony by jeszcze dosłyszeć
z ust toski wyśpiewaną skargę by móc zatrzymać urwać
znaną mi kolejność zdarzeń (Vissi d'arte
Vissi d'amore) urywam bo nie mam mocy
by wstrzymać albo zaburzyćscenariusz mam w głowie tylko koktail nieistniejącej
arii na dwa głosy toski i caravadossiego (Żyłam dla sztuki
Jak gwiazdy migocą
Żyłam dla miłości
Jak pachnie ziemia) jednak wygrywa się wyrywa
lot chusteczki która waha się w trakcie i duet
którego nie ma mam w już głowie i okna
wokoło mnie zadzieram
głowę bo może jakiś zwolna spadający skrawek materiału zatrzyma
moje oko moje powieki w zastępstwie ziemi łagodząc upadek (to by
nie bolało) ale nazbyt mi daleko do bycia ołtarzem
a otoczeniu do prezbiterium mam widocznie zniekształcone
postrzeganie albo pozostałem głuchy
z ogłupiałą pamięcią albo po prostu powód
jest prozaiczny bo ciągle zapominam kupić
nowe chusteczki do nosa i męczę rękawy
albo wciągam na okolice krtani nagromadzone
wrażenia by wypluć wycharczeć i cicho
cicho
sza motam
sobie
do znucenia
do wahania
kiedyś
już to słyszałem