01-07-2013, 07:59
--Pieśń Pierwsza--
o wyruszeniu w podróż
)Foksie, czas iść na przygodę!
Mamy przepiękną pogodę,
Do plecaka ładuj wodę -
Wokół będziem mieć przyrodę(
)Cześć, Lizardzie, biorę wora,
Spakowałem się już wczoraj,
Prędko wołaj po Kaznora(
)Ponoć matka jego chora,
Więc dołączy do nas w drodze -
Biegnij, już! na jednej nodze(
)Czekaj chwilkę, wolno chodzę(
)Cóż za spotkałem niezdarę!
Włóczęga będzie koszmarem(
)Moje kończyny są stare(
)Leziesz jak niezdrowy harem.
Wziąłem z sobą mięsiw kilka,
Lecz zapolujem na wilka(
)To chyba jakaś pomyłka,
Ty zawsze zgrywasz osiłka(
)Nad Przyrzeczem się spotkamy,
Zjemy i porozmawiamy.
Czasu przed zmrokiem nie mamy(
Już, gdy przekroczyli drogi ćwierć,
Czyhała na nich śmierć
--Pieśń Druga--
o spoczynku, jakiego bohaterzy powściągnęli
Czuć da się dotyk drewnianych przodków;
Watra płonie z wierzchu, watra płonie w środku,
Dym prosi o płacz drobne listowie,
Ląduje na głowie, trwając w każdym słowie.
W rozmowie tłem jest wszechskowyt lasu
I świadkiem świętego holokaustu czasu
Znikania śladów, uczty owadów;
Wilcze zwłoki mówią już dobranoc światu.
Nad koronami zieleni znaki;
Tańczące symbole-ptaki, niebo-raki,
W oddali piorun w piołun uderza,
Trójkątna wieczerza zmierza do pacierza.
"Ażeby wędrówka szła dobrze nam,
A jeżeli nie będzie, to do nieba bram
Weź, Pani, całą trzystopniową brać,
A my tymczasem kładziemy się spać".
Koścista damulka za krzaczkiem siedziała
I oglądała ich śpiące ciała.
--Pieśń Trzecia--
o walce z Kunegundem, czy wygranej - nie zdradzę
Zanim trójca ziemi chrost przekroczyła most,
Nim wydała obelg miot, ujrzała zbyt duży młot,
Tak potężny i tak duży, iż wywołałby sto burzy,
Każdy grom to byłby zgon.
Skończmy już te banialuki, bo cała brać wzięła łuki
I trzymała tak, dopóki nie poleciały trzy "sztuki",
Strzały to były ich wnuki w Kunegunderoksa,
Poczęte z cięciwy napiętej, jak biceps Koksa.
Zwalił z nóg się tępy wróg, fizycznie zbyt malczy,
Chociaż prawda była taka - nie chciał z nimi walczyć.
Śmierć oślepiło słońce, toteż chybiła nieco,
Aczkolwiek nadal nie pozwalała odetchnąć zmęczonym plecom.
--Pieśń Czwarta,--
w której kończymy naszą przygodę (raczej bohaterów) zauważywszy oczodołami autora,
iż tekst ów nie ma najmniejszego sensu
Foks wnet potknął się o kamień,
Trącił ramię Pachamamie
I zlecieli wszyscy troje
W tejże opowieści koniec.
o wyruszeniu w podróż
)Foksie, czas iść na przygodę!
Mamy przepiękną pogodę,
Do plecaka ładuj wodę -
Wokół będziem mieć przyrodę(
)Cześć, Lizardzie, biorę wora,
Spakowałem się już wczoraj,
Prędko wołaj po Kaznora(
)Ponoć matka jego chora,
Więc dołączy do nas w drodze -
Biegnij, już! na jednej nodze(
)Czekaj chwilkę, wolno chodzę(
)Cóż za spotkałem niezdarę!
Włóczęga będzie koszmarem(
)Moje kończyny są stare(
)Leziesz jak niezdrowy harem.
Wziąłem z sobą mięsiw kilka,
Lecz zapolujem na wilka(
)To chyba jakaś pomyłka,
Ty zawsze zgrywasz osiłka(
)Nad Przyrzeczem się spotkamy,
Zjemy i porozmawiamy.
Czasu przed zmrokiem nie mamy(
Już, gdy przekroczyli drogi ćwierć,
Czyhała na nich śmierć
--Pieśń Druga--
o spoczynku, jakiego bohaterzy powściągnęli
Czuć da się dotyk drewnianych przodków;
Watra płonie z wierzchu, watra płonie w środku,
Dym prosi o płacz drobne listowie,
Ląduje na głowie, trwając w każdym słowie.
W rozmowie tłem jest wszechskowyt lasu
I świadkiem świętego holokaustu czasu
Znikania śladów, uczty owadów;
Wilcze zwłoki mówią już dobranoc światu.
Nad koronami zieleni znaki;
Tańczące symbole-ptaki, niebo-raki,
W oddali piorun w piołun uderza,
Trójkątna wieczerza zmierza do pacierza.
"Ażeby wędrówka szła dobrze nam,
A jeżeli nie będzie, to do nieba bram
Weź, Pani, całą trzystopniową brać,
A my tymczasem kładziemy się spać".
Koścista damulka za krzaczkiem siedziała
I oglądała ich śpiące ciała.
--Pieśń Trzecia--
o walce z Kunegundem, czy wygranej - nie zdradzę
Zanim trójca ziemi chrost przekroczyła most,
Nim wydała obelg miot, ujrzała zbyt duży młot,
Tak potężny i tak duży, iż wywołałby sto burzy,
Każdy grom to byłby zgon.
Skończmy już te banialuki, bo cała brać wzięła łuki
I trzymała tak, dopóki nie poleciały trzy "sztuki",
Strzały to były ich wnuki w Kunegunderoksa,
Poczęte z cięciwy napiętej, jak biceps Koksa.
Zwalił z nóg się tępy wróg, fizycznie zbyt malczy,
Chociaż prawda była taka - nie chciał z nimi walczyć.
Śmierć oślepiło słońce, toteż chybiła nieco,
Aczkolwiek nadal nie pozwalała odetchnąć zmęczonym plecom.
--Pieśń Czwarta,--
w której kończymy naszą przygodę (raczej bohaterów) zauważywszy oczodołami autora,
iż tekst ów nie ma najmniejszego sensu
Foks wnet potknął się o kamień,
Trącił ramię Pachamamie
I zlecieli wszyscy troje
W tejże opowieści koniec.